LaLiga bramkarzami stoi?

LaLiga w ostatnich latach straciła przewodnictwo i miano najlepszej ligi świata. Finansowy raj prężnie rozwija się gdzie indziej- na Wyspach. Natomiast jedno pozostaje niezmienne- liga hiszpańska dalej bardzo bogata jest w wysokiej klasy bramkarzy. Nie tylko w największych drużynach.

Hiszpańska szkoła bramkarska to wielka wartość tamtejszego futbolu. Akademie klubów (ostatnio głównym dostarczycielem GK do kadry jest Athletic Bilbao) mają na tym poletku fachowców, którzy potrafią stworzyć z rokującego dzieciaka naprawdę solidnej klasy goalkeepera. Zostając w temacie reprezentacji Luisa Enrique przegląd wojsk rozpoczniemy od Kraju Basków. Tam na szkolenie holistycznie poświęca się chyba najwięcej czasu i fatygi. Tamtejsze drużyny głównie, bądź tylko i wyłącznie stawiają na ludzi z regionu. Widać to po statystyce występów wychowanków w macierzystych drużynach w ligach top5. W najlepszej dziesiątce tej klasyfikacji znalazły się aż 4 drużyny z północnego regionu Hiszpanii (Athletic Bilbao, Real Sociedad, Osasuna i Alaves). Wymowne.

Baskijskie koleje losu

Biorąc to pod uwagę, nie dziwi, że Baskowie mają zdolność również do bramkarzy. Nie tak dawno, w 2018 roku za sprawą ich zdolnego bramkarza pobity został transferowy rekord wykupu zawodnika na tę pozycję. Kepa Arrizabalaga przeniósł się do Chealsea za 80 mln funtów! W Bilbao jednak nie rozpaczali. Ich konto zasiliła znacząca gotówka, która przy takiej, a nie innej polityce transferowej właściwie zapewniała poduszkę finansową na długie lata. Aczkolwiek nie tylko aspekt finansowy tu się zgadzał. Bowiem w klubie doskonale zdawali sobie sprawę, że bramkarska studnia w ich akademii nie wyschła i ma się świetnie.

Po odejściu Kepy, drzwi szerzej otworzyły się dla Unaia Simona i Alexa Remiro. Jednak ich kariery nie potoczyły się harmonijnie. Otóż oboje mieli nieco inne koncepcje na swoją karierę. Simon grzecznie czekał na swoją szanse, akceptował wypożyczenie (na które ostatecznie się nie udał z powodu problemów zdrowotnych konkurenta do bramki). Zaś Remiro był mniej cierpliwy i ugodowy. Po udanym sezonie na zapleczu LaLiga w Huesce i powrocie do macierzystego Bilbao, zażyczył sobie gwarancji regularności występów. Żądania oczywiście nie zostały spełnione, a jeszcze większej pikanterii dodawał fakt kończącego się kontraktu obiecującego bramkarza.

Intryga

Rządzący Athletikiem swoim postępowaniem w tamtym czasie chyba się jednak zagalopowali. Kiedy zbliżał się okres decyzji, zaprosili Remiro do klubowych gabinetów. W trakcie rozmowy okazało się, że bramkarz padnie ofiara intrygi. Prezesostwo zakomunikowało mu, iż nie opuści klubowych budynków, dopóki nie podpisze z klubem nowego kontraktu! Przez kilka godzin Alex uwięziony był w gabinetach klubowych. Sytuacja bez precedensu. Jak można się było domyślić, szatański plan włodarzy nie powiódł się. Remiro nie tylko utwierdził się w przekonaniu słuszności decyzji o odejściu, a na dodatek zasilił największego lokalnego rywala- Real Sociedad.

Tam występuje z powodzeniem od 3 lat. Jest uważany za jednego z lepiej grających nogami bramkarzy. Stąd też przytacza się jego kandydaturę jako potencjalnego następcę Marca-Andre Ter Stegena w FC Barcelonie. Jednak Remiro tonuje nastroje twierdząc, że świetnie czuje się w San Sebastian. I trudno mu się dziwić bowiem miasto to jest według wielu wspaniałym miejscem do życia, a kuchnia jedną z najbardziej wyjątkowych na świecie.

Życie potoczyło się tak, że dwaj wcześniejsi rywale, teraz obsadzają bramki w dwóch największych klubach w Kraju Basków. Unai Simon zmonopolizował rywalizację w Athletiku i ostatnio nawet w kadrze Hiszpanii, a Alex Remiro swoją pracą w Realu Sociedad również zgłasza akces do drużyny narodowej.

Od Maroko po Słowenię

Odchodząc na jakiś czas od tematów hiszpańskich bramkarzy należy powiedzieć, że w LaLiga występuje bardzo wielu świetnych przybyszy z różnych zakątków świata. Od Maroko po Słowenię. I to właśnie gracze tych dwóch nacji strzegą bramek Sevilli i Atletico. Yassine Bono i Jan Oblak to fachowcy wysokiej klasy. Co prawda dla goalkeepera Atletico ten sezon jest najsłabszy od lat- ma najmniejszy procent obronionych strzałów, drużyna traci sporo goli, zaliczył tylko 6 czystych kont co daje dopiero 12 lokatę w lidze. Jak na człowieka, który pięciokrotnie w ostatnich sześciu latach zdobywał Trofeo Zamora dla najlepszego bramkarza rozgrywek, są to liczby wstydliwe. Cierpi on na chaosie koncepcyjnym i zaburzonej równowagi gry w Atletico Madryt. Jednak dalej jest to czołowy bramkarz świata. Być może decydująca faza rozgrywek znów wzniesie go na zawrotny poziom.

Równy, wysoki poziom trzyma zaś wyżej wymieniony Bono. Jego kariera nie była usłana różami (zaliczył nawet epizod w Atletico). Po kilku latach w Zaragozie i Gironie dostał szansę awansu w karierze. Zgłosiła się Sevilla, gdzie miał być alternatywą na Tomasa Vaclika. Taki stan rzeczy trwał jednak tylko rok. Przełomem okazała się rozgrywana w nietypowej, wakacyjnej formule Liga Europy. W Niemczech Sevilla wzniosła puchar, a Bono walnie się do tego przyczynił. Papierkiem lakmusowym był półfinał z Manchesterem United, gdzie Marokańczyk bronił, jak w transie. Od tego czasu zamurował bramkę Sevilli i nie gra tylko wtedy, kiedy wykluczają go sytuacje losowe (kontuzje czy ostatnio Puchar Narodów Afryki). Zdarza mu się zaliczać asysty po dalekich wybiciach a nawet zdobyć gola. Tak stało się w zeszłym sezonie, kiedy w doliczonym czasie gry uratował remis w Valladolid. Człowiek-orkiestra.

Nowy szeryf

Nie możemy w tym tekście zapomnieć o gigantach. Bowiem w przypadku znacznej obniżki formy Jana Oblaka i nieregularności Marca-Andre Ter Stegena, szeryfem ligi na tej pozycji stał się Thibaut Courtois. Belg trafiał do Madrytu w okresie, kiedy postacią pomnikową i bezdyskusyjną był Keylor Navas. Stąd też środowisko niejednoznacznie przyjęło ten transfer. Pierwszy rok przebiegał na zasadzie rotacji. Keylor i Courtois dzielili sobie pole między słupkami. Wiadome jednak było, że taki stan rzeczy na dłuższą metę jest niemożliwy do bezkonfliktowego utrzymania.

Dlatego już w 2019 Navasa wysłano w poszukiwaniu szczęścia do Paryża, dając tym samym pełnie możliwości wysokiemu goalkeeperowi z Belgii. Ten za zaufanie odpłacał się znakomicie. Warunki fizyczne i instynkt powodowały, że bardzo trudno było go pokonać. Kiedy zgrał się jeszcze z odpowiednio funkcjonującą linią obrony, Real Madryt stał się niebywale skuteczny w defensywie. Zwłaszcza widać to było za czasów drugiej kadencji Zinedine’a Zidane’a, gdzie drużyna bardziej niż na indywidualnościach, polegała na sprawnie działającej drużynowej pracy. Za czasów Carlo Ancelottiego Courtois również wielokrotnie ratował skórę Realowi. Bez wątpienia jest to najlepszy bramkarz LaLiga.

Nowa hierarchia

Zmiana bramkarskiej hierarchii przed obecnym sezonem nastąpiła w Villarrealu. Ikonę i postać niezwykle zasłużoną i charakterną czyli Sergio Asenjo ze składu wygryzł Geronimo Rulli. Tą dość nieoczekiwaną zmianę mogła determinować lepsza gra nogami Argentyńczyka. Co prawda na przestrzeni sezonu, ambitny i skoncentrowany na wyprowadzeniu piłki od bramkarza krótkimi podaniami styl przyniósł Villarrealowi kilka bolesnych wpadek i utrat goli, natomiast ewidentnie Unai Emery ma swoje niezaprzeczalne ideały, których konsekwentnie się trzyma. Jak widać, w tych ideałach lepiej odnajduje się Rulli.

Andaluzyjskie sprawy

Real Betis przed sezonem wzmocnił się na pozycji bramkarza Ruim Silvą z Granady. Portugalczyk, ocierający się o pierwszą reprezentację swego kraju o miejsce rywalizuje z doświadczonym Claudio Bravo. Ta rywalizacja przebiega bardzo pokojowo. Obaj piłkarze grają mniej więcej po równo w każdych rozgrywkach. Manuel Pellegrini nie wyznaczył jasnego numeru jeden. I jak na razie sprawdza się to wzorcowo.

Granada zaś, lukę po Silvie wypełniła kolejnym portugalskim bramkarzem. Wybór padł na rezerwowego Sportingu Lizbona Luisa Maximiano. Ruch ten okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. 23-latek jest bramkarską rewelacją tego sezonu LaLiga. Naprawdę szerokiej publiczności dał się poznać w ostatnią niedzielę, gdy Granada mierzyła się na Santiago Bernabeu z Realem Madryt. Maximiano miał prawdziwy „dzień konia”. Bronił niemal wszystko, co leciało w kierunku jego bramki. Dał się zaskoczyć tylko kapitalnym uderzeniem Marco Asensio. Generalnie jednak zakończył mecz z 10 udanymi interwencjami. Żaden bramkarz w tym sezonie LaLiga nie był tak zapracowany i skuteczny w działaniach. Ten mecz był potwierdzeniem świetnej połówki sezonu Luisa w Andaluzji. Bramkarz wart obserwacji.

Inni, równie jakościowi

Świetną robotę w Rayo wykonuje Macedończyk Stole Dimitrievski, showmanem w bramce Osasuny jest Sergio Herrera (idealny przykład mitycznego, szalonego bramkarza). Rywalizacja między młodym, obiecującym Gruzinem Mamardashvilim, a uznanym Holendrem Jasperem Cillessenem trwa w Valencii. Solidną firmą w Alaves jest Fernando Pacheco, a z paryskich wojaży pomóc Mallorce w utrzymaniu wraca Sergio Rico. Kimś na wzór Keylora Navasa jest w Elche Edgar Badia. Niski (182 cm), ale bardzo zwinny między słupkami. Bramkarski kot.

Bramkarski dobrobyt

Te wszystkie przykłady jasno pokazują, że w LaLiga mamy bardzo wielu świetnych bramkarzy. Nie tylko w największych klubach. O jakość tej pozycji w Hiszpanii można być spokojnym. Bramka jest dobrze zabezpieczona.

Udostępnij:

Facebook
Twitter