Jedyna słuszna droga zawsze prowadzi pod górę

Z każdym dniem w Legii dzieje się coraz więcej. Ktoś powie, że to naturalne, że w najbogatszym polskim klubie jest gorący news. Jednakże nie o takich wiadomościach chcieliby dowiadywać się kibice stołecznej drużyny. Akurat słowo „kibice” jest kluczowe, bo w niedzielny wieczór piłkarze mieli do czynienia nie ze swoimi fanami tylko ze zwykłymi chuliganami.

Chaos, chaos i jeszcze raz chaos

Może zacznijmy od początku. Chociaż tego, co złe wokół Legii jest tyle, że nie wiadomo, od czego zacząć. Zatem skupmy się na najnowszych wydarzeniach. Po pierwsze, kolejna zmiana szkoleniowca. Niby spodziewana, bo Marek Gołębiewski miał prowadzić „Wojskowych” tylko do zimy, ale mimo wszystko jest to pewnego rodzaju zaskoczenie. Z tego względu, że 41-latek jest pierwszym trenerem od dawna (a już na pewno w erze Dariusza Mioduskiego), który sam rezygnuje ze stanowiska. To już mówi samo za siebie. Facet dostał od losu życiową szansę i tylko głupiec by ją odrzucił. To zrozumiałe. Europejskie puchary, dominacja nad przeciwnikami ligowymi, otoczka medialna, presja. Gołębiewski został rzucony na głęboką wodę. Jak się okazało- zbyt głęboką. Dostrzegł, że jego metody szkoleniowe nie trafiają do zawodników, więc postanowił odejść, zachowując twarz (czyta to pan, panie Mioduski?). Na jego miejsce przyszedł- wrócił- Aleksandar Vuklović.

To już czwarte podejście Serba do roli trenera Legii. Trzecie jako „strażak”. Przynajmniej w teorii, bo marzeniem właściciela stołecznych jest zatrudnienie Marka Papszuna. W każdym razie Vuković ma pełnić funkcję pierwszego trenera do czerwca 2022 roku. Wtedy też kończy mu się kontrakt. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że niedawno wdał się w medialne „przepychanki” z Legią. A to, że podjąłby ponowną pracę w klubie, jeśli kilka osób zniknie z gabinetów, a to, że on sobie wmawia, że wynagrodzenie, które otrzymuje nie jest od Legii tylko z kieszeni Mioduskiego itp. No ludzie kochani, przecież to na pewno nie wypali! Vuković schował dumę w buty, bo chce pomóc klubowi, z którym związany jest emocjonalnie. Serb nigdy nie prowadził drużyny rozbitej do tego stopnia, że znalazła się w strefie spadkowej. Jego powrót będzie kolejną kompromitacją Mioduskiego. To jest wariant oszczędnościowy. A wiadomo, co się dzieje, gdy idzie się „po taniości”.

Jaka będzie prawdziwa rola Vukovicia?

Vuković ma zająć się strefą mentalną u piłkarzy, bo to jest teraz sprawa kluczowa. Przynajmniej tak twierdzi Dariusz Mioduski. Ma też pełnić rolę negocjatora w sytuacji, gdzie niektórzy zawodnicy, po niedzielnym incydencie z kibicami, chcą rozwiązać kontrakty z winy klubu, bo to naraziłoby Legie na wielomilionowe straty. Czyli Serb ma uratować te fundusze, które Mioduskiemu załatwił Michniewicz, awansując do fazy grupowej Ligi Europy. O co tu w tym wszystkim chodzi? Prezes Mioduski niedawno wypowiedział się w mediach na temat, z jakimi ludźmi lubi współpracować. W skrócie: on lubi osoby, które mają swoje zdanie, a najlepiej, jeśli to zdanie pokrywa się z jego przemyśleniami. Czyli Vuković ma być marionetka prezesa do lata, aż Marek Papszun przejmie po nim tę prześmiewczą rolę? W taki sposób Legia nigdy nie wyjdzie z kryzysu. To jest tylko napędzanie tego błędnego koła.

Na nieszczęście Dariusza Mioduskiego wszystko, co dzieje się w Legii, dzieje się na oczach całego kraju. Marek Papszun również to widzi. Najpierw winny całego kryzysu był Wojciech Kowalczyk, niedawno okazało się, że za ten stan odpowiada Czesław Michniewicz wraz ze swoim sztabem. Za chwilę się okaże, że „Wojskowi” znaleźli się w strefie spadkowej, bo Watykan jest za mało zaangażowany w jej sprawy. Ta droga prowadzi w ślepy zaułek. Właściciel nie przyznaje się do błędów, szuka winy u innych- nawet w gabinetach swoich pracowników, a sam się uważa za nieomylnego. Jestem pewien, że Vuković nie dotrwa na stanowisku do końca sezonu. Sytuacja jest bardzo napięta, a każdy błąd, potknięcie Serba będzie pożywką dla prezesa, aby mógł on udowodnić, że Vuković też się myli. Tylko po co to wszystko? Takie zagrywki poprowadzą do spadku z Ekstraklasy. Tutaj nawet Guardiola nie pomoże. Czy Vuković tego nie widzi?

Konflikt z kibicami

Jest to sprawa najbardziej bulwersująca. To, co się wydarzyło po meczu z Wisłą Płock w, jak to określa Mioduski, najnowocześniejszym centrum szkoleniowym w tej części Europy, to zwykły „neandertalizm”. Zdziczenie obyczajów. Rozumiem, że można odczuwać jakieś negatywne emocje, będąc kibicem Legii. Rozumiem, że rozgoryczenie związane z wynikami sięga zenitu. Ale czy to jest powód, aby zawodników bić? Czy ktoś z Was za źle wykonaną robotę otrzymuje w pracy kary cielesne? To prymitywne metody motywacyjne. Dziwne jest też to, że Legia tak długo zwlekała z wydaniem jakiegokolwiek oświadczenia na ten temat. Przecież zdrowie i życie pracowników klubu powinno być priorytetem! A Legia na spokojnie, w poniedziałkowe popołudnie, podaje informacje o Vukoviciu, a dopiero później pojawia się wpis, który potępia zachowanie chuliganów. A chyba powinno być na odwrót. Legia już w niedzielę powinna zareagować. No, ale nie ma powodów do niepokoju. Emreli i Luquinhas mają tylko parę szwów…

To już drugi taki incydent za kadencji Dariusza Mioduskiego. Pierwszy miał miejsce w październiku 2017 roku po porażce 0:3 z Lechem. 4 lata temu Legia zapewniała, że potępia takie ekscesy i powinny być one ukarane. Wtedy wszyscy szybko zapomnieli o sprawie, a zdobyte w 2018 roku mistrzostwo miało na to wielki wpływ. Teraz tytułu w Warszawie na pewno nie będzie, a zawodnicy i pracownicy klubu niechętnie zabierają głos w tej sprawie. To ukazuje skalę problemu. Następna kwestia to oprawa na meczu ze Spartakiem. Na pół stadionu. Na którym europejskim stadionie pojawił się kiedykolwiek taki napis? No, ale ktoś na tę oprawę wydał zgodę. A może tylko się zgodził, ale do końca nie był świadom jej przesłania? W takim razie, jaki będzie kolejny krok kibiców? W tunelu, podczas wyjścia na mecz, każdy zawodnik dostanie po „liściu” w ramach motywacji?

Koniec rundy- koniec problemów?

Wszyscy w Legii oczekują już ostatniego meczu w roku z Radomiakiem. A właściwie to ostatniego gwizdka w tym spotkaniu, bo forma prezentowana przez drużynę pana Sławka Stempniewskiego, nie wskazuje, że będzie to spacerek dla stołecznych. Dobrze dla Legii, że runda już się kończy. Będzie czas na analizę (którą to już?) i wyciąganie wniosków. Ale coś czuję, że te przemyślenia mogą pójść w złym kierunku. Patrząc na to, jakich decyzji dokonuje właściciel, na miejscu kibiców Legii (tych normalnych) nie spałbym spokojnie. W tej chwili wszystko, co złe kumuluje się przy Łazienkowskiej 3. Jest to wynik złych decyzji podejmowanych… właściwie to nie wiem w jaki sposób? Pod wpływem emocji? Jakiegoś bodźca? A może jeszcze czegoś innego? Runda jesienna tego sezonu obnażyła wszystkie konflikty w Legii. Ten klub nie mówi jednym głosem. Na każdym szczeblu mają miejsce jakieś niesnaski lub inne animozje. To nie ma prawa doprowadzić do czegokolwiek dobrego.

Jeśli kilku zawodników Legii rozwiąże kontrakty z winy klubu, będą potrzebne kolejne wzmocnienia. Mówiąc delikatnie, transfery nie są mocną stroną ludzi odpowiedzialnych za sprowadzanie nowych zawodników. A może dojść do sytuacji, w której te osoby będą wykonywały kluczowe zadanie w kontekście utrzymania zespołu w Ekstraklasie. Zabawne. Przerwa zimowa w Warszawie będzie gorąca. Pewnie kilka głów poleci, kilka osób pożegna się ze stołkami. Na pewno nie będzie to Dariusz Mioduski- on sobie na to nie pozwoli. Jak sam mówi, krytyków zachęca do zainwestowania swoich pieniędzy w futbol. No cóż, nie trzeba być aktorem, aby ocenić czy film jest zły. Takie tłumaczenia właściciela pokazują tylko jego lekceważące podejście- nie masz argumentów, to idź po najprostszej linii oporu. To kolejna kompromitacja Mioduskiego, ale on w każdej wypowiedzi udowadnia, że jest oderwany od rzeczywistości.

Jak to wszystko się zakończy?

Na dzisiaj nie widać szczęśliwego zakończenia dla Legii. Z każdym tygodniem przybywa problemów i póki co widać ich koniec tylko z tego względu, że zbliża się koniec roku. Ale to tylko będzie „przerwa” w walce z kłopotami. Prezes i właściciel Legii powinien zrobić rachunek sumienia. Nigdy nie jest tak, że wszyscy dookoła są winni, tylko ja jestem bez skazy. Im szybciej Mioduski to pojmie, tym prędzej znajdzie rozwiązanie z tej krytycznej sytuacji. Piłkarze już też mają dość. W meczach widać po nich, że jadą już „na oparach”. Również mentalnie nie wyglądają najlepiej. W gabinetach atmosfera też jest napięta. Jeśli nic w Legii się nie zmieni, spadek do I ligi stanie się faktem. Jeśli do tego dojdzie Dariusz Mioduski stanie się właścicielem, który zapisze się platynowymi literami w historii „Wojskowych”. Wątpię jednak, żeby o takim zaszczycie marzył.

Udostępnij:

Facebook
Twitter