Za to kochamy Premier League: Leicester City pokonuje Liverpool!

Jeszcze dwa dni temu Leicester City przegrało z Manchesterem City 6:3. Wszystko wydawało się być nie tak w drużynie Leicester, która w meczu z The Cityzens straciła aż cztery gole w 25 minut. Do tego daleka była od strefy europejskich pucharów. A przy tym pod względem straconych bramek zajmowała 17. miejsce. w lidze. I właśnie w takich okolicznościach na King Power Stadium przyjeżdżał najskuteczniejszy zespół Premier League, Liverpool. Z najlepszym strzelcem angielskiej ekstraklasy, Mohamedem Salahem. Jednakże zwycięstwo The Reds byłoby scenariuszem zbyt przewidywalnym, prawda? 

Już za cztery lata… 

Kiedy Mohamed Salah cztery lata temu nie strzelił karnego w starciu z Huddersfield zapewne mało kto sądził, że kolejnego nie strzeli dopiero pod koniec 2021 roku. A tak właśnie się stało.

Leicester przeżyło bardzo ciężki szok w meczu z Manchesterem City w niedzielne popołudnie. Choć goście chcieli powalczyć na Etihad, po 25 minutach starcia z The Cityzens musieli zaakceptować stratę aż czterech goli. Być może podobnie byłoby w spotkaniu z Liverpoolem. Ale zawsze jest jakieś „gdyby”. Niewątpliwie The Reds objęliby prowadzenie w pierwszej połowie, gdyby nie Kasper Schmeichel. Duński bramkarz nie tylko obronił karnego, ale też popisał się niesamowitymi paradami przy strzałach choćby Joty czy Salaha. Warto wspomnieć o tym, że owa jedenastka to drugi niestrzelony przez Egipcjanina karny w Premier League. Czy kolejny niestrzelony zdarzy się za kolejne cztery lata?Oby, bo żaden gracz Fantasy Premier League nie lubi, jak jego kapitan nie wykorzystuje jedenastki. Piłkarze Kloppa, żeby było jasne, wyglądali świetnie. Jednakże pomimo świetnego doskoku, błyskawicznego odbioru i licznych szans zespół gości nie był w stanie wyjść na prowadzenie. Prawdopodobnie we wszystkich statystykach gracze z Anfield gnietli Leicester, wliczając w to expectedGoals. Aczkolwiek przez odpowiedzialną grę w obronie Leicester, parady Schmeichela i pecha Liverpool nie prowadził do przerwy.

Look, man!

Pierwsze minuty drugiej części spotkania były analogiczne do całej pierwszej połowy. Liverpool naciskał, Liverpool kreował, Liverpool pudłował. Przed świetną szansą na zdobycie gola stanął Sadio Mane, jednak spudłował. I w tym momencie warto się zatrzymać.

W 56 minucie bardzo istotne decyzje podjął Brendan Rodgers. Były trener The Reds widząc, że nie ma nic do stracenia, postanowił wpuścić na boisko nieco świeżej krwi. Youri Tielemans oraz Ademola Lookman wkroczyli na murawę King Power Stadium. Od tego momentu wszystko nabrało kolorów. A pełnię barw i emocji publika w Leicester przyjęła w 59 minucie, gdy po świetnej kombinacji z Dewsburym – Holem wprowadzony trzy minuty wcześniej na boisko Lookman ukąsił Liverpool. Wykorzystując brak powrotu Alexandra-Arnolda oraz bierność Van Dijka Anglik pokonał Allisona strzałem pryz krótkim rogu, czym jednocześnie wyprowadził Leicester City na prowadzenie w starciu z The Reds. Anglik już w weekend z Manchesterem City pokazał, że jest użyteczny jako narzędzie do kontrataków. Meczem z Liverpoolem tylko to potwierdził i jest wielce możliwe, że to Lookman będzie w najbliższym czasie faworytem do gry w pierwszym składzie. Gary Lineker, jako kibic Leicester, zapewne dzięki Lookmanowi miał bardzo udany wieczór.

Euforia!

Leicester dowiozło ten wynik. Mimo ogromnego naporu Liverpoolu w końcówce i cudów wykonywanych w bramce przez Schmeichela, Lisom się udało. Prawdopodobnie mało kto by na to postawił. Ale to się faktycznie stało. Zespół Rodgersa, także dzięki szczęściu, ale nie tylko, zdołał pokonać faworyzowaną ekipę Kloppa. Swoją drogą, ten wynik musi być koszmarem dla kibiców The Reds: przecież ich ulubieńcy tracą już sześć punktów do liderującego Manchesteru City. W najbliższą niedzielę Liverpool zagra z Chelsea i najpewniej ten mecz będzie kluczowy dla dalszych losów walki o tytuł mistrza Anglii. Wszystko, co musi zrobić Klopp i jego piłkarze, to wyrzucić ten mecz z głowy. W dziewięciu przypadkach na dziesięć takie spotkania padłyby ich łupem. Dzisiaj był wyjątek. Czy gracze z Anfield będą o tym wiedzieli wychodząc na murawę Stamford Bridge za pięć dni? Przekonamy się już w najbliższą niedzielę. Wyścig o mistrzostwo zaczyna nabierać rumieńców!

Udostępnij:

Facebook
Twitter