Śląsk nie przełamał serii 17 kolejnych przegranych meczów otwierających wiosenną rundę Ekstraklasy. Z kolei Lechia dopisała sobie trzy punkty i przynajmniej do meczu Rakowa pozostanie na trzeciej pozycji w tabeli Esktraklasy. Jak przebiegało starcie w sobotni wieczór w Gdańsku?
Lechia, czyli nacisk
Lechia Gdańsk już podczas rundy jesiennej słynęła z efektownej gry. Drużyna przejęta przez Tomasza Kaczmarka potrafiła zmienić swoje oblicze i w przeciągu kilku tygodni stała się jedną z najprzyjemniejszych do oglądania ekip w lidze. Ponadto, gdańszczanie pod 2021 roku zajęli piąte miejsce. Można powiedzieć, że to dobra pozycja na przezimowanie. A później? Bez presji, bez nacisku, można próbować walczyć o puchary. Dlatego też nie powinno dziwić nastawienie gospodarzy w starciu ze Śląskiem, który niemalże od razu został zepchnięty do defensywy. Im dłużej trwało spotkanie w Gdańsku, tym bliżej było do trafienia Lechii na 1:0. Mnożyły się próby wrzutek ze strony Durmusa czy Cessaya, ale nikt nie był w stanie zamknąć owych wrzutek. Przy tym dochodziło do coraz większego zagrożenia pod bramką Szromnika, który wykazał się kapitalną interwencją przy rykoszecie po strzale Flavio Paixao. Ale golkiper Śląska był już bezradny przy strzale w 22 minucie.
Tradycji stało się zadość 😉 Lechia wygrała ze Śląskiem 2:0, a swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie zdobył wychowanek Biało-Zielonych Jakub Kałuziński
fot. Aleksander Gadomski pic.twitter.com/UoUUscLFLL— Lechia Historia (@LechiaHistoria) February 5, 2022
Ilkay Durmus, który w tym meczu świetnie bił rzuty rożne, zacentrował piłkę po raz kolejny na krótki słupek. Stamtąd piłka została przedłużona na zamknięcie, gdzie szczupakiem futbolówkę w siatce umieścił młodzieżowiec Lechii, Jakub Kałuziński. Poza tym, Lechia naprawdę sporo zagrożenia stwarzała po rzutach rożnych: choćby dwukrotnie piłkę po dośrodkowaniach z narożnika uderzał Michał Nalepa. Jednakże pomimo dominacji Lechii, Śląsk także był w stanie zagrozić bramce gospodarzy. Próbowali zarówno Dennis Jastrzembski, jak i Piasecki, ale w obu przypadkach Kuciak nie dawał się zaskoczyć. I dobrze. Bo to Lechia była ekipą wyraźnie w pierwszych czterdziestu pięciu minutach lepszą i przyjemniejszą do oglądania. 1:0.
Do trzech razy sztuka
Takie słowa mógł wykrzyknąć Tomek Kaczmarek, trener Lechii, po pierwszym kwadransie drugiej połowy. Jego zespół nie spuścił z tonu po powrocie z szatni i nadal kontynuował dominację nad Śląskiem. I trzeba to powiedzieć głośno: wynik powinien być znacznie wyższy. Już pięć minut po przerwie Szromnik miał spore kłopoty z uderzeniem Conrado, a chwilę później Śląsk uratowała poprzeczka po strzale Flavio Paixao. Portugalczyk jednak nieznacznie się pomylił. Jednakże wydaje się, że granica 100 bramek Flavio w Ekstraklasie to tylko kwestia czasu.
Jednakże tyle szczęścia nie miał już golkiper Śląska przy strzale Nalepy w 58 minucie. Już przed przerwą centra Durmusa z narożnika przyniosła gola oraz dwa groźne uderzenia Michała nalepy. I podobnie sytuacja wyglądała, gdy tuż przed upływem godziny w starciu Lechii ze Śląskiem Turek po raz kolejny zacentrował po stałym fragmencie (tym razem rzut wolny), a akcję wykończył jego kolega, który uderzył nie do obrony. 2:0. Bezdyskusyjna dominacja, świetna Lechia i bezradny Śląsk.
Wymiana ciosów
Finalne trzydzieści minut starcia tych ekip w Gdańsku to nieustanna wymiana ciosów. O ile drużyna Magiery w pierwszej połowie prezentowała się katastrofalnie, o tyle w drugiej części meczu wyglądało to już jakoś. Śląsk dochodził chociaż do groźnych sytuacji po przerwie. De facto mało brakło, a Lechia straciła by prowadzenie na rzecz Śląska. Wpierw piłkę w pole karne Lechistów zacentrował Dennis Jastrzembski, ale wtedy Quintana z bardzo bliska trafił jedynie w słupek bramki Kuciaka. Niewiele później po kuriozalnym błędzie zawodnika Lechii niemalże od połowy boiska sam na sam z Kuciakiem szedł wcześniej wspomniany Jastrzembski, który najpewniej był najlepszy z całego Śląska, ale i w tej sytuacji ekipa Magiery nie była w stanie zdobyć gola.
Aczkolwiek swoje sytuacje miała także Lechia, która może czuć się źle z zaledwie dwoma bramkami. Ale to, co najważniejsze dla Kaczmarka i jego drużyny w tym momencie to fakt, iż ze Śląskiem gdańszczanie zdobyli trzy punkty, które sprawiają, że wskoczyli oni na podium. Jak długo zespół z Gdańska pozostanie w strefie ekip walczących o europejskie puchary? Tego nie wie nikt. Jednak na ten moment wszystko wygląda w Lechii naprawdę dobrze i jedyne, co może powiedzieć przed kolejnymi meczami swoim piłkarzom Kaczmarek to słowa „sky is the limit”. Bo z taką grą Lechia może zajść naprawdę daleko.