West Ham – Chelsea: 3:2. Kapitalny mecz na Olimpic Stadium!

West Ham – Chelsea 3:2. Co to były za derby Londynu! W zapowiedzi do tego meczu określiliśmy to spotkanie mianem derbów przez duże „D” i niewiele się pomyliliśmy. Młoty pokonały Chelsea Thomasa Tuchela po bramkach Lanziniego, Bowena oraz Masuaku i jednocześnie zameldowały się na czwartym miejscu w ligowej tabeli. Z kolei zespół ze Stamford Bridge po raz pierwszy w tym sezonie stracił więcej niż jedną bramkę i to, czy piłkarze Tuchela pozostanie na pierwszym miejscu Premier League po 15 kolejce zależy już tylko od Liverpoolu i Manchesteru City. Jak wyglądało to spotkanie? 

Pod dyktando Chelsea

Chelsea podchodziła do tego meczu w roli faworyta. I tak naprawdę od samego początku The Blues zaczęli się wywiązywać z zadania zespołu przeważającego: dominacja w posiadaniu piłki, więcej strzałów i coraz to groźniejsze ataki na bramkę Łukasza Fabiańskiego. To przyniosło skutek: bramkę po rzucie rożnym wykonanym przez Masona Mounta strzelił Thiago Silva. Brazylijczyk wyprowadził zespół ze Stamford Bridge na prowadzenie.

Jednakże na nic było to trafienie Silvy wobec tego, co stało się po chwili w defensywie The Blues. Po ryzykownym podaniu Jorginho kiwać zaczął się Edouard Mendy. Senegalczyk jednak się przeliczył, piłkę odebrał mu grający świetnie w doskoku Jarrod Bowen. Następnie golkiper Chelsea sfaulował piłkarza West Hamu. W takiej sytuacji sędzia główny nie mógł zrobić nic innego, jak podyktować rzut karny dla gospodarzy. Jedenastkę na gola pewnie zamienił Mateo Lanzini. Choć Młoty wyrównały, radość na Olimpic Stadium nie trwała długo. Już cztery minuty po golu dla gospodarzy piłkę stracił Declan Rice. Z kolei to zapoczątkowało całą lawinę zdarzeń. Szybki atak Chelsea  po jeszcze lepszym podaniu Ziyecha zakończył Mason Mount, który do asysty dorzucił gola. Wszystko wyglądało dobrze…

…do czasu

Druga część meczu to już zupełnie inna historia. Kiedy wydawało się, że to Chelsea zyska kontrolę nad meczem nastąpiło najmniej spodziewane. Choć to ekipa Tuchela wciąż dominowała na boisku, to ona chciała strzelać gole i pracować na wygraną, to West Ham wyrównał. 10 minut po przerwie błąd popełnił Marcos Alonso. Gdy piłkę odebrał w polu karnym Chelsea Vladimir Coufal, każdy wiedział, jak to się może skończyć. I właśnie tak się to skończyło: gola na wagę remisu zdobył Jarrod Bowen, który był w sobotnie popołudnie prawdopodobnie najlepszy na boisku.

Następnie oglądaliśmy w zasadzie takie samo spotkanie. Nieustanne ataki Chelsea prowadziły do zamieszania w polu karnym Młotów. Dużo ruchu wprowadzał grający po prawej stronie duet wychowanków Chelsea, James & Mount. Jednakże znów nastąpiło to samo. W momencie, gdy wydawało się, że to Chelsea zaraz wepchnie piłkę do siatki, to West Ham wyszedł na prowadzenie.

Strzał czy wrzutka?

To pytanie zapewne zostanie zadane Arthurowi Masuaku w wywiadach pomeczowych. Piłkarz, który wszedł na boisko za kontuzjowanego Bena Johnsona zapewne chciał centrować w pole karne Chelsea. Jednakże piłka – niby po strzale Cristiano Ronaldo z wolnego za najlepszych lat – nabrała na tyle dziwnej rotacji, że kompletnie zmyliła gotowego do wyjścia do wrzutki Edouarda Mendy’ego. Gol.

https://twitter.com/Emile_Gillet/status/1467136425451794437

Euforia. Radość. Szczęście. Wrzawa. To zapanowało i wypełniło Olimpic Stadium po kuriozalnym golu Masuaku. Choć Chelsea naciskała do samego końca, nie mogła przełamać muru obronnego Młotów. W taki sposób udało się piłkarzom Moyesa dowieźć wygraną i po raz pierwszy od lipca 2020 roku pokonać The Blues.

Kawał zespołu

Chelsea zapewne nie będzie liderem po 15 kolejce. To już zależy jedynie od Liverpoolu oraz Manchesteru City. Piłkarze Tuchela po raz pierwszy w tym sezonie stracili więcej niż jedną bramkę, co tylko pokazuje, jak groźnym zespołem są Młoty. Tym samym wynikiem zespół z wschodniego Londynu pokonał przed miesiącem Liverpool, teraz przyszła kolej na Chelsea, która jednocześnie notuje drugą porażkę w tym sezonie. Jednakże mimo zwycięstwa, The Hammers nie mogą czuć się najpewniej: urazy wciąż leczą Angelo Ogbonna i Aaron Cresswell, a dzisiaj do grona kontuzjowanych dołączyli zarówno Kurt Zouma, jak i Ben Johnson. Czy starczy graczom Moyesa sił, by wytrwać maraton bożonarodzeniowy? Przekonamy się już niedługo. Ale w sumie, po co się martwić taki rzeczami. Kibice West Hamu mają ważniejsze sprawy na głowie. Ich drużyna pokonała właśnie zwycięzców Ligi Mistrzów. Lidera Premier League. Dlatego po takim meczu jak dzisiaj każdy z nas może sobie pomyśleć: co za czas by żyć!

Udostępnij:

Facebook
Twitter