Na King Power Stadium przyleciała dziś ekipa „Mew”. Jakub Moder i spółka stanęli przed niezwykle trudnym zadaniem. Niezależnie od ich formy, Leicester to zawsze groźny przeciwnik. Spokojnie można jednak powiedzieć, że tym razem podołali.
I połowa
„Lisy” były ekipą, która znacznie dominowała w pierwszej połowie. Owszem, piłkarze Brighton nie byli strasznie zepchnięci do defensywy, ale ich akcje się zwyczajnie nie kleiły. Leicester przeprowadzało regularne, groźne ataki, które mogłyby skończyć się bramką gdyby były nieco bardziej skuteczne. Na szczególną pochwałę zasługuje James Justin. Prawy obrońca gospodarzy niezwykle często angażował się w akcje ofensywne. Trzeba jednak przyznać, że uogólniając, mecz nie był zbyt otwarty. Obie drużyny skupiały się raczej na tym, aby bramki nie stracić, niżeli wyjść na prowadzenie.
W 29 minucie miał miejsce pewien incydent. Mianowicie Ademola Lookman wychodził na pozycję sam na sam. Za jego plecami pojawił się jednak Jakub Moder, który odebrał mu piłkę. Angielski skrzydłowy wywrócił się, po czym zaczął żądać, aby sędzia podyktował jedenastkę. Jak się potem okazało, nie miał do tego zbyt wielkich podstaw. Kilka minut później miał on jeszcze stuprocentową szansę, aby wyprowadzić swoją ekipę na prowadzenie, ale koncertowo ją zniszczył, strzelają wprost w lewą nogę Roberta Sancheza.
II połowa
Od drugiej połowy kibice oczekiwali o wiele więcej. Potrzebna była jakakolwiek bramką, która w jakimś stopniu rozkręciłaby to widowisko. Już w 46 minucie ich prośby się spełniły. Webster zupełnie nie celnie podał piłkę do Modera, po czym Leicester ruszyło z kontrą. Po zamieszaniu w polu karnym i odbitce od bramkarza Brighton, piłkę do bramki skierował Patson Daka. Zambijczyk strzelił tym samym swoją 9 bramkę w tym sezonie.
Warto nadmienić, że Daka jest niesamowicie skuteczny na King Power Stadium. W swoich ostatnich czterech meczach u siebie zaliczył cztery trafienia.
Liga Europy, Legia Warszawa – bramka
Newcastle – bramka
Tottenham – bramka
Brighton – bramka
Jedno trafienie nie nasyciło ekipy gospodarzy, a wręcz przeciwnie – chcieli oni za wszelką cenę dobić swojego przeciwnika. W pierwszych minutach drugiej połowy ich dominacja była wręcz gargantuiczna. Goście mieli problemy, aby chociaż wyprowadzić piłkę z własnej połowy.
Mimo stricte ofensywnych zmian przeprowadzonych w 62 minucie, w postaci Welbecka i Lampteya, Brighton nie mogło stworzyć klarownej okazji. Dwóch napastników „Mew” było kompletnie odciętych od podań swoich kolegów. Jednakże im dalej w mecz tym wyglądało to nieco lepiej.
W 72 minucie Welbecka miał nie najgorszą sytuację do strzału głową, ale obronił ją Kasper Schmeichel. Jak to jednak mówią: co się odwlecze to nie uciecze. W 81 minucie Welbeck otrzymał dośrodkowanie z głębi pola wprost na głowę. James Justin nie był w stanie pokryć byłego gracza m. in. Arsenalu, a ten wykończył akcję pięknym strzałem przy słupku. Brighton nieco ożywiło się po strzelonej bramce. Byli dwukrotnie blisko strzelenia gola na 1:2. Raz nawet zatrzymał ich tylko i wyłącznie Pereira stojący na linii bramkowej. Niestety, było już trochę za późno na to, aby myśleć o zwycięstwie.
Jakub Moder zasługuje po tym spotkaniu na szczególną pochwałę. Był stałe pod grą, większość akcji przechodziła właśnie przez jego osobę. W dodatku był bardzo aktywny w odbiorze. Po raz kolejny zaliczył bardzo solidny występ i dał kolejny argument do tego, aby stać się żelaznym piłkarzem wyjściowej jedenastki.
Bramki: 46′ Patson Daka, 82′ Danny Welbeck
Czytaj też: