CA Osasuna to ligowy średniak, na stałe wpisujący się w obraz LaLiga. Stadion z buzującymi kibicami, kilku interesujących piłkarzy w składzie i mądre zarządzanie powoduje, że w Pampelunie panuje spokój. Gra o utrzymanie nie będzie w tym roku zmartwieniem.
Navarra- kraina historyczna w zachodniej części Pirenejów na pograniczu Hiszpanii i Francji. Żyje w niej ponad pół miliona ludzi. To właśnie w tym regionie, słynącym między innymi z corridy i fiesty z tym związanych swój dom ma Osasuna. Co roku w dniach 6-14 lipca organizowane są tu tzw. sanfermines, imprezy ku czci patrona miasta Pampeluna- świętego Fermina, w czasie których odbywają się słynne gonitwy byków i ludzi po ulicach miasta. To właśnie centrum tych ceremonii jest stolicą całej prowincji. Mowa właśnie o Pampelunie, największym mieście regionu, w którym tradycje piłkarskie są niezwykle zakorzenione w świadomościach obywateli.
Perła w koronie
Perłą w koronie prowincji jest CA Osasuna. Niedawno świętowane stulecie założenia klubu ukazało przywiązanie i wagę klubu dla lokalnej społeczności. Estadio El Sadar na inaugurację przeszło przebudowę, by dostosować stadion do nowoczesnych standardów. Na szczęście, udało się przeprowadzić mądrą i bezproblemową inwentaryzację, nie naruszając przy okazji dawnej magii miejsca. Zmodernizowane El Sadar dalej ma swój klimat i specyfikę.
Próbkę możliwości fanatyzmu fanów mogliśmy doświadczyć przy okazji meczu z Sevillą w 23. kolejce. Otóż w końcówce spotkania przeciw gospodarzom podyktowano rzut karny. Twarzą w twarz stanęli Ivan Rakitić i Sergio Herrera. Gol dla Sevilli mógł znacznie skrócić ich dystans w tabeli między liderującym Realem Madryt. Jednak nie tym razem. Sergio Herrera wykazał się refleksem i czujnością, natomiast Rakitić nie wytrzymał presji. Po tej interwencji El Sadar niemal zatrzęsło się w posadach. Kibice, trenerzy, jak i również piłkarze na boisku wpadli w euforię. W dodatku oznaczało to kolejny zwycięski remis z rywalem z czołówki. Dzięki temu, drużyna z Pampeluny dość pewnie zadomowiła się w okolicach środka tabeli (aktualnie 9. miejsce). Cały projekt Osasuny stoi też na solidnych fundamentach.
Solidne fundamenty
Luis Sabalza, bardzo doświadczony życiowo człowiek (74 lata) jest głową klubu od grudnia 2014r. Za jego kadencji, zespół przeżywał różne chwile, aczkolwiek nigdy nie cierpiał z powodów instytucjonalnych. Budżet nie był wygórowany, lecz stabilny. Do dziś, klub rozsądnie dysponuje finansami. Nawet spadek z ligi w 2017 roku nie zachwiał funduszami. W drużynie jest bardzo wielu wychowanków, którzy mocno identyfikują się z klubem. Co jest zresztą dość powszechnym zjawiskiem w tym regionie (Navarra jest bowiem częścią Kraju Basków).
Niebagatelny wpływ na rozwój i kształtowanie obecnych piłkarzy Osasuny, ale nie tylko, mieli Polacy. Chodzi oczywiście o Jana i Piotra Urbana. Jan Urban to ikona klubu z Pampeluny. Przed laty jej były, znakomity piłkarz, później zaś trener. W latach 2014-15 prowadził ekipę z Navarry. W tym czasie jego syn- Piotr, również znalazł sobie miejsce w strukturach klubu. Obecny koordynator akademii Legii i ekspert Eleven Sports, w klubie z Pampeluny pracował nawet dłużej niż tata. Jan funkcje pierwszego trenera piastował tylko rok, natomiast Piotr przebywał i pracował w akademii przed 5 lat. Okres od 2011 do 2016 roku.
W tym czasie z akademii wypłynęło kilka poważnych nazwisk, które dziś stanowią o sile nie tylko zespołu Osasuny. Choćby Mikel Merino obecnie grający w Realu Sociedad, David Garcia czy Jon Moncayola. Jak więc widać, do rozwoju klubu i zawodników akademii rękę przykładali nasi rodacy. Obecny trener Górnika Zabrze zawsze będzie w Pampelunie podziwiany i doceniany. Tak się buduje legendę na całe życie.
