American dream. To chyba najlepsze określenie na aktualną sytuację w Leeds United. Drużyna Pawi mierzy się z gigantycznym kryzysem i odejście Marcelo Bielsy, choć niezwykle bolesne, było jedyną słuszną opcją. Jednakże życie nie znosi próżni i nie ma czasu już rozpamiętywać i rozmyślać nad losem Argentyńczyka, skoro na Elland Road zawitał nowy boss. Dosłownie boss. Kim jest nowy trener Leeds United, Jesse Marsch?
Rozbici i wyczerpani
Na początku trzeba jednak zaznajomić się z sytuacją w Leeds jeszcze za poprzedniego trenera. Marcelo Bielsa, uwielbiany, wynoszony pod niebiosa przez fanów ekipy z hrabstwa York w obecnej kampanii zwyczajnie zasłużył na zwolnienie. O ile w każdym z poprzednich sezonów drużyna El Loco zaliczała progres, o tyle poprzednia kampania to raczej sufit możliwości Pawi. 9 miejsce w Premier League jako bieniaminek, a do tego z menedżerem wiernym swojemu stylowi: to rzadko się zdarza. Żeby nie było: Bielsa to geniusz. Wystarczy powiedzieć, że w swoim debiucie miał 10 piłkarzy, którzy byli w kadrze meczowej w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu. Zatem Argentyńczyk de facto zrobił awans z środka tabeli Championship do górnej połowy Premier League. Ale taki nagły progres nie może się kończyć niczym dobrym.
Zwłaszcza, że Leeds w tym sezonie zbiera owoce nieuczenia się na błędach. Już w poprzednim sezonie widać było, że drużyna Bielsy ma kłopot z defensywą. Granie jeden na jednego na całym boisku? Ok, ciekawy pomysł. Jednakże jeśli jesteś jedynym zespołem w stawce zdolnym do strzelenia i stracenia ponad 50 goli to coś jest nie tak. Ponadto, swoje żniwo musiał przynieść także słynny „murderball”, czyli intensywne treningi Bielsy. Rok temu – wszystko hulało, a gracze Leeds biegali więcej i szybciej od rywali. Ale teraz po prostu duża część składu ma kontuzje, przez co grają słabsi, nieopierzeni zawodnicy.
Sentymenty na bok
A utrata jakości indywidualnej w momencie, gdy grasz jeden na jednego na całym boisku oznacza zwyczajnie samobójstwo. Bo Bielsa taktyki nie zmieniał, niezależnie od sytuacji. Dlatego też – nawet jeśli to romantyczne – jest to zwyczajnie głupie, albowiem Leeds tylko w lutym straciło 20 goli w lidze. Najwięcej w historii jakiegokolwiek zespołu w jednym miesiącu w Premier League. Stąd też decyzja o zwolnieniu Bielsy nie powinna nikogo dziwić. Być może nawet – mimo sentymentu – pożegnanie Loco na rzecz nowego trenera jest opcją dobrą dla Leeds. Nikt mu nie zabierze tego, co osiągnął. Ale nie sentymenty, a wyniki decydują w futbolu. A te wskazywały jasno, że Bielsy należy się już z Elland Road pozbyć.
https://twitter.com/ezgjanalioski/status/1497947065925705730
Kapitan Ameryka
Właśnie do takiego Leeds trafia Jesse Marsch. Jeden z pierwszych amerykańskich trenerów na rynku europejskim i z pewnością jedno z ciekawszych nazwisk, które były do wzięcia na już przez zarząd ekipy z Elland Road. Amerykanin w swojej dotychczasowej karierze miał okazję trenować głównie flagowe kluby projektu Red Bulla, czyli np. RB Salzburg czy Lipsk. Można rzec, że w pewnym stopniu Marsch jest dowodem na coraz bardziej popularną i odczuwalną falę zza oceanu w europejskim futbolu. Już nie tylko piłkarze (Sergino Dest, Cristian Pulisic, Weston McKennie) pochodzący z USA stanowią o piłkarskiej kulturze tego kraju. Jest też trener, którym jest Jesse Marsch. I z pewnością wpisuje się on w najnowsze trendy piłkarskie na świecie.
Welcome @jessemarsch! pic.twitter.com/3ih4vcpR7y
— Leeds United (@LUFC) February 28, 2022
Dlaczego on?
Dla wielu fanów Leeds United Jesse Marsch już jest na minusie. Przede wszystkim dlatego, bo nie nazywa się Marcelo Bielsa. Argentyńczyk był uwielbiany (i jest) w całym Leeds, bo dał awans do Premier League. Bo zwalczył przeciętność i znów kibice Pawi mogli czuć się dumni ze swojego klubu. Aczkolwiek odkładając sentymenty na bok, są przesłanki, by sądzić, że Marsch jest dobrym zastępcą dla El Loco. Po pierwsze warto spojrzeć sobie na to, jak Amerykanin chce, by grały jego zespoły: liczy się energia, szybkość i bezpośredniość. Odbiór od razu po stracie. A po odbiorze cała naprzód. Nieprzypadkowo zresztą Marsch jest jednym z wielu pupilków Ralfa Rangnicka, który poniekąd wybrał go na swojego zastępcę w projekcie RB. I patrząc na charakterystykę trenerów produkowanych przez szkołę Red Bulla można odnieść wrażenie, że Marsch jest bardzo podobny do reszty, tzn. Ralpha Hassenhuttla czy Marco Rose. A jak dobrzy są Ci trenerzy w tym, co nowoczesne futbolu, wie każdy, kto co nieco się piłką interesuje.
Szkoła Rangnicka
Każdy wie, jak chce grać Leeds United. Albo inaczej: jak gra Leeds. Szybko, bezpośrednio, bez względnych komplikacji. Oczywiście, to może się kłócić z tym, co widzieliśmy w obecnym sezonie. Albowiem Pawie – aby też było to jasne – potrafią i chcą grać piłką. Jednakże podstawowym celem jest zdobycie bramki poprzez zaskoczenie rywala, a to najczęściej udaje się dzięki właśnie bezpośredniej grze. Jeśli zaś chodzi o te elementy, Jesse Marsch raczej nie powinien mieć kłopotu z ich poprawieniem.
Zwłaszcza, że tak jak już wspomniałem wcześniej: jako produkt trenerski Red Bulla (a także wychowanek Ragnicka), Amerykanin miał włożone do głowy tylko jedno: szybkość. Celem każdego zespołu RB jest myśleć szybciej, grać szybciej i reagować szybciej od przeciwników. Marsch, jako osoba pod wielkim wpływem m.in. obecnego trenera Manchesteru United, wyznaje filozofię, że nie ma lepszego kreatora od gegenpressingu, a moment przechwytu piłki ma dzielić maksymalnie 10 sekund do oddania strzału.

Getty Images
I to się może (a nawet musi) idealnie wpasować w system Leeds United. Przecież Pawie to zespół z największą ilością „direct attacks”, czyli właśnie ataków bezpośrednich w tym sezonie Premier League. Średnia szybkość akcji ofensywnych Leeds jest piąta najwyższa w lidze, więc wychodzi na to, że pod tym względem Jesse Marsch pasuje jak ulał. Bo na Elland Road na pewno zmiany sposobu atakowania nie będziemy oglądać w kolejnych tygodniach.
Młodość i charyzma? Top
Ponadto, warto pochwalić Marscha za jego dotychczasową pracę z młodymi piłkarzami. W Salzburgu był w stanie naprawdę zrobić furrorę mając do dyspozycji takich zdolnych młodzieńców jak np. Erling Haaland, Takumi Minamino, Patson Daka czy Enock Mwepu. To przy składzie przetrzewionym kontuzjami oraz pełnym młodych graczy (piąta najniższa średnia wieku w lidze) w przypadku Leeds United może być niezaprzeczalnym atutem. Do tego warto dodać fakt, iż – co by nie mówić – Leeds ostatnio na poziomie mentalnym prezentuje się gorzej niż źle. Jeśli w dwóch ostatnich meczach Pawie tracą sześć bramek już przed przerwą, a finalnie nie strzelają ani jednego gola, ewidentnie widoczny jest upadek morale. Z kolei gdy mówimy o morale, wystarczy obejrzeć poniższe nagranie z przemową Marscha w przerwie meczu na Anfield z Liverpoolem. Było wtedy 0-3. Jego zespół strzelił trzy gole i doprowadził do remisu w tym meczu, choć ostatecznie przegrał. Tak czy inaczej – tutaj także Marsch może Leeds pomóc.
Zawsze jest jakieś „Ale”
No właśnie. Ale. Bo gdy spojrzy się na dotychczasową karierę Jessego Marscha można znaleźć tam bardzo istotną rysę, czytaj RB Lipsk. Amerykanin odbił się od największej póki co szansy na jaką trafił, czyli potentata do mistrzostwa Niemiec i drużyny bijącej się o najwyższe cele. Cztery miesiące, dwadzieścia spotkań – tyle trwała jego przygoda w Lipsku, gdzie zwyczajnie wiele rzeczy potoczyło się nie tak, jak trzeba. Być może Marsch zwyczajnie nie trafił do Lipska w dobrym momencie. Ciężko z miejsca zastąpić Juliana Naggelsmanna, a przy tym poradzić sobie z utratą kapitana (Sabitzera) oraz lidera defensywy (Upamecano). Tak czy siak – Marsch nie zdołał kontynuować tego, co w Lipsku szło dobrze i Byki pod jego wodzą były na 11 miejscu w Bundeslidze. W Leeds być może będzie musiał zastąpić jeszcze większą legendę od RB Lipskiego Naggelsmanna, czyli Marcelo Bielsę. Też nie będzie mieć do dyspozycji kluczowych piłkarzy, choć przez kontuzje, a nie transfery. Czy ta misja się uda? Tu można mieć pewne wątpliwości.
Jesse Marsch is Leeds' new boss.
Previous clubs: RB Leipzig, RB Salzburg, New York Red Bulls, Montreal
Played: 301
Won: 159
Drawn: 54
Lost: 88
Goals scored: 637
Goals conceded: 379Austrian Bundesliga x 2
Austrian Cup x 2
MLS Supporters' Shield x 1
MLS Coach of the Year x 1 pic.twitter.com/BYWTevZKcC— Sporting Life Football & Infogol (@InfogolApp) February 28, 2022
Dobra zmiana?
Tak czy inaczej, nikt w Leeds raczej spadku sobie nie życzy. A w tym momencie widmo pożegnania się z Premier League coraz poważniej zaglądać w oczy Pawiom. Mnóstwo urazów, najgorsza defensywa w lidze, a punktów nad strefą spadkową coraz mniej, bo tylko dwa. Dlatego też – z bólem, bo z bólem – ale trzeba było podać sobie ręce z Marcelo Bielsą. Nie wiadomo, czy Jesse Marsch uratuje Leeds i utrzyma zespół z hrabstwa York w Premier League. Jednakże wszystko wskazuje na to, że zwyczajnie trzeba było dokonać zmiany. Czy ona będzie dobra czy nie: przekonamy się dopiero w najbliższych tygodniach. Nie ulega jednak żadnym wątpliwościom fakt, że zarówno dla Leeds, jak i dla Marscha, wspólna przygoda będzie doskonałą okazją dla każdej ze stron, by odbudować swoją reputację i wzajemnie sobie pomóc. Bo i jedna, i druga strona możliwości ma ogromne.