Zagłębie Lubin – powoli do przodu

Okienko transferowe w Ekstraklasie dopiero co się rozpoczęło, a już z łatwością jesteśmy w stanie wyłonić ekipę, która jest w nim zdecydowanie najaktywniejsza. Zagłębie Lubin, bo o nim właśnie mowa w rundzie jesiennej wyglądało bardzo słabo, a nawet tragicznie. Ekipa prowadzona do pewnego czasu przez Dariusza Żurawia plasuje się tuż nad strefą spadkową.

To właśnie dla drużyn jaką jest ostatnio Zagłębie przerwa zimowa jest wręcz zbawienna. „Miedziowi” zwalali na całej linii. Była to ekipa, która kultywowała wszelkie stereotypy na temat Ekstraklasy. Emanowała z niej do granic możliwości aura przeciętności, która nie pozwalał osiągać im wyników, na które było ich stać. Wiele wzmocnień się nie spełniło, taktyka regularnie zawodziła. Teraz dostają oni od losu chwile wytchnienia, aby przeanalizować ostatni okres, wciągnąć wnioski i wrócić do walki w wielkim stylu. W ich przypadku trzeba bardzo uważać, aby nie zapeszyć, ale gdyby przeanalizować to co dzieje się w tym klubie tylko i wyłącznie na papierze, to dostaniemy obraz ekipy, która rzeczywiście uczy się na własnych błędach. Roszady, jakie przeprowadzili nie tylko w kwestii piłkarzy (ale tutaj też) są bardzo świadome i wręcz obowiązkowo należy je pochwalić.

Dariusz Żuraw zastąpiony, powrót trenera Stokowca

Zagłębie miało być sprawdzianem umiejętności trenerskich Dariusza Żurawia po tym, jak nie poradził sobie z prowadzeniem poznańskiego Lecha. Nie będziemy ukrywać, sprawdzian ten oblał i to z kretesem. Paradoksalnie, jego przeciętność, a nawet słabość w pewnym sensie pasowała do Zagłębia Lubin, ale chyba nie do tego dążą „Miedziowi”. Tak właściwie, to, dokąd awansowałem z Lechem do europejskich pucharów 1,5 roku temu widać stale, jak pikuje w dół. Zero progresu, wyciągania wniosków na własnych błędach – ciągły ten sam żurawi marazm. Dalsza współpraca z owym szkoleniowcem po prostu nie mogła wypalić. Doprowadził Zagłębie na 14 pozycje w ekstraklasowej tabeli, jedynie z 4 punktami przewagi nad strefą spadkową. Biorąc pod uwagę to, że pod koniec rundy była ona dość dynamiczna, to niewiele stało na przeszkodzie, aby Zagłębie zakończyło rok właśnie w niej.

Zmiany były potrzebne. Oczywiście, szybkie zwalnianie szkoleniowców to nowotwór polskiej piłki, ale w tym przypadku można było pożegnać się z trenerem Żurawiem dużo wcześniej, niż stało się to w rzeczywistości. Na jego miejsce do klubu przychodzi Piotr Stokowiec, trener, który był w stanie osiągać świetne wyniki w Lechii Gdańsk, pomimo tego, że zarząd robił mu pod górkę.

Już od początku niego kadencji widzimy, że w Zagłębiu komfort jego pracy powinien być o niebo lepszy. Nic w tym dziwnego. W końcu dobrze go tam znają, wraca do domu. Kilka lat temu trenował Zagłębie i to z sukcesami. To on odrodził na nowo ten klub, wracając z nim do Ekstraklasy, po czym był w stanie wprowadzić go nawet do eliminacji do Ligii Europy. Z perspektywy czasu, biorąc pod uwagę, jak ta ekipa posypała się po jego odejściu, można ten fakt postrzegać jako niewątpliwy sukces. Miał on ofert pracy między innymi z Teramliki, ale ostatecznie ponownie postara się poukładać ten klub. W tym celu pomoże mu kolejna nowa/stara osoba, która została do niego sprowadzona.

Dyrektor sportowy – zmiana, której nie mogliśmy się doczekać

Zagłębie
Fot. Zagłębie Lubin S.A.

Pomysł, aby obsadzić Lubomira Guldana w roli dyrektora sportowego Zagłębia, był dosyć kontrowersyjny. Owszem, Słowak był mocno związany z klubem z Lubina, ale ciężko było szukać w nim jakiegokolwiek doświadczenia. Jak się okazało, decyzja ta się nie obroniła (kto by się spodziewał). Rola dyrektora sportowego coraz częściej jest wysuwana na światło dzienne. W niektórych ekipach są oni uznawani za bohaterów, a w niektórych za antybohaterów. Niestety, Guldan zalicza się zdecydowanie do tej drugiej grupy.

Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że jako obrońca świetnie potrafi oceniać innych zawodników grających na tej pozycji. Nic bardziej mylnego! To właśnie na tej pozycji zdarzały mu się największe wpadki. Słowak sprowadził do klubu „perełki” pokroju:

– Djordje Crnomarkovicia

– Iana Solera

– Aleksandra Panticia

Tylko jeden z nich ostał się w klubie i to zapewne nie na długo. Nic dziwnego, że kibice „Miedziowych” od pewnego czasu zaczęli domagać się jego zwolnienia. Tak się jednak nie stało. Do klubu został jednak sprowadzony dyrektor pionu sportowego, który w hierarchii klubowej stoi nad nim. Został nim Piotr Burlikowski. Zapytany przez portal Weszło o jego relacje z Lubomirem Guldanem odpowiedział w ten sposób:

– Ja jestem ze współpracy z nim bardzo zadowolony. A jak to zniósł – trzeba by zapytać samego Lubo. Mnie nie artykułuje niczego złego, ma wiele zapału do pracy. Nigdy nie było tematu jego odejścia. Wręcz przeciwnie – ja chcę, żeby Lubomir w klubie pracował.

Burlikowski miał już okazję współpracować z Piotrem Stokowcem, ponieważ miał okazję już wcześniej pełnić rolę dyrektora sportowego w latach 2014-2016. Jego głównym zadaniem, nie ma być sprowadzanie nowych piłkarzy, ale postaranie się o to, aby obecni przedłużyli kontrakt z Zagłębiem. Po sezonie za darmo mogą odejść tacy zawodnicy, jak: Dominik Hładun, Patryk Szysz, Kamil Kruk, czy też Łukasz Poręba. Są to młodzi wartościowi gracze i ich starta mogłaby okazać się dla Zagłębia niezwykle bolesna. Mimo skupienia się właśnie na nich Burlikowski zdążył już trochę poszaleć na rynku transferowym. Jednakże jego decyzje są bardzo przemyślane i skoordynowane.

Jasmin Burić – wielki powrót na polskie boiska

Jasmin Burić to postać dosyć znana w naszym kraju. Bośniak przez długie lata miał okazję prezentować się w barwach Lecha Poznań. Kibice z Bułgarskiej go pokochali. Był on ich ulubieńcem i ostają bramki „Kolejorza”. Nic nie trwa jednak wiecznie. Burić to zawodni dosyć doświadczony i w pewnym momencie odszedł z Lecha, aby spróbować swoich sił w innym miejscu. Zameldował się w Izraelu, a dokładniej Hapoelu Haifa. O ile przez pierwszy sezon dostawał szansę i wyglądał nie najgorzej, tak w drugim jego sytuacja się posypała. Tak o jego karierze w Izraelu wypowiada się sam Bośniak w wywiadzie dla TVP Sport:

– Nie mogę narzekać, to były udane dwa lata. Izrael to piękny kraj, zawsze mogłem liczyć na pomoc innych. I oczywiście pogoda – najlepsza na świecie! Miałem świetne warunki do życia i do trenowania. Tylko przez covid wszystko się popsuło…

-Pierwszy sezon miałem fantastyczny. Tak jak mówisz – byłem w najlepszej trójce bramkarzy w Izraelu. Drugi dobrze się rozpoczął, ale poleciałem na kadrę i niestety – naderwałem mięsień dwugłowy uda. Rehabilitacja potrwała dwa miesiące. Gdy wróciłem do treningów, byłem już na bocznym torze. Trener mnie odstawił. Przed końcem sezonu zacząłem grać, ale już nie było tak samo. – mówił Burić.

Zagłębie to dla niego szansa. Szansa na to, aby wrócić do formy i pokazać, że jeszcze ma to „coś”. Patrząc jednak realistycznie, to bardzo ciężko będzie mu podjąć rywalizację z Dominikiem Hładunem. Będzie raczej przygotowywany jako opcja numer dwa. Trzeba jednak przyznać, że rotacja na pozycji golkipera także jest ważna. Hładun był bez konkurencyjny, ponieważ Zagłębie nie miała w kadrze za niego dobrej alternatywy. Teraz taki ktoś został sprowadzony i kto wie. Może ten zabieg pomoże rozwinąć się obu Panom. Tutaj dochodzi także fakt na ile „jedynka” Zagłębia pozostanie w klubie. Jeżeli zdecyduje się dograć sezon do końca kontraktu, to rywalizacja ta będzie kwitła, w przeciwnym wypadku będziemy musieli obejść się smakiem.

