W tym tygodniu, już w piątek, startuje kolejny sezon PKO Ekstraklasy. Kluby są jeszcze na etapie kompletowania swoich kadr, bo okienko transferowe jeszcze trwa. Nie inaczej jest w Poznaniu, gdzie Lech przeprowadza transakcje, które odbijają się szerokim echem. „Kolejorz” wysyła w ten sposób sygnał całej lidze- chcemy odzyskać tytuł. Czy w końcu poznańska publiczność doczekała czasów, w których ich klub będzie działał odważniej na dłuższą metę?
Wzmocnienia, które elektryzują Polskę
Chociaż po zakończeniu sezonu kibice Lecha mieli pretensje do zarządu, że ich rywale (Legia i Raków) przeprowadzili już kilka transferów, a przy Bułgarskiej było wtedy spokojnie, to teraz „Kolejorz” się rozpędził. W ciągu paru dni zakontraktował trzech nowych zawodników. To Ali Gholizadeh, Elias Andersson oraz Miha Blazić. Kraje, w których ostatnio występowali ci piłkarze, posiadają bardzo dobre ligi piłkarskie. Zatem gwarancja jakości w zespole może nawet wzrosnąć w stosunku do poprzedniego sezonu. Belgia i Francja to nacje, w których futbol jest bardzo rozwinięty. A szwedzkie kluby nie zawsze „nam leżały”. Co prawda ten transferowy tercet jest przeprowadzony w skali 1:1 (ktoś odchodzi, ktoś za niego przychodzi), to uważam, że Lech na tym dużo zyskał. To zawodnicy, którzy grali w poważnych ligach, w europejskich pucharach. Mają doświadczenie, które może okazać się bezcenne dla całej drużyny. A jest ono nie mniej ważne niż umiejętności techniczne.
W zeszłym tygodniu w stolicy Wielkopolski ogłoszono pozyskanie kolejnego piłkarza z interesującym CV. To Dino Hostić, który od 2020 roku grał w belgijskim Cercle Brugge. Te transakcje pozwalają uwierzyć kibicom, że w Poznaniu postanowiono trochę bardziej zaryzykować. A właśnie to było głównym zarzutem fanów „Niebiesko-Białych”. Nawet Zbigniew Boniek, gdy jeszcze był prezesem PZPN, raz wypowiedział się na temat Lecha. Uważał, że dla „Kolejorza” bardziej liczy się zysk niż sukces sportowy. Było widać zachowawczość ze strony Lecha przez wiele sezonów. Niektórzy nazywali to nawet minimalizmem lub drogą na skróty. Ale rozwiązanie tej zagadki może być banalne- klub posmakował długiej gry w Europie, zarobił na tym, więc chce ten kurs utrzymać. To bardzo słuszne postępowanie. Na przykładzie poznańskiego klubu widać jak na dłoni, jaki rozwój gwarantują europejskie puchary. Hostić zapewne nie będzie ostatnim nabytkiem tego lata. Okno transferowe jest otwarte do końca sierpnia, więc jeszcze sporo może się wydarzyć.
Mrozek vs Bednarek jak Kotorowski vs Burić?
Pozycja bramkarza w Lechu to bardzo delikatny temat. Pomimo że przy Bułgarskiej wychowano już kilku piłkarzy, którzy są regularnie powoływani do reprezentacji Polski, to z golkiperami Lech ma problem. W przyszłym sezonie ma to ulec zmianie, bo do klubu powraca Bartosz Mrozek. W poprzedniej kampanii stał między słupkami Stali Mielec, do której był wypożyczony. Zebrał tam na tyle pochlebne noty, że zasłużył na swoją szansę z pierwszym zespołem „Kolejorza”. 23-latek będzie kolejnym solidnym ligowcem, strzegącym bramki Lecha. Jeśli wygra rywalizację z Filipem Bednarkiem, któremu dobry konkurent nie zaszkodzi. Przez kilka lat taką walkę toczyli Krzysztof Kotorowski oraz Jasmin Burić. Czy teraz sytuacja się powtórzy? Lepiej jest mieć dwóch równorzędnych bramkarzy niż jednego dobrego i drugiego, który od niego odstaje. Być może Bartek Mrozek będzie pierwszym golkiperem Lecha, który otrzyma powołanie do kadry narodowej? Takiej sytuacji jeszcze nie było w najnowszej historii klubu.
Słowne zaczepki od ludzi polskiej piłki
Jak już wspominałem, parę lat temu Zbigniew Boniek dość nieprzychylnie wypowiedział się o „Kolejorzu”. Ale to nie jedyna persona, która skrytykowała Lecha publicznie. Prym w tej kwestii wiedzie Bogusław Leśnodorski, który lubi czepiać się poznaniaków. Tak było po awansie drużyny do fazy grupowej LE w 2020 roku. Wówczas stwierdził, że jeśli teraz Lech nie odjedzie lidze, to już nigdy tego nie zrobi. Z kolei wiosną zarzucił zarządowi klubu, że są już tam od 15 lat i cały czas się uczą. Na tych samych błędach. Kolorystyki tym wypowiedziom dodaje fakt, że Leśnodorski jest byłym współwłaścicielem Legii Warszawa- największego rywala poznaniaków. Z pewnością te słowa nie uszły uwadze Piotrowi Rutkowskiemu oraz Karolowi Klimczakowi. Być może wywiady Leśnodorskiego podziałały motywująco na władze Lecha? Być może poznaniacy wzięli sobie te uwagi do serca i postanowili odważniej zainwestować w drużynę?
Czy Lech idzie va banque?
Gdy Lech latem 2021 roku kończył sezon, nastroje w Poznaniu były ponure. Słaba postawa w lidze poskutkowała zajęciem 10. miejsca, a wielkimi krokami zbliżało się 100-lecie klubu. Nie pomagał też strajk kibiców. „Kolejorz” postanowił zainwestować i sprowadził do klubu solidnych zawodników (min. Rebocho, Pereira), na których wydał niemałe kwoty. Skończyło się zdobyciem tytułu mistrzowskiego, a później piękną przygodą w Lidze Konferencji. Apetyty zostały rozbudzone, bo poznaniacy mieli coraz więcej na talerzu. Klasowy klub nie może pozwolić sobie na to, aby takie przeżycia nie były standardem. Lech jest na zupełnie innym poziomie finansowym niż jeszcze 2-3 lata temu. Świadczą o tym letnie transfery jak również zimowe przedłużenia umów z istotnymi zawodnikami. To kroki, które należy stawiać na drodze do sukcesu. Być może nawet do Ligi Mistrzów w perspektywie kilku lat?