W meczu w rundzie jesiennej Bayern dosłownie rozniósł w pył drużynę Bochum. „Bawarczycy” wygrali aż 7-0, a mogło być wyżej, bo w samej końcówce nie uznano gola Mullerowi. Dlatego też mało kto dawał szanse beniaminkowi na osiągnięcie korzystnego rezultatu w starciu z mistrzem Niemiec. I to pomimo tego, że w drużynie Nagelsmanna zabrakło dzisiaj Neuera, Goretzki czy Daviesa.
Nieoczekiwany obrót spraw
Po 45 minutach było 4-1. Ten, kto nieuważnie spojrzał na Flashscore’a mógł stwierdzić: „Kurde, ale ten Bayern mocny”. Po dokładniejszym przyjrzeniu się rezultatowi można było dostrzec, że to jednak Bochum prowadzi na własnym stadionie z jednym z głównych kandydatów do LM. A przecież mecz od samego początku nie układał się beniaminkowi. Już w 9. minucie, po świetnym zagraniu Comana, Lewandowski wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Dla Polaka była to 600. bramka w karierze. Po tym trafieniu wydawało się, że Bayern ma już przeciwnika na kolanach i będzie mógł spokojnie narzucić swoje warunki.
Nic bardziej mylnego.
Defensywa „Bawarczyków” była dzisiaj totalnie zdekoncentrowana i ospała. Przy pierwszej bramce dla gospodarzy zawinił Sule, którego z łatwością okiwał Antwi-Adjei. Ghańczyk chwilę później pokonał Ulreicha i tak zdobył… pierwszego gola w sezonie. W 36. minucie z kolei ręką w polu karnym zagrał Upamecano, a jedenastkę na gola zamienił Jurgen Locadia. Przy trzecim trafieniu zawinił z kolei Ulreich. Powiedzmy sobie szczerze, gol Gamboi przepiękny, bo strzał poleciał praktycznie w samo okienko, natomiast Neuer byłby po prostu lepiej ustawiony i miałby większe szanse na obronę tego uderzenia.
Jeśli chodzi o gola numer cztery, to zbiorowa „zasługa” duetu stoperów „Bawarczyków” oraz bramkarza. Po raz kolejny – strzał palce lizać, aczkolwiek nie dziwota, że Upamecano nie wyszedł na drugą połowę, Ulreicha fani Bayernu nazywają ręcznikiem, a za Sule nikt tęsknić nie będzie. Pytanie, kto będzie grał teraz w defensywie? Jedynym plusem dzisiejszego „zestawu”, który miał bronić dostępu przed utratą goli, był fakt, że nie przegrywali 5-1. Na samym początku II połowy Antwi-Adjei wbił futbolówkę do siatki, ale ostatecznie został złapany na spalonym.
I warto też podkreślić, że to nie jest pierwszy raz!
W meczu z Lipskiem defensywa również nie była zbyt pewna. Też obrońcy mistrzów Niemiec popełniali mnóstwo błędów, zostawiali dużo miejsca, natomiast, na szczęście dla Bayernu, skuteczność po stronie „Byków” mocno szwankowała, a ofensywa lidera Bundesligi spisywała się na tyle dobrze, że mimo dwóch straconych goli, udało się zdobyć trzy punkty. Sam Lewandowski to zdecydowanie za mało, by zrównoważyć brak jakości w tyłach. Dzisiaj Polak zagrał bardzo dobre spotkanie – zdobył dwie bramki z niełatwych pozycji (szczególnie ta druga naprawdę ładna), natomiast reszta ofensywnych graczy również spisała się bardzo przeciętnie.
Nie najlepiej dzisiaj zagrał Joshua Kimmich, którego gracze Bochum kompletnie wyłączyli z gry. Reprezentant Niemiec nie mógł de facto uczestniczyć w akcjach swojego zespołu. Coman, mimo asysty, również nie popisał się przy czwartym golu dla beniaminka, Sane miał mnóstwo niecelnych podań, a Muller był bardzo niewidoczny. Generalnie nie wróży to dobrze przed nadchodzącymi meczami LM.
Chwalmy jednak Bochum, bo zasłużyli sobie na to
Co prawda w II połowie beniaminek skupił się głównie na defensywie, bo poza golem ze spalonego, za wiele pod bramką Ulreicha się nie działo. Niemniej jednak, I część meczu to był ich koncert. Imponował każdy z ofensywnej trójki Holtmann, Locadia i Antwi-Adjei, również świetny mecz Osterhage. Podnieśli się po bardzo złym okresie dla nich, bo w ostatnich trzech spotkaniach nie udało się im sięgnąć po trzy „oczka”. Dzięki tej wygranej Bochum oddaliło się od strefy spadkowej, natomiast przewaga Bayernu nad Dortmundem może zmaleć do sześciu punktów.
22. kolejka Bundesligi
Bochum 4-2 Bayern Monachium
Antwi-Adjei 14, Locadia 38 (k), Gamboa 40, Holtmann 44 – Lewandowski 9, 75
Bochum: Esser – Gamboa (72 Stafylidis), Bella-Kotchap, Leitsch, Soares – Osterhage, Losilla, Rexhbecaj (90 Masović) – Antwi-Adjei (80 Asano), Locadia (80 Polter), Holtmann (80 Pantović).
Bayern: Ulreich – Pavard, Sule, Upamecano (46 Tolisso), Hernandez – Gnabry, Kimmich, Muller (64 Choupo-Moting), Sane, Coman (75 Sabitzer) – Lewandowski.
sędziował: Robert Schroder.