Fernando Santos i reprezentacja Polski. Pora działać!

Już jutro reprezentacja Polski rozegra swój pierwszy mecz w eliminacjach do Euro 2024. Na inaugurację przeciwnikiem będą Czechy. Fernando Santos oficjalnie rozpoczął zgrupowanie w poniedziałek. Będzie to też debiut Portugalczyka w roli selekcjonera Polaków. Wielu kibiców nie może doczekać się tego starcia, bo nowy szkoleniowiec to zawsze pewna niewiadoma. Jednak w tym przypadku zdecydowanie powinniśmy wymagać od trenera sukcesu. Takowym będzie oczywiście promocja na turniej w Niemczech. Ale czy tylko takie cele powinniśmy stawiać przed Santosem? To samo musiałby uczynić nasz rodak, gdyby był na jego miejscu. Zatem kim dla kadry narodowej powinien być 68-latek? I czego powinniśmy oczekiwać od niego? 

Wykorzystanie potencjału Roberta Lewandowskiego

Zawodnika FC Barcelony już niestety „goni PESEL”. Nie wiadomo czy kontynentalny czempionat będzie jego ostatnim w karierze. Dlatego warto by wykorzystać wszystkie jego atuty, bo ma on ich sporo. Ostatnim selekcjonerem, któremu się to powiodło, był Adam Nawałka. Nie trzeba przypominać, jak m.in. dzięki temu wyglądała jego przygoda z kadrą. Fernando Santos ma doświadczenie w obcowaniu z gwiazdami, bo miał z nimi do czynienia w przeszłości. Największą był z pewnością jego krajan- Cristiano Ronaldo. Potrafił z nim wygrać zarówno Mistrzostwa Europy, jak i Ligę Narodów. Nie bał się również posadzić go na ławce rezerwowych na ostatnim Mundialu. Jeśli masz w drużynie supergwiazdę, musisz znaleźć z nią wspólny język. Nie wszyscy selekcjonerzy odznaczali się takimi cechami i to ich zgubiło. Teraz możemy się spodziewać, że będzie inaczej. Nawet niż za Nawałki. Portugalczyk już odbył z „Lewym” rozmowę w cztery oczy. Nie jest pierwszy, który tak postąpił.

Czesław Michniewicz uczynił podobnie po objęciu sterów reprezentacji Polski. Też pofatygował się do Roberta na rozmowę i też uwiecznił to na zdjęciu. Oficjalnie nie wiemy, o czym panowie wtedy dyskutowali. Możemy się tylko domyślać. Lecz wypowiedzi pomundialowe Lewandowskiego (i nie tylko jego) mogą świadczyć, że albo się nie dogadali, albo wcale nie rozmawiali o piłce. Skoro Lewandowski mocno narzekał na styl, a między wierszami też i na taktykę, a co za tym idzie również na metody treningowe, oznaczało to, że obydwoje mieli pewne rozbieżności co do sposobu gry w piłkę nożną. Z perspektywy czasu widać, że podróż Michniewicza do naszego kapitana była bezowocna. Fernando Santos powinien to wziąć pod uwagę, bo potrzebujemy selekcjonera, który uwolni potencjał Roberta w kadrze narodowej. Sama rozmowa nie wystarczy i może do niczego nie prowadzić. Szkoda by było zmarnować kolejny wielki turniej z takiej klasy napastnikiem.

Fernando Santos jak Leo Benhakker?

Gdy po Mundialu w Niemczech w 2006 roku Holender obejmował naszą kadrę, wszyscy widzieli w nim zbawcę polskiej piłki. Michał Listkiewicz w swojej książce opisał, że już podczas pierwszej rozmowy Benhakker znał nazwiska najważniejszych polskich piłkarzy. Nie czytał ich z kartki. Wiekowy trener był świetnie przygotowany do pracy z reprezentacją Polski. A Sławomir Peszko w swojej „Peszkografii” pisał, że Leo miał u nich taki autorytet, że gdyby kazał im trenować nago, to zawodnicy by to zrobili. Przed nimi stał człowiek, który mógł się poszczycić zwycięstwem w LM. Wszyscy na zgrupowaniu darzyli go szacunkiem. Benhakker postanowił obdarzyć opaską kapitańską Macieja Żurawskiego. Argumentował to tym, że „Żuraw” miał dzięki temu odzyskać pewność siebie. To z kolei miało go odblokować w zdobywaniu bramek dla reprezentacji Polski. Szkoleniowiec wprowadził wiele swoich zasad do kadry narodowej. Fernando Santos postępuje dokładnie tak samo.

W wywiadzie, którego Portugalczyk udzielił Piotrowi Koźmińskiemu dla wp.sportowefakty.pl stwierdził, że pojechał do „Lewego”, aby  z nim porozmawiać. Jednak zaznaczył, że nie odwiedził gwiazdy futbolu, ani FC Barcelony, tylko kapitana reprezentacji Polski. Wysłał w ten sposób sygnał do niego i kibiców, że w tej drużynie będą obowiązywały jego zasady. Dokładnie tak, jak za kadencji Benhakkera. Wątpię, aby którykolwiek z polskich trenerów miał tyle odwagi, żeby publicznie coś takiego powiedzieć. A właśnie tak buduje się autorytet wśród piłkarzy, którzy walczą o mistrzostwo Włoch, Hiszpanii, od niedawna Anglii. Fernando Santos od razu zaznaczył, co go interesuje i że będzie do tego dążył swoimi sprawdzonymi metodami. Holender potrafił swoim doświadczeniem kupić sobie polskich piłkarzy. To nie było na zasadzie: jestem mądrzejszy, więc mnie słuchajcie. Wiele wskazuje na to, że teraz będzie podobnie. Czy to wystarczy do osiągnięcia sukcesu na ME?

Krychowiak vs Lederman

Fernando Santos zdecydował, że nie powoła na najbliższe zgrupowanie zawodnika Al-Shabab. To też rzuca się w oczy, bo poprzedni selekcjonerzy nie dostrzegali dla tego piłkarza alternatywy. Krychowiak apogeum swojej formy osiągnął w 2016 roku na Euro we Francji. Tym turniejem zapracował sobie na transfer do PSG, gdzie absolutnie się nie odnalazł. Już od dłuższego czasu Grzegorz nie prezentuje się na boisku tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Mimo tego zawsze przyjeżdżał na kadrę. Tym razem stało się inaczej, bo nowy opiekun „Biało-Czerwonych” trzyma się swoich żelaznych zasad. Tak jak dał sygnał Lewandowskiemu, tak i tutaj można się czegoś doszukiwać. Ale to dobrze, bo dzięki temu w reprezentacji Polski będą grali piłkarze, którzy zapracowali na to dyspozycją meczową. Zdaniem Portugalczyka ten wymóg spełnił pomocnik Rakowa Częstochowa- Ben Lederman, który pod wodzą Marka Papszuna maszeruje z drużyną po mistrzostwo kraju.

Czy piłkarz, który posiada izraelskie korzenie okaże się godnym gry w kadrze narodowej pokaże czas. Natomiast jego powołanie dobitnie przypomina „odkrycie” Michała Pazdana przez Leo Banhakkera. Gdy Holender zaczął zapraszać zawodnika Górnika Zabrze na zgrupowania, w Polsce panowało wielkie zdziwienie. Nikt się nie spodziewał, że 20-latek aż tak oczaruje selekcjonera. Były trener m.in. Realu Madryt widział w nim coś, czego nikt inny nie potrafił zobaczyć. Zapewne to też miało duży wpływ na jego karierę, która była bardzo bogata. Pazdan na Euro 2016 był filarem naszej reprezentacji, a w kraju zapanowała wtedy istna „Pazdanomania”. Właśnie wtedy przekonaliśmy się, dlaczego Holender powoływał wychowanka Hutnika Kraków. To był jego autorski pomysł. Tak jak Fernando Santos wymyślił teraz Ledermana. Czy zawodnik Rakowa prezentuje „international level”? Przekonamy się niebawem. Być może już jutro? Pazdan czekał kilka lat, aby udowodnić swoją przydatność dla kadry. Czy z Ledermanem będzie tak samo?

Afera pomundialowa jeszcze się nie zakończyła

Mundial w Katarze przeszedł do historii, bo udało się nam wyjść z grupy po 36 latach. Ale nie tylko z tego powodu zostanie zapamiętany na długo. Afera, która wytworzyła się przez obietnicę Mateusza Morawieckiego (30 mln zł do podziału), spowodowała rozłamy w drużynie. W dużej mierze przez nią selekcjoner Czesław Michniewicz nie utrzymał posady. Wszyscy pamiętamy, ile złego towarzyszyło deklaracji szefa rządu. Najbardziej zagorzali fani reprezentacji Polski zapewne łudzili się, że na pierwszym zgrupowaniu w eliminacjach do Euro 2024 liderzy kadry zabiorą głos w tej sprawie. Tak powinno być, bo skoro cała sprawa nie zamknęła się w Katarze, to należało skończyć ją teraz. Najlepiej głosem zawodników lub kogoś z PZPN-u. Nic takiego się nie wydarzyło. Co gorsza, piłkarze sami nie pozwalają na to, aby sprawa miała szczęśliwy happy end. Na ten temat postanowił wypowiedzieć się Łukasz Skorupski. Jednak nie w taki sposób, jakiego oczekiwano.

Wywiad udzielony przez rezerwowego bramkarza reprezentacji Polski wywołał trzęsienie ziemi na zgrupowaniu, bo Fernando Santos zarządził ciszę medialną przed meczem z Czechami. Sytuacja jest kuriozalna, bo nie dość, że Portugalczyk nie ma z nią nic wspólnego, to jeszcze musi ją sprzątać. Słusznie postąpił, zakazując piłkarzom kontaktu z mediami. W tej chwili kolejne wypowiedzi pogorszyłyby i tak już gęstą atmosferę. Zgadzam się również z Markiem Koźmińskim, który stwierdził, że to negatywnie wpłynie na zespół. Teraz cała nasza nadzieja w selekcjonerze, a właściwie w jego mądrości i doświadczeniu. Jeżeli po meczach marcowych będziemy mieć 6 punktów, oznaczać to będzie, że Fernando Santos sobie poradził z całą sytuacją. Może nie całkowicie, ale najważniejsze są wyniki. One będą bronić selekcjonera, jego decyzji oraz wszystkich jego metod. A kadrowicze już sami powinni zorientować się, że najwyższy czas coś z tym zrobić. Nie mogą wiecznie uciekać od tej sprawy.

Czy selekcjoner ma trudne zadanie?

Nie można było nie porównać Fernando Santosa do Leo Banhakkera, bo oni są z tej samej półki trenerskiej. Za kadencji Holendra po raz pierwszy pojechaliśmy na ME, co było ogromnym sukcesem. A co będzie dla Portugalczyka miarodajnym osiągnięciem? Szkoleniowiec materiał do pracy posiada, ma z czego szyć. W grupie eliminacyjnej nie trafiliśmy na rywala ze światowego topu. Zatem awans na Euro 2024 powinien być obowiązkiem. Wyjście z grupy również, choć jego rodakowi to się nie powiodło dwa lata temu. Oczekuję, że zwycięzca Ligi Narodów z 2019 roku dotrze do naszych zawodników w taki sposób, że stworzy z nich kolektyw groźny dla każdego zespołu. A na niemieckim turnieju niech nadejdzie szczyt tego przedsięwzięcia.