KINGDOM UNDER FIRE

0
72

KINGDOM UNDER FIRE

Phantagram – koreańska firma, która wypuściła na świat „Zyclunta”, znanego też jako „Blade Warrior” – pracuje właśnie nad dwoma tytułami. Jednym z nich jest „Shining Lore”, sieciowy chat graficzny noszący w sobie cechy gry RPG. Drugim – „Kingdom Under Fire”, gra będąca elementem walki o dominacje nad polskim ryneczkiem legalnego oprogramowania.
Czemu? Otóż Play-It miał ów tytuł w swych planach wydawniczych. Potem „Kingdom Under Fire” znikł z nich, by pojawić się u CD Projekt. Ktoś rozpuścił przy tym plotkę, jakoby rzeczona firma przejęła od tej pierwszej dystrybucję produktów Gathering Of Developers w Polsce, w tym właśnie programu Phantagramu. Wyjaśnienia od Play-It przyszły dość szybko. Wynikało z nich, że reprezentowany przez nich potentat rynkowy Take 2 zrezygnował z „Kingdom Under Fire” ze względu na mizerną jakość tegoż. Na dowód przytaczano opinię jednego z recenzentów serwisu Avault, zapowiadającego tą grę jako „nie przełom, a jedynie klon Warcrafta 1”. Zrobiło się głośno…
A jak jest w rzeczywistości? O tym dowiemy się jeszcze w tym roku. Na razie prace produkcyjne trwają i nie wiadomo, czym zaowocują. No, może niezupełnie, gdyż miałem okazję zagrać w obszerne (ok. 300 MB) demo przywiezione przez Hubertusa z ECTS. I wiecie co? Gra nie jest przełomem… ale może okazać się naprawdę znośną produkcją. Zacznijmy od technikaliów. „Kingdom Unfer Fire” jest programem RTS/RPG chodzącym w rozdzielczościach 640×480 i 800×600. Oferuje pełną gamę nowoczesnych efektów specjalnych, począwszy od cieniowania, dynamicznego oświetlenia, alpha-bendingu i mgły na… z lekka płaskich postaciach kończąc. Cóż, niestety, ale autorzy programu zrezygnowali z wykorzystania wieloboków (polygonów) w czasie tworzenia poszczególnych jednostek. Ich celem było stworzenie gry mrocznej i wciągającej, lecz przede wszystkim szybkiej. Zbędna trójwymiarowość obciążyłaby dodatkowo procesor i uniemożliwiłaby zabawę na takim Pentium 120. A tak – będzie możliwa, co prawda z 10-15 fps, ale zawsze. Tak więc właściciele starszego sprzętu będą wniebowzięci, a posiadacze szybszych maszynek… mogą sobie pograć w „C&C;: Red Alert 2” czy „Warcraft 3” (o ile Blizzard nie przeniesie go na 2002 rok).
Sama historia przedstawiona w grze dzieje się w średniowieczu rodem z gier fantasy. Związana jest ona z 7 rycerzami Xok, którzy przed bodajże wiekiem wybrali się do starego smoka Nible, by wywiedzieć się o źródła potęgi władającego (a właściwie -ych, bo to dynastia) krainą Licha. Po drodze, jeden z nich, Rick, zginął, by już jako Rick Blood, wstać z martwych w wiele lat później. Jak łatwo się domyślić, facet ów drepce obecnie po stronie zła i umarlaków, a jego jedynym pragnieniem jest zapewnienie władzy Czarnej Stronie Magii. Niektórzy z jego byłych przyjaciół ruszą z nim do walki; wśród nich znajdzie się wielki mag Moonlight, organizujący oddziały przeciwko łupieżcy.
Niektórzy jednak ulegną jego sile i wraz z nim przeciwstawią się staremu porządkowi. Sztampa to co prawda, ale czyż sztampą nie była fabuła „Warcrafta 2”?
W „Kingdom Under Fire” pojawią się dwie rasy: Ludzie i Diabły (bo jak inaczej przetłumaczyć słowo Devil?). Samych jednostek będzie 70. Do tego dojdzie 7 bohaterów głównych (takich jak Moonlight czy Rick Blood), 60 czarów, trzy dobra: złoto, żelazo i mana, 40 misji – po 20 na rasę, oraz kilka całkiem długich filmików. Ten pierwszy już widziałem; robi dość dobre wrażenie. Tajemniczy wojownik przedzierający się przez kolejne zasadzki, krwawo rozprawiający się ze strażnikami budzi strach, a zarazem przyciąga uwagę. Jeśli chodzi o misje, to będziemy mieć do czynienia z 2 ich typami: misjami czysto strategicznymi oraz misjami przygodowymi, czerpiącymi z tradycji gier RPG. Raz będziemy tworzyć oddziały i słać je w bój, a raz zbierać przedmioty, zdobywać doświadczenie, wycinać wroga w pień. Pojawią się potwory, rzucanie widowiskowych czarów, zagadki, w których trzeba będzie ruszyć głową. Po bitwach rozdzielane będą łupy, a walczący, nauczeni w boju nowych sztuczek, staną się szybsi i dokładniejsi, lepiej też się będą bronić.
Na dziś dzień gra wygląda przyzwoicie. Nie wiesza się za często, wciąga, pod wieloma względami odstaje od „Warcrafta 1” (Sorry, Avault, please do not fuck!). Z drugiej jednak strony chwilami na ekranie zbyt dużo się dzieje, człowiek traci orientacje, przestaje kontrolować wojska zatapiające się w morzu ognia i orgii wybuchów. Grafika jest nieco zbyt niewyraźna, zbyt przesycona duperelami, skutkiem czego wątek strategiczny przeradza się w wątek łupaninowy. Pozostaje mieć nadzieję, że zostanie to poprawione w wersji ostatecznej i po premierze zobaczymy coś, co na to zasługuje…