Kiedy do PSG przychodzili Messi, Donnarumma, Wijnaldum, Hakimi itd., to wszyscy oczekiwali, że wicemistrzowie Francji będą niszczyć wszystkich rywali. Jednak ostatnimi czasy drużyna Pochettino często się męczy i zwycięstwa nie są przekonujące. Ale to, co dzisiaj zaprezentowali liderzy Ligue 1 w meczu z Club Brugge było doprawdy imponujące. To był koncert.
Fenomenalny start PSG
Warto jeszcze wspomnieć, że mistrz Belgii potrzebował lepszego rezultatu niż Lipsk w meczu z Manchesterem City, aby myśleć o zajęciu trzeciego miejsca w grupie i grze na wiosnę w Lidze Europy. Goście łudzili się około siedem minut, bo tyle potrzebował Kylian Mbappe do zdobycia dwóch bramek. Najpierw, po około 70 sekundach, Nuno Mendes zgrał piłkę w pole karne, błąd popełnił Simon Mignolet (fani Liverpoolu raczej się nie zdziwili) i do piłki dopadł właśnie francuski napastnik, który zmieścił piłkę w bramce.
Nieco później Mbappe świetnie uderzył z powietrza (warto docenić bardzo dobre podanie Di Marii) i było po zabawie. W międzyczasie dogodne szanse na podwyższenie rezultatu mieli Wijnaldum i sam Di Maria, ale golkiper gości bardzo dobrze radził sobie z próbami.
Club Brugge walczył ambitnie
Warto to docenić, ale nawet jak Belgowie dochodzili do sytuacji, to na ich drodze stawał Donnarumma. Szczególnie imponująca była interwencja przy uderzeniu Ritsa. 28-letni Belg oddał strzał tuż przy słupku, ale Włoch popisał się udaną paradą. Swoją okazję miał również, debiutujący w Lidze Mistrzów, Cisse Sandra. 17-latek miał podobną sytuację do tej, którą wykorzystał w siódmej minucie Mbappe, ale kąt był bardziej ostry, przez co ciężej było pokonać Donnarummę. I się nie udało, bo sam strzał był w sam środek.
Poza suchymi okazjami, warto też wspomnieć o tym, że często goście podchodzili pod pole karne PSG, starali się stworzyć zagrożenie, mieli w miarę dużo kontaktów w szesnastce przeciwników. Jak na dysproporcję jakości w obu drużynach – trzeba to docenić.
Leo Messi potrafić uderzyć z dystansu
Warto docenić także kunszt Lionela Messiego. Zdobywca Złotej Piłki za ten rok znalazł sobie sporo miejsca na skraju pola karnego, przełożył piłkę do lepszej nogi i uderzył w swoim stylu – technicznie i podwyższył wynik na 3:0. Tuż przed końcem I połowy swoją okazję na hattricka miał jeszcze Mbappe, ale Francuz przestrzelił.
II połowa
Aby liczyć się w walce o europejskie puchary na wiosnę, Club Brugge musiał zdobyć trzy bramki. Zatem goście nie mieli nic do stracenia – ruszyli na PSG, jakby nie miało być jutra. Swoje okazje marnowali Lang, de Ketelaere czy Rits, ale gra gości mogła się w drugich trzech kwadransach podobać. Głównie za sprawą tego, że wicemistrzowie Francji zmienili bieg z czwartego na pierwszy i myślami byli już przy następnym meczu ligowym.
Idrissa Gueye, widząc zaangażowanie Belgów, stwierdził, że skoro ostatnio były Mikołajki, to warto dać rywalom jakiś prezent. Senegalczyk stracił piłkę na własnej połowie na rzecz Vanakena, ten od razu zagrał do Langa, który (nieatakowany!) prowadził piłkę przez 30 metrów, zagrał do, również niepilnowanego, Ritsa, a ten dał radość swojej drużynie.
Poirytowane tym faktem PSG rzuciło się na Belgów… dobra, przesadziłem. Po prostu, znowu zaczęli atakować, przez co zrobił nam się przyjemny, otwarty meczyk. Meczyk, okraszony bramką kolejną bramką Messiego. Argentyńczyk był faulowany w polu karnym przez Van der Brempta, więc został podyktowany rzut karny. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany i mieliśmy 4:1.
Podsumowanie
Tercet ofensywny gospodarzy był dzisiaj nie do zatrzymania. Szczególnie w I połowie, kiedy Paryżanie naprawdę wyglądali jak faworyt do zdobycia Champions League. Wiadomo, to „tylko” Club Brugge, ale nie wszyscy dobrze zaprezentowali się na ich tle. Chociażby Gini Wijnaldum czy Hakimi, którzy rzadko decydowali się na dryblingi i niezbyt często uczestniczyli w akcjach podbramkowych. Pozostali na większy, bądź mniejszy plus, ale dla PSG to mecz bez większej historii.
Dla Belgów takie mecze to zawsze miła odskocznia od ligowej młócki. Walka na jednym boisku z Mbappe czy Messim to dla wielu będzie niezapomniane przeżycie. Warto podkreślić, że faktycznie – to była walka. Brugge nie złożyło broni, chciało pójść na wymianę ciosów. Piłkarze parę razy groźnie zagrozili bramce Donnarummy i pozostawiają po sobie bardzo pozytywne wrażenie.
Liga Mistrzów, Grupa A
Paryż (Parc des Princes)
PSG 4-1 Club Brugge (3-0)
Mbappe 2, 7, Messi 38, 76 (k) – Rits 68
PSG: Donnarumma – Hakimi, Marquinhos, Diallo, Mendes (49 Kehrer) – Wijnaldum, Verratti (84 Dina), Gueye (71 Paredes) – Messi, Mbappe (83 Icardi), Di Maria (71 Herrera).
Club Brugge: Mignolet – Hendry, Nsoki, Ricca – Clinton Mata, Vanaken, Balanta (69 Mbamba), Rits (69 Vormer), Sandra (56 Van der Brempt) – Lang, De Ketelaere.
żółte kartki: Kehrer, Mbappe – Lang.
sędziował: Jesus Gil Manzano (Hiszpania).