Latynoskie wynalazki Celty Vigo

Celta Vigo ma bardzo wiele związków z Ameryką Łacińską. Poczynając od korzeni prezesa Carlosa Mourino, po kilku zatrudnianych w niej trenerów z tamtych regionów. Między innymi dzięki temu, przez Galicję przewinęło się wielu Latynosów. Radzili sobie oni ze zmiennym szczęściem.

W Vigo lubują się w penetrowaniu południowych rynków. Korzystając z wiedzy, rozeznania i znajomości trenerów często zostawiają tam swoje fundusze. Antonio Mohamed i w szerszej skali obecnie Eduardo Coudet, nie mają oporów by sięgać po piłkarzy ze swych rodzinnych stron. Jak w Celcie radzili sobie owi „socios” trenerów?

Selekcja pozytywna

Takich przypadków na przestrzeni lat było sporo. Przez kilka sezonów filarem defensywy był Gustavo Cabral. Argentyńczyk w Vigo spędził 7 lat, doskonale się tam aklimatyzując. Szanse na zarobek i duży wkład sportowy sprawił Maxi Gomez. Przez dwa lata zapakował w LaLiga 30 goli i za poważne pieniądze odszedł do Valencii. Zespół z Galicji na Urugwajczyku zyskał czterokrotność pierwotnie zapłaconej sumy. Zysk bardzo wymierny.

Innym zawodnikiem, którego kariera nabrała w Vigo rozpędu był Lucas Olaza. Nie zaskarbił on wcześniej uznania w Boca Juniors. Oddano go więc bez żalu do Celty, gdzie przez 3 lata gry wyrobił sobie niezłą markę. Sielankę zakłóciły jednak sprawy kontraktowe, bowiem Olaza cały czas pozostawał własnością Boca, które w pewnym momencie postawiło zaporowe warunki porozumienia. Celta stanowczo je odrzuciła, dlatego Lucas musiał szukać szczęścia gdzie indziej. Negocjacje i ubijanie interesów z hegemonami Ameryki Południowej nie należy do przyjemności.

Przechodząc do bieżących posunięć. Niewątpliwie w Vigo bardzo zaufano Eduardo Coudetowi, dając ma wolną rękę w poszukaniu wzmocnień. A, że 47-latek preferuje głównie transfery ze swojego kontynentu, „kolonia latino” regularnie i sumiennie się powiększa. Byłemu trenerowi Internacionalu udało się trafić z kilkoma piłkarzami. Biorąc pod uwagę postęp na pozycji golkeepera, sprowadzenie Matiasa Dituro można uznać za majstersztyk. A nie była to wcale operacja oczywista, bowiem dla 34-latka była to pierwsza przygoda w Europie. Okazał się bardzo pewnym punktem drużyny, zamykając bramkę przed wychowankiem Celty Rubenem Blanco. Podobnie można rzec w sprawie transferu Renato Tapii. Przychodzący po wygaśnięciu kontraktu z Feyenoordem Peruwiańczyk, stał się ostoją środka pola, kimś na wzór Casemiro w Realu Madryt. Nie bez powodu po poprzednim sezonie byli stawiani w jednym rzędzie jako najlepsi defensywni pomocnicy w Hiszpanii.

Solidność prezentuje również kolumbijsko-meksykański duet stoperów- Jeison Murillo i Nestor Araujo. Zdarza im się czasem odstawić gafę w defensywie, jednak całościowa ocena wychodzi na plus.

Selekcja negatywna

Przechodzimy do mniej przyjemnych kwestii. Czas więc na tych, o których można powiedzieć, że znaleźli się w Vigo zupełnie przez przypadek bądź w związku z preferowanym przez trenera paszportem.

Ogromnymi rozczarowaniami okazali Facundo Ferreyra i przede wszystkim Gabriel Toro Fernandez. Argentyńczyk, bardziej obyty w Europie, nie potrafił wydobyć umiejętności po zapaści w Benfice. Zostawił po sobie tylko wspomnienie bramki na wagę remisu w wyjazdowym starciu z Atletico. Z Toro wiązano większe nadzieje. Miał stać się następcą Maxiego Gomeza. Mentalnie i piłkarsko niestety okazał się pomyłką. Najbardziej dał się zapamiętać ze spowodowania śmiertelnego wypadku drogowego… Obaj już wybili sobie europejskie granie z głowy. Zakotwiczyli w Meksyku- Tijuanie i Juarez. Przeciętnemu kibicowi, bardziej niż z piłką, miasta te kojarzą się z kartelami narkotykowymi, które prężnie rozwijały się w latach 90. w Meksyku, a ich historię można było zgłębiać dzięki serialowi „Narcos Meksyk”.

Innymi flopami są na przykład Franco Cervi, Thiago Galhardo i Augusto Solari. Wszyscy dalej grają w Vigo, jednak bez większego powodzenia. Jakkolwiek rokuje tylko Cervi, były długoletni piłkarz Benfici. Pozostali raczej nie wyglądają na zbawców i ludzi na których można będzie w przyszłości zarobić. Właściwie powiększają tylko rotację.

Zwyczaj podtrzymany

W styczniowym oknie Celta podtrzymała trend i zarzuciła sieć na Meksyk. Do Vigo przeniósł się Orbelin Pineda. Dla 25-letniego lewego pomocnika będą to pierwsze kroki w europejskim futbolu. Filigranowy (mierzy 169 cm wzrostu) Meksykanin wzmocni rywalizację na obu flankach.

Koloryt

Generalnie rzecz biorąc, Celta nieźle wychodzi na transferach z Ameryki Łacińskiej. Zazwyczaj piłkarze nie mają problemów z aklimatyzacją, nie istnieje bariera językowa i duża różnica kulturowa. Południowcy dodają szatni kolorytu i specyficznego klimatu.

 

 

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter