W aktualnie trwającym sezonie LaLiga, byliśmy świadkami kilku przetasowań na ławkach trenerskich. Sześć klubów zdecydowało się wstrząsnąć zespołem. Na rynku pojawili się uznani i dobrze znani szkoleniowcy, jak i nowe, świeże twarze. Jakie efekty poszły za tymi zmianami?
Ten sezon LaLiga nie obfituje w zaskakujące i gwałtowne zmiany na ławkach szkoleniowych. Kluby rozsądnie zarządzają sztabami, w większości przypadków darząc ich potrzebnym zaufaniem i ciągłością. Gorące krzesła uwidaczniały się najczęściej w przypadku ekip ocierających się o dno stawki. Ale należy pamiętać również o korekcie w bardzo dużym i medialnym klubie.
FC Barcelona
Ronald Koeman→ Xavi
Zmiana, można by rzec epokowa. Stanowiskami wymieniły się dwie piłkarskie ikony klubu. Z perspektywy trenerskiej jednak obaj mieli przy swych nazwiskach sporo znaków zapytania. Zatrudnienie Ronalda Koemana, po druzgocącej porażce z Bayernem 2:8 w 2020r. było łabędzim śpiewem ówczesnego prezesa Blaugrany- Bartomeu. Postawił on na kogoś z oczywistym DNA i przywiązaniem do miasta i klubu, natomiast trenersko była to spora zagadka. Tak naprawdę promocję i miejsce wystawowe, Holender wyrobił sobie w pracy ze swoją rodzimą reprezentacją. Bo tak naprawdę patrząc na jego wcześniejsze CV- nie predysponowało go ono do pracy na tym poziomie. Nieudane pobyty w Southampton i Evertonie chluby nie przynosiły.
Jednak Barca zdecydowała się na ten ruch. Pierwszy rok pracy Koemana miał wzloty i upadki, aczkolwiek więcej było tych pozytywnych chwil. Jak choćby triumf w Pucharze Króla i masowe wprowadzanie młodzieży. Kolejny rok pracy i zmiana szefostwa w klubie zrujnowały pozycję i odbiór Holendra. Stał się on zgorzkniały, toksyczny i boleśnie realistyczny. A cytat „Es lo que hay” („Jest jak jest”) na stałe zakorzenił się w świadomościach kibiców. Był to jeden z wielu podobnych, mało optymistycznych opisów sytuacji zespołu pod jego wodzą. Takie podejście w połączeniu z niezadowalającymi wynikami nieuchronnie musiało doprowadzić do zwolnienia. Ścięcie głowy nastąpiło w listopadzie.
Legenda
Wśród karuzeli nazwisk i propozycji Joan Laporta zdecydowanie postawił na jednego konia. A było to posunięcie dość ryzykowne, lecz generalnie rzecz biorąc oczywiste w realizacji. Na Camp Nou nastał więc czas Xaviego Hernandeza- niegdyś wielkiej ikony Dumy Katalonii, postaci centralnej i flagowej w środku pomocy. Jako trener szlify zbierał dotychczas w Katarze. W tamtejszej lidze, jego Al-Saad grało miłą dla oka i ambitną piłkę. Obserwatorzy i kibice nie mieli wątpliwości, że były świetny piłkarz zostanie kiedyś trenerem Barcelony. Dość nieoczekiwanie stało się to wcześniej, niż można było sądzić. Jednak 42-latek nie utonął pod presją oczekiwań. Kibice, jak i zarząd musieli zdawać sobie sprawę, że powodzenie tego projektu zależne jest od ich cierpliwości. Barcelona kadrowo nie jest bowiem tak mocarna, jak za czasów gry aktualnego trenera. Pewne rzeczy wymagały większej skrupulatności i dbałości.
Poza aspektami gry, które powoli ruszają do przodu i nabierają przyzwoitych kształtów, Xavi wniósł do zespołu ogrom optymizmu i entuzjazmu. Młodzi gracze są zachwyceni możliwością pracy z taką legendą LaLiga i zresztą całego futbolu. Dla nich był idolem z dzieciństwa, teraz rozpościerają skrzydła do wielkiego futbolu pod jego okiem. Zimowe wzmocnienia i zazębianie się sytemu gry preferowanego przez Xaviego przynosi coraz to korzystniejsze rezultaty. Barcelona znów cieszy oko swą grą, w zespole roi się od wychowanków, a ostatnie transfery także wyglądają na bardzo sensowne i przemyślane. W tym duża zasługa dyrektora sportowego- Mateu Alemany’ego.
Xavi Hernández sprawił, że cała drużyna znów czuje się jak jedna rodzina. Obecnie atmosfera w szatni jest w najlepsza w tym sezonie. Przyznają, że taki wynik jak w meczu z Valencią był tylko kwestią czasu. [Toni Juanmarti] (2️⃣)
— BarcaInfo (@_BarcaInfo) February 21, 2022
Praca trójki Laporta-Alemany-Xavi powoli uzdrawia toksyczną aurę dawnego prezesa i marudnego Holendra. Nad Barceloną znów tli się piękne słońce i pozytywizm.
Od kilku meczów najlepsza Barça od miesięcy.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) February 20, 2022
Elche
Fran Escriba→ Francisco Rodriguez
Ta zmiana szkoleniowca znacznie przysłużyła się interesowi klubu zarządzanego przez menedżerskiego hegemona Ameryki Południowej- Cristiana Bragarnika. Uznany i doceniany w Elche Fran Escriba (za swojej pierwszej kadencji odnosił pozytywne rezultaty w LaLiga przed krachem finansowym klubu w 2015 r. zakończonym karną degradacją) skonfliktował się z niektórymi piłkarzami, co w połączeniu z kiepskimi wynikami spowodowało dymisję 56-latka. Jego miejsce zajął Francisco Rodriguez. Trener dość młody (43 lata) i pracujący dotychczas głównie w drugiej lidze, nie licząc epizodu w Huesce. Efekty jego roboty są jednak wspaniałe. Drużyna, która przed początkiem grudnia pałętała się w okolicach strefy spadkowej wygrała 8 z 14 meczów i wypływa na spokojne wody. Ogromna w tym zasługa Francisco. Ustabilizował formację obronną, uwolnił potencjał ofensywny lewego wahadłowego/obrońcy Johana Mojici i spowodował wzrost skuteczności formacji ataku, której przewodzą odrodzony Lucas Boye i będący w życiowej formie Pere Milla.
Przewaga nad strefą degradacji jest na tyle spora, że w klubie mogą przygotowywać grunt pod kolejny sezon w elicie. Z pewnością, z Francisco Rodriguezem u steru. Bardzo udana zmiana trenerska i nowa twarz, na stałe wpisująca się w środowisko LaLiga.
Getafe
Michel→ Quique Sanchez Flores
Zbawczy, sentymentalny powrót. Po opuszczeniu okrętu przed twarz projektu Getafe, jakim był bez wątpienia Jose Bordalas, w klubie szukan0 godnego następcy. Padło na wracającego z Meksyku Michela. On jednak furory nie zrobił. To dość duży eufemizm, bowiem zdobycie jednego punktu w ośmiu kolejkach można nazwać dosadniej. Słuch i miłe wspomnienia po nim zaginęły, a pod Madrytem pojawił się kolejny sternik. Angel Torres ewidentnie jest typem człowieka, który najbardziej lubi słuchać piosenek, które już słyszał i oglądać filmy, które już widział. Zdecydował się na odgrzanie kolejnego trenerskiego CV z przeszłości. Padło na nieco zakurzonego Quique Sancheza Floresa. Były trener Atletico i Watfordu wszedł bardzo przekonująco do LaLiga. Drużyna stała się bardziej efektywna i wydobyła się z „czerwonej strefy”. Gdyby spojrzeć na tabelę LaLiga za okres pracy Floresa, Getafe plasowałoby się na miejscach gwarantujących grę w europejskich pucharach. To dużo mówi o ewolucji jaką przebyła drużyna.
Doświadczony trener sprawił, że drużyna strzela więcej goli (w ogólnym rozrachunku niewiele, lecz i tak dużo więcej niż za poprzednika) i tworzy monolit w obronie. Na Coliseum Alfonso Perez łatwo też się już nie gra. Drużyny przyjeżdzające tam w pierwszych miesiącach sezonu mogą mówić o szczęściu. Teraz to miejsce stało się wyjątkowo niegościnne. Łatwo i przyjemnie tam już było. Getafe nie lata między chmurami marzeń, jak za czasów Bordalasa, aczkolwiek odzyskało stabilność, którą zachwiało wcześniejsze zatrudnienie Michela. Quique Sanchez Flores ma wszystko w swoich rękach. Piłkarzy ten plan przekonuje.
Cadiz
Alvaro Cervera→ Sergio Gonzalez
Powoli zbliżamy się do mniej cukierkowych historii. Ale najpierw coś pomiędzy. W Cadiz zakończyła się złota era Alvaro Cervery. „El Gafas” spędził w Andaluzji wiele pięknych chwil, z powrotem do LaLiga na czele. Późniejsze spokojne utrzymanie również było uznane za wyczyn ponad normę. Cadiz maksymalizowało swój potencjał i wybitnie zohydzało grę swoim rywalom. Ta taktyka przeżywała swą świetność właśnie w sezonie 20/21. Jednak już obecna kampania LaLiga nie była tak radosna w wykonaniu Cadiz. Nie stwarzali prawie żadnego zagrożenia pod bramką na dłuższą metę, a i obrona nie była już tak solidna. Plan murowania i czekania na pojedyncze kontry się bezpowrotnie wypalił. I dlatego na początku 2022 r., ku rozpaczy uwielbiających go kibiców, Cerverę pożegnano.
Zastąpił go Sergio Gonzalez, były długoletni trener Realu Valladolid, z którym to pożegnał się po spadku. Skorzystał więc z okazji powrotu do LaLiga i podjął się misji uratowania Kadyksu. Idzie ona na razie jak po grudzie. Styl co prawda stał się nieco strawniejszy ale punktowo dalej nie jest za dobrze. Strata 4 pkt do bezpiecznego miejsca nie jest czymś nie do przeskoczenia, natomiast, póki co, zespół tylko delikatnie drgnął. Można mieć wątpliwości czy to wystarczy, by nie spaść.
Deportivo Alaves
Javi Calleja→ Jose Luis Mendilibar
Najmniej zrozumiała trenerska decyzja personalna. W tej kwestii, na stronie pojawiły się już dwa teksty kręcące się wokół tej tematyki (Tutaj i tu). Skupię się więc na rezultatach i weryfikacji tychże odczuć. Otóż można rzec „A nie mówiłem? Widziały gały co brały.” Szefostwo klubu z Vitorii powierzając misję ratunku klubu trenerskiemu dinozaurowi, nie mogło liczyć na fajerwerki. Miało być mozolne punktowanie i pięcie się w górę tabeli na plecach Joselu. Sam napastnik swoje zadnia wykonuje wzorcowo, o czym świadczy 12 zdobytych goli, co jak na warunki takiego klubu jak Alaves jest nie lada sukcesem. Problem w tym, że jest w tej produktywności zupełnie osamotniony. Koledzy rzadko kiedy dojeżdżają z pomocą.
Choć trzeba przyznać, że ostatnio nigdy niewidziane możliwości ofensywne pokazuje nominalny defensywny pomocnik Mamadou Loum. Może to być jakaś ciekawa opcja dla Mendilibara. To jednak dość mało. Wydaje się, że Alaves wreszcie dopadnie widmo spadku (ostatnie sezony to balansowanie na krawędzi). Szkody jednak nie będzie. Tak archaicznego i prostego w środkach futbolu w LaLiga nie chcielibyśmy oglądać. A z Panem Mendilibarem chętniej wyszłoby się na piwo do baru i pogawędkę o życiu, niż oglądało jego drużyny.
Levante
Paco Lopez→ Javier Pereira→ Alessio Lisci
Trenerskie centrum przesiadkowe powstało w Levante. By ratować rychłe utrzymanie, w klubie szukano różnych koncepcji. Po wyrzuceniu uznanego Paco Lopeza, kibice dostali największą enigmę tego sezonu LaLiga- Javiera Pereirę. Hiszpan pracujący głównie w Chinach, przybył do Levante, jak na misję ratunkową. Przebiegła ona tak katastrofalnie, że po dwóch miesiącach w klubie go już nie było. Utonął. A wraz z nim znacznie spadły szanse drużyny na utrzymanie. W trybie pilnym na pierwszego trenera przekwalifikowano dotychczasowego opiekuna rezerw- Włocha Alessio Lisciego. Levante pod wodzą najmłodszego trenera w lidze także nie poprawiło swoich wyników. Ekipa zakopała się na dnie tabeli i już mało co wskazuje, by mieli opuścić aktualnie zajmowane miejsce.
Ostatnią deską ratunku i nadziei są dwa spotkania, w których Levante nadspodziewanie dobrze zapunktowało. Sensacyjne zwycięstwo z mistrzem Hiszpanii Atletico Madryt i remis z Celtą dały ostatnią możliwą pomoc tlenową na końcowe kolejki sezonu. Czy te korzystne wyjazdowe rezultaty pomogą w heroicznej walce o utrzymanie? Można stanowczo wątpić. Jednak dopóki piłka w grze…
Wydaje się, że pierwotnym błędem była zbyt mała cierpliwość do Paco Lopez. Hiszpan męczył się co prawda z drużyną w kryzysie, jednak jest szkoleniowcem zdecydowanie pewniejszym i poważniejszym niż jego późniejsi następcy. Paco zasłużył sobie na więcej zaufania. Levante ta decyzja do dziś wychodzi bokiem. Zwłaszcza ta z Javierem Pereirą.
Podsumowując, efekty zmian trenerskich w trakcie sezonu LaLiga są niejednoznaczne. Natomiast głównie przynosiły one pożądany skutek. Tylko pożar gaszony benzyną w Alaves, a przede wszystkim Levante nie uzdrowił chorego.
Zmiany na plus:
Xavi (FC Barcelona)
Francisco (Elche)
Sanchez Flores (Getafe)
Zmainy neutralne:
Lisci (Levante)
Gonzalez (Cadiz)
Zmiany na minus:
Pereira (Levante)
Mendilibar (Alaves)