Szczęśliwie, ale skutecznie. PSG wygrywa z Rennes 1-0

 

Niektórzy skupiali się w piątkowy wieczór na imprezowaniu. Jeszcze inni zajmowali się Ekstraklasą i choćby spotkaniem Cracovii z Lechią Gdańsk. Ale byli też tacy, którzy postanowili obejrzeć trochę futbolu na teoretycznie wyższym poziomie. A właśnie na taką propozycję wyglądało PSG grające z Rennes na Parc de Princes. Z jednej strony liderzy Ligue 1. Z drugiej czwarta ekipa we Francji. Jednakże skończyło się na nudach. Jak wyglądało to spotkanie? 

Najciekawszy był początek

Jeśli ktoś się spóźnił na sam start spotkania, mógł się zawieść. Dlaczego? Bo, paradoksalnie, do 93 minuty padł zaledwie jeden celny strzał i, co może brzmieć równie dziwnie dla kogoś nieoglądającego Ligue 1, był on autorstwa graczy Rennes. Zresztą ogólnie początek tego spotkania należał do drużyny prowadzonej przez Bruno Genesio, która zdecydowanie przycisnęła Paryż, który był niczym bokser przyciśnięty do narożnika. Ponadto, to właśnie Rennes jest zespołem, który oddał najwięcej strzałów w dotychczasowym sezonie Ligue 1. Bourigeaud oddał pierwszy strzał na bramkę Navasa, i po tym można było spodziewać się więcej. Albowiem to PSG jest tuż za ich dzisiejszymi rywalami pod względem ilości oddanych strzałów. Ale nic w tym meczu na to nie wskazywało.

Bo zarówno jedna drużyna, jak i druga doskonale się kasowała. Albo PSG grało w niskiej obronie, ponieważ raczej Messi z Mbappe nie są zainteresowani pressingiem, albo robiło to Rennes. No i trzeba przyznać sobie wprost: goście naprawdę wyglądali pod tym względem dobrze. Paryżanie mieli piłkę przez przeszło 71% czasu w pierwszej części meczu, a wciąż daleko było do choćby celnego strzału. Niewidoczny był Leo Messi. Brakowało Mbappe. Starał się młodziutki Xavi Simons, ale nijak się to przekładało na okazje gospodarzy. Jednakże oczywiście swoje szanse ekipa Pochettino miała, np. po podaniu Messiego do Mbappe. Być może nie były to sytuacje niezwykle groźne, jednak zawsze coś. Aczkolwiek biorąc pod uwagę całokształt pierwszej części meczu nic dziwnego, że piłkarzy schodzących do szatni na przerwę żegnały gwizdy i buczenie. Pięć strzałów Paryża i pięć Rennes, jeden celny. I do tego gości. Nie tak to powinno wyglądać.

PSG, czyli rozłam oczekiwań i rzeczywistości

Droga krzyżowa. Tak wyglądało to spotkanie. Bo PSG nie robiło absolutnie nic, aby objąć prowadzenie. Ktoś powie, że zbyt się skupiam na drużynie wicemistrzów Francji. Być może tak. Ale nie może być tak, że mając w swoich szeregach tyle jakości i talentu na papierze nie jesteś w stanie tego pokazać stricte w grze. Albowiem fakty są takie, że po raz kolejny na starcie połowy to Rennes było ekipą lepszą, która przycisnęła. Mimo tego, że Paryż ma wiele jakości z przodu zawodnicy gości nie bali się atakować ich wysoko obawiając się piłki za plecy. Z drugiej strony, jak tu się bać?

Kapitalnie dzisiaj wyglądała dwójka stoperów Rennes, zarówno Omari jak i Aguerd spisywali się co najmniej solidnie. Zwłaszcza mogła zapaść w pamięć interwencja Marokańczyka, który w obliczu kontrataku Messiego świetnie zatrzymał Argentyńczyka i ponowił ataki Rennes. Ponadto, właśnie Aguerd był w stanie oddać nawet strzał po rzucie rożnym. Być może nie było to najgroźniejsze uderzenie w całym meczu, lecz swoje szanse goście też mieli. I to nawet w drugiej połowie mieli ich więcej niż zespół Pochettino!

Z drugiej strony PSG. Messi, Mbappe. Żeby było jasne: nie byli w świetnej dyspozycji. Po prostu zagrali tak, jak umieją od niechcenia. To wystarczyło, by się wyróżnić, co wiele mówi o poziomie reszty składu PSG. Ta dwójka dzisiaj działała w ofensywie, ale tylko wtedy, gdy im się chciało.

Przykładem mogła być akcja z pierwszej połowy, ale też sytuacja z 64 minuty, gdy Argentyńczyk kapitalnie zagrał prostopadle do Francuza, który minął bramkarza rywali i wpakował piłkę do siatki, ale… no właśnie, ale. Był spalony. Poza tym, Mbappe naprawdę dwoił się i troił, by strzelić bramkę. Wpierw strzał z woleja, ale koszmarnie niecelny. Później próba z drugiej strony, z lewej nogi, ale równie fatalnie chybiona. Wychowanek AS Monaco był jedynym, który ruszał za plecy obrońców Rennes. Przy tym Messi był jedynym, który próbował pokazać się między liniami do gry i dać dobre podanie koledze z ataku. A cała reszta? W gruncie rzeczy nic. Nic. Naprawdę nic.

Na Rennes starczyło, ale czy starczy na Real?

Jednakże od czego ma się Messiego i Mbappe? Aby w tym finalnym momencie dali Ci gola. I to zrobili. W 93 minucie paryżanie wyszli z kontratakiem (co tylko pokazuje, jak ofensywnie grało Rennes), a całą akcję w swoje ręce wziął Leo Messi. Argentyńczyk wykonał dość prosto wyglądające podanie do Mbappe. Francuz świetnie przyjął piłkę po czym w sposób dość prosty wykończył akcję. Dwóch wybitnych piłkarzy przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść PSG. Ale nie powinno to zakryć całokształtu.

Bo dzisiaj Paryż po raz kolejny nie przekonał. Po raz kolejny to była sterta nazwisk brylujących w nowych koszulkach, które wzorowane są na strojach Chicago Bulls. Ale wiele wspólnego poza strojami z Bullsami dzisiejsze PSG nie miało. Dość tej sytuacji mają też kibice, którzy wywiesili dzisiaj transparent mówiący o złości fanów na nieudolną i mało efektowną grę gwiazdorów. Pewnie gdyby PSG grało w Polsce, z trybun niosłyby się dużo mniej przychylne okrzyki niż podczas starcia z Rennes. Ale czy ktokolwiek będzie pamiętać o stylu? Pewnie nie. Bo teraz na horyzoncie jest już Real Madryt, z któym to paryżanie zagrają we wtorek w Lidze Mistrzów. Ten dwumecz pokaże klasę i dojrzałość PSG Pochettino. I wtedy właśnie piłkarze paryżan będą mogli sobie albo wykupić, albo zaprzepaścić zaufanie kibiców.

Udostępnij:

Facebook
Twitter