Dla każdego piłkarza powołanie do reprezentacji Polski to spełnienie marzeń. Wydarzenie, o którym się będzie opowiadać wnukom. Bardzo podobnie jest z trenerami, bo nominacja na selekcjonera to coś, do czego każdy z nich dąży. W XXI wieku mieliśmy 10 opiekunów kadry narodowej. Połowa z nich była mistrzami krajowymi przed objęciem sterów reprezentacji Polski. Poza Jerzym Engelem pozostałych czterech uczyniło to więcej niż raz. Teoretycznie to dość jasna i klarowna droga do głównego szkoleniowca w kraju. Jednak w Polsce jest grupa trenerów, którzy osiągnięcia mieli nie gorsze, niż byli selekcjonerzy, ale wakatu na tym stanowisku się nie doczekali. Niektórzy z nich jeszcze są czynni w zawodzie, inni już odpoczywają na emeryturze. Przedstawiam sylwetki kilku z nich.
Nobilitacja dla Henryka Kasperczaka
To zdecydowanie najbardziej utytułowany polski trener, jeśli chodzi o pracę zagraniczną. Szczególnie doceniany był na „Czarnym Lądzie”, bo z tamtejszymi drużynami dzielnie walczył w Pucharze Narodów Afryki. Karierę trenerską rozpoczął we Francji. W 1979 roku został szkoleniowcem FC Metz, z którym 5 lat później zdobył Puchar Francji. Do 1993 roku pracował w klubach nad Sekwaną, gdzie uzyskał tytuł trenera roku (1990) i dotarł do 1/4 Pucharu Zdobywców Pucharów (1990/1991 z HSC Montpellier). To już sprawia ogromne wrażenie, bo nasi szkoleniowcy nigdy nie cieszyli się wielkim szacunkiem poza Polską. Po pracy na zachodzie Europy został selekcjonerem Wybrzeża Kości Słoniowej. W PNA w 1994 roku zajął trzecie miejsce z tą kadrą, a dwa lata później doszedł do finału tego turnieju z Tunezją. Dziwne, że nominacja na selekcjonera reprezentacji Polski go ominęła. Takie doświadczenie jest na wagę złota. Tym bardziej, jeśli miałoby się w drużynie takich piłkarzy jak Lewandowski.
W 1998 roku pojechał na Mundial we Francji z Tunezją, ale nie wyszedł z grupy. W 2002 roku został trenerem Wisły Kraków, z którą wygrał Mistrzostwo i Puchar Polski w sezonie 2002/2003. Zrobił też furorę z „Białą Gwiazdą” w Europie, bo dotarł do IV rundy Pucharu UEFA. Wyeliminował m.in. Schalke i Parmę. W zeszłorocznym wywiadzie dla Futbolownia.pl Grzegorz Lato stwierdził, że to Kasperczaka miał wybrać na selekcjonera w 2009 roku, gdy Polski zespół rozpoczynał przygotowania do Euro 2012. Ta nominacja przypadła jednak Franciszkowi Smudzie. To tylko niektóre z jego dokonań, bo w polskiej lidze pracował do 6 sierpnia 2010 roku, kiedy został zwolniony z Wisły Kraków. Później był opiekunem kilku kadr afrykańskich. Kasperczak jest zdecydowanie bardziej doceniany za granicą niż u nas. Kilka lat temu wypowiedział się, że propozycji od PZPN-u już się raczej nie doczeka. Niestety to były prorocze słowa, bo nigdy tej funkcji nie pełnił.
„Oro-profesoro”
Orest Lenczyk to kolejny polski trener, który nigdy nie dostąpił zaszczytu prowadzenia drużyny narodowej. Większość jego drużyn odznaczała się walecznością i były postrachem dla całej ligi. Lenczyk był bardzo uznaną marką na naszym rynku. Kilka razy skończył rozgrywki na podium Ekstraklasy, a w 2012 roku został Mistrzem Polski ze Śląskiem Wrocław. Był to dość niespodziewany zwycięzca. Rundę jesienną zespół zakończył na pierwszym miejscu, by na wiosnę, z niemałymi problemami, obronić tę pozycję. Nestor wśród polskich szkoleniowców miał bardzo trudny charakter, przez co nie łatwo było się z nim dogadać. Dlatego w żadnym klubie nie potrafił popracować nieco dłużej. Z topowych zespołów prowadził tylko Wisłę Kraków, z którą dwa razy wygrał ligę (1978, 2001). Przygoda z wrocławianami zakończyła się niemile, bo na jaw zaczęły wychodzić konflikty z piłkarzami. Doszło nawet do sytuacji, w której jeden z liderów drużyny- Sebastian Dudek- oskarżył Lenczyka o brak szacunku.
„Nie mogę go nazwać trenerem”. Były to mocne słowa zawodnika Śląska. Nominacja na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski również nie była mu pisana. W 2009 roku dała o sobie znać jego wyjątkowa osobowość, bo postanowił sam się o to dopomnieć. W jednym z wywiadów stwierdził, że jest gotów na kadrę i zna wiele osób, które uważają, że ta funkcja należy się jemu. Okres był wtedy gorący, bo Grzegorz Lato szukał trenera, który przygotuje Polskę do Euro 2012. W odpowiedzi zasugerował Lenczykowi wysłanie swojego CV do piłkarskiej centrali. „Oro-profesoro” zareagował na to po swojemu. Odparł, że CV to on może wysłać do Bangladeszu lub Singapuru. Być może właśnie przez swój charakter nigdy nie doczekał się stołka selekcjonerskiego? Doświadczenie i warsztat zdecydowanie za nim przemawiały. Nigdy też nie pracował w Lechu i Legii. Jest doskonałym przykładem na to, że osobowość niekoniecznie musi być atutem.
Jacek Zieliński
To trener, który w odróżnieniu od dwóch poprzednio wymienionych, cały czas jest w zawodzie. Skazą na jego karierze może być rzekomy udział w aferze korupcyjnej, ale już doskonale wiemy, że to nie przeszkadza w pełnieniu obowiązku selekcjonera. 25 lutego 2011 roku Wydział Dyscypliny PZPN ukarał Zielińskiego dwoma latami dyskwalifikacji w zawieszeniu na 3 lata. Ze względu na nikły udział trenera w procederze wrocławska prokuratura złożyła wniosek o warunkowe umorzenie sprawy. I tak urodzony w Tarnobrzegu szkoleniowiec do dziś pracuje w Ekstraklasie. W 2021 roku podpisał kontrakt z Cracovią, z której stworzył solidnego średniaka. Ale to nie jedyny sukces Jacka Zielińskiego w karierze. W sezonie 2009/2010 zdobył Mistrzostwo Polski z Lechem Poznań. Tytuł ten został wręcz wyszarpany przez poznaniaków w przedostatniej kolejce, w której „Kolejorz” pokonał Ruch Chorzów (2:1), a broniąca tytułu Wisła Kraków zremisowała w derbach z Cracovią (1:1).
To wszystko wystawia świetną laurkę Zielińskiemu, bo umie grać pod presją. Wytrzymał ciśnienie, bo do końca wierzył w sukces. Poza tym wygrał ligę, czyli zdobył coś, czego nie udało się Nawałce i Brzęczkowi. Jacek Zieliński słynie z twardych rządów w szatni. A to wraz z wynikami przynosi mu respekt w oczach zawodników. To cechy, które każdy selekcjoner powinien posiadać, dlatego nominacja dla opiekuna „Pasów” byłaby logiczna, a także zgodna z regułami, według których wybierano selekcjonerów w XXI wieku. Przedstawiciel starej szkoły trenerskiej, która ugruntowała mu pozycję w polskim futbolu. To profil szkoleniowca bardzo podobny do Waldemara Fornalika, który już otrzymał szansę w kadrze narodowej. Czy otrzyma ją też Zieliński? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Być może nigdy się jej nie doczeka jak Kasperczak i Lenczyk? Wcale też nie jest powiedziane, że za 2-3 sezony to on nie będzie nr 1 na to stanowisko.
Polacy mają trudniej
Nominacja dla polskich szkoleniowców jest dzisiaj trudniejsza z prostej przyczyny: nowoczesny futbol im odjechał. Piłkarze, którzy występują w reprezentacji Polski mają styczność z LM, z szybką, rozwijającą się piłką. PKO Ekstraklasa niestety nie zapewni tego rodzimym trenerom. Przez to też powstawały konflikty na linii selekcjoner-zawodnicy w przeszłości. Jeśli polscy trenerzy marzą o reprezentacji Polski, o powoływaniu takich zawodników jak Lewandowski, Zieliński, Szczęsny zdecydowanie muszą podnosić swoje umiejętności. I to cały czas. To jedyna droga dla nich do kadry narodowej. Tak się ułożył polski futbol w ostatnich latach, że zawodników mamy lepszych od trenerów i tylko od tych drugich zależy, czy dystans między nimi się skróci.