Męczarnie Chelsea na Selhust Park. Ziyech zbawicielem.

W Londynie oprócz wiatru wiało jeszcze nudą. Mecz Crystal Palace z Chelsea może nie zapowiadał się bardzo ekscytująco, ale spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej. Szczególnie po stronie świeżo upieczonych klubowych mistrzów świata, którzy nie przez większość meczu nie potrafili stworzyć dogodnej sytuacji. O bramce już nie wspominając. Ale bohaterem The Blues okazał się Ziyech, którego jako jedynego można wyróżnić z zawodników ofensywnych w tym meczu.

Typowy mecz Chelsea

The Blues kolejny raz dłużej utrzymywali się przy piłce niż rywale. Kolejny raz wymieniali między sobą multum podań. Znowu poza grą był napastnik, którym dzisiaj był Romelu Lukaku (aż dwa kontakty z futbolówką w I połowie). Ale nie przekładało się to zbytnio na sytuacje podbramkowe, o bramkach już nie wspominając. Jednak, gdyby Chelsea prowadziła po pierwszej połowie, to nikt nie mógłby być zdziwiony. Pulisić skiksował kilka metrów przed bramką Guaity, sytuację, praktycznie sam na sam, zmarnował Kante, a najgroźniej pod bramką Crystal Palace zrobiło się, gdy Rudiger oddał strzał z 40 metrów. Uderzenie jednak nabrało takiej rotacji i prędkości, że hiszpański golkiper miał olbrzymie problemy z interwencją.

 

Crystal Palace się schowało i czekało na swoje szanse

Ich również nie było zbyt wiele w I połowie – generalnie nie było to najciekawsze 45 minut w historii futbolu. Fanów gospodarzy do ekstazy mogły doprowadzić gole Olise i Zahy, ale strzały obu zawodników przeleciały obok słupka bramki Mendy’ego. Ale dla Patricka Vieiry i jego podopiecznych najważniejsze było, by nie stracić gola oraz uprzykrzać życie piłkarzom The Blues. I ten plan się powiódł, bo do przerwy nie zobaczyliśmy bramek.

Okupione to zostało jednak kilkoma urazami. W pierwszej połowie za staw skokowy łapali się Mitchell oraz Guehi, a na drugą połowę nie wyszedł Guaita. Hiszpana zmienił były golkiper Chelsea – Jack Butland.

 

II połowa się odbyła i zakończyła

I tutaj w sumie można przejść do podsumowania. W drugiej części meczu nie działo się praktycznie nic godnego uwagi. Chyba, że interesują Was nie udane próby dryblingu Ayew lub strzały Ziyecha z rzutu wolnego w mur. Jakaś masakra. Do 75. minuty zobaczyliśmy zaledwie cztery uderzenia i wszystkie niecelne lub zablokowane.

 

Ale w ostatnim kwadransie Chelsea się obudziła. Co prawda ich gra ofensywna dalej pozostawiała wiele do życzenia, ale mimo to The Blues zdobyli dwie bramki. Dwie bramki kompletnie z niczego. I dwa gole Hakima Ziyecha, który bez wątpienia był najjaśniejszą postacią w zespole gości. Jednak tylko jeden z nich został uznany. Najpierw w 76. minucie Marokańczyk dobił uderzenie Lukaku, ale wcześniej Belg był na spalonym, więc wciąż na tablicy wyników pozostawał bezbramkowy remis.

 

Kiedy wydawało się, że obie drużyny podzielą się punktami, Ziyech uratował trzy „oczka” dla przyjezdnych. Bardzo głęboka wrzutka Alonso na pole karne, Mitchell zaspał i nie pokrył Marokańczyka, który uderzył między nogami Butlanda i zapewnił swojej drużynie drugie ligowe zwycięstwo z rzędu. I de facto tylko strzelca gola można pochwalić za ten mecz jeśli chodzi o ofensywnych graczy. Na plus jeszcze można wyróżnić defensywę The Blues oraz duet stoperów gospodarzy. Reszta zawodników powinna jak najszybciej zapomnieć o tym pojedynku.

 

Również my chcemy przestać pamiętać o tym meczu – mimo gola, nie oglądało się tego przyjemnie.


26. kolejka Premier League
Londyn (Selhust Park)

Crystal Palace 0-1 Chelsea
Ziyech 90

Crystal Palace: Guaita (46 Butland) – Clyne, Andersen, Guehi, Mitchell – Ayew (84 Eze), Kouyate, McArthur (90 Mateta), Olise, Schlupp – Zaha.

Chelsea: Mendy – Christensen, Silva, Rudiger, Sarr (74 Alonso) – Ziyech, Jorginho (74 Loftus-Cheek), Kante (74 Kovacić), Havertz, Pulisić – Lukaku.

zółte kartki: Olise – Sarr, Pulisić, Havertz.

sędziował: David Coote.

 

 

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter