Legia przegrywa z bezpośrednim rywalem o utrzymanie!

Legia znów zawodzi i przegrywa w ważnym spotkaniu. Legioniści mają czego żałować. Nie zaprezentowali się z najlepszej strony. Warta pokazała klasę i kunszt w walce o utrzymanie.

 

Spokojny początek meczu

W pierwszych minutach spotkania nie działo się za wiele. Obie drużyny próbowały w pierwszej kolejności wybadać, w jakiej formie jest dziś przeciwnik. Jedyną ciekawą próbę ataku podjęła Warta. Na prawej stronie boiska do piłki doszedł Zrelak. Następnie oddał strzał w kierunku bramki Artura Boruca, lecz to uderzenie nie zrobiło na byłym reprezentancie Polski wielkiego wrażenia. Legii przez dłuższy czas brakowało przyśpieszenia, gdy już przedostawała się na połowę przeciwnika. Poznaniacy dobrze się ustawiali w obronie, przez co gospodarze nie oddali w pierwszych piętnastu minutach ani jednego strzału.

 

Warta potwierdza swoją dobrą grę

Kolejne minuty pokazywały, że Legioniści nie będą mieli dziś łatwego zadania. Warciarze wyglądali coraz lepiej na boisku i starali się zbliżać do bramki Legii. Nagle, można powiedzieć, że „z niczego” zagotowało się w szesnastce Boruca. Zrelak świetnie się zachował w walce o piłkę z rywalem, a następnie wpadł w pole karne. Kont do uderzenia był dość duży, tak więc zachował chłodną głowę i zagrał do niepilnowanego Dawida Szymonowicza na 5 metr. Byłemu graczowi Jagiellonii nie pozostało nic innego jak tylko dołożyć nogę. Po dość nieoczekiwanej akcji w 23 minucie Warta Poznań wyszła na prowadzenie. Piłkarze z Łazienkowskiej grali bardzo przewidywalne. Ich zagrania często były przechwytywane przez zawodników trenera Szulczka. Warszawiacy po 30 minutach pojedynku wyglądali po prostu źle. Poznaniacy natomiast byli pewni siebie, a ich każde zagranie było dokładne i przemyślane. Do tego dodawali także dobrą organizację w defensywie.

Bezradna Legia:

Ostatni kwadrans pierwszej połowy, to w dalszym ciągu marazm w wykonaniu Legionistów. Piłkarze Aleksandara Vukovicia nie potrafili w żaden sposób przetransportować futbolówki pod pole karne rywali. Ograniczali się do podań przez środek boiska bądź do tyłu. Co nie przynosiło wymiernych efektów. Warta cały czas kontrolowała spotkanie. Sumiennie przesuwała się w poszczególnych formacjach, zabierając przestrzeń Legii. Do szatni gospodarze schodzili w akompaniamencie gwizdów i wyzwisk mających zmobilizować ich do lepszej gry po przerwie.

Ciekawy start drugiej połowy:

W 49 minucie meczu groźnie zrobiło się pod bramką Adriana Lisa. Dobrego dośrodkowania w pole karne po rzucie wolnym nie wykorzystał jednak Maik Nawrocki. Jego uderzenie było zbyt lekkie. Chwilę później ze stałego fragmentu gry chciała zaskoczyć swoich przeciwników Legia. Wrzutka posłana w szesnastkę gości mimo tego, że była zagrana bardzo dokładnie w kierunku Łukasza Trałki, nie dała drugiego gola Warcie. Piłka po strzale byłego piłkarza Lecha przeleciała minimalnie nad poprzeczką.

Powrót do tego, co nie wychodziło

Wydawało się, że po dobrym początku drugiej połowy Legia odnajdzie się w spotkaniu. Tak jednak nie było. Warszawiacy po kilku próbach ze stałych fragmentów gry, które mogłyby przełamać dzisiejszą nieskuteczność w kreowaniu akcji, znów wrócili do powolnego rozgrywania meczu. Do słabo wyglądającej gry doszła jeszcze kuriozalna sytuacja, do której doprowadził kapitan Legionistów. Artur Boruc po tym, jak chciał wznowić grę został lekko zablokowany przez Dawida Szymonowicza. Na nic nie zważając postanowił więc sam wymierzyć sprawiedliwość, co nie zawsze oznacza, grę fair play. Doświadczony bramkarz odepchnął obrońcę Warty na tyle brzydko, że sędzia po obejrzeniu całego zdarzenia na powtórce zdecydował się na wskazanie na punkt karny. Dodatkowo ukarał gracza Legii czerwoną kartką. Do jedenastki podszedł asystent przy pierwszym trafieniu Warciarzy Adam Zrelak. Uderzenie Słowaka pozostawiło jednak wiele do życzenia. Poznański napastnik nie trafił nawet w światło bramki, czym w prawił w euforie kibiców gospodarzy.

Legia dostała nowe życie

Wydawać by się mogło, że czerwona kartka jeszcze bardziej utrudni walkę o, chociażby jeden punkt dla Legii. Nie wykorzystany rzut karny sprawił, że w zawodnikach Vukovicia pojawiła się wiara w to, że jeszcze ten mecz nie jest stracony. Z każdą kolejną minutą gospodarze wyglądali coraz lepiej. Przeprowadzane przez nich ataki były coraz ciekawsze. Legioniści grali z polotem, Warta mimo to cały czas była nieugięta. Drużyna trenera Szulczka przez cały mecz grała konsekwentnie. Widać było w ich grze rękę trenera. To dobry znak dla kibiców z Poznania. Ich zespół na tle Mistrza Polski, wyglądał bardzo solidnie i pokazał, że w walce o utrzymanie wcale nie będzie na przegranej pozycji. W samej końcówce ekipa z Warszawy po dobrym zrywie w 80 minucie znów zwolniła. Było więc już jasne, że w starciu z dobrze dysponowaną Wartą dziś nie zgarnie nawet jednego punktu.

Podsumowanie

Drużyna z Poznania dziś zasłużenie wygrała. Pokazała, że dobrym przygotowaniem do meczu można wiele zdziałać. W ich grze zgadzało się niemal wszystko. Brak błędów w defensywie. Konsekwencja i skuteczność z przodu też była na wysokim poziomie. Legia dzięki meczowi z Warciarzami może sobie teraz uświadomić na czym polega gra o utrzymanie. W meczach z bezpośrednimi rywalami o miejsce w tabeli nie można sobie pozwolić na żadne błędy. Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu zespół z Poznania przesuwa się na 14 miejsce w tabeli i wychodzi ze strefy spadkowej. Drużyna Vukovicia z kolei do bezpiecznej strefy traci 2 punkty. Teraz czekać ich będzie pojedynek z następnym rywalem w strefie spadkowej, a więc z Termaliką. W Niecieczy Legioniści nie mogą sobie pozwolić na wpadkę, jeśli myślą o utrzymaniu się w lidze. Warta natomiast w niedzielę 7 lutego na własnym stadionie podejmować będzie Radomiaka Radom.

Udostępnij:

Facebook
Twitter