Od pół roku leczy uraz pachwiny, ale nie przeszkodziło mu to w udzieleniu wywiadu dla nas. O minionych sześciu miesiącach, sytuacji w klubie i celach na przyszłość mówi Maciej Domański ze Stali Mielec.
Maciej Piętak: Czy runda jesienna, która skończy się w ten weekend, była Twoją najgorszą w karierze? Kontuzja, 14 minut z Pogonią, odnowienie urazu, operacja…
Maciej Domański: Na pewno najgorsza, bo zagrałem bardzo niewiele w tej rundzie i pierwszy raz tak naprawdę mam taką długą przerwę. W ogóle w swojej karierze nie miałem takiej długiej przerwy, nie miałem poważnej kontuzji i niestety taka się zdarzyła. Ciężko też tutaj mówić o poważnej kontuzji. Na pewno jest poważna ze względu na czas trwania, ale tak naprawdę na początku wydawało się, że jest to błahostka i próbowałem przez 2-3 miesiące wyjść z tego zachowawczo, bez zabiegu.
Niestety, musiałem przejść zabieg, bo ciągle odczuwałem ból, dyskomfort i ciężko się grało. Można powiedzieć, że te 14 minut w Szczecinie z Pogonią, to był taki trochę test, czy w warunkach meczowych z tym bólem sobie poradzę, bo wiadomo, że troszkę adrenaliny, troszkę emocji, też środki przeciwbólowe i myślałem, że może jakoś się uda i z czasem ten ból będzie przechodził. Te 14 minut uświadomiły mi jednak, że zabieg jest nieunikniony i trzeba było się na niego zdecydować.
Niestety, od samego początku tworzyły się komplikacje po zabiegu. Tak jak wspomniałem, był to dość prosty zabieg polegający na przecięciu ścięgna i można powiedzieć, że to by było na tyle. Zabieg był krótki, bo trwał pół godziny i tak naprawdę po 6-8 tygodniach powinienem być gotowy do meczu, bo wiadomo, że rehabilitację zacząłbym już tydzień po zabiegu. Ale zaczęły się komplikacje, głównie z raną, bo jest to miejsce w pachwinie, także skóra jest tam bardzo cienka, nie chciała się za bardzo goić. Rana, którą miałem zszytą, ciągle się otwierała. Miałem podszywaną ją trzy razy, także już na samym początku rekonwalescencji straciłem 4 tygodnie na samym gojeniu się rany i problemami z tym związanych.

Jak się okazało, ten czas był dla mnie najważniejszy, bo trzeba było mocno pracować z fizjoterapeutą właśnie w tamtym miejscu, żeby nie powstały zrosty. Niestety, ten czas straciłem i po kolejnych tygodniach rehabilitacji okazało się, że ból jest taki sam, jak przed zabiegiem. Powstały te zrosty, których nie chcieliśmy, i trzeba było je wyciąć. Początkiem listopada przeszedłem kolejny zabieg – tym razem zabieg usunięcia zrostów. Kolejne przygody z raną, która nie chciała się goić. Po zabiegu powstał krwiak, który zrobił dziurę w ciele. Zaczęły wychodzić skrzepy krwi i był duży problem z zagojeniem. Ponadto, wysłaliśmy do badania posiew z tej rany, bo zaczęła tworzyć się ropa.
Okazało się, że prawdopodobnie mam uczulenie na szwy. Niestety, moje ciało traktowało szwy jako ciało obce, dlatego rana cały czas się otwierała i chciała je wyrzucić z organizmu. Po drugim zabiegu miałem ponownie oczyszczoną tę ranę, również pod narkozą i pan doktor zostawił tę ranę otwartą. Miałem tylko naklejony taki specjalny drenaż, który odsączał ropę i przez 3 tygodnie praktycznie siedziałem w domu i czekałem aż ta rana sama się zagoi, bo nie mogliśmy jej zaszyć, więc trzeba było zrobić to w ten sposób. Tak naprawdę od poniedziałku jestem na rehabilitacji i staram się żeby wrócić jak najszybciej.
Planowo ma być to połowa stycznia, tak do pełnych obciążeń z drużyną i mam nadzieję, że więcej komplikacji nie będzie. Tak jak wspomniałem na samym początku, przerwa miała trwać 6-8 tygodni, a zrobiło się z tego pół roku, więc przeżywałem ciężkie chwile, bo nigdy nie miałem tak długotrwałej kontuzji i te wszystkie problemy, te wszystkie negatywne rzeczy, które siedziały gdzieś tam, też działały na moją głowę, na mój mental i naprawdę przeżywałem ciężkie chwile, ale mam nadzieję, że to jest już wszystko za mną i teraz będą same pozytywy i już niedługo wrócę na boisko.
Czym się zajmowałeś w tym czasie poza pracą z fizjoterapeutami i ciągłą rehabilitacją?
Tak naprawdę, tak się może wydawać, że jak zawodnik ma kontuzję, to ma mnóstwo czasu, ale niestety tak nie jest. Można powiedzieć, że kontuzjowany zawodnik pracuje 2-3 razy więcej niż zdrowy zawodnik, który ma dziennie 1-2 treningi. Tak naprawdę, podczas kontuzji, mogę powiedzieć, że jeśli ja wychodzę na taki typowy dzień rehabilitacyjny, to tak naprawdę mało jestem w domu. Rano wychodzę, mam godzinkę na stole z fizjoterapeutą, który ze mną pracuje. Później, mam około 3 godzin na sali, również z nim, gdzie pokazuje mi ćwiczenia rehabilitacyjne, żeby to wszystko stopniowo szło do przodu.
Bo wiadomo, nie można też przesadzić i żeby robić te małe kroczki do przodu, a nie cofać się. Wracam do domu na jakiś posiłek i idę na siłownię. Na siłowni pracuję nad górną częścią ciała, to co mogę robić, to co mam wskazane przez trenera; to zajmuje kolejne 2-3 godziny, potem wracam i jest już wieczór. Ciężko sobie też coś znaleźć, bo cały czas jestem też zmęczony, bo wiadomo – 2 treningi dziennie to nie jest mało. Te ćwiczenia może nie są ciężkie, ale są monotonne i długie i trzeba je zrobić. Także jak wrócę do domu, to jakieś czytanie książki, jakiś program lub Netflix i tak naprawdę trzeba iść spać, regenerować się, bo jutro, na następny dzień też ma się swoje obowiązki i tak to leci. Mam nadzieję, że teraz są święta, Nowy Rok, szybko to minie i początkiem stycznia będę mógł wrócić do swojej drużyny.
Mijasz się z kolegami z drużyny czy też nie ma na to czasu?
Niestety nie. Na rehabilitacji przebywam w Warszawie. Jestem tutaj tak naprawdę sam, bo żona pracuje i nie mogła tutaj ze mną przyjechać. Jedyne, co widzę się z chłopakami, to gdy jeździłem na mecze. Podczas weekendu nie mam rehabilitacji, tylko mam jakieś tam własne ćwiczenia, zajęcia, więc to mogę zrobić. W sobotę czy w niedzielę często wracałem do Mielca i wtedy widziałem się z kolegami. Na pewno brakuje tego kontaktu, nigdy nie miałem takiej przerwy w grze i czuję się troszkę, można powiedzieć, „poza drużyną”. Brakuje tego kontaktu z nimi na co dzień. Oczywiście, mam z nimi kontakt telefoniczny, dzwonimy do siebie na kamerkach i też często rozmawiamy, ale przebywania w szatni i codziennego takiego kontaktu i treningu nic nie zastąpi.
Z kim masz najlepszy kontakt?
Najlepszy… no myślę, że z Kamilem Kościelnym, Mateuszem Makiem, Konradem Wrzesińskim, głównie z nimi rozmawiam, ale też często chłopaki piszą, co u mnie i też po meczach się kontaktujemy, rozmawiamy o meczach. Na szczęście możemy porozmawiać o samych pozytywach, bo chłopaki fajnie grają, mają dobre wyniki i oby tak dalej.
A jak często rozmawiasz z trenerem Majewskim?
Rozmawiałem kilkukrotnie. Trener interesuje się co u mnie, też myślę, że jest trochę zawiedziony moją sytuacją, bo gdy przychodził, to byłem już w trakcie rehabilitacji, przed pierwszym zabiegiem. Mieliśmy nadzieję, że obędzie się bez zabiegu i będę mógł pomóc drużynie. Później zdecydowaliśmy się na ten zabieg i też trener wiedział, że to potrwa 6-8 tygodni i od połowy października będzie mógł na mnie liczyć. Niestety, stało się inaczej, te wszystkie rzeczy nie zależą od nas. Trener wolałby, żebym był zdrowy i był z drużyną, no a niestety tak się nie stało. Rozmawiamy, czasami po meczu też się zdzwaniamy i rozmawiamy o spotkaniu. Mam nadzieję, że już za niedługo będziemy mieli kontrakt bezpośredni i tych rozmów będzie więcej.
Spodziewałeś się, że Stal tak się rozkręci i nabierze takiego rozpędu z trenerem Majewskim czy myślałeś, że to będzie podobny sezon do tego poprzedniego, w którym walczyliście o utrzymanie do ostatniej kolejki?
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się. Myślę, że nikt się nie spodziewał. Początek rundy nie był obiecujący, nie graliśmy zbyt dobrze, wyniki też nie były zadowalające. Wiedzieliśmy wszyscy, jako drużyna, jako klub, że przyszedł do nas trener z pomysłem i z fajnym warsztatem. Wiedzieliśmy, że w końcu zaskoczymy i w końcu będą wyniki, ale na pewno nie spodziewaliśmy się, że będzie to tak szybko. Na pewno, nadzwyczaj dobrze prezentujemy się w tej rundzie. Nie sądziłem, że ten sezon będzie podobny do zeszłego. Myślałem, że do ostatniej kolejki tej walki nie będzie, ale muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że będziemy wyglądać aż tak dobrze i będziemy zajmować takie miejsce w tabeli po tylu meczach.
