Mallorca w ostatnich latach jest klubem-trampoliną. Balansuje między najwyższą a drugą klasą rozgrywkową. Czy obecny sezon zmieni ten trend i wyspiarze ustabilizują pozycję w LaLiga?
Po spadku w 2020 roku, RCD Mallorca długo nie kazała na siebie czekać. Przez sezon 20/21 przeszli dość pewnie, jeszcze kilka kolejek przed końcem gwarantując sobie promocję. Luis Garcia Plaza, któremu została powierzona misja ponownego wprowadzenia drużyny do elity, cel osiągnął. Odbudował przy tym swoje trenerskie nazwisko po kiepskim epizodzie w Villarreal. Jak się później okaże, już w LaLiga kibice Los Bermellones będą pod adresem 50-latka kierowali podobne zarzuty, co wcześniej fani z małego miasteczka w regionie Valencia.
Perły z różnych kontynentów
Wyspiarze swój pobyt w LaLiga zaczęli optymistycznie. Wyniki na początku sezonu były zadowalające. Również kadra prezentowała się bardzo ciekawie. W zespole było bardzo wielu młodych piłkarzy, którzy dzięki pobytowi na wyspie, chcieli wypłynąć na szersze wody. Flagowym letnim wzmocnieniem został Takefusa Kubo. Japońska nadzieja Realu Madryt, po raz kolejny zesłana na wypożyczenie- do miejsca gdzie podczas poprzedniego pobytu Mallorci w lidze czarował i stał się ulubieńcem fanów. Ponadto, w drużynie pojawili się kolejni młodzi stranieri z krajów o dużym potencjale marketingowym. Amerykanin Matthew Hoppe oraz Koreańczyk Kangin Lee wyciągnięty z Valencii. Mieli być nie tylko wzmocnieniami na boisku, ale także pod kątem budowy marki klubu w różnych zakątkach świata.
Nieprzypadkowo, Mallorca bardzo chętnie godzi się na rozgrywanie swoich meczów ligowych o godzinie 14:00. Widzi w tym szanse na jeszcze większą ekspozycję marki na innych kontynentach. Dodając do tego fakt, że w klubie posiadają perełki z Azji i USA wszystko układa się w sensowny obrazek. Biznes kwitnie.
Bojaźń?
Nie wszystko jednak jest tak kolorowe i schematyczne. Bowiem z rozwojem sezonu ekipę Luisa Garcii ogarnęła nijakość i stagnacja. Po srogim laniu 1:6 od Realu Madryt, trener Plaza jakby nieco przestraszył się poziomu LaLiga. Zaczął być bardziej ostrożny, nie pomagając przy tym swoim zawodnikom ofensywnym rozwinąć skrzydeł. Zespół zatracił luz i wyraźny entuzjazm. Powoli stawał się ekipą solidnych wyrobników, dla których liczy się tylko ligowy byt. Oczywiście, u postaw tej idei nie ma nic złego. Mallorca przecież, nie zakładała ataku na europejskie pozycje. Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że Luis Garcia niepotrzebnie hamuje kreatywne zapędy swoich podopiecznych, których mają całkiem sporo.
Tak naprawdę, spokój wokół siebie 50-latek zyskuje dzięki postawie w Pucharze Króla i wielkiemu zwycięstwu na Wanda Metropolitano z Atletico, w grudniu. Poza tym, 17 strzelonych bramek w 20 ligowych meczach w LaLiga i tylko 3 punkty przewagi nad strefą spadkową wrażenia nie robią. Drużyna nie jest w oczywistym kryzysie, natomiast trudno być usatysfakcjonowanym z całości pracy Luisa Garcii Plazy. Ma się poczucie, że nie wyciska pełni potencjału z materiału, którym dysponuje. Jeśli przyniesie to utrzymanie, być może wszyscy przymkną na to oko. Lecz jeśli trampolina znów sprowadzi Mallorcę do parteru i ześle ligę niżej, będzie to jasna i klarowna odpowiedzialność szkoleniowca.
Czekamy i liczymy na więcej odwagi, Panie Luisie.