Od nominacji Fernando Santosa na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski minęło już kilka dni. Powoli opadają emocje związane z tym wydarzeniem. Natomiast sporo polemiki wzbudza temat polskich asystentów Portugalczyka. Jedną z kandydatur, która coraz częściej pojawia się w mediach, jest Łukasz Piszczek. Były reprezentant Polski rozpoczął już kursy trenerskie. A to tylko jedna z wielu okoliczności, które przemawiają za uczestnikiem m.in. Mundialu w Rosji. Ale jego przeciwnicy powołują się na argument, który bardzo trudno podważyć- udział w aferze korupcyjnej. Jest to niełatwa przeszłość dla zawodnika, lecz jeśli chce znaleźć się w sztabie Santosa, musi się z nią zmierzyć.
Afera korupcyjna a Łukasz Piszczek
Należy przypomnieć cały incydent, który miał miejsce w życiu byłego piłkarza BVB. Łukasz Piszczek jako zawodnik Zagłębia Lubin wziął udział w zbiórce pieniędzy (100 tys. zł), które zostały przekazane zawodnikom Cracovii za uzyskanie remisu w wyjazdowym meczu w ostatniej kolejce sezonu 2005/2006. Piszczek w owym spotkaniu nie wystąpił, bo był zawieszony za kartki. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że Łukasz sam zgłosił się do prokuratury. Dobrowolnie też poddał się karze roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musiał zapłacić grzywnę (100 tys. zł) oraz oddać 48,1 tys. zł premii otrzymanej za awans do Pucharu UEFA. Na papierze nie wygląda to zbyt ciekawie, bo Piszczek ma w swoim życiorysie prawomocny wyrok sądu. Takiego „kwiatuszka” nie posiadał nawet Czesław Michniewicz, a uderzająca w niego fala hejtu była olbrzymia.
Różnica polega na tym, że Łukasz Piszczek nie będzie pierwszym trenerem w reprezentacji. Być może dlatego krytyka nie jest tak wielka, jak w przypadku byłego selekcjonera? Zastanówmy się jednak, czy polski futbol stać na to, aby nie skorzystać z wiedzy Łukasza? Nie zgadzam się z opinią, że udział w aferze korupcyjnej pomógł mu w zrobieniu kariery. Żeby osiągnąć to, co Piszczek należy mieć talent, charakter i determinację w osiągnięciu celu. Trzeba na treningach zacisnąć zęby i wylewać z siebie pot, łzy, a nawet krew. Podwójne mistrzostwo Niemiec, występ w finale LM, kilkukrotnie znalazł się w jedenastce sezonu Bundesligi. Całkiem niedawno jego nazwisko pojawiło się w drużynie wszechczasów BVB. Nie, zdecydowanie jego kariera nie była uzależniona od jednego meczu. Łukasz Piszczek udowodnił swoim piłkarskim życiem, że nie obca jest mu ciężka praca. A skoro wyczyścił z pamięci wydarzenia z 2006 roku, oznacza to, że mentalnie był bardzo silny.
Odkupienie win
Mamy sytuację, w której pojawił się niemały dylemat: czy człowiek związany z korupcją, ale z doświadczeniem i umiejętnościami przewyższającymi większość polskich piłkarzy, powinien pracować jako asystent selekcjonera? Dla mnie odpowiedź jest prosta. Łukaszowi Piszczkowi należy się miejsce w sztabie Fernando Santosa. Napiszę więcej: od razu po zakończeniu kariery PZPN miał wyjść z taką inicjatywą. Po pierwsze dlatego, że czemu niby miałoby go to ominąć, skoro grał w reprezentacji Polski? Zgodziliśmy się na jego występy w biało- czerwonej koszulce, a teraz pojawiają się przeciwskazania przy dołączeniu go jako asystenta? Takie działanie byłoby nielogiczne. Byłaby to hipokryzja, bo czerwoną linię należało wyznaczyć wcześniej, w momencie, gdy Łukasz Piszczek przyznał się do winy. Poza tym jego ówczesny pracodawca- Borussia Dortmund- wydał oświadczanie, w którym zapewnił, że nie ukarze zawodnika. Teraz to my musimy wziąć wzór z włodarzy BVB. Oni nie zrezygnowali z usług swojego człowieka i nie zawiedli się na tym.
Drugą kwestią jest zadośćuczynienie. Praca z reprezentacją Polski będzie dla byłego zawodnika Herthy swego rodzaju rehabilitacją za grzechy korupcyjne. Człowiek, który w młodości dorzucił swoją cegiełkę do zniszczenia rodzimego futbolu, teraz ma szansę, aby przyczynić się w jakimś stopniu do jego odbudowy. Łukasz Piszczek otrzymuje niewyobrażalną okazję od życia, bo wielu chciałoby być na jego miejscu. Zapewne każdy złoczyńca myśli sobie: gdybym mógł cofnąć czas, albo: chciałbym jakoś odkupić swoje winy. Przed wybitnym reprezentantem Polski otwierają się wrota, przez które musi przejść. Być może w przyszłości Łukasz zostanie selekcjonerem, a „wybielenie” w postaci przekazania swej wiedzy, będzie dla niego okolicznością łagodzącą. I nie mam tu na myśli precedensu, aby każdego z przeszłością korupcyjną dopuszczać do kadry. To byłoby szaleństwo. Chodzi o to, aby dać możliwość Piszczkowi udowodnienia, że na polskiej piłce jednak mu zależy. Może dzięki temu inni zamieszani w to bagno też podejmą podobne kroki?
Łukasz Piszczek jest reprezentacji niezbędny
Gdy Lucien Favre w berlińskiej Herthcie przemianowywał zawodnika z pozycji napastnika na prawego obrońcę, nikt nie zdawał sobie sprawy, że stworzył Polsce bocznego defensora na lata. Łukasz Piszczek był podporą reprezentacji, każdy kolejny selekcjoner m.in. od niego rozpoczynał ustalanie składu. Przez całą karierę żaden piłkarz nie „wygryzł” go z pierwszej jedenastki. Można się spierać, że przecież lepszego od niego nie było. To prawda, ale gdyby Łukasz podchodził z takim nastawianiem do gry, pewnie jego status w drużynie narodowej nie byłby niezachwiany. To był po prostu pełen profesjonalizm. Nigdy nie narzekał na taktykę, styl, czy dyspozycję partnerów. Znał swoje zadania na boisku i sumiennie je wykonywał. Rzadko też udzielał się przed kamerami, ale tym większa legenda o piłkarzu, im jest mniej medialny. Tak jest zawsze. To wszystko sprawia wrażenie, że jest stworzony do „trenerki”. Jak również do tego, aby być istotną częścią reprezentacji Polski.
Taki człowiek z miejsca będzie miał autorytet. Poza tym Łukasz Piszczek dobrze zna „starszyznę” naszej kadry, więc nie będzie miał problemu, żeby się z nimi dogadać. Może też być bardzo cennym źródłem wiedzy dla Fernando Santosa, bo dużo wie o kluczowych zawodnikach. Będzie miał również spory szacunek u młodszych piłkarzy, bo który chłopak nie chciałby porozmawiać z uczestnikiem finału LM? Nie sądzę też, aby Łukasz miał problem, żeby zaadoptować się do nowej roli. Jest to człowiek bardzo otwarty i uśmiechnięty, który nie obawia się wyzwań. Zapewne bardzo szybko odnajdzie się w sytuacji, z którą wcześniej nie miał do czynienia. Jego piłkarska przeszłość pozwoli na obdarzenie danego zawodnika poradą, a gdy będzie trzeba- reprymendą. Niezależnie od okoliczności będzie miał szacunek w drużynie. To jest bardzo ważne, bo nie wszyscy trenerzy tego doświadczali. Zdecydowanie lepiej jest mieć taką osobę przy sobie, na ławce rezerwowych.
Nie ma innej drogi
Dobrze by było, gdyby jednak Łukasz Piszczek znalazł się w sztabie Fernando Santosa. Zdecydowanie jest więcej argumentów, aby doszło do tego przedsięwzięcia. Afera korupcyjna? Parę lat temu w polskiej lidze pracował trener, który powodując wypadek samochodowy, odebrał innemu człowiekowi życie. Nie wzbudzało to żadnych kontrowersji. Tacy ludzie jak Piszczek są na wagę złota dla naszej kadry. Bez wątpienia będzie to wartość (a może i jakość?) dodana dla reprezentacji Polski. Nie wolno nam „machnąć ręką” na zasługi Łukasza dla rodzimej piłki. Uważam, że tu się nie ma nad czym zastanawiać, bo za chwile ktoś inny sprzątnie go nam sprzed nosa. Żebyśmy sobie później nie pluli w brody, że taka osoba nie pracuje z naszą drużyną narodową.