Na kończących się MŚ nie ma już reprezentacji Polski, ale pojawił się nasz rodzimy akcent. Dość poważny, bo Polak- Szymon Marciniak- zyskał tyle uznania w oczach FIFA, że będzie sędzią głównym niedzielnego finału. Jest to drugi człowiek znad Wisły w historii, który będzie miał aż taki wpływ na zdobycie mistrzostwa świata. Pierwszym był Michał Listkiewicz, który był asystentem w ostatnim spotkaniu MŚ w 1990 roku. Było to starcie Niemcy- Argentyna. Tę samą rolę odegra za kilka dni jego syn- Tomasz. Tata sędziował w meczu, w którym grał Maradona, a jego potomek będzie jednym z sędziów, gdzie zagra Messi. Ależ piękną historię rodzinną napisał futbol. Jednak ta ekipa sędziowska solidnie sobie zapracowała na odpowiednią reputację, która doprowadziła ich do tak ważnego wydarzenia.
Szymon Marciniak i jego zespół
Wiadomo jest, że zawsze cała uwaga skupia się na arbitrze, bo to on ma największy wpływ na wynik meczu. Dopóki nie wprowadzono VAR-u nawet gole zdobywane po spalonych spadały na konto głównych. Z tego względu, że oni te bramki uznawali. Nie ma się co dziwić, bo ufali swoim bocznym kolegom, więc wiedzieli, że mogą na nich liczyć. Szymon Marciniak, Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki zawierzyli sobie na tyle, że ich kariery są godne podziwu. Mają już za sobą kilka naprawdę istotnych spotkań. Nie tylko na krajowym podwórku. Najważniejsze jest to, że Polaków spotkało tak ogromne wyróżnienie, jakim jest sędziowanie finału Mundialu. Jest to nobilitacja nie tylko dla samych sędziów, ale również dla krajowego związku piłkarskiego. Dla UEFA też ma to niebagatelne znaczenie, bo ich ludzie otrzymują tak prestiżowe spotkanie. Presja, odpowiedzialność i oczekiwania są duże, ale po to się właśnie uprawia ten sport.
Szymon Marciniak kilka razy wystąpił w popularnym programie Liga+ Extra. Na stwierdzenie prowadzącego w zabawie pomidor: „W przeciwieństwie do polskich piłkarzy, ja wybiegnę kiedyś na boisko w finale mistrzostw świata”, odpowiedział: tak. Już wtedy biła od niego niesamowita pewność siebie, a jest ona niezbędna do pracy z piłkarzami. Sam też opowiadał, że ma swojego coach’a, który nieco go temperuje. Ostrzegał go, że sprawia wrażenie, jakby chciał, żeby zawodnicy jedli mu z ręki. Wziął to sobie do serca. Jego przygotowania do każdego meczu wyglądają tak, że ogląda cztery ostatnie spotkania drużyn, których będzie rozjemcą. To wszystko sprawiło, że już od pewnego czasu jest sędzią wiodącym w polskiej lidze. Jego największym osiągnięciem w karierze było sędziowanie Superpucharu Europy w sezonie 2018/2019. Real Madryt pokonał wtedy Athletico 2:1 po dogrywce. Teraz ranga meczu znacznie wzrosła. Ale nie będzie to dla niego problemem, bo widać po nim, że lubi tego typu spotkania.
Szkolenie polskich sędziów
Żyjemy w czasach, w których polski sędzia kojarzy się jeszcze z aferą korupcyjną i „Fryzjerem”. Z ręką na sercu trzeba przyznać, że trochę słusznie, bo wielu ludzi z tamtego pokolenia jeszcze w piłce działa. I to nie tylko polskiej. Jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim ta łatka się odklei. Szymon Marciniak nie ma nic wspólnego z owym środowiskiem. Jego kariera międzynarodowa rozpoczęła się gdzieś w połowie poprzedniej dekady. To oznacza, że jest on jednym z „produktów” nowego systemu szkolenia sędziów. Należy do nowej generacji, która coraz bardziej rozpycha się łokciami w Europie. To Tomasz Kwiatkowski, Paweł Raczkowski, Szymon Marciniak, Bartosz Frankowski, Marcin Borkowski, Krzysztof Jakubik, Tomasz Musiał, Daniel Stefański, Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz. Całkiem niezłe grono jak na kraj, który nie odgrywa żadnej roli w świecie piłki nożnej. Zarówno klubowej jak i reprezentacyjnej. A niedzielny mecz może być wizytówką dla innych.
Szkolenie sędziów jest na coraz wyższym poziomie. Świadczą o tym osiągnięcia arbitrów, którzy są doceniani przez UEFA i wyznaczani do sędziowania rozgrywek europejskich pucharów. Nie jest prawdą, że na sędziów patrzy się przez pryzmat wyników klubów czy reprezentacji danego kraju. Szymon Marciniak jest tu tego doskonałym przykładem. Ale nie tylko on, bo Viktor Kassai też był bardzo ceniony w świecie, a jego ojczyzna- Węgry- od dekad nie liczą się w futbolu. Na ten temat wypowiadał się parę lat temu ówczesny ekspert sędziowski- Sławomir Stempniewski. Stwierdził on, że takie rezultaty są wynikiem wieloletniej polityki prowadzonej z UEFA. Widać ewidentnie, że poziom sędziowania mamy o wiele wyższy niż piłkarski. To jest właściwa droga, bo tylko w ten sposób możemy się rozwijać w tej dziedzinie. Dzięki temu Szymon Marciniak wszedł na etap, na który bardzo trudno się dostać. Oby jak najdłużej na nim pozostał.
Sędziowanie na MŚ nie było najlepsze
Na katarskim Mundialu mieliśmy do czynienia z sędziami z różnych krajów. Różne kultury piłkarskie spotkały się z różnymi stylami gry. W Anglii arbitrzy pozwalają na twardą grę, w Hiszpanii dominuje technika. Te odmienne sposoby zetknęły się z różnymi technikami sędziowania. Szymon Marciniak mówi, że nie lubi gwizdać „byle czego”. Pozwala na męską grę. Ale nie wszyscy stosują taką zasadę. Przyzwyczajenie do konkretnego stylu sędziowania przyczyniło się do wielu błędów sędziowskich, których byliśmy świadkami na MŚ. Tutaj nie pomoże nawet kilkutygodniowe szkolenie, bo pewnych mechanizmów arbitrzy się nie pozbędą. Akurat do naszego rodaka nie można było mieć zastrzeżeń. Prowadził dwa mecze. Co ciekawe były to spotkania dwóch finalistów. Za starcia Francji z Danią (grupowe) oraz Argentyny z Australią (1/8) Marciniak zebrał dobre recenzje. Zwycięzcy i, co ważniejsze, przegrani nie zgłaszali zażaleń pod adresem Polaka. A to zdecydowanie najlepsza laurka dla sędziego z Płocka.
W meczach Polaków sami widzieliśmy mankamenty w sędziowaniu. Szczególnie przy rzutach karnych z Arabią Saudyjską oraz z Argentyną. O ile ta pierwsza sytuacja jest jeszcze jakoś do wybronienia, to akcja z palcem Wojciecha Szczęsnego przejeżdżającym po policzku skaczącego do piłki Messiego, jest nieakceptowalna do dzisiaj. Decyzja o „jedenastce” była irracjonalna, bo takich zderzeń w każdym meczu jest mnóstwo. To ukazuje, że VAR idzie w nieprawidłowym kierunku, bo to spowoduje, że będzie więcej symulacji w polu karnym. Szymon Marciniak na szczęście unikał takich incydentów, a powodem tego było jego doświadczenie i intuicja. Technologia jest pomocna, ale tylko wtedy, gdy przepisy są zgodne z duchem gry. Polak perfekcyjnie wyważa te dwie kwestie. Dlatego mało jest na niego narzekań, nie tylko na tym turnieju. W odróżnieniu np. do hiszpańskich sędziów, których praca wołała o pomstę do nieba. Wybór naszego rodaka jest zatem strzałem w dziesiątkę światowej federacji.
Szymon Marciniak w wybornym gronie
Występ w finale Mistrzostw Świata to wydarzenie, o którym będzie się opowiadać wnukom. Szymon Marciniak znalazł się w bardzo doborowym gronie, bo tylko wybitni sędziowie dostąpili tego zaszczytu. Pierluigi Collina (Włoch- 2002), Horacio Elizondo (Argentyńczyk- 2006), Howard Webb (Anglik- 2010), Niccola Rizzoli (Włoch- 2014), Nestor Pitana (Argentyńczyk- 2018). To ludzie, którzy gwizdali w finałach Mundialów w XXI wieku. Dołącza do nich Polak, bo sobie na to zapracował. Tak jak Robert Lewandowski udowodnił, że można sięgnąć gwiazd, zaczynając na peryferiach futbolu, tak to samo uczynił Szymon Marciniak. Te dwie kariery możemy ze sobą porównywać.