Real Valladolid i Almeria – witamy w LaLiga!

Koniec sezonu ligowego nieuchronnie oznacza czas pożegnań. Alaves, Levante i Granada opuszczają najwyższy stopień rozgrywkowy. Świat, a zwłaszcza futbol, nie lubi pustki, dlatego ich absencja oznacza powiew świeżości nadchodzący z ligi niżej. Do LaLiga wracają starzy znajomi – Real Valladolid i egzotyczny projekt – Almeria. Z kim więc będziemy mieli do czynienia w sezonie 22/23?

Zacznijmy od małego podsumowania i odpowiedzenia sobie na pytanie – jak to się stało, że to właśnie te dwie ekipy bezpośrednio wywalczyły awans do LaLiga? Przecież przez zdecydowaną większość sezonu to Eibar liderował, bądź znajdował się na premiującym miejscu. Wszystko odwróciło się w ostatniej kolejce Segunda Division. Wtedy to właśnie Los Armeros wywrócili się na skórce od banana, w sposób absurdalny przegrywając z czerwoną latarnią ligi – Alcorcon (0:1). Taka wpadka oznaczała wypadnięcie z pożądanej strefy i skazanie się na męczarnie w barażach (ostatecznie również nieudane).

Rezultaty decydujących starć potoczyły się najszczęśliwiej dla Realu Valladolid. Los Pucelanos rzutem na taśmę uniknęli dodatkowych dwumeczów o awans i załatwili go sobie szybciej i spokojniej.

– Początek sezonu nie był dla nas udany. Dużo wpadek i to teoretycznie ze słabszymi rywalami. Później jednak z kolejki na kolejkę było coraz lepiej – tak jakby zespół musiał „się dotrzeć”. Pod koniec sezonu byłem przekonany, że zagramy w barażach o LaLiga, ale tego, co wydarzyło się w ostatniej kolejce chyba nikt się nie spodziewał i nie zakładał tak pomyślnego scenariusza – mówi Mateusz Kamiński, polski kibic Realu Valladolid. Jak widać nawet wśród fanów panowało przekonanie, że batalia o awans potrwa znacznie dłużej. Aczkolwiek prezent od Eibaru w postaci szybszego wypadu na zasłużone wakacje w poczuciu dobrze wykonanej roboty był opcją nie do odrzucenia.

Rozsądne ruchy

Real Valladolid na zapleczu nie pobył długo. Po spadku drużyna należąca do słynnego Ronaldo Nazario podejmowała mądre ruchy. Jednym z nich było zatrudnienie dobrze znanego w Polsce Pachety. Były trener Korony Kielce zeszłoroczną pracą w Huesce wyrobił sobie dobrą opinię w hiszpańskim środowisku. Stąd też decyzja, by przejął stery po odchodzącym Sergio Gonzalezie była odbierana ze zrozumieniem i aprobatą.

– Pacheta to dla mnie genialny trener, niesamowity motywator. Wprowadził do zespołu fajną atmosferę. Może słaby początek sezonu był wynikiem tego, że drużyna i trener musieli złapać wspólny język. Jak już do tego doszło to od razu przełożyło się to na lepsze wyniki – twierdzi założyciel konta Real Valladolid Polska na Twitterze. – Moim zdaniem grę Realu Valladolid Pachety ogląda się dużo przyjemniej niż za kadencji poprzedniego szkoleniowca. Jednak z tym wnioskiem był nie szarżował i poczekał, jak zespół odnajdzie się w LaLiga na tle dużo lepszych klubów. 

Rewelacja sezonu

Liczby mówią jasno – Los Pucelanos byli najskuteczniejszym zespołem zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej. 71 strzelonych bramek imponowało. Lecz nie ma co się przesadnie dziwić. Po spadku klub ze wspólnoty ekonomicznej Kastylia i Leon dysponował jednym z najwyższych budżetów w drugoligowej stawce. Ponadto znacznie się nie osłabił, a wręcz wzmocnił i odświeżył. Nowo zatrudniony dyrektor sportowy Fran Sanchez – niegdyś jeden z architektów sukcesów Granady, nie próżnował na rynku. W poszukiwaniu transferowych kąsków wypatrzył kilku ciekawych piłkarzy. I tak właśnie nie mający pewnego miejsca w składzie Sportingu Lizbona Gonzalo Plata, ściągnięty na wypożyczenie, okazał się rewelacja sezonu. 21-letni Ekwadorczyk czarował techniką i przebojowością. Nie był przy tym gwiazdorem, czy pozerem. W klubie cenili sobie jego charakter i przede wszystkim umiejętności piłkarskie.

Ronaldo wespół z dyrektoriatem i trenerem będą musieli się słono napocić, by namówić go na pozostanie w zespole. Cena również może stanowić pewien kłopot, bowiem Sporting oczekuje za Platę 10 mln euro. Jak na realia Valladolid jest to ogromna kwota, ale być może dla tak istotnego elementu układanki warta wyłożenia.

Izraelski idol

Hasający najczęściej po skrzydle Plata, w formacji ataku miał godnych partnerów. Jak na warunki Segunda Division wręcz wyjątkowych. Chodzi o Shona Weissmana i Sergio Leona. Hiszpan odbudowuje się w Valladolid po trudnym okresie w Betisie i Levante. Umiejętnie odnalazł swoje miejsce w boku tak fantastycznych Weismanna i Platy. Jeśli chodzi właśnie o Izraelczyka to jest bez wątpienia graczem wysokiej klasy. Prawdziwym killerem i lisem pola karnego. Już dwa lata temu w austriackim Wolfsbergerze zaskoczył wszystkich 30 golami w 31 rozegranych meczach. Mimo 174 cm wzrostu, wykazuje się nie lada sprytem i nosem do znalezienia sobie pozycji w polu karnym. Już w czasie spędzonym w LaLiga po transferze do Hiszpanii dawał wyraźne przebłyski jakości. Natomiast prawdziwy rozbłysk przyszedł ligę niżej. Teraz wraca na najwyższy szczebel, by i tam udowodnić swoją wartość. Kibice w mieście go kochają:

To chyba nasza największa gwiazda, idol. Nie czarujmy się, nie zasłużył na to, by cały sezon spędzić tylko w Segunda. Jest na to zbyt dobry. Mówiło się ofertach z Bundesligi, natomiast Izraelczyk zadeklarował, że w Valladolid czuje się jak w domu i nigdzie się stąd nie rusza. Złego słowa na niego nie powiem. Uwielbiam go! – deklaruje Kamiński.

Innymi wyróżniającymi się postaciami drużyny byli Nacho Martinez, Roque Mesa, Jordi Masip czy finezyjny Toni Villa. To jednak postacie które możemy kojarzyć jeszcze z ostatniego pobytu Pucelanos w LaLiga. Na większą uwagę zasługuje Nacho:

– Jeśli mam być szczery to myślałem, że odejdzie po spadku, bo ten ostatni sezon w Primera nie należał do udanych w jego wykonaniu. Ale tu znów kluczową rolę odegrał Pacheta, który odrestaurował 33-latka. Nacho naprawdę przyjemnie się oglądało, a jego rajdy bocznymi strefami siały popłoch i były bardzo istotne w kontekście zdobyczy punktowych – uważa Mateusz. Drugie miejsce w lidze w klasyfikacji kluczowych podań (2,5 na mecz) tylko potwierdzają takie opinie.

Stabilizacja

Czego zatem możemy spodziewać się po Realu Valladolid? Wydaje się, że stabilizacji. Ronaldo „Fenomeno” z biegiem czasu nabiera potrzebnych doświadczeń i przystosowuje się do roli szefa. Otoczył się merytoryczną obstawą, mądrze wybrał dyrektora i trenera, którzy mają ciekawy pomysł na aspekt sportowy. Potencjał karowy drużyny już teraz zapewniłby jej raczej spokojny byt. A przecież latem kilka ruchów szefostwo wykona. Ważne jednak żeby nie popełniać dawnych błędów i wyciągać wnioski.

Awans to oczywiście ogromna radość dla ludzi z klubu, ale także całej społeczności. Wszyscy czekają, by ich ulubieńcy znów zmierzyli się z Realem, Atletico, Barceloną, czy Sevillą. Estadio Jose Zorilla wspierało drużynę w trudniejszym czasie w Segunda, pragnęło powrotu i ostatecznie ten stał się do faktem. Wydaje mi się, że walka o utrzymanie będzie trwać do samego końca. Aczkolwiek wierze w Pachete i jego plan. Oczywiście tutaj też odpowiedzialna rola Ronaldo, który musi reagować szybciej jeśli pojawią się kłopoty. Tego zabrakło dwa sezony temu i efekty były opłakane. Ale wracamy i to jest najważniejsze! – kończy Mateusz Kamiński.

 

Arabska zabawka

Przejdźmy zatem do drugiego beniaminka. Almeria o awansie marzyła latami. A już pełnie sił wkładała w tę walkę od czasu przejęcia drużyny przez inwestora ze wschodu. Cykl funkcjonowania andaluzyjskiej ekipy moglibyśmy określić na zasadzie „antes y despues Al-Sheikh”, czyli przed i po zakupie klubu przez Turki Al-Sheikha. Saudyjski doradca na dworze królewskim w inwestycje futbolowe bawi się nie od dziś. Almeria jest co prawda jego pierwszym europejskim klubem, natomiast w przeszłości inwestował w Egipcie, czy u siebie w ojczyźnie. W piłkę na Starym Kontynencie wszedł z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie brakowało górnolotnych planów, szumnych zapowiedzi i konkretnych inwestycji (najczęściej w młodych, obiecujących piłkarzy. Co swoją drogą przynosiło zysk – patrz Darwin Nunez).

Poza sprawami czysto biznesowymi i ambicjonalnymi, Al-Sheikh ingerował w różne około piłkarskie wydarzenia. Jak choćby wtedy, gdy oznajmił, że każdy kibic, który przybędzie na spotkanie ligowe będzie miał szansę wygrać Audi w loterii… Pomysł niezwykle osobliwy i automatycznie nasuwający chęć szyderki. Nie zabrakło również szalonych wizji koszulek, czy zmian istotnych dla fanów emblematów. Tu jednak nie spotkał się z ogólną aprobatą. Biorąc też pod wagę fakt, że Turki był człowiekiem wybuchowym, odmiennym kulturowo i mało cierpliwym (Rubi jest już szóstym zatrudnionym przez niego trenerem od 2019 roku) to media miały szerokie pole do intrygujących tekstów. Almeria była jednym z ciekawszych punktów na piłkarskiej mapie Segunda Division. Teraz to LaLiga i szersza publika pozna ekscentrycznego szefa.

Upragniony awans

Przy tej opowieści nie zapomnijmy jednak o aspekcie boiskowym. Tu Almeria cechowała się wysoką, jak na poziom rozgrywkowy, klasą. Od 3 lat rok w rok posiadała kadrę gotową na awans. Natomiast zawsze coś wywracało się na ostatniej prostej i powrót do elity odkładano w czasie. Sezon 2021/22 był więc przełomem. Po siedmiu latach Andaluzyjczycy wracają do LaLiga, a na Estadio de los Juegos Mediterráneos ponownie zawitają giganci. Al-Sheikh będzie czuł się w takim środowisku jak pączek w maśle.

Kto stoi za wygraną Segunda? Z pewnością największa gwiazda drużyny – nigeryjski napastnik Umar Sadiq. Jego kariera jest dość chaotyczna i pełna zakrętów (grał we Włoszech, Holandii, Szkocji czy Serbii), ale to właśnie w Almerii okrzepł i znalazł komfortową przystań. W przeciągu dwóch sezonów na zapleczu LaLiga zdobył 38 bramek i 13 asyst. Rosły napastnik odnajduje się w wielu rolach – potrafi być zimnokrwistym wykończeniowcem, jak również odnaleźć się w grze tyłem do bramki, zastawić piłkę i otworzyć kolegów. Jest fundamentalną postacią tego awansu. I właściwie tylko wysokie żądania szefostwa sprawiły, że gra jeszcze w Almerii. Przed rokiem wzbudzał duże zainteresowanie Monchiego, który chciał widzieć go na Ramon Sanchez Pizjuan. Jednak odstraszyła go kwota jaką musiałby wydać na 25-latka. Teraz Sadiq wchodzi na najwyższy hiszpański poziom i przekonamy się, czy będzie w stanie przenieść skuteczność i sprawczość z Segunda na Primera.

Ważną umiejętnością, której nauczył drużynę trener Rubi była gra obronna. Tylko 35 straconych goli w 42 spotkaniach było wynikiem zdecydowanie najlepszym w lidze. Duża w tym zasługa Fernando – podstawowego bramkarza, ostoi i opiekuna tej sprawnej formacji.

Postaciami na które warto spoglądać będą jeszcze kreatywny ofensywny pomocnik Lucas Robertone, grający rzadko, lecz będący niezwykle efektywny (gol co 104 minuty – najlepszy wskaźnik w lidze) Dyego Sousa i młoda perła z Manchesteru United – Largie Ramazani.

Dłuższy pobyt

Tak więc Almeria wchodzi do LaLiga z nadziejami na dłuższy pobyt. Skład z pewnością zostanie wzmocniony, Al-Sheikh nie poskąpi groszem i należycie przygotuje swoją europejską perełkę do starć w elicie. Trener Rubi także doskonale zna specyfikę pracy na najwyższym szczeblu i będzie chciał odzyskać swoje dawne uznanie. Zatem szykuje nam się naprawdę ciekawa kampania w Andaluzji.

 

Real Valladolid i Almeria- witamy w LaLiga! I oby to nie były tylko efemerydalne przygody. Jest potencjał na coś znacznie lepszego.