Jagiellonia Białystok – amerykański sen na Podlasiu

Jagiellonia Białystok to klub, którego kibice mają stosunkowo duże oczekiwania i ambicje. Niegdyś, jeszcze za kadencji trenera Michała Probierza ekipa z Podlasia regularnie walczyła o europejskie puchary. TOP 4 było dla nich wynikiem absolutnie minimalnym. Momentami nawet pojawiały się realne szanse na walkę o mistrzostwo Polski. Aktualnie jest to wynik na pierwszy rzut oka nieosiągalny.

Jagiellonia weszła w aktualną rundę jako jedna z drużyn, w których doszło do gruntownych zmian. Sprowadzono nowego trenera, pozbyto się zbędnego balastu i stara się tam wprowadzać mentalność zwycięzców. Jest to niesamowicie trudne zadanie. Przede wszystkim Jagielloni brakuje w tym momencie realnej sportowej jakości. Niektóre aspekty da się przeskoczyć, ale nie wszystkie. Dziś trochę zmianach w „Dumie Podlasia, ruchach, które jeszcze należy podjąć i szansach na powrót do dawnej świetności.

Piotr Nowak – American Dream

Na pierwszy rzut oka po odejściu Michała Probierza Jagiellonia upadała na cztery łapy. Pierwsza kadencja trenera Ireneusza Mamrota miała bowiem wiele sukcesów – między innymi wicemistrzostwo Polski. Niemniej jednak jego kadencja nie była tylko i wyłącznie usłana różami. Końcówka była wybitnie słaba. Jagiellonia przeplatała wyniki dobre ze słabymi, ciągle grała w kartkę.  Przez ostatnie 15 miesięcy jego kadencji zdołali tylko raz zdobyć 3 punkty chociaż dwa razy z rzędu. Piłkarze zaczęli czuć się bezkarni. Powstała grupa imprezowa, której owy marazm raczej nie przeszkadzał. To wszystko spowodowało, że Jagiellonia postanowiła wpuścić trochę świeżej krwi na ławkę trenerską. A wtedy się zaczęło…

Czy to trener Petev, Bogdan Zając lub ponownie Irenusz Mamrot – żaden z nich nie był w stanie wprowadzić Jagielloni na chociaż przyzwoity poziom. Każdy z nich spędził średnio 20 kolejek na Podlasiu. Co ciekawe przy każdym zwolnieniu nie dało się chociaż zająknąć. Wszyscy wykonywali parce poniżej wszelkich oczekiwań. Niemniej jednak trzeba było dokonać kolejnego w ostatnim czasie wyboru nowego szkoleniowca. Mówiono o wielu Stokowcu, powrocie Michała Probierza, czy też opcjach zagranicznych. Ostatecznie jednak został nim dobrze znany przez polskie media Piotr Nowak.

Wrócił on po kilku latach przerwy postanowił na dobre wrócić do trenerki. Przypomnijmy, że był on między innymi trenerem olimpijskiej kadry USA, klubów z MLS oraz dobrze znanej Lechii Gdańsk. Paradoksalnie to chyba właśnie w Polsce odnosił największe sukcesy. Z drużyny Lechistów zrobił on ekipę, która realnie walczyła o mistrzostwo Polski aż do ostatniej kolejki. Gdy jednak w następnym sezonie ich wyniki znaczeni się pogorszyły został on zwolniony bez większych sentymentów. Ostatnimi czasy występował w roli ekspert na Kanale Sportowym podczas EURO 2020.

Czy jest to dobry wybór? Na pewno spora nie wiadoma.  Trener Nowak miał sporą przerwę od swojego fachu, a obejmuje ekipę, która potrzebuje totalnej przebudowy – zarówno na boisku, jak i w gabinetach. Posiada on silny charakter, ceni zaangażowanie i ciężką pracę. Jego mentalności może okazać się całkiem pomocna. Nie posiada on sentymentów. Pamiętajmy, jak bez pardonu odstawił ówczesną gwiazdę Lechii Gdańsk – Sebastiana Mile. Nikt nie może czuć się u niego bezpieczny, każdy dostaje całkowicie czystą kartę i być może to okaże się kluczem do sukcesu.

Kompletna dezorganizacja u góry

Tak naprawdę ciężko powiedzieć, kto ma w tym momencie moc decyzją w Jagielloni. Gdy prezesem był Cezary Kulesza wszystko było jasne, ale gdy ten opuścił klub „Duma Podlasia” nie może sobie zbytnio poradzić ze zorganizowaniem swojej pracy. Jagiellonia to w tym momencie szereg inwestorów, wszelakiej maści udziałowców, którzy także mają ochotę wtrącić swoje 3 gorsze do kierunku, w jakim w zamyśle ma iść klub. Zmianie uległ także sam prezes. Rolę te przestała pełnić Agnieszka Syczewska, a przejął ją Wojciech Pertkiewicz, czyli były prezes Arki Gdynia. Pani Syczewska została wiceprezesem i w sumie nie zrobiło to większej różnicy. Jak pokazały niektóre wypadki i tak niezbyt respektowano jej decyzje.

Chyba zdecydowanie największym przykładem organizacyjnego bałaganu w Białymstoku były okoliczności zwolnienia trenera Ireneusza Mamrota. Samo zwolnienie zapewne było całkiem zasłużone – Jagiellonia swoją grą zmierzała tak naprawdę donikąd. Niemniej jednak w tym wypadku zawiodło bycie konsekwentnym. Mianowicie, Pani Agnieszka Syczewska kilkanaście godzin przed zwolnieniem trenera udzieliła wywiadu dla portalu „Weszło”, w którym mówiła jasno i wyraźnie:

– „Nasza diagnoza jest taka, że to nie w szkoleniowcu tkwi problem. Zmian potrzebuje drużyna.”

Dodatkowo dosyć znacząco broniła ona decyzji o zatrudnieniu ów szkoleniowca. Widać było, że raczej wciąż jest pozytywnie nastwiona do ich współpracy. Co się okazało? Kilka godzin później został on zwolniony. Umówmy się, nie był to żaden zabieg manipulacyjny rodem z „House of cards” w wykonaniu zarządu Jagi. Wielokrotnie próbowano się wycofywać z całej sytuacji. Zwalano winę na to, że sytuacja była dynamiczna (najwyraźniej skrajnie dynamiczna), ale fakty raczej są nieco inne. Najzwyczajniej w świecie decyzja Pani prezes nie była zbytnio uszanowana. Wskazuje to także na to, że miała ona dość marginalny wpływ na to co działo się z notabene jej klubem.

Na ten moment w jej rolę wcielił się Wojciech Pertkiewicz. Teoretycznie w Arce radził sobie nienajgorszej. Pod jego batutom drużyna z Gdyni osiągała spore sukcesy. Niemniej jednak Białystok to środowisko o wiele mniej przyjazne. Musimy się wstrzymać z oceną tej decyzji. Zapewne zarząd Jagielloni będzie miał na uwadze to, aby nie powtórzyć podobnych medialnych kompromitacji, ale jeśli sprawa się nie zmieni to i tak w jakiś sposób wyjdzie to na światło dzienne – prędzej czy później.

Transfery, a właściwie ich brak

Jagiellonia to klub, który jak powietrza potrzebował wzmocnień. Kilka ich ruchów z lata okazało się niewystarczających lub po prostu nietrafionych. Do klubu przyszedł jedynie Zlatan Alomerović i oczywiście na papierze jest to zawodnik całkiem solidny. Mimo wszystko nie tylko pozycja bramkarza ewidentnie wymagała wzmocnienia. O braku nowych piłkarzy w klubie trener Nowak wypowiedział się na antenie Kanału Sportowego:

– „Nie jestem typem trenera, który przyjdzie do klubu i powie: „potrzebuję dziesięciu transferów, dziesięciu nowych piłkarzy”. Na turecki obóz wzięliśmy dwudziestu ośmiu piłkarzy, z czego aż czternastu posiadało status młodzieżowca. O czymś to świadczy.” – mówił nowy trener Jagi.

Trener może mówić, że transfery nie są dla niego niezbędne, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Ułożenie kadry, w której 50% to nieopierzeni młodzieżowcy nie może skończyć się najlepiej. Nie mówimy tu o jakiejś gargantuicznej ilości transferów. Aby na papierze wyglądało to lepiej wystarczą jeszcze ze 2-3 wzmocnienia.

Przede wszystkim należy wzmocnić pozycje napastnika. Sprowadzony altem Michał Żyro okazał się kompletną klapą. Piast dał mu szansę zastąpienia Świerczoka na początku sezonu, ale szybko doszli do wniosku, że ten plan nie może się udać. „Okazję” wykorzystała Jagiellonia, ale szybko okazało się, że w Białymstoku wygląda to jeszcze gorzej. Jest jeszcze Andrzej Trubeha, który w lato przeniósł się z 3 ligi do Ekstraklasy – lekko mówiąc spory przeskok. Co ciekawe ma on sporą łatwość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich, ale jego brak skuteczności wykracza poza wszelkie granice. Najrozsądniejszym wyborem na ten moment wydaje się Bartosz Bida, który zagrał w tym sezonie w 11 spotkaniach i strzelił 2 bramki. Niemniej jednak jest on bardzo młody i ma problem z ustabilizowaniem formy.

Poza „9” Jagiellonia ma spore braki w środku obrony. Wynika to między innymi z kontuzji niektórych zawodników. Warto byłoby pomyśleć nad sprowadzeniem kogoś jako opcje krótkoterminową. Dobrze byłoby także poszukać nieco kreatywniejszego zawodnika do środka pola, który zająłby lukę po Danim Quintanie.

Białostocka młodzież

Jagiellonia ma także spore problemy ze znalezieniem odpowiedniego dla siebie młodzieżowca. Przez długi czas rolę tę pełnił Xavier Dziekoński, ale w końcu odstawiono go za jego karygodne błędy. Jest jeszcze oczywiście Bartosz Bida, ale poza brakiem regularności, jest także dość kontuzjogenny. Trener Nowak będzie zmuszony szukać alternatyw. Dobrze mieć chociaż 3 piłkarzy, którzy będą spełniali warunki bycia młodzieżowcem. Fakt, iż wziął na zgrupowanie aż 14 piłkarzy o takim statusie świadczy o tym, że zamierza stawiać także na innych młodych zawodników. Zresztą o tym sam o tym mówił we wspomnianym wcześniej wywiadzie:

– „Mam prosty cel – zrobić z tego zespołu prawdziwą drużynę. Żeby moi piłkarze uwierzyli w swoje umiejętności, żeby młodzi dostali realną szansę, żebyśmy bili się o konkretne rzeczy. O co? Zobaczymy, na co nas stać, jak zacznie się runda wiosenna. Jagiellonia powinna grać lepiej. Mamy grupę młodzieży, która potrzebuje wsparcia. Teraz to widać.” – mówił w rozmowie z Adamem Sławińskim.

Kto takowe wsparcie otrzyma? Jest kilka ciekawych nazwisk. Być może tacy piłkarze, jak Karol Sturski, Kacper Tabiś, czy Miłosz Matysik dostaną więcej minut. Do pierwszego zespołu pukają też gracze wcześniej całkowicie anonimowi, a jednym z nich jest Jan Faberski. Pomocnik w wieku zaledwie 15 lat miał okazje pojechać na zgrupowanie z pierwszą drużyną. Jest on uznawany za złote jajo białostockiej akademii. Kto wie? Może na boisku zobaczymy go już całkiem nie długo.

Bramkarze – klątwa, czy pech?

Bramkarze w Jagielloni to temat rzeka. Od kilku ładnych miesięcy trenerzy mieli niezłą zagwozdkę kogo wystawiać na tej pozycji. Obecny sezon trwa pod patronem rywalizacji Dziekońskiego i Steinborsa. Ten pierwszy ma zaledwie 18 lat i już w poprzednim sezonie zdołał zadebiutować w pierwszym składzie, jako młodzieżowiec. Steinborsa za to jest bramkarzem niesamowicie doświadczonym – 189 meczy w Ekstraklasie i 36 lat na karku. Jest jednak rzecz, która ich łączy – oboje popełniają skrajnie idiotyczne błędy. Kompilacja z ich pomyłek mogłaby stać się viralem w Internecie.

Jagiellonia
Fot: Jagiellonia Białystok

Dziekoński ma przewagę pod tym względem, że jest on młodzieżowcem. Przyjemniej jeden taki piłkarz musi znajdować się na boisku. Poza tym głupie błędy łatwiej wybaczyć nastolatkowi niżeli całkowicie ukształtowanemu piłkarzowi. Niemniej jednak ich skala była w pewnym momencie na tyle duża, że nawet jego bardzo młody wiek nie był w stanie go uratować.

Aby w jakiś sposób naprawić stabilność na bramce sprowadzono nowego golkipera – Zalatana Alomerovicia. Serb do Jagielloni przeniósł się z Lechii Gdańsk. Na papierze wydaje się on całkiem ciekawym wzmocnieniem. Warto pamiętać, że na początku sezonu bronił właśnie on, a nie znany wszystkim Dusan Kuciak. Nie ma jednak mocnych na doświadczonego Słowaka. Choć nowy nabytek Jagi napsuł mu trochę krwi, to nie trwało to zbyt długo. W tym sezonie zagrał w 6 spotkaniach i 3 razy zachował czyste konto.

Jak pójdzie nowemu piłkarzowi? Choć od kilku lat w Białymstoku bramkarzy dopada straszny pech, to nie ma co być przesądnym. Co prawda w debiucie Serb popisał się umiejętnościami w sztukach walki prowokują karnego, ale należy dać mu czas. Może to właśnie on okaże się receptą na problemy Jagielloni.

Wyrzucenie zbędnego balastu

O ile należy zganić transfery przychodzące do Jagielloni, tak trzeba przyznać, że opamiętali się w stosunku do kilku zawodników. Pozbyli się Martina Kostala, który już od dawna nie był dla nich realną pomocą (o ile kiedykolwiek nią był). Grał głównie w rezerwach i nie miał większych perspektyw na powrót do podstawowej jedenastki. Pożegnano się również z Danim Quintaną. Hiszpan miał wrócić, jako legenda, która będzie w stanie być rotacją dla Imaza. Niemniej jednak również nie spełnił sowiej roli. Łącznie zagrał 94  minuty i nie stanowił żadnego oparcia, jakim miał w domyśle być.

Najważniejszym odejściem z Jagielloni jest jednak Bartosz Kwiecień. Jego postać to prawdziwy fenomen socjologiczny. Niemalże 100 występów na poziomie Ekstraklasy i umiejętności znacznie od niej odstające. W obecnym sezonie 7 razy zameldował się na murawie i praktycznie zawsze popełnił głupie błędy. Jaga oddaje go bez żalu do Resovii Rzeszów. Kto wie? Być może na poziomie 1 ligi w końcu zdoła pokazać cokolwiek. Niemniej jednak nie wróżyłbym mu szybkiego powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Czytaj też:

Czy w Legii idzie nowe? 

Udostępnij:

Facebook
Twitter