Zenit – Real Betis, brutalna lekcja futbolu

Przed kilkoma minutami na Gazprom Arenie sędzia zagwizdał po raz ostatni, kończąc tym samym mecz Zenit – Real Betis. Z pierwszego meczu 1/16 Ligi Europy zwycięsko wychodzi zespół gości, wygrywając wynikiem 3:2. 

Nie można mówić w tym przypadku o zaskoczeniu, ponieważ przedmeczowe prognozy wskazywały Hiszpanów na bądź co bądź zdecydowanych faworytów tego spotkania. Choć podopieczni Manuela Pellegriniego sprostali wyzwaniu, trzeba śmiało powiedzieć, że styl w jakim to zrobili pozostawia wiele do życzenia. Hiszpanie zakończyli bowiem spotkanie z 3 celnymi strzałami oraz zaledwie 37% posiadaniem piłki.

– Mocny start Betisu i spory falstart Zenitu

Przed meczem jasno mówiono, że ekipa z Petersburga musi skupić się przede wszystkim na skutecznej obronie. Twierdzono bowiem, że ich posiadanie piłki nie będzie pozwalało na stworzenie sobie okazji, a co za tym idzie strzelanie goli. Początek zdawał się to potwierdzać, ponieważ bardzo szybko hiszpańska drużyna “siadła” na gospodarzach, jednak nie była w stanie strzelić bramki. 

Nie trwało to jednak długo, ponieważ już w 8 minucie jak na białym koniu w nogi Sabaly’owi wjechał Jarosław Rakicki, wyłapując przy tym żółtą kartkę i prokurując rzut wolny. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że Betis w tym punkcie jest niebywale mocny. Bardzo szybko przekonał się o tym i Zenit. Joaquín bowiem skutecznie zagrał piłkę w pole karne, gdzie gubiąc krycie, a jakże Rakickiego, Guido Rodriguez zapakował piłkę do bramki zmieniając wynik na 0:1.

Piłkarze Semaka nie mieli już nic do stracenia więc postanowili zaatakować. Niewiele brakowało i już w 13 minucie mielibyśmy wyrównanie, jednak wrzutki z lewej strony boiska nie zdołał przeciąć Artem Dzyuba. Wydawało się już, że Zenit otrząsnął się i powoli zaczyna się rozkręcać, jednak już w 18 minucie Betis wyprowadził szybką kontrę. Wystarczyły zaledwie dwa podania i na połowie gospodarzy piłkę otrzymał Willian Jose. Ten, niepresowany w żaden sposób, przebiegł spokojnie kilkanascie metrów i wykorzystując sporą lukę jaka wytworzyła się w obronie Zenitu posłał piłkę zza pola karnego w lewy dolny róg bramki.

– Gdy Zenit nie może, tam Brazylijczyk pomoże 

Wynik 2:0 dla gości, nie napawał optymizmem. Jednak ponad tym okazali się być piłkarze rosyjskiej ekipy, których to ten wynik zdawał się jedynie zdenerwować. W taki oto sposób nagle na boisku odwróciły się role i widzowie mogli zaobserwować zmasowany atak niebieskich na bramkę rywali.

Zaczęło się w 19 minucie od obiecującej akcji Zenita, w której to jednak świetną postawą wykazali się obrońcy Betisu, którzy to już we własnym polu karnym zdołali wymuskać piłkę przeciwnikowi. Ta akcja jednak pokazała, że bastion Pellegriniego jest coraz bliższy upadku. Tak też się stało i już 5 minut później po doskonałym dośrodkowaniu Karawajewa, piłkę do bramki głową pakuję Artem Dzyuba. 

Ta bramka tylko rozochociła Zenitowców, którzy jeszcze agresywniej rzucili się do ataku. Zaowocowało to już w 28 minucie gdzie po świetnej akcji trójkowej Wendel podaje piłkę do Malcolma, który doprowadza do wyrównania. W taki sposób 29 minutach meczu na Gazprom Arenie mamy świetne widowisko okraszone wynikiem 2:2.

– Nie budź Rakickiego, kiedy śpi 

Gra gospodarzy staje się coraz lepsza, a brazylijski duet z przodu daje prawdziwy koncert. Jednak by nie było za dobrze przypomnieć o sobie postanawia ukraiński obrońca. Jeśli ktoś myślał, że już gorzej w jego wykonaniu być nie może, mylił się. Wszystko za sprawą 40 minuty, w której to po jednej z kontr Betisu piłkę do gry wznowić miał Kierżakow. Bramkarz Zenitu zdecydował się na podanie do Rokickiego, który to jednak tego nie odczytał i ostatecznie piłka wylądowała pod nogami Ruibala. Wystarczyło już tylko jedno podanie do Guardado i wynik na tablicy zmienił się na 2:3.

Zdaje się, że to zabiło to spotkanie, ponieważ w drugiej połowie (już bez Rakickiego) Betis oddał inicjatywę i ograniczył się do kontrowania. Już w 54 minucie, widzowie mieli tego dobry przykład, jednak akcje fenomenalnie przerwał Wílmar Barrios. Elementem wartym odnotowania na pewno trzeba też uznać wejście Cristiana Tello, który zajął miejsce Jimeneza. Hiszpan dał naprawdę dobrą zmianę. Dał powiew na lewej stronie, która to do tej pory była przez Betis nie była uczęszczana. Niewiele brakowało, by właśnie za sprawą Tello Hiszpanie podnieśli prowadzenie, wracając do Sevilli z całkiem dobrą zaliczką bramkową. 

Jeśli zaś chodzi o Zenit, w drugiej połowie najbliżej strzelenia bramki byli w 65 minucie.  Wtedy to Kuzajewa przed strzeleniem bramki zatrzymała poprzeczka. Równie blisko byli w samej końcówce, gdzie podopiecznym Semaka nie udało się wykorzystać zamieszania w polu karnym. 

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter