Espanyol- Sevilla 1:1. Wykrwawiony pościgowy

W niedzielne popołudnie, w ramach 25. serii spotkań, Sevilla- przewodząca grupie pościgowej, wybrała się do Barcelony. Tam czekał ją pojedynek z Espanyolem. Podopieczni Julena Lopetegui’ego przystępowali do meczu w pozytywnych nastrojach- udanie zaczęli przygodę w Lidze Europy pewnie pokonując Dinamo Zagrzeb. Ponadto w lidze są jedyną drużyną, mającą jakiekolwiek szanse rywalizacji z liderującym Realem Madryt. Po wczorajszym zwycięstwie Królewskich, przewaga znów urosła do 7 punktów. Więc, by nie tracić dystansu, Andaluzyjczycy musieli wywieść komplet punktów z Cornella El Prat.

Sylwestrowe wspomnienia

Takie zamiary miał również Espanyol, choć z pewnością dużo mniej za tym przemawiało. Papużki bowiem źle zaczęły 2022r. Nie wygrały jeszcze meczu po zmianie daty. Mogą z rozrzewnieniem wspominać sylwestra- bynajmniej nie tylko z powodu możliwej hucznej i udanej imprezy, lecz także z uwagi na sportowe wydarzenia tamtego dnia. 31 grudnia właśnie, odnieśli swoje ostatnie ligowe zwycięstwo- i to w dodatku na ciężkim terenie w Valencii. Nie był to jednak dobry omen na zbliżający się rok. Od tego czasu drużyna zalicza co prawda momenty (jak pamiętne, zeszłotygodniowe derby miasta, gdzie utracili zwycięstwo w doliczonym czasie). Natomiast nigdy nie przyniosło to jeszcze końcowego triumfu.

Bezpośrednie pojedynki

Pojedynki bezpośrednie między trenerami obydwu zespołów również przemawiały za Sevillą. Julen Lopetegui dotąd