Zawodowiec wśród amatorów?

Lukas Podolski prowadzi rozmowy z Górnikiem Zabrze w sprawie przedłużenia umowy. Obydwie strony wykazują chęci do dalszej współpracy. Polak z niemieckim paszportem dobrze czuje się na Śląsku. Zabrzański klub wiele zyskał na przyjściu mistrza świata, bo o tym transferze było głośno na całym świecie. To fajnie ze strony Lukasa, że dotrzymał danej obietnicy, ponieważ kilka lat temu zadeklarował publicznie, że karierę skończy przy Roosvelta. Cała liga powinna czerpać korzyści z faktu, że gra w niej piłkarz tej klasy. No właśnie- powinna, bo czy łączenie gry w profesjonalnym polskim klubie z występami w niemieckich programach reality-show nie stawia PKO Ekstraklasy w złym świetle? Czy Podolski rzeczywiście czuje się jak zawodowiec wśród amatorów?

Wielki transfer Górnika

Przed rozpoczęciem rozgrywek Lukas Podolski związał się roczną umową z Górnikiem Zabrze. Była to piorunująca wiadomość, bo zawodnika z takimi osiągnięciami nasza liga jeszcze nie widziała. Mocne kluby w piłkarskim CV, mnóstwo bramek na koncie i tytuł mistrza świata. Polska liga przywitała człowieka, którego można nazwać panem piłkarzem. I wydawać by się mogło, że Podolski „wciągnie tę ligę nosem”, będzie strzelał i asystował, będzie wzorem dla młodych zawodników (nie tylko Górnika), a być może powalczy nawet o koronę króla strzelców. Przekazywanie bezcennego doświadczenia, którego Lukas posiada aż nadto, postawiłoby klub i zawodnika w znakomitym świetle. Zapewne pojawiłyby się głosy typu: „Przyjechał mistrz świata i będzie nas uczył grać w piłkę”, ale znając nieomylność polskich ekspertów piłkarskich, nie powinno to nikogo dziwić. Obecność takiej persony w naszych rozgrywkach powinno podnieść jej rangę, bo nie do każdej ligi, sklasyfikowanej pod koniec trzeciej dziesiątki w rankingu lig UEFA, zostaje sprowadzony mistrz świata.

Lukas miał pełne prawo, żeby poczuć się jak zawodowiec wśród amatorów. I tak też traktuje naszą ligę. Treningi i występy w meczach przeplata brylowaniem w środowisku niemieckiego show-biznesu. Nie neguję takiego postępowania zawodnika, bo wiem, że kariera piłkarska jest krótka i po jej zakończeniu każdy sobie radzi jak potrafi. Jeden podejmuje się trenerki, drugi otwiera jakąś działalność, a jeszcze inny zostaje celebrytą. To sposób na życie i przede wszystkim na utrzymanie odpowiedniego poziomu egzystencji. Nie mam nic przeciwko takiemu pomysłowi po karierze dla piłkarza. Otóż to- po karierze. Łączenie tych dwóch dziedzin jest nieeleganckie i stawia w bardzo negatywnym świetle Górnika i całe rozgrywki. Efekt jest odwrotny do pożądanego, bo Podolski pokazuje takim zachowaniem, że jest lepszym zawodnikiem i człowiekiem. Kto jak kto, ale mistrz świata powinien okazywać więcej szacunku. Wszyscy na niego patrzą i czekają z niecierpliwością na jego wypowiedzi.

Zawodowiec wśród amatorów

Lukas powinien zdawać sobie sprawę, że w naszej lidze zawsze będzie brany na tapetę jako pierwszy. Dziwnym trafem dzieje się odwrotnie- opinia publiczna przymyka oko na jego poza boiskowe życie. Czy słusznie? PKO Ekstraklasa pamięta piłkarzy- celebrytów, którzy chcieli łączyć grę w klubie z występami w programach telewizyjnych. Radosław Majdan, który grając w Polonii Warszawa, brał udział w „Tańcu z Gwiazdami”. Kibice „Czarnych Koszul” w ostrych słowach okazywali swoje niezadowolenie do takiego postępowania zawodnika. Wśród mediów również panowała opinia, że jest to zachowanie uwłaczające dla zawodowego piłkarza i nieprofesjonalne. W przypadku Lukasa takich reakcji ze strony dziennikarzy nie ma, a przynajmniej nie na taką skalę. Wątpię, żeby to maiło związek z rychłym podniesieniem poziomu naszych rozgrywek od czasu, gdy wspomniany Majdan był czynnym zawodnikiem. Tutaj chodzi o to, że Podolskiemu pozwala się na więcej, bo dzięki jego obecności w PKO Ekstraklasie zyskują wszyscy- PZPN, kluby i media.

Lukas odbijał tę piłeczkę najprostszym z możliwych argumentów- zarzucając polskiej prasie czepiania się jego prywatnego życia. No to jest bardzo dziwne, że wszystkie gazety chcą wiedzieć, jak wygląda każdy dzień człowieka, który jest bożyszczem setek tysięcy kibiców. Będąc mistrzem świata, musisz wiedzieć, że Twoją prywatną sprawą jest tylko to, ile łyżeczek cukru wsypujesz do porannej herbaty. I tylko to. Cała reszta Twojego życia będzie obserwowana, opisywana i poddawana krytyce. Zwłaszcza jeśli występujesz w lidze znajdującej się na całkowitych peryferiach światowego futbolu. Te głosy krytyki, moim zdaniem słuszne, nie mają w tej chwili takiej siły przebicia, bo Górnik zajmuje siódme miejsce w tabeli, ma jakieś tam wyniki, a sam Podolski angażuje się w grę swojego zespołu. W listopadzie wszedł nawet w przepychanki słowne z kibicami Legii. Być może Lukas nie traktuje poważnie naszej ligi  i dlatego czuje się w niej jak zawodowiec wśród amatorów?

Wielcy piłkarze w polskiej lidze

W tym miejscu należy przypomnieć, że Podolski może i jest pierwszym mistrzem świata grającym w naszej lidze, ale przed nim też pojawiali się zawodnicy z solidnym CV. Danijel Ljuboja, Eduardo da Silva, Olivier Kapo, Milos Krasić. To piłkarze, którzy przywędrowali za chlebem do polskiej ligi. Trzeba tutaj się zatrzymać na moment i zaznaczyć jedną, bardzo ważną kwestię. Jeżeli zawodnik ze sporymi osiągnięciami trafia do nas, to oznacza to, że coś jest z nim nie tak. Z jakiegoś powodu ci piłkarze nie znaleźli zatrudnienia w lepszych ligach. Możemy się tylko domyślać, co było tego powodem. Nie można też o nich napisać, że przewyższyli naszą ligę o dwie długości (a chyba powinni?). A to z kolei znaczy, że zmienili tryb życia na „mniej sportowy”. Co mieli w piłce do wygrania- wygrali. Nasza Ekstraklasa to taka piłkarska emerytura zawodowca pośród amatorów.

20 lat temu taką opinią cieszyła się liga cypryjska. Ale to było logiczne- ładna pogoda cały rok, do morza całkiem blisko, możliwość pogrania sobie jeszcze na zawodowym poziomie jakiś czas, a później spokojne życie na „Wyspie Afrodyty”. Tyle że władze ligi cypryjskiej w pełni wykorzystały fakt przyjazdów wielkich piłkarzy na sportową emeryturę. W ciągu kilku lat podnieśli poziom swoich rozgrywek, co zaowocowało paroma ciekawymi występami w europejskich pucharach, a także awansem na wyższe pozycje w rankingu UEFA. Jakie to korzyści nie trzeba nikomu przypominać. Chodzi o to, że wiedza tych zawodników została odpowiednio spożytkowana do rozwoju cypryjskiego futbolu klubowego. Już od dobrych kilkunastu lat w starciach z tymi zespołami nie jesteśmy faworytami. Może my też powinniśmy podążyć tą drogą? Nie ma nic złego w tym, że ktoś chce się uczyć od lepszego od siebie.

Amatorka na najwyższym poziomie

Jednak żaden z zawodników, którzy przyjechali do nas na „odpoczynek” nie był i nie jest w żaden sposób wykorzystywany do pomocy w rozwoju swojego byłego klubu i PKO Ekstraklasy. Skoro tylko płacimy, a mało wymagamy, to nic dziwnego, że oni czuli się u nas jak nauczyciele wśród uczniów. Druga sprawa jest taka, że nawet niektórzy właściciele klubów niepoważnie podchodzili do naszej ligi. Józef Wojciechowski przez całą swoją kadencję ośmieszał Polonię Warszawa. Widzew Łódź, Lechia Gdańsk- w przeszłości były buńczuczne zapowiedzi o podboju Europy. Lech prawie w każdym sezonie się kompromituje, a o Dariuszu Mioduskim nawet nie warto wspominać. To tylko kilka przypadków na przestrzeni wielu lat. Takie zachowania „władców” polskich klubów raczej nie spowodują, że będziemy traktowani poważnie. Dlatego zawodnicy, którzy przyjdą do nas pod koniec bogatej kariery, będą stawiali nam swoje warunki tak jak Ljuboja. Serb, grając w Legii, miał zapisane w kontrakcie specjalne traktowanie.

Swoim postępowaniem sami sprawiamy, że zawodowiec czuje się u nas jak wśród amatorów. A to jest przykre. Nie wyciągamy żadnych wniosków. Chociaż z jednej strony to dobrze świadczy (a przynajmniej powinno) o naszej lidze, że tacy zawodnicy chcą u nas grać. Nawet jeśli oni mają jakieś większe mankamenty. Potrafimy takiemu piłkarzowi sowicie zapłacić za jego usługi, ale też powinniśmy więcej od niego wymagać. Nie tylko wzorowego zachowania na boisku, bo to jest oczywiste. Może kluby niech same wychodzą z różnymi inicjatywami, aby tacy piłkarze sami chcieli przekazać nam swoją wiedzę. Może w formie bonusów jakieś spotkania w szkole trenerskiej? Albo pojawienie się na treningu grup młodzieżowych, aby młody piłkarski narybek mógł zetknąć się z wielką piłką? Właśnie takich rzeczy powinniśmy wymagać, bo to by świadczyło o naszym profesjonalnym podejściu do sprawy.

Nad Podolskim nie ma bata

Lukas Podolski nie czuje się w żaden sposób odpowiedzialny za podnoszenie poziomu polskiej piłki. I słusznie, bo to nie jego zadanie. Szkoda tylko, że my sami nie potrafimy skorzystać na jego obecności w naszej lidze. Do polskiej piłki klubowej wchodzą najbogatsi Polacy i wkładają to swoje ciężko zarobione pieniądze. Na ich miejscu czułbym się delikatnie urażony zachowaniem Podolskiego. To poważni ludzie, którzy ciężką pracą doszli do tego, co w tej chwili posiadają, a Lukas udowadnia im, że to on jest lepiej traktowany od nich. Niczym zawodowiec wśród amatorów. Ale jeśli od tych właścicieli nie wyjdzie żadna inicjatywa, aby takiego piłkarza wyeksploatować z jego wiedzy, to nigdy nic się nie zmieni. Szkoda, bo potencjał w naszej piłce jest, co pokazały transfery Kacpra Kozłowskiego i Jakuba Kamińskiego. Trzeba tylko do tego podejść z głową, a nie wyłącznie z kasą.

Udostępnij:

Facebook
Twitter