Puchary dla polskich drużyn, które pamięta się latami

W czwartkowy wieczór Lech Poznań przeszedł do historii, bo awansował do 1/4 finału LKE. W XXI wieku jeszcze żadna polska drużyna nie zaszła tak daleko w europejskich rozgrywkach. Kontynentalne puchary mają to do siebie, że latem weryfikują nasze kluby. Lipiec i sierpień to czas, w którym poznajemy prawdziwą wartość najlepszych polskich zespołów. Jednak zdarzało się w tym stuleciu, że ktoś sprawiał nam miłą niespodziankę, bo w Europie rozegrał więcej niż dwa dwumecze. Było kilka takich „odstępstw od normy”, które obfitowały w wiele emocji. Te wydarzenia zdecydowanie zapisywały się w historii polskiej piłki, dlatego warto o nich wspomnieć. Oto kilka przygód pucharowych, którymi polskie zespoły robiły furorę w Europie.  

Wisła Kraków Henryka Kasperczaka

Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, która jest historyczna, chociażby z tego względu, że „Biała Gwiazda” była pierwszym polskim klubem po 1989 roku, który dość solidnie pokazał się w Europie. Ale od początku. Bogusław Cupiał został właścicielem Wisły w 1997 roku. Jego marzeniem była Liga Mistrzów i kilka razy był bliski zrealizowania tego celu. W 2002 roku klub z Reymonta został wicemistrzem Polski, dając się wyprzedzić warszawskiej Legii. Wtedy puchary dla Wisły stały się faktem, a drużyna z m.in. Żurawskim, Kosowskim i Uche przystąpiła do rozgrywek Pucharu UEFA. W rundzie wstępnej irlandzki Glentoran FC nie był wymagającym rywalem (6:0 w dwumeczu). Tak jak w I rundzie słoweński NK Primorje (8:1). Schody zaczęły się od II rundy, gdy Wisła wylosowała włoską AC Parmę. Porażka w wyjazdowym spotkaniu nie przekreślała szans zespołu na awans. Ale nikt się nie spodziewał, że goście zostaną rozgromieni w rewanżu 4:1.

Po tym zwycięstwie radość była ogromna, bo wicemistrz Polski uporał się z faworytem. W kolejnej rundzie rywalem została druga drużyna Bundesligi- Schalke 04 z Tomaszem Hajto, który wręcz szydził z polskiej drużyny. Po domowym remisie 1:1 wielu ekspertów nie dawało podopiecznym Kasperczaka sporych nadziei. Toteż zwycięstwo w rewanżu 4:1 było wielkim osiągnięciem, bo oznaczało, że w Polsce puchary będą jeszcze wiosną. Podobno po meczu Hajto wszedł do szatni Wisły, pogratulował awansu, a na końcu rzekł: „Teraz idę sprawdzić konto”. A losowanie sparowało „Białą Gwiazdę” w IV rundzie z kolejną drużyną z płw. apenińskiego- Lazio. Wisła z wyjazdu przywiozła cenny remis (3:3), dwa razy wywalczając rzuty karne. Zatem w rewanżu wystarczyło nie przegrać. Włosi mieli poważne obiekcje co do murawy na Reymonta, więc mecz został przełożony o tydzień. Piłkarze z Rzymu ostatecznie wygrali 1:2 i to oni weszli do ćwierćfinału Pucharu UEFA.

Puchary w wielkopolskim miasteczku

W sezonie 2002/2003 Wisła Kraków wygrała ligę. Natomiast wicemistrzem został klub z Wielkopolski, lecz nie był to ani Lech, ani Amica Wronki. Srebrne medale odebrali piłkarze Groclinu Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski. W 2000 roku prezesem klubu został Zbigniew Drzymała (prawnuk słynnego Michała Drzymały). To dzięki jego inwestycji europejskie puchary zawitały w tamtym czasie do Grodziska Wielkopolskiego. Groclin nie miał problemów w rundzie wstępnej z litewskim Atlantasem Kłajpeda (6:1 w dwumeczu). W I rundzie przeciwnikiem była berlińska Hertha. Bezbramkowy remis w stolicy Niemiec był sensacją, ale jeszcze większą było zwycięstwo nad faworytem w rewanżu (1:0). Tak jak rok wcześniej Schalke nie poradziło sobie z polskim zespołem, tak i wtedy drużyna zza Odry musiała uznać wyższość naszego klubu. Ale najlepsze miało dopiero nadejść, bo w II rundzie podopieczni Duszana Radolskyego trafili na Manchester City. Z Nicolasem Anelką w składzie. Dla polskiego klubu miała to być przygoda życia. I tak też było.