Celem Stali pozostaje spokojne utrzymanie czy jednak zerkacie, co tam słychać w czołowej czwórce?
Oczywiście, na początku rundy cel był jasny – spokojnie utrzymać się w Ekstraklasie, ale oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia. Widzimy, co się dzieje w tabeli. Widzimy, jak my wyglądamy, jak nasza drużyna prezentuje się na tle innych. Zajmujemy teraz szóste miejsce. Tak naprawdę te różnice punktowe nie są duże i myślę, że śmiało możemy patrzeć w górę w przyszłej rundzie.
To teraz odbiegniemy od tematów czysto piłkarskich, a przejdziemy do zarządu. Jesteś w Stali od 15 lat i jaki jest Twój stosunek do zarządu i prezesa Stali, bo wiemy, że krążą wokół niego różne opinie?
W Stali jestem od 15 lat, ale z przerwami [śmiech]. Tak samo, jak ja byłem młodym chłopakiem, miałem 13-14 lat, to wtedy prezes już prezesował i od tego czasu się znamy. Też oczywiście z przerwami, bo wrócił do klubu rok temu. Tak naprawdę, nie wiem, jakie są opinie w środowisku piłkarskim, też często mi jest oceniać naszego prezesa. Widać, jak drużyna wygląda na boisku, jaką nasz zarząd stworzył drużynę. Udało mu się wyprostować sytuację finansową klubu, zespół wygląda świetnie, w tabeli wygląda to bardzo dobrze, finansowo też ostatnio spłynęły bardzo dobre wieści dla całego klubu – znaleziono sponsorów, także budżet klubu jest zabezpieczony, więc po tych wszystkich rzeczach można prezesa ocenić tylko na plus, więc prezes przyszedł w zimie z takim zadaniem i wszystko mu się udało, wszystkiego dokonał, więc tak naprawdę same plusy dla prezesa.
Kończy Ci się umowa ze Stalą Mielec. Masz jakieś plany, aby odejść?
Ciężko mieć plany w mojej sytuacji. Wiadomo, że jestem po kontuzji i teraz najważniejsze jest dla mnie wrócić do zdrowia, wrócić na boisko. Przychodząc do Stali, rozmawiałem z zarządem i ze sponsorami. Taki był plan docelowy, żeby awansować do Ekstraklasy i ja, jako wychowanek, żebym w tej Ekstraklasie już został do końca swojej przygody w tym klubie. Takie były plany długoterminowe, nie wiem, czy coś się zmieniło. Mam nadzieję, że nie, i że wiosna będzie równie udana dla mnie i dla całej drużyny, jak runda jesienna i ten kontrakt będzie przedłużony. No ale mówię, ciężko jest mi teraz cokolwiek wróżyć. Skupiam się tylko na jednym, skupiam się, żeby wyzdrowieć i wrócić na boisku, bo tęsknię za tym i tak naprawdę tylko to się dla mnie liczy.
Przed awansem ze Stalą Mielec do Ekstraklasy, mówiłeś w jednym z wywiadów, że Twoim marzeniem jest zagranie w najwyższej klasie rozgrywkowej i jakie jest Twoje nowe marzenie, skoro to już się spełniło? Oczywiście, poza powrotem do pełni zdrowia.
Nie lubię słowa „marzenie”, wcześniej może go używałem, teraz wolę słowo „cel”. Moim celem jest na pewno w Ekstraklasie w Stali Mielec, bo jestem wychowankiem tego klubu. Chciałbym, żeby ten klub stał się dobrym stabilnym zespołem w lidze, żeby co roku grać w najwyższej klasie rozgrywkowej i może z czasem pomyśleć o czymś więcej niż tylko utrzymanie lub środek tabeli. Chciałbym, żeby ten klub się rozwijał, bo ma na pewno potencjał, ma ludzi wokół siebie, którym bardzo zależy, którzy robią wszystko dla tego klubu i myślę, że Stal jest na jak najlepszej drodze, żeby tak się stało.
I kończąc, czy boisz się o miejsce w składzie Stali po powrocie po kontuzji?
Nie, tego się nie boję [śmiech]. Skład troszkę się wykrystalizował na jesień. Zawodnicy dobrze grają, drużyna dobrze prosperuje, na pewno nie będzie łatwo do niej wrócić. Będzie trzeba podjąć rękawicę, pokazać swoją wartość na treningach i w sparingach i do tego składu wrócić. To jest mój cel i będę robił wszystko, żeby tak było. Też zdaję sobie sprawę, że miałem dość długą przerwę i ten powrót do formy może nie być szybki. Liczę się z tym i też nastawiam się na to, żeby się nie podpalać, żeby nie przeciążyć też organizmu na samym początku. Muszę to zrobić na chłodno, stopniowo i myślę, że jak wrócę do swojej dyspozycji, to nie powinienem mieć problemów.
Rozmawiał: Maciej Piętak.
Zobacz też => Skauting w Polsce? Myślę, że takowego jeszcze nie ma [WYWIAD]