W przyszłym miesiącu reprezentacja Polski rozegra dwa spotkania. Obydwa będą bardzo istotne, chociaż tylko jeden z nich odbędzie się w ramach el. ME 2024. Starcie z Niemcami, które odbędzie się na stadionie narodowym w Warszawie, w Polsce wzbudza spore zainteresowanie. Kibice z niecierpliwością czekają na to spotkanie. Jednak selekcjoner polskiej kadry- Fernando Santos- tonuje nastroje, bo uważa ten mecz za zupełnie niepotrzebny. Ma on ku temu swoje argumenty, z którymi trudno się nie zgodzić. Ale czy naprawdę mecz z naszymi zachodnimi sąsiadami jest w tej chwili niezbędny? Czy można się zgodzić z Portugalczykiem, gdy powiedział, że gdyby to od niego zależało, to ten mecz by się nie odbył?
„To nie będzie test przed Mołdawią”.
Takich słów użył Fernando Santos w rozmowie z Jackiem Kurowskim wyemitowanej na antenie TVP Sport. Nie można się nie zgodzić z selekcjonerem, bo Mołdawia i Niemcy to dwa różne światy piłkarskie. Nasi rywale zza Odry co dwa lata celują w zwycięstwa na wielkich turniejach, podczas gdy Mołdawia pełni rolę dostarczyciela punktów w swojej grupie. Niemcy mają Bayern Monachium, Borussię Dortmund i RB Lipsk, a małe państwo posiada klub Sheriff Tyraspol. To jedyny zespół z kraju naszego czerwcowego rywala, który jest dość znany w Europie. To tylko niektóre z wielu piłkarskich różnic, które dzielą oba kraje. Dlatego należy przyznać rację następcy Czesława Michniewicza, że to w żadnym stopniu nie będzie przypominało sprawdzianu przed meczem o punkty. 16 czerwca taktyka reprezentacji Polski będzie polegać głównie na obronie. Czyli zagramy to, na co tak bardzo narzekali na poprzednim Mundialu Robert Lewandowski i Piotr Zieliński.
Polacy zapewne ustawią się za podwójną gardą i będą szukać swoich szans w kontratakach. Słusznie, bo grając otwarty futbol z Niemcami, można skończyć z wysoką porażką. Z kolei 4 dni później, w Kiszyniowie, nasza kadra narodowa będzie zmuszona prowadzić grę. To na barkach naszych piłkarzy będzie spoczywać odpowiedzialność za rozgrywanie akcji. Inicjatywa będzie po stronie „Biało-Czerwonych”. Z pewnością Fernando Santos będzie chciał przećwiczyć pewne elementy ataku pozycyjnego. Warte sprawdzenia w tym starciu będą stałe fragmenty gry, bo prawdopodobnie będziemy mieć ich sporo. Te dwa mecze będą różniły się o 180 stopni. Nic nie wskazuje na to, aby towarzyski mecz z Niemcami, miałby odpowiedzieć na pytania, które Fernando Santos zadaje sobie, odkąd prowadzi reprezentację Polski. A nawet jeśli uda nam się ograć ekipę Hansiego Flicka, to zwycięstwo nic nam nie da. Takie spotkania są inaczej punktowane w rankingu FIFA niż mecze eliminacyjne.
Niemcy nie wystawią pierwszego garnituru
Cały czas zastanawiamy się jakie korzyści dla Polski wynikną z meczu z Niemcami. Będzie zapewne przywoływane spotkanie z 2014 roku, będą odnośniki do II wojny światowej. Nawet Lukas Podolski, grający w Górniku Zabrze, dorzuci do tego wydarzenia „swoje 5 groszy”. Natomiast należy też spojrzeć na to starcie z perspektywy naszego rywala. Mistrzowie świata z 2014 roku przygotowują się do turnieju finałowego Euro 2024. Zostanie on rozegrany w ich kraju, więc ich drużyna jest bardzo atrakcyjnym przeciwnikiem. Dwa poprzednie Mundiale Niemcy zakończyli na fazie grupowej, a na Euro 2021 w 1/8 lepsi okazali się Anglicy (2:0). Ich celem na przyszłorocznym turnieju jest zdobycie złota. Dlatego w meczach towarzyskich będą próbowali różnych wariantów taktycznych, z różnymi zawodnikami. Dlatego pewne jest, że Hansi Flick nie wystawi pierwszego składu na ten mecz. Dla niego starcie z zespołem, znajdującym się w trzeciej dziesiątce rankingu FIFA, to świetna okazja do sprawdzenia zmienników.
Być może nawet debiutantów? Tutaj należy zadać sobie pytanie, jaki jest sens rozgrywania meczu przeciwko rezerwom Niemiec? Mało tego Fernando Santos zapowiedział, że też nie wystawi najsilniejszej jedenastki na to spotkanie. Czy to jest promocja futbolu? W Polsce nawet niedzielny kibic wie, co to jest Lech, Legia, Pogoń i Raków. Ten sam niedzielny kibic kojarzy też takie nazwy jak Podbeskidzie Bielsko-Biała, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, czy Wieczysta Kraków. W naszym kraju nie trzeba promować piłki nożnej, bo to jest nasz sport narodowy. A już na pewno nie mecz naszych rezerw z rezerwami Niemiec. Jeśli zwyciężymy, wszyscy będą mówić: „E, Niemcy zagrali drugim garniturem.”. A jeśli przegramy, wszyscy powiedzą: „To było do przewidzenia”. Wiele wskazuje na to, że z tego meczu będzie więcej złego, niż pożytku. Wpływ na to ma termin jego rozegrania, o czym wspominał Portugalczyk w wywiadzie.
Brak komunikacji między selekcjonerem a PZPN
Fernando Santos stwierdził, że gdyby to od niego zależało, mecz z Niemcami by się nie odbył. Jest to jasny przekaz, że nikt z nim nie konsultował organizacji tego spotkania. A szkoda, bo selekcjoner też powinien mieć coś do powiedzenia przy wyborze sparingpartnerów. Być może Cezaremu Kuleszy zależało, aby w czasie jego kadencji reprezentacja Polski rozegrała mecz z rywalem ze światowej czołówki? Co innego mogło nim kierować, skoro nie skonsultował czerwcowego starcia towarzyskiego z Portugalczykiem? Być może chce w jakimś stopniu dorównać (lub przegonić?) prezesurę Zbigniewa Bońka, dzięki któremu do polskiej piłki powróciła „normalność”? Niezależnie od tego, co to było, nie jest to dobry prognostyk na dalszą współpracę obu panów. Może to doprowadzić do tarć na linii Kulesza-Santos, a polskiej piłce na pewno nie wyjdzie to na dobre. Najlepiej będzie, jeśli takich sytuacji w przyszłości prezes będzie unikał.
Pożegnanie Jakuba Błaszczykowskiego
Wychodzi na to, że będzie to jedyny plus meczu z Niemcami. Błaszczykowski rozegrał dla reprezentacji Polski 108 spotkań, w których zdobył 22 gole. Przez wiele lat pełnił funkcję kapitana zespołu. Był z kadrą narodową na kilku wielkich turniejach. To kawał historii w „Biało-Czerwonych” barwach. Spotkanie z podopiecznymi Hansiego Flicka jest doskonałą okazją do zorganizowania mu pożegnania. Lwią część swojej kariery Kuba spędził u naszych zachodnich sąsiadów. Dwa razy zdobył mistrzostwo Niemiec, zagrał z Borussią Dortmund w finale Ligi Mistrzów. Niemcy to odpowiedni przeciwnik, z którym należałoby przeprowadzić tego typu uroczystość. Były zawodnik m.in. Fiorentiny zasłużył na godne pożegnanie z najważniejszą drużyną piłkarską w kraju. Trafił w najlepszą generację polskich zawodników w XXI wieku, więc być może mógł osiągnąć więcej w koszulce z orzełkiem na piersi. Ale co z tego? Parę ważnych bramek strzelił, kilka fajnych meczów rozegrał i to się przede wszystkim liczy.
Mecz z Niemcami to wielka niewiadoma
To spotkanie nie będzie o niczym decydowało. Nic od niego nie zależy. Ani przyszłość selekcjonera, ani nasz awans na Euro 2024. Najgorsze jest to, że ten mecz jeszcze się nie zaczął, a już jest wokół niego wielki szum. I to negatywny szum. Myślę, że Fernando Santos to fachowiec wysokiej klasy. Wygrał z reprezentacją Portugalii Mistrzostwo Europy oraz Ligę Narodów, więc raczej zna się na piłce. On wie, co robi, dlatego powinniśmy mu zaufać. Nigdy wcześniej kadra narodowa nie miała opiekuna z takimi osiągnięciami. Warto spojrzeć na to wszystko przede wszystkim z tej strony, bo kto by nie chciał, by te sukcesy powtórzył z reprezentacją Polski?