Po przepięknym strzale Sebastiana Mili z rzutu wolnego Groclin przywiózł bramkowy remis z Anglii. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali rewanżu. Piłkarze City nie mogli sobie pozwolić, aby wyeliminował ich klub z miasta, którego nie potrafili znaleźć na mapie. Remis 0:0 promował gospodarzy. Awans stał się faktem, a puchary znów na wiosnę miały pojawić się w Polsce. Drugi sezon z rzędu. Na przełomie lutego i marca 2003 roku wicemistrzowie Polski mierzyli się z francuskim Girondins Bordeaux. Porażka w pierwszym meczu 0:1 zmniejszała szanse na awans. Natomiast przegrana 4:1 w rewanżu pokazała miejsce w szeregu Groclinowi. Ponownie przeszkodą nie do przejścia okazał się pierwszy przeciwnik „po zimie”. Jednak przygoda polskiego klubu w Pucharze UEFA będzie wspominana przez lata. Groclin potrafił pokonać wyżej notowane zespoły. Polskim kibicom sprawił wiele radości, bo byli oni spragnieni wielkiej piłki. Nigdy później zespół już nie powtórzy tego wyczynu.

Legia i Liga Mistrzów po 20 latach

Legia Warszawa w epoce Bogusława Leśnodorskiego, Dariusza Mioduskiego oraz Macieja Wnadzla miała kilka podejść do LM. Mozolne budowanie swojej pozycji w rankingu UEFA przez coroczne występy w fazach grupowych LE przyniosło efekty. A sytuacja z walkowerem z Celiticiem Glasgow z 2014 roku nie zniechęciła zarządu „Wojskowych” do dalszej walki o Champions League. Powiodło się to dwa lata później. Odbyło się to w czasie, gdy reprezentacja Polski ugrała ćwierćfinał na Euro we Francji. Polski futbol niesiony falą sukcesów turniejowych w końcu dostał się do tych elitarnych rozgrywek klubowych. Już same eliminacje przyniosły wiele emocji, bo rozstawiona Legia trafiała na teoretycznie słabszych rywali. Nie odpuszczali oni warszawiakom, bo też im zależało na występach w LM. Nawet mistrz Irlandii- Dundalk- postraszył Legie. Jednak „Stołecznym” udało się przejść cztery rundy i najważniejsze puchary w Europie wróciły do Polski po 20 latach. Nikt się jednak nie spodziewał, że Legia tam zaistnieje.

Po solidnej lekcji futbolu udzielonej przez Borussię Dortmund (0:6) w pierwszej kolejce wydawało się, że Legia będzie chłopcem do bicia. Jednak historyczny remis z Realem Madryt (3:3) w Warszawie oraz domowe zwycięstwo nad Sportingiem dał mistrzom Polski trzecie miejsce w grupie. To spowodowało, że puchary w naszym kraju nie kończyły się w grudniu 2016 roku. Jednak sam awans do Ligi Mistrzów to wyczyn zapisujący się w dziejach, bo w XXI wieku tylko „Wojskowym” to się powiodło. Odkąd UEFA stworzyła te rozgrywki, tylko trzykrotnie udało się nam tam zakwalifikować. Z czego dwa razy w latach 90. W tym roku minie już 7 lat od tamtego sukcesu. Nie jest powiedziane, że na kolejną LM będziemy czekać równe dwie dekady, jak ostatnio. Niemniej nie ma też pewności, że kolejny mistrz Polski (prawdopodobnie Raków) w przyszłym sezonie osiągnie ten cel. Nie zmienia to faktu, że Legia zrobiła najlepszy wynik pucharowy w tym stuleciu.

Puchary to piękna historia

Polskie kluby co kilka lat potrafią zaistnieć w Europie. Powinniśmy się zastanowić, dlaczego nie potrafimy utrzymać ciągłości w rozgrywkach kontynentalnych. Puchary to nagroda za udany sezon ligowy, a nie kara. Można jeszcze wymienić sezon 2010/2011, gdzie Lech uporał się z Juventusem, czy z Man City, lub gdy rok później Wisła i Legia wyszły z grupy LE. Dwie polskie drużyny grały na wiosnę w pucharach. A dramaturgii dodawał fakt, że „Biała Gwiazda” dowiedziała się o awansie kilka minut po zakończeniu swojego ostatniego meczu grupowego. Tak się ułożyły wyniki. „Kolejorz” w tym roku pisze piękną historię. Jedną z najpiękniejszych w tym stuleciu. Jeśli podopieczni Van den Broma w ćwierćfinale zagrają jak dotychczas w pucharach, nie będą bez szans w starciu z Fiorentiną. „Viola” jest faworytem, ale Villareal też nim był. Tak jak Bodo/Glimt. Europejskie puchary rządzą się swoimi prawami i polskie kluby muszą się ich nauczyć.