Nowy rok ledwo się rozpoczął, a w reprezentacji Polski już jest dość sporo problemów. Nasza kadra narodowa po odpadnięciu z Mundialu w Katarze przypomina trochę biegacza, który rozpoczął wyścig właściwie po ogłoszeniu przez prezesa PZPN, że kontrakt Czesława Michniewicza nie zostanie przedłużony. To wygląda na bieg nie przez płotki, a przez kłopoty. Dystans jest spory, bo metą jest marcowe spotkanie z Czechami (24.03). Do tego czasu wszystko, co złe kumuluje się wokół naszej drużyny, powinno się rozjaśnić. Z dużym naciskiem na słowo „powinno”, bo w tej chwili nic na to nie wskazuje. Maratończyk ten, co po chwilę zgrzyta zębami z bólu, bo ma trudności, aby pokonywać kolejne przeszkody.
Kadra narodowa bez selekcjonera
To zdecydowanie największe zmartwienie wszystkich kibiców reprezentacji Polski. Drugi rok z rzędu kadra zostaje bez opiekuna w dość niespodziewany sposób. A trzeci kolejny selekcjoner traci pracę nie ze względu na wyniki, które osiągnął. Baa! Czesław Michniewicz był już trzecim trenerem, który wykonał postawione przed nim cele, a mimo to nie utrzymał posady. To aż się wierzyć nie chce, do jakiego stopnia obniżyliśmy rangę tego stanowiska. W ten sposób ta funkcja zubożała wiele na prestiżu. Już chyba tylko obecność najlepszego napastnika na świecie jest magnesem dla zagranicznych szkoleniowców. Wiadomo, że „Lewy” ma swoje humory, ale to wciąż symbol profesjonalizmu w piłce. Jego nazwisko sprawia, że stołek selekcjonerski robi się dużo gorętszy. Dlatego cieszmy się, że jeszcze nie zakończył kariery, bo dzięki niemu pojawia się okazja, by zatrudnić fachowca. A to jest promyk nadziei, który pozwala wierzyć w rozwiązanie tej sprawy.
Sprawa samej persony, która poprowadzi naszych piłkarzy w eliminacjach do Euro 2024, też jest wielkiej wagi. Ten człowiek zadanie będzie miał proste: awansować z drużyną na niemiecki turniej. Kwestią równie istotną będzie poprawa wizerunku wokół zespołu i samego stylu prezentowanego przez polskich piłkarzy. Zatem pierwsze, co będzie musiał uczynić nowy selekcjoner, to wyciszyć cały negatywny szum, który wytworzył się przy reprezentacji Polski. Kadra teraz tego potrzebuje najbardziej, bo przed starciem z Czechami żaden zawodnik nie uniknie pytań o MŚ. Te afery i aferki będą zapamiętana na długie lata. Podejrzewam, że nawet bardziej niż samo wyjście z grupy, na które czekaliśmy prawie cztery dekady. To już samo w sobie jest dziwne. Dlatego PR będzie bardzo ważny, bo nakieruje nas na wiele odpowiedzi, których dotychczas nie otrzymaliśmy. Być może na początku będzie to przypominało swoistą zasłonę dymną, lecz będzie to niezbędny element, prowadzący do poprawy atmosfery.
Wybór selekcjonera musi być przemyślany
Zanim przejdę do nazwisk, chciałbym zauważyć pewną zasadniczą różnicę w stosunku do zeszłego roku. Dwanaście miesięcy temu Cezary Kulesza został „postawiony pod ścianą”, bo Paulo Sousa zdezerterował do Flamengo. Po zawirowaniach związanych z rozwiązaniem kontraktu z Portugalczykiem, prezes PZPN zabrał się za poszukiwanie kandydatów. Wtedy czas naglił, bo kadra narodowa za chwilę miała zgrać baraż z Rosją o Mundial w Katarze. Trzeba było szybko kogoś znaleźć, bo mógł to być „mecz kadencji” Kuleszy. Wiadomo było, że będzie to Polak, bo cudzoziemiec nie miałby czasu na poznanie drużyny. Teraz już nam się tak nie spieszy, bo przed nami dziesięć meczów eliminacyjnych. Można ze spokojem przemyśleć wszystkie kandydatury, rozważyć wszelakie za i przeciw. A przede wszystkim powierzyć reprezentacje Polski trenerowi, który ma doświadczenie turniejowe i jest obyty w kontaktach z gwiazdami. Mało który polski szkoleniowiec jest w stanie spełnić te wymogi. Zatem teraz pora na człowieka z zewnątrz.
Najlepiej byłoby, gdyby kadra narodowa otrzymała selekcjonera zagranicznego, który miałby polskich asystentów. Coś na kształt Leo Benhakkera, który przejmował reprezentację Polski w 2006 roku. Według medialnych doniesień w grze jest kilku kandydatów. Vladimir Petković, Herve Renard i Paulo Bento. To główni faworyci tego wyścigu. Pojawili się też Steven Gerrard, Diego Simeone oraz Thomas Tuchel. Jedyne, czego możemy być pewni, to tego, że na pewno opiekunem drużyny narodowej nie będzie rodzimy szkoleniowiec. Sam prezes Kulesza się na ten temat wypowiedział. Niezależnie od tego, kto przejmie schedę po Michniewiczu, musi od razu wprowadzić swoje zasady. Ta kadra ma spory potencjał, tylko należy go wydobyć odpowiednim podejściem i pracą. W kuluarach mówi się, że nowego selekcjonera poznamy pod koniec stycznia, bo wtedy odbywa się zjazd PZPN. Zatem następca Michniewicza zacznie przygodę z reprezentacją Polski o tej samej porze, co on.
Afer mundialowych c.d.
Mistrzostwa Świata w Katarze na długo zapadną nam w pamięci. Jednak nie ze względu na fakt, że przebrnęliśmy w końcu przez fazę grupową. Ten sukces sportowy zdecydowanie zszedł na dalszy plan. Nawiasem mówiąc, to też trzeba umieć, aby osiągnięcie, które było wyczekiwane przez tyle lat i tylu ludzi po prostu obrzydzić. To tylko ukazuje, jaka atmosfera panowała (panuje?) w zespole. A oliwy do ognia dolał jeszcze Nicolas Tagliafico, który oskarżył Polaków, mówiąc delikatnie, o niesportowe zachowanie. W ogólnym skrócie Argentyńczyk wyznał, że jeden z naszych reprezentantów powiedział mu, aby „Albicelestes” już więcej nie atakowali, bo nas taki rezultat (0:2) premiował do dalszej fazy turnieju. To są bardzo mocne słowa świeżo upieczonego mistrza świata. Nie możemy przejść obok nich obojętnie. Czy tak samo postąpi FIFA? Zobaczymy, ale polskie środowisko powinno się tym zająć.
Jeśli prawdziwe są słowa Argentyńczyka, to mamy do czynienia z sytuacją, gdzie w reprezentacji Polski występują antysportowcy. Jak to możliwe, że zawodowy piłkarz, który od małego ma wpajaną grę do końca, walkę o każdy metr boiska i zwycięstwa, może zachowywać się w taki sposób? Jest to zaprzeczenie jakiejkolwiek definicji zarówno reprezentanta Polski, jak i każdego sportowca. Nie wierzę też, że to był pojedynczy głos. Wnioskuję, że akurat ten zawodnik miał pecha, bo jego „prośba” została nagłośniona. Jednakże jakoś nie jestem przekonany, czy pozostali piłkarze mieli inne zdanie. Wygląda na to, że nasza kadra chce być minimalistyczną drużyną. Coś na zasadzie: jedziemy na MŚ, jak wyjdziemy z grupy, to fajnie, a jak nie, to nic się nie stanie. W ten sposób nie da się niczego wygrać, niczego osiągnąć. A o tym, że ów zawodnik już nigdy nie powinien otrzymać powołania, nawet nie wspomnę.
Nasza kadra kiepsko rozpoczęła 2023 rok
Nie wygląda to wszystko dobrze przed startem eliminacji do Euro 2024. Dużo złego w tej chwili skupia się na reprezentacji Polski. Zresztą nie od wczoraj, bo problemy zaczęły się wcześniej. Kadra narodowa potrzebuje teraz spokoju, a ten zapewnią tylko wyniki. Zatem osoba odpowiedzialna za nie będzie miała twardy orzech do zgryzienia. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że to złe dobrego początki i Cezary Kulesza znajdzie właściwego człowieka do tej roli. Wokół tego zespołu zrobiło się typowe „polskie piekiełko”, a to już jest wystarczającym argumentem, aby nie powierzać go Polakowi. Wydaje się, że tylko fachowiec dużej klasy jest w stanie to wszystko „ogarnąć”. Oby tylko prezes PZPN też o tym wiedział.