Trener po przejściach
Jednak kimś, kto odcisnął największe piętno na organizacji i postrzeganiu klubu był Jagoba Arrasate. Trener pracujący w klubie już od 4 lat. Piłkarzem był mizernym, ale za to w roli trenera odnajduje się naprawdę dobrze. Pracę zaczynał jako asystent w Realu Sociedad. W pewnym momencie został rzucony na głęboką wodę- powierzono mu samodzielne prowadzenie drużyny. I to takiej, która w tamtym czasie grała w europejskich pucharach! Było to wówczas ogromne wyzwanie dla trenerskiego żółtodzioba. Kadencja Hiszpana w San Sebastian potrwała 490 dni. O tym, czy można ją było zaliczyć do udanych wymownie świadczy fakt wyboru następnego pracodawcy. Arrasate przejął bowiem Numancie… Drugoligowca. Nazwa, która strachu nie sieje. Był to zdecydowanie krok w tył w karierze.
Sir Alex z Pampeluny
Ale Arrasate nie miał w tamtym czasie ukończonej nawet czterdziestki więc jeszcze wiele w jego karierze było przed nim. Okres w Numancij był dość długi. Trwał bowiem 4 sezony. Arrasate w Segunda zbudował sobie na tyle solidną markę, że zgłosiła się po niego Osasuna. Klub o zupełnie innych możliwościach. Prowincję zamieniał na środowisko pragnące powrotu do elity. Oczekiwania spokojnego utrzymywania się w lidze, zastąpiła dużo większa presja pozytywnych wyników. Jagoby Arrasate te wizje jednak nie przestraszyły. Wywalczył awans i ponownie zagościł w elicie. Jego sposób bycia i etos pracy bardzo przypadł do gustu prezydentowi Sabalzie i ludziom w klubie. Jeśli po trzech latach pracy wygłasza się takie tezy, można mówić o prawdziwym dowodzie uznania i szacunku:
Jagoba może spać spokojnie. Nie zwolnię go pod żadnym pozorem. Jest dla nas kimś takim, jak Sir Alex Ferguson dla Manchesteru United. Bezgranicznie mu ufamy.
Warto w tym momencie dodać, iż powyższe słowa nie były wypowiedziane w czasie prosperity i wielkiego sukcesu sportowego Osasuny. Wybrzmiały w 2020 roku, w czasie gdy Osasuna wpadła w ogromny kryzys. Nie była w stanie wygrywać meczów, a nawet strzelać goli. Strefa spadkowa stała się ich codziennością. I gdy mogło się wydawać, że to odpowiedni moment na nerwowe reakcje i mityczny impuls, to w klubie zachowano stoicki spokój. Wiara w Arrasate była na tyle duża, że nie było nawet takiej opcji, by rozstać się z byłym szkoleniowcem Numancii. Sam trener odwdzięczył się za zaufanie. Mozolnie wydobył drużynę z kryzysu i spokojnie ją utrzymał.
Pochwała cierpliwości
Ta historia to pochwała cierpliwości i wiary w obrany kierunek. Arrasate ma wielkie szczęście, że trafił do tak rozsądnego środowiska. Natomiast Osasuna ma wielkie szczęście, że posiada takiego trenera takiego, jak Arrasate. Wydaje się być człowiekiem wręcz skrojonym do możliwości i potrzeb klubu. Pomimo fal i zawirowań, zawsze gwarantuje spokojne utrzymanie. Nie inaczej jest w tym sezonie. Osasuna preferuje bezpośrednie, fizyczne granie. Materiał ludzki jest zróżnicowany, natomiast posiada jeden wspólny mianownik- waleczność i wiarę w drużynę. Kadra zespołu jest raczej monokulturowa. Niewielu w niej obcokrajowców (tylko czterech). Oś i fundament drużyny stanowią Hiszpanie, głównie wychowankowie klubu (niektórzy wychowani właśnie pod okiem wyżej wymienionych państwa Urbanów). Taki zabieg odpowiada także kibicom, którzy mają poczucie, że ich drużyna reprezentowana jest przez gro swoich wychowanków i ludzi z regionu. Harmonia w małej ojczyźnie.
Wojownik
Historia wytrwałości i walki za wszelką cenę jest sprawa Chimmy’ego Avili. Argentyńczyk do Pampeluny zawitał w 2019 roku po udanym okresie spędzonym w spadającej z ligi Huesce. Początek w Osasunie miał znakomity. Był wulkanem energii, wszędzie było go pełno. 9 bramek w 20 meczach w takim zespole to wynik ponad stan. Avila znajdował się w życiowej formie, gdy przytrafiła mu się fatalna kontuzja. Zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i czekała go długa droga rehabilitacji. Patrząc na stan rzeczy w tamtym czasie, można powiedzieć, że uraz przekreślił mu drogę do FC Barcelony, która poszukiwała wtedy wyróżniającego się napastnika z ligi. Skusiła się wtedy na Martina Braithwaite’a. Jednak gdyby Chimmy był zdrowy, w cuglach wygrałby rywalizację o podpis w Dumie Katalonii. Umiejętności i ówczesna forma z całą pewnością go do tego predysponowały. Przerwa była długa i mozolna. Aczkolwiek największy koszmar był paradoksalnie dopiero przed nim.
Gdy wrócił po kontuzji, nie był w stanie odnaleźć dawnej formy. Długo nie było mu dane jej szukać gdyż ponownie zerwał więzadła…. Tym razem w drugiej nodze. Avilę czekała więc powtórka z rozgrywki. Brutalna, żmudna i stawiająca pod dużym znakiem zapytania jego przyszłość jako piłkarza na wysokim poziomie walka. Niezłomny Argentyńczyk nie poddał się. Po kolejnej ciężkiej kontuzji wrócił na boisko. I to z takim samym charakterem i sercem do walki. Nie jest co prawda tak zjawiskowy, jak przed kontuzjami, ale dalej podziw budzi jego podejście do piłki. Nie widać w nim żadnego strachu, nie oszczędza mocno sforsowanych i pokrytych bliznami kolan. Bez wątpienia jest postacią niezwykle charakterną, stał się dzięki temu ulubieńcem kibiców, którzy z entuzjazmem fetują każde jego zachowanie. Człowiek o niebywałej rządzy piłkarskiej adrenaliny i boiskowej walki. Chapeau bas.
Charakterni i jakościowi
Poza Chimym w drużynie są też inni ciekawi piłkarze. Bramki strzeże Sergio Herrera. Jest to wzorcowy przykład mitycznego szalonego bramkarza. Jakość łączy z niebywałą charyzmą i ogniem w oczach. Obroną zawiaduje David Garcia. Choć właściwie w jego przypadku powinniśmy rozwinąć przedstawienie- Air David Garcia. Król przestworzy- świetnie gra głową i odnajduje się przy stałych fragmentach (strzelił w tym sezonie 4 gole głową!). W dodatku jest bardzo silny. Nic dziwnego, że przykuł uwagę mającego problemy z grą defensywną Atletico Madryt. Boczne flanki obsadzają solidny Nacho Vidal i wypożyczony właśnie z Atletico Manu Sanchez, który barwy Los Rojillos zakłada już drugi sezon.
Środek pola jest zbilansowany. Za destrukcję odpowiada wracający do Hiszpanii po niemieckiej przygodzie Lucas Torro, pomocnikiem box to box jest wychowanek i duża nadzieja klubu- Jon Moncayola, na którego kusi się Athletic Bilbao. Sam Moncayola wydaje się ignorować to zainteresowanie- przedłużył swój kontrakt z Osasuną aż do 2031 roku! Za aspekty ofensywne w środku odpowiada zadomowiony w Hiszpanii Serb Darko Brasanac. Formacja ataku zawiera w sobie wiele możliwości. Piłkarzami technicznymi, dobrze czującymi się w grze kombinacyjnej i korzystaniu z otwartych przestrzeni są Ruben Garcia, Roberto Torres, Kike Barja i właśnie bardzo uniwersalny Avila. Zaś piłkarzami o profilu wysokiej dziewiątki, skupionej na odpowiednim serwisie i boksowaniu się z obrońcami rywala są Kike Garcia i Ante Budimir. Osasuna jest więc drużyną stricte bezpośrednią, nastawioną na stabilność i rozwagę w grze.
Rozsądek
CA Osasuna jako klub jest bardzo rozsądnie prowadzony. Mądrze zarządzający finansami oraz rozwojem infrastrukturalnym i sportowym prezydent. Trener mający komfort pracy, kibice nakręcający koniunkturę wokół klubu oraz przede wszystkim bardzo solidna, jak na warunki LaLiga, kadra drużyny. To wszystko pozwala patrzeć na Osasunę, jak na zdrową organizację. Pochwała stabilizacji i cierpliwości w tym nieprzewidywalnym i rozchwianym świecie. Miasto Pampeluna jest jednym z najważniejszych punktów dla pielgrzymów w drodze na Santiago de Compostela. Dzięki wyżej wymienionym osobom, Osasuna nie musi zawierzać swego losu siłą ciężkim do zbadania. Brawo, Panowie Sabalza i Arrasate.