O RANY, CO ZA MECZ! Aston Villa remisuje z Leeds!

Piłkarze obu drużyn czekali na kolejny mecz ligowy 18 dni. Dzisiaj było widać ten głód gry i pokazania się z jak najlepszej strony przed kibicami, którzy również dali popis na trybunach. Świetne spotkanie rozegrali Coutinho, Ramsey i James, z dobrej strony pokazali się Polacy – Klich i Cash, a to wszystko miało miejsce przy głośnych śpiewach fanów obu zespołów. Ten pojedynek miał dosłownie wszystko, a ostatecznie Aston Villa remisuje z Leeds.

 

 

Aston Villa vs Leeds czyli pojedynek Coutinho z Raphinhą

Gracz „Pawi” to bez wątpienia najlepszy ofensywny zawodnik z Brazylii w tym sezonie Premier League. Osiem bramek, dwie asysty, mnóstwo udanych dryblingów, a to wszystko w jednej z gorszych ekip w angielskiej ekstraklasie. Jednak w porównaniu z Coutinho, Raphinha wyglądał jak randomowy amator wzięty z Copacabany. Przynajmniej w I połowie, w drugiej wyglądał nieco lepiej.

 

Po drugiej stronie mieliśmy dzisiaj wspaniałego technika, który w pierwszym meczu po powrocie na Wyspy Brytyjskie zdobył bramkę i zaliczył udany występ. Bardzo nam imponował Coutinho. Już w pierwszej połowie wykręcił lepsze liczby niż Timo Werner czy Anwar El Ghazi przez cały dotychczasowy sezon. Dla odmiany, w II części spotkania wyglądał nieco słabiej, ale również był wyróżniającą się postacią w tym fragmencie gry.

 

 

Ale na samym początku brylował Daniel James

Walijczyk był dzisiaj dosłownie wszędzie. Pomysł o wystawieniu go na pozycji napastnika okazał się strzałem w dziesiątkę. Zawodnik był bardzo aktywny, kreował, dryblował, a przede wszystkim strzelał. Już po pierwszej połowie skrzydłowy wypożyczony z Manchesteru United powinien mieć hat-tricka – ostatecznie skończyło się na dwóch golach. Przy pierwszym trafieniu James zabawił się z Konsą i uderzył bardzo precyzyjnie między jego nogami. Przy drugim zachował się jak rasowy snajper i głową dobił do pustej bramki tzw. „martwą” piłkę, wygrywając przy tym pojedynek z dwoma, wyższymi od niego, graczami The Villans.

 

Pomiędzy golami Walijczyk popisał się też kapitalnym uderzeniem z dystansu, ale jednak futbolówka odbiła się jedynie od poprzeczki. Marcelo Bielsa aż podskoczył ze złości, że piłka po tym strzale nie znalazła się w siatce. Wówczas było 1:0 dla „Pawi” i potencjalne zwiększenie prowadzenia pogorszyłoby nastroje w drużynie Stevena Gerrarda.

 

 

Defensywa Leeds beznadziejna jak zawsze

Nie minęło pięć minut po poprzeczce zawodnika gości, a już The Villans odrobili straty. Cash wstrzelił piłkę w pole karne, dopadł do niej Coutinho, który sobie przyjął, przymierzył i wyrównał stan meczu. To, jak obrońcy Leeds chcieli powstrzymywać Brazylijczyka przed rozwinięciem skrzydeł przypominało trochę zatrzymanie rosyjskiego czołgu łyżeczką do herbaty. Po prostu się nie dało – w takim gazie był dzisiaj zawodnik wypożyczony z Barcelony.

 

Co prawda, w pierwszych 25 minutach wyglądał średnio, ale de facto cała linia pomocy gospodarzy słabo się prezentowała na samym początku spotkania. Zawodnicy Aston Villi przegrywali w tej strefie mnóstwo pojedynków, a Coutinho nie był wyjątkiem. Ale kiedy już 29-latek poczuł wiatr w żaglach, to jedyne, co można było robić, to założyć czapkę, by ją zdjąć przed ofensywnym pomocnikiem z Ameryki Południowej.

 

A to piętka, a to sztuczka techniczna, a to bramka, a to założenie siatki Aylingowi, a to jemu Anglik założył „ole”… Do tego wszystkiego jeszcze dwie asysty, dzięki którym The Villans w niecałe 5 minut wyszli z 1:1 na dwubramkowe prowadzenie. I to nie były jakieś wrzutki na pałę czy kopnięcie do przodu „na aferę”. To były perfekcyjne zagrania do Jacoba Ramseya, któremu pozostało dwukrotnie pokonać Mesliera w sytuacji 1 na 1. I tak też 20-latek uczynił, ale dzięki wyżej opisanym bramkom Jamesa, mecz dalej nie był rozstrzygnięty.

 

Obrońcy Leeds robili jednak wszystko przy stałych fragmentach gry The Villans, by było inaczej. Podopieczni Marcelo Bielsy wciąż mają gigantyczne problemy jeśli chodzi o bronienie przy rzutach rożnych i wolnych. Wykorzystać to chcieli Mings oraz Konsa, ale ten pierwszy minimalnie się pomylił, natomiast strzał tego drugiego obronił Meslier.

 

 

Meczycho również w II połowie

Obrońcy gospodarzy nie pozostawali dłużni i też nie najlepiej kryli przy kornerach. Generalnie, po każdej wrzutce na pole karne, nieważne czy Aston Villi czy Leeds, robiło się groźnie. Pisaliśmy o okazjach The Villans, które wyniknęły po centrze z narożnika boiska – teraz czas na to, co stworzyli sobie goście. W polu karnym gospodarzy królował Pascal Struijk. Co prawda, nie zdobył bramki, ale najpierw po jego strzale piłkę z linii bramkowej musiał wybijać Mings, a za drugim razem… futbolówkę znowu zatrzymał reprezentant Anglii, ale zrobił to tak niefortunnie, że wystawił ją na piątym metrze Diego Llorente. Hiszpan może snajperem nie jest, ale nie popełnił błędu w tej sytuacji i doprowadził do wyrównania.

 

Kiedy oglądało się to spotkanie, to aż przypomniał się poprzedni sezon i kapitalne mecze Leeds. To spotkanie było rozgrywane na bardzo dużej intensywności, przez co niektórzy zawodnicy mieli problemy mięśniowe pod koniec meczu (np. Buendia czy Cash). Problemy zdrowotne, konkretniej z kolanem, miał Coutinho, ale na szczęście dla kibiców gospodarzy – obyło się na strachu. Pomoc była udzielana także Meslierowi, który dostał w szczękę od Konsy. Anglik otrzymał za to (o dziwo) tylko żółtą kartkę, ale, że była to jego druga w tym meczu, to The Villans kończyli w dziesiątkę.

 

Przerwy na udzielanie pomocy medycznej oraz ta, między dwoma połowami, były jedynymi, kiedy piłkarze obu drużyn nie musiały biegać. Mieliśmy akcję za akcją, strzał za strzałem, gola za golem i mimo że w II części spotkania nie ujrzeliśmy wielu sytuacji, to mieliśmy niesamowite emocje do ostatniego gwizdka. Kończy się to wszystko zasłużonym remisem.

 

Jak wyglądali reprezentanci Polski?

Polacy zagrali bardzo solidne spotkanie. Zarówno Mateusz Klich jak i Matty Cash wyglądali lepiej w ofensywie niż w defensywie. Ten pierwszy zaliczył co prawda kilka przechwytów, ale i totalnie zawinił przy pierwszym trafieniu Jacoba Ramseya. Dodatkowo gracz Leeds oddał dwa celne strzały i miał dwie asysty drugiego stopnia (jedna piętką), natomiast jego prostopadłe podania często wołały o pomstę do nieba. Jeśli chodzi o piłkarza Aston Villi, nie radził sobie najlepiej w pierwszych minutach z Jamesem, ale potem było lepiej, a swój występ okrasił idealnym podaniem do Coutinho, które Brazylijczyk zamienił na gola.

 

 

Podsumowanie tego kapitalnego widowiska

Jeśli chodzi o pozostałych, których warto wyróżnić, to oczywiście poza głównymi bohaterami (Coutinho, Ramsey, James), warto wyróżnić także Rodrigo i McGinna. Obaj bardzo aktywni w swoich strefach – ten pierwszy dorzucił dwie asysty, ten drugi zmienił się w szkockiego Kante, ale do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić.

 

Na minus definitywnie duet stoperów obu drużyn i bramkarze. Mnóstwo błędów w kryciu, niedokładne podania, złe ustawianie się względem przeciwnika. Ogólnie dramat, szczególnie, że jednym z zawodników, którzy zagrali słabo jest reprezentant Anglii – Mings. Niefajne też było, że to spotkanie się zakończyło, ale przynajmniej australijski sędzia, mający za sobą dobre zawody, doliczył do drugiej połowy aż 8 minut, żebyśmy mogli się jeszcze poemocjonować tym pojedynkiem.

 

Obie drużyny nie mogą jednak zbytnio rozpamiętywać tego spotkania, tylko muszą się błyskawicznie regenerować, bo w ten weekend znowu rozegrają mecz ligowy. „Pawie” zmierzą się z Evertonem, natomiast The Villans zagrają z Newcastle. Aktualnie zespół Stevena Gerrarda jest 11. w tabeli, a drużyna Marcelo Bielsy zajmuje 15. lokatę.

 

 


Premier League – 24. kolejka
Birmingham (Villa Park)

Aston Villa 3-3 Leeds United
Coutinho 30, Ramsey 38, 43 – James 9, 45, Llorente 63

Aston Villa: Martinez – Cash, Konsa, Mings, Digne – McGinn, Luiz, Ramsey (89 Chambers) – Buendia (59 Chukwuemeka), Watkins, Coutinho (78 Young).

Leeds: Meslier – Ayling, Llorente, Struijk, Dallas – Raphinha, Koch, Klich (85 Forshaw), Rodrigo, Harrison – James.

żółte kartki: Konsa, Cash – Dallas, Rodrigo.
czerwona kartka: Erik Konsa (87. minuta, Aston Villa, za drugą żółtą).

sędziował: Jarred Gillett (Australia).

ZOBACZ TEŻ => Tottenham 2 : 3 Southampton. Mecz wielkich emocji!

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter