Hiszpańska myśl szkoleniowa- najciekawsze postacie

Hiszpańska myśl szkoleniowa nie wyznacza może trendów we współczesnym futbolu, natomiast ma bogate zasoby. Oto kilka przykładów trenerów, którym warto poświęcić uwagę i obserwować ich poczynania.

Oczywiście, Pep Guardiola dalej nie schodzi z trenerskiego szczytu. Jego pomysły swego czasu rewolucjonizowały piłkę, do dziś zresztą były trener Barcelony utrzymuje się na topie. Jednak w tym tekście zajmę się hiszpańską myślą szkoleniową pod innym kątem. Niewielu bowiem jest innowatorów pochodzących z Półwyspu Iberyjskiego. Pałeczkę w tym względzie przejęli głównie Niemcy. Ich pomysł uznaje się za wzorcowy przykład modern football. Niektórzy hiszpańscy trenerzy w swoim podejściu nie dostosowują się do realiów. Ich ekipy nie grają odważnie, intensywnie, tylko raczej wolą skupiać się na pryncypiach obronnych. Nie sprzyja to rozwojowi. Ale są też tacy, którym taki stan rzeczy nie odpowiada i idą nieco pod prąd minimalizmowi. Oto oni. Ciekawe produkty hiszpańskiej myśli szkoleniowej:

Julen Lopetegui

Kariera 55-latka z pewnością nie jest usłana różami. Pracą z rezerwami Realu Madryt, hiszpańskich młodzieżówkach i FC Porto zasłużył sobie na objęcie pierwszej reprezentacji La Roja. Spisywał się z nią znakomicie. W 20 meczach pod jego wodzą Hiszpania nie przegrała żadnego. Lopetegui odbudował reprezentacje po nieudanym Euro 2016 i w kapitalnym stylu wprowadził ją na mundial w Rosji. I od tego momentu zaczęły się problemy.

Jeszcze przez turniejem, z Lopeteguim skontaktował się Florentino Perez. Po odejściu Zinedine’a Zidane’a, to w nim doświadczony prezes widział następcę Francuza. Również Julenowi bardzo spodobała się ta wizja. Uznał, że taka szansa nie pojawia się często więc zaoferował gotowość do pracy na Bernabeu zaraz po mundialu. Taki pomysł rozwścieczył jednak Luisa Rubialesa- szefa federacji, który dowiedziawszy się o negocjacjach selekcjonera z Realem, bez jego wcześniejszej wiedzy i przed samym początkiem turnieju, postanowił natychmiast wyrzucić Lopeteguego. 2 dni przed pierwszym meczem!

W środowisku zapanował szok. Z jednej strony decyzję można było bronić brakiem lojalności trenera, ale z drugiej, jak się później okazało, była ona tragiczna w skutkach. Błyskawiczny następca Fernando Hierro nie udźwignął rangi turnieju, Hiszpania pożegnała się z Rosją już po 1/8. Wypada się zastanowić, czy nie warto było schować dumę do kieszeni i pozwolić przyszłemu trenerowi Realu Madryt dokończyć misji. Zwłaszcza, że dotychczas spisywał się wyjątkowo dobrze. Ale cóż, w ostateczności nikt nie wyszedł z tej batalii cało. Kadra rozczarowała na turnieju, a Lopetegui wytrzymał w Realu zaledwie 4 miesiące. Jego trenerskie nazwisko bardzo ucierpiało. Aż pomocną dłoń wyciągnął Monchi.

Odbudowa dobrego imienia

Powierzył on Sevillę trenerowi na dużym zakręcie. Zaufał mu jednak w pełni, co okazało się trafną decyzją. Julen Lopetegui w Andaluzji odżył, od 3 lat regularnie melduje się w pierwszej czwórce. W dodatku włożył też trofeum do gabloty- wygrywając w 2020r. królewską dla Sevilli Ligę Europy. Jego zespół cechuje spokój, dobra organizacja i niezłomność. Po ekscesach z 2018 roku odbudował swoje dobre imię i wrócił na szczyt trenerski w Hiszpanii.

Andoni Iraola

Trener młodego pokolenia. Swoją karierę, była ikona Athletiku Bilbao zaczynała nietypowo, bo w Izraelu. Trwała ona jednak tylko pół sezonu. Nowicjusz rozminął się z oczekiwaniami i specyfiką miejsca. Na kolejny punkt trenerskiej kariery wybrał już ojczyznę. CD Mirandes. Ówczesny beniaminek Segunda Division pod wodzą Iraoli zaliczył sezon marzeń. Spokojnie, z dużym zapasem utrzymali się w lidze, a także przebyli piękną przygodę w Copa Del Rey. Mirandes zostawiało w pokonanym polu takie ekipy, jak Celta Vigo, Sevilla czy Villarreal. Zatrzymali się dopiero na półfinale i Realu Sociedad- późniejszym triumfatorze rozgrywek. Półfinał dla drużyny, która dopiero co awansowała na w pełni profesjonalny szczebel rozgrywek, to było coś ponad marzenia. Andoni Iraola miał swój pierwszy wielki moment w karierze trenerskiej. W dodatku, z tamtego złotego sezonu, Mirandes wypromowało wielu graczy:

Michael Malsa (obecnie Levante),

Marcos Andre (Valencia),

Martin Merquelanz (Rayo Vallecano),

Jon Guridi (Real Sociedad)

Eric Franquesa (Levante)

Do tego grona można dodać również trenera Iraolę, który na bazie swych sukcesów przeniósł się do Rayo Vallecano. Kolejny sezon i znów duży sukces młodego szkoleniowca. Po galaktycznym czasie Mirandes, w kolejnym roku pracy wprowadził do LaLiga Rayo! Już na najwyższym poziomie rozgrywkowym znów zadziwił piłkarską Hiszpanię. Rayo, skazywane przez większość ekspertów na spadek prezentowało ciekawy, odważny futbol, co przyniosło im miejsca w okolicach „europejskich” na półmetku sezonu. Pomysł na grę i tempo rozwoju Iraoli może zaprowadzić go daleko. Potrafi maksymalizować potencjał graczy, którymi dysponuje. Pod jego wodzą piłkarze naprawdę się rozwijają i ich kariery nabierają rozpędu. 39-latek to bez wątpienia najciekawszy trener młodego pokolenia w Hiszpanii. Warto przyglądać się jego pracy.

Xavi

Osobistość, której nie trzeba przedstawiać. Wybitny pomocnik, artysta futbolu. Z jego pracą trenerską wiązane są wielkie oczekiwania. Postrzegany jest jako wymarzony trener FC Barcelony. Jest żywym posągiem dumy, tożsamości i DNA Dumy Katalonii. Przygoda w Katarze miała być tylko inkubatorem przed powrotem 42-latka na Camp Nou. Tam uczył się fachu i próbował wpajać ambitny styl gry. Jednak w pracy z Barcą musi mierzyć się z innymi zawirowaniami. Choćby presja i poziom rywali jest poważniejszy. Natomiast sytuacja w klubie zmusiła Joana Laporte do postawienia na legendę środka pola. Jeśli zdecydował się na taki krok, z pewnością ma świadomość, że musi wykazać się teraz cierpliwością. Xavi bowiem musi się odnaleźć i przystosować do futbolu na najwyższym poziomie. Optymizmu i koncepcji mu nie brakuje.

FC Barcelona pod jego wodzą czyni kroki do przodu. Póki co niewielkie, aczkolwiek zawsze to miła odmiana w porównaniu z pikowaniem w dół za poprzednich trenerów i prezesów. Barcelona niejako wraca do korzeni. Wielu wychowanków, którymi przewodzi trenerska ikona. Joan Laporta zbudował solidne podwaliny pod sukcesy za kilka lat. Na razie, przede wszystkim cierpliwość i finansowy rozsądek.

Xabi Alonso

Kolejna wielka postać z papierami na trenera. Xabi Alonso na boisku słyną z mądrości grania i chłodnej analizy boiskowych wydarzeń. Takie cechy mogą stanowić duży atut w byciu trenerem. Były piłkarz Bayernu Monachium pierwsze szlify trenerskie zbierał w Realu Madryt. Prowadził zespół młodzieżowy. Nie trwało to jednak zbyt długo. Postanowił wrócić w rodzinne strony. Objął Real Sociedad B. W strukturach klubu z San Sebastian dobrze się odnajduje. Efekty jego pracy są bardzo wymierne, gdyż do pierwszej drużyny regularnie trafiają ludzie wyszlifowani w rezerwach przed 42-latka.

Nie przechodzi to bez echa. Kilka miesięcy temu kandydatura Hiszpana była rozpatrywana w Borussi MGladbach. Niezwykle udana kariera piłkarska Xabiego w Niemczech i Hiszpanii sprawia, że nie będzie on zapomniany. A że trenersko rozwija się harmonijnie, daje mu to szerokie pole manewru. Na razie, bije się o utrzymanie z rezerwami na drugim poziomie rozgrywkowym. Awans na ten szczebel także podbił notowania Alonso. Gdyby nie udana praca w pierwszym zespole Imanola Alguacila, Xabi Alonso miałby już pole do zaistnienia w LaLiga. Na razie, musi jednak czekać na swoją szansę.

Marcelino Garcia Toral

Niezwykle doświadczony i obyty z LaLiga trener. W jego przypadku warta uwagi i pochwały jest powtarzalność. Marcelino jest wierny ustawieniu 4-4-2 i to właśnie w nim widzi drogę do sukcesu. Ponadto, jako jeden z lepszych w Hiszpanii, wypracował umiejętność zakładania pressingu. Jego Athletic Bilbao jest bardzo intensywny i zdeterminowany w pressingu. To coś, co dezorganizuje szeregi rywali i narzuca wysokie tempo.

Jest też niejako symbolem walki z Peterem Limem- właścicielem Valencii. Przez dwa lata wykonał na Mestalla wiele dobrego. Drużyna występowała w Lidze Mistrzów i zajmowała wysokie miejsca ligowe. Także triumf w Pucharze Króla potwierdzał klasę szkoleniowca. Jednak nigdy nie było mu po drodze z singapurskim właścicielem, który miał bardzo roszczeniowe podejście do klubu. Nie liczyły się dla niego trofea, opinia kibiców, zrównoważony rozwój klubu i stawianie na kompetentnych ludzi. Skupiał się jedynie na zyskach i biznesowym podejściu. Tak naprawdę kiedy pogonił z klubu Mateu Alemany’ego (dyrektora sportowego) i właśnie Marcelino, klub zaliczył absolutny krach. Chciwy właściciel przekonał się, że klub piłkarski to nie bankomat i samoprowadzący się biznes. Trzeba zatrudniać fachowców, a nie klakierów, dostosowujących się do absurdalnych żądań właścicieli, prowadzących do nieszczęścia i stagnacji. W tym przypadku nawet ogromnego regresu.

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter