„Zizuzi zizuza” czyli rozkwit PZPN

„Kibice, którzy przychodzą na mecze, zawodnicy, którzy grają takie spotkania. To oni są najważniejsi. A prezes? Ja mam stać z boku. Jak o prezesie się nic nie mówi, to znaczy, że jest dobrze”. To słowa szefa PZPS- Sebastiana Świderskiego- po niedzielnym zwycięstwie nad USA (3:1) w Lidze Narodów. Siatkarze swoją centrale mają poukładaną, więc i sukcesów nie brakuje. Jednak Cezary Kulesza raczej nie weźmie sobie tych słów do serca.  

PZPN show

Na samym początku trzeba sobie jasno powiedzieć, że obecne władze PZPN wizerunkowo przebiły erę Grzegorza Lato. Wówczas też nie było miesiąca bez afery, ale z tą różnicą, że wtedy nie mieliśmy zespołu, którego obowiązkiem jest gra na wielkich turniejach. W tej chwili piłkarska centrala ma tak zrujnowany PR, że cokolwiek by ci ludzie nie zrobili, odbiór ich działań będzie fatalny. Dokładnie tak było w niedzielę, gdy w eter poszła informacja, że Fernando Santos negocjuje kontrakt w Arabii Saudyjskiej. PZPN musiał w jakiś sposób zareagować na te doniesienia. No i zareagował- wydał oświadczenie, które samo w sobie nie było złe. Tłumaczyło ono, że selekcjoner jest na urlopie i dlatego nie odbiera telefonów. Jednak zdanie, że Portugalczyk w ostatnim czasie nie przejawiał chęci zakończenia współpracy, było niepotrzebne. To była nieudolna próba wyjaśnienia całej, kuriozalnej sytuacji.

Coś w stylu: nam nic o tym nie wiadomo, ale szukamy usprawiedliwienia. Uważam, że odpowiedź na to zamieszanie jest w kontrakcie. W miejscu, w którym widnieje data zakończenia misji Fernando Santosa z reprezentacją Polski. I tylko na tym powinno się opierać oświadczenie wydane przez PZPN w tej sprawie. A komentarz Jakuba Kwiatkowskiego do jednego z użytkowników Twittera („Myślisz, że nie próbujemy?”, gdy padło pytanie o kontakt) świadczy tylko o panice w PZPN. Nikt tam nie podchodzi do tego „na chłodno”, bazując na logicznych argumentach. Najbardziej wiarygodnym źródłem informacji dla tych ludzi są social media. Jest to przerażające. Jesteśmy dopiero na półmetku kadencji obecnego prezesa, a kompromitacji jest coraz więcej. Nic też nie wskazuje na to, aby to się miało w jakikolwiek sposób zmienić. Obecny zarząd doprowadził do sytuacji, w której trudno będzie odczarować wizerunek PZPN. To nie jest dobry znak na kolejne lata prezesury Kuleszy.

Afera za aferą nie stworzą atmosfery

Od „afery premiowej” na Mundialu w Katarze piłkarska centrala zaczęła się sypać. Widać jak na dłoni, że niewielu jest tam ludzi kompetentnych, którzy chcą pracować i lubią swój zawód. A jeśli już tacy się znajdą, to mają zbyt wiele obowiązków. Sprawa z ochroniarzem Lewandowskiego, interesy Krychowiaka z lekarzem kadry, wylot do Kiszyniowa w towarzystwie osoby skazanej za korupcje w polskiej piłce. Można by tu jeszcze długo wymieniać „wydarzenia”, które w ostatnim czasie skompromitowały Cezarego Kulesze. Bunt sponsorów, którzy odpowiednio zareagowali po oświadczeniu (a jakże!) w sprawie Mirosława Stasiaka, sprawia, że PZPN traci grunt pod nogami. Jedna z firm przyjęła ten incydent na siebie. Natomiast nie rozwiało to wątpliwości, bo właścicielem tego przedsiębiorstwa okazał się dobry znajomy Kuleszy. Zatem można to traktować jako przyjacielską przysługę. Czyli unikanie trudnych tematów i zamiatanie ich pod dywan. Znamy to z lat 2008-2012.

Dokąd to wszystko zmierza?

Pamiętajmy, że zrujnowany wizerunek PZPN Grzegorza Lato uniemożliwił mu reelekcję. Nie zdołał ponownie przekonać do siebie „Baronów”. Różnica polega na tym, że Cezary Kulesza potrafi zapewnić związkowi solidną poduszkę finansową. Takich środków PZPN nie posiadał nigdy. I właśnie to może mieć ogromny wpływ na dalsze losy obecnego prezesa. Niemniej należy też wziąć pod uwagę wyniki osiągane przez reprezentacje Polski. To od niej w dużej skali jest zależny wizerunek PZPN. Jeśli piłkarze nie wywalczą promocji na Euro 2024, będzie to kompromitacja, która może nie uratować Kuleszy. Przy obecnych zasadach kwalifikacji na turniej presja mediów może być zbyt duża. O czymś podobnym przekonał się Lato, gdy Polska nie wyszła z grupy na Euro 2012. A tamta grupa, jak obecna eliminacyjna, nie była zbyt mocna. Wyjazd do Niemiec na czempionat może być kołem ratunkowym dla Kuleszy. Zatem wrześniowe starci z Wyspami Owczymi urasta do rangi meczu o życie.

Dobry start, a później coraz gorzej

Cezary Kulesza poprawnie rozpoczął przygodę z PZPN. We właściwy sposób pożegnał się z Paulo Sousą. Nie dość, że zaoszczędził grube sumy na jego kontrakcie, to jeszcze do jego odwołania zwołał cały zarząd. Chciał przedstawić sytuację całemu związkowi. To był sygnał, że ja go nie zatrudniałem, ale wszyscy go zwalniamy. Trzeba przyznać, że wyszedł z tego z twarzą, bo Portugalczyka odziedziczył w spadku po Zbigniewie Bońku. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Strach pomyśleć, co jeszcze zafunduje nam Cezary Kulesza w przyszłych miesiącach. Może się okazać, że kibice i media będą odliczać tygodnie do następnych wyborów w PZPN. A to będzie oznaczało, że kolejne granice zostały przekroczone i nadal afera goni aferę. Nikt z nas nie chce takiego scenariusza, jednak nie jest on wykluczony. Póki co pozostaje nam tylko jedno- przyzwyczaić się do tego, bo na zmiany się nie zanosi.

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter