Jak rozwija się RCD Mallorca?

Dla La Liga wypowiedział się dziś dyrektor generalny Realu Mallorca, Alfonso Diaz. Przedstawiciel klubu przestawił plany na najbliższe lata związane z ambicjami i sposobem budowania drużyny w lidze hiszpańskiej.

Początek rządów Amerykana

Obecnie RCD Mallorca należy do amerykańskiego właściciela, jakim jest Robert Sarvera. Cały projekt jest z kolei kierowany przez prezesa Andy-ego Kolberga. Ich droga z zespołem była jednak długa i wyboista. Władze klubu chcą jednak zapewnić stabilizację sportową i wizerunkową na poziomie La Liga.
Gdy przejmowali zespół, musiał on walczyć o awans do Segunda Division. Szybko, bo już po jednym sezonie udało się tego dokonać. To był pierwszy krok do początku sukcesów. W sezonie 18/19 udało im się zająć 5 miejsce w tabeli. Dzięki temu mogli uczestniczyć w barażach, w których najpierw pokonali w dwumeczu Abacete 2-1, a następnie Deportivo La Corunia 3-2. Przyszedł więc długo wyczekiwany awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju. Jednak powrót po latach nie był tak spektakularny, jak sobie w klubie wyobrażano.

Mallorca i jej pandemiczne problemy

Nastała pandemia. Zespoły Primera Division traciły ogromne pieniądze w związku z zatrzymaniem rozgrywek, a następnie brakiem dopływu dochodu z dnia meczowego. To oczywiście także dotknęło Mallorcę. Klub stracił w tam tym momencie 7,5 miliona euro, a sytuację pogorszyła się jeszcze bardziej przez wyniki sportowe. Zespół prowadzony przez Vicente Moreno spadł z ligi, tracąc do bezpiecznej strefy w tabeli 4 punkty. Jasne więc było to, że w klubie potrzebne będą zmiany.
Do klubu przyszedł nowy szkoleniowiec Luis Garcia. Celem Hiszpana był oczywiście powrót do elity i tak też się stało już w pierwszym sezonie pracy. Główną rolę w awansie odegrali tacy piłkarze jak Dani Rodriguez, Salva Sevilla, czy też napastnik Abdon Prats. Łącznie zdobyli oni 25 bramek i zanotowali 12 asyst. W wywiadzie dla La Liga Alfonso Diaz zwrócił uwagę na to, że jego klub stał się wręcz specjalistą od spadków i awansów.

Rozpowszechnianie marki

Po zdobyciu szczytu, jakim bez wątpienia jest gra w La Liga, Mallorca chce zadbać o jak największą internacjonalizację marki.
Część naszego wzrostu wynika z internacjonalizacji marki RCD Mallorca. Od sezonu 2019/20 pracowaliśmy nad internacjonalizacją, zwłaszcza na rynku azjatyckim. Wraz z pojawieniem się Take Kubo w sezonie 2019/20 zabraliśmy się do pracy i wyniki były bardzo dobre. Na przykład byliśmy klubem z największą oglądalnością telewizyjną w Japonii i chociaż nie podjęliśmy wtedy kroku, aby rozpocząć pracę w sieciach społecznościowych w Japonii, zaczęliśmy tworzyć treści razem z Amazon, który ma duży zasięg, teraz także związanie się  z Kang-In Lee sprawia, że jesteśmy bardzo ważnym klubem w La Liga w Azji”.- opowiada Alfonso Diaz.

Dyrektor wypowiedział się także o tym, jak wygląda proces wyboru zawodnika mającego pomóc w promocji klubu.

„Priorytetem przy podpisywaniu zawodnika jest to, aby był wartościowy w aspekcie sportowym, a następnie staramy się jak najlepiej wykorzystać jego przybycie do działu handlowego” – wyjaśnia Diaz.
Coraz większa rozpoznawalność na rynku azjatyckim daje większe możliwości finansowe dla klubu. Duże marki zaczęły się interesować Mallorcą, a to także duży sukces dla całej ligi. Już nie tylko FC Barcelona i Real się ku temu przyczyniają poprzez dostosowywanie pory dnia rozgrywania El Clasico w ten sposób, aby zadowolić Azjatów.

„Następuje internacjonalizacja marki, którą chcemy widzieć. Naszym głównym sponsorem jest Taica GEL. To japońska firma, która jest bardzo zainteresowana współpracą z nami”.- mówi dyrektor.

Plany Mallorci nie zamykają się jednak tylko na wschód. Działacze hiszpańskiej drużyny chcieliby swój klub także promować w Stanach Zjednoczonych. Piłkarzem, który ma zapewnić rozpoznawalność w Ameryce Północnej jest Matthiew Hoppe. Jest to młody reprezentant USA, który do Mallorci został ściągnięty z Schalke. W tym sezonie nie rozegrał wielu meczów, ale w klubie wiążą z nim spore nadzieje.

Budowa stadionu

Kolejnym ważnym aspektem w rozwoju zespołu na poziomie La Liga jest posiadanie pięknego i dobrze wyposażonego stadionu. Pomaga to przy budowaniu marki oraz przyciąganiu ciekawych zawodników do siebie. Przede wszystkim nowy obiekt ma zapewnić komfort jak największej liczbie kibiców.
„Zasadniczo chcemy, aby ten stadion był miejscem dla miasta i jego mieszkańców. Dodatkowo otwarcie nowego stadionu może pozwolić na korzystanie z niego przez 365 dni w roku, a nie tylko 19 czy 20 razy, kiedy odbywa się mecz piłki nożnej. Miasto i jego mieszkańcy muszą mieć możliwość korzystania z tego obiektu do działalności społecznej, sportowej i biznesowej”

Dofinansowanie ze strony sponsora ligi.

Kilkanaście miesięcy temu w piłce nożnej podzielono się na dwa obozy. Przeciwników oraz sprzymierzeńców powstania Super Ligi. Największe kluby w Hiszpanii zapowiedziały chęć dołączenia do tego projektu, ponieważ wiązałoby się to z dużym zastrzykiem gotówki. Inną z opcji na wzbogacenie się mniejsze kluby Primera Division dopatrzyły się jednak w nowym sponsorze, jakim miała być umowa CVC. Mallorca wiedząc, że nie ma szans na Super Ligę oczywiście była jednym z klubów, który z otwartymi ramionami zaakceptował ofertę złożoną przez Javiera Tebasa, szefa La Ligi. Dla tak względnie małego zespołu była to wręcz wyśmienita okazja do zarobienia dodatkowych pieniędzy na rozwój.
„Popieramy umowę z CVC w 100 procentach. To więcej niż kwestia ekonomiczna, ponieważ jest to umowa z partnerem branżowym, który będzie z nami współpracował i który chce, aby LaLiga jeszcze bardziej się rozwijała w swojej strukturze”. – wyjaśnia Alfonso Diaz
Środki, jakie z tytułu współpracy z CVC miałaby zarobić klub będą przeznaczone na przebudowę stadionu, tak więc trzeba przyznać, że jest to mądre posunięcie ze strony władz ekipy z Iberostar Estadio.

Podsumowanie

Można powiedzieć, że Mallorca to drużyna, która raczej nie będzie wielką potęgą w lidze hiszpańskiej w najbliższych latach. Trzeba jednak oddać jej właścicielowi, że mądrze zarządza klubem i próbuje go rozwijać na różnych płaszczyznach. Wielu mogłoby się od niego uczyć, chociażby Peter Lim w Valencii, ale to jest opowieść na zupełnie inny felieton.

Udostępnij:

Facebook
Twitter