Rotacje w defensywie – spolszczenie linii obrony

Defensywa to od kilku sezonów największa pięta achillesowa Zagłębia. Choćby nie wiem co się stało, w ich linii obrony za każdym razem musiał grać chociaż jeden zawodnik, który swoją elektrycznością mógłby zapewnić dostawy prądu dla całego Lubina na okres kilku miesięcy. Było ich paru. W tym sezonie sprowadzono Solera i Panticia – spoiler, obaj okazali się być średniego rodzaju szrotem ze zza granicy. Hiszpan miał kilka swoich momentów, ale uśredniając jego występy, można dojść do jednoznacznego wniosku mówiącego, że nie jest on defensorem jakościowym. Zagłębie pewnie spodziewało się, że ściągając Hiszpana, dostaną obrońcę, który będzie potrafił wyprowadzać piłkę. Co ciekawe to właśnie ten element gry u niego kulał. Chociaż nie tylko ten jeden. On jednak dostał ten zaszczyt i jak na razie został w klubie (chwilowo) czego nie można powiedzieć o Panticiu.

Nie oszukujmy się, choć na papierze Serb wyglądał, jak recepta na wszystkie problemy Zagłębia w rzeczywistości był fatalny. W Ekstraklasie zawitał na murawie tylko w 9 spotkaniach, a i tak był w stanie zdobyć podczas nich dwie czerwone kartki. Osiągnięcie wymagające niebywałego talentu, to trzeba mu oddać. Stokowiec uznał, że nie będzie mu potrzebny i najlepiej podać sobie ręce na pożegnanie. Na wylocie jest także niewiele lepiej grający Soler i Simić. W zamian za nich trzeba, jednak kogoś ściągną i tu do gry wchodzi plan spolszczenia linii defensywy Zagłębia.

Do ekipy „Miedziowych” już oficjalnie dołączył Aleks Ławniczak. Wciąż całkiem młody, były zawodnik Warty postanowił pożegnać się z klubem z Poznania, który w tym sezonie miał wyniki gorsze nawet od Zagłębia. Jest on zawodnikiem wciąż stosunkowo młodym, na którym da się jeszcze sporo zarobić. Jednakże jego brak doświadczenia może spowodować, że nie wystarczy do tego, aby zredukować problemy Zagłębia w obronie. Gdy grał w Warcie zawsze miał przy sobie bardziej doświadczonego partnera w postaci Kieliby, czy też później Ivanova. Jak się okazuję, w Zagłębiu takowego mu nie zabraknie.

Na dniach podpisać kontrakt z klubem ma Bartosz Kopacz. Oficjalna strona Lechii potwierdziła już, że udał się na testy medyczne do Lubina. Najprawdopodobniej to właśnie on będzie tworzył nowy duet defensywny wraz z Ławniczakiem.  W Lechii był zawodnikiem raczej rotacyjnym, rzucanym między pozycją prawego i środkowego obrońcy. On też ma za sobą całkiem długą przygodę w barwach „Miedziowych”, ponieważ grał tam od 2017 do 2020 roku. Po transferze do Lechii lekko przygasł, ale wciąż możemy nazwać go solidnym ligowcem.

Cieszy fakt, iż Stokowiec zajął się spolszczaniem linii defensywnej w Zagłębiu. Nie sprowadza kolejnego przeciętniaka z przeszłością w LaLiga, reklamując go jako super gwiazdę. Woli postawić na sprawdzone, polskie, ekstraklasowe nazwiska. Tego brakowało w Lubinie i można postrzegać to jako miłe urozmaicenie.

Podsumowanie

Nie należy wygłaszać teraz jakiegoś hymnu chwalebnego dla Zagłębia Lubin. Na to być może przyjdzie jeszcze czas. Fakty są jednak takie, że zmiany, jakie przeprowadzają, są raczej pozytywne. W ich przypadku bardzo łatwo zapeszyć i pomylić się co do wartości niektórych nazwisk sprowadzanych przez klub. Teraz jednak mamy ich porównanie w warunkach Ekstraklasy, co bardzo pomaga w ocenie. Okienko wciąż trwa i wydaje się, że Zagłębie nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Kto wie? Może ta nagła ofensywa na rynku pomoże im się pozbierać po słabej rundzie jesiennej?

Czytaj też:

Probierz bez pracy – Termalika bez trenera 

Papszun w Rakowie na dłużej – PZPN musi obejść się smakiem 

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter