Przede wszystkim warto wspomnieć o jednej rzeczy: City z Southampton nigdy nie grało się łatwo. Od lockdownu i porażki 0:1 przez tegoroczny remis na Etihad aż po dzisiejszą stratę punktów. Święci to zespół niezwykle niewygodny, albowiem potrafią pressować, umieją bronić kompaktowo i są świetnie zorganizowani. Ale ewidentnie na mecze z City gracze z St. Mary’s mobilizują się jeszcze mocniej. Jak doszło do pierwszej straty punktów przez zespół Guardioli od października? Jak przebiegało spotkanie Sothampton z City? I co to oznacza dla tytułu mistrzowskiego? Odpowiedzi są poniżej.
Powtórka z rozrywki
Już raz w tym sezonie widzieliśmy mecz Manchesteru City ze Świętymi. Gdy Southampton przyjeżdżało na Etihad 18 września wyglądało na zespół z góry skazany na porażkę. Jednakże tak się nie stało, Southampton zremisowało 0-0 z City i naprawdę dało popis solidnej gry w defensywie. Zabrakło jedynie trzech punktów. Dzisiaj wyglądało to – zwłaszcza w pierwszej połowie – niezwykle podobnie było dzisiaj.
Natomiast być może było jeszcze lepiej? Chyba można tak powiedzieć, skoro w ósmej minucie wynik został otworzony. I to nie przez City! Albowiem cudowną dwójkową akcją w stylu piłkarzy The Cityzens popisali się Redmond z Walkerem-Petersem, który popisał się strzałem jakich mało. Już w meczu Wolves z Brentford widzieliśmy piękny gol fałszem, ale być może Walker-Peters zdobył nawet piękniejszą bramkę? Tak czy inaczej lepiej ten mecz zacząć się dla Świętych nie mógł. Dla samego Kyle’a Walkera-Petersa też nie, bo był to jego pierwszy gol w karierze w Premier League. I jak widzicie poniżej, raczej Anglik będzie to wspominał pozytywnie.
https://twitter.com/SkySportsPL/status/1484975069143216129
Później było podobnie, jak w pierwszym meczu. Czyli bardzo wąsko, bardzo gęsto ustawiona obrona Southampton spisywała się bez zarzutów. Świetnie wyglądał Mohamed Salisu, Jan Bednarek czy Perrault W pierwszej połowie szans na gola City miało bardzo mało. Ale jak już miało to stuprocentowe. Tak było choćby w przypadku Raheema Sterlinga. Anglik jest najlepszym strzelcem City w tym sezonie, ogólnie spisuje się nadzwyczaj dobrze, lecz to co zrobił dzisiaj były piłkarz Liverpoolu wykracza poza wszelkie granice umysłu. Wybitną akcją popisał się Phil Foden, a Sterling musiał jedynie dołożyć nogę. Jednakże nie. Anglik zlekceważył sytuację i oddał po prostu tragiczny strzał. Do przerwy było 1:0 dla gospodarzy.
Pętelka się zaciska
Aczkolwiek po przerwie ten mecz nabrał zdecydowanie większych rumieńców. Przede wszystkim za sprawą piłkarzy Guardioli, którzy zmusili do nadludzkiego wysiłku defensywę Świętych. Coraz mocniej i szybciej gracze Guardioli zaczęli doskakiwać po stracie piłki, coraz prędzej cyrkulowała piłka, coraz więcej przestrzeni mieli gracze tacy jak De Bruyne. I to właśnie Belg okazał się być postacią kluczową.
Wpierw stały fragment gry dla City. Centra klasyczna dla Kevina De Bruyne: podkręcona, na długi słupek, a tam piłkę do pustej bramki skierował Aymeric Laporte. Jeszcze chwilę trwało sprawdzanie spalonego, ale gol został uznany. 1:1. Niedługo później Belg dostał piłkę przed polem karnym Forstera, poprawił ją i huknął jak z armaty. Jednakże futbolówka otarła się o słupek bramki Świętych. Podobnie było kilka minut później, gdy w ten sam słupek trafił Gabriel Jesus po wrzutce Cancelo. Poza tym, w 80 minucie De Bruyne zagrał „na ścianę” z Jackiem Grealishem, wpadł w pole karne i… no właśnie, był faul czy nie? Zdaniem VARu przewinienie było, ale poza polem karnym. Ale zapewne gdyby ktoś bardzo chciał to wycisnąłby z tego karnego. Aczkolwiek nic więcej się w tym meczu nie wydarzyło. 97 minut gry, Southampton wytrzymało nacisk The Cityzens. 1:1.
Czy zmienia to coś w walce o tytuł?
Od razu powiem: nie. Przynajmniej na ten moment. City słabło w poprzednich tygodniach dość wyraźnie, od meczu z Brentford przez Arsenal aż po dzień dzisiejszy było widać, że ekipa City wypadła z tak idealnej formy. Ale wciąż to jest tylko jedno potknięcie. Jeśli to pozostanie wyjątkiem raczej mowy o konkurencji City mieć nie będzie. Natomiast zawsze jest „jeśli”. I być może dobrze dla City, że w Premier League czeka ich teraz aż dwutygodniowa przerwa. Czas naładować baterie i jechać dalej. Bo celem była, jest i będzie maksymalna liczba trofeów. Czy się uda? Przekonamy się w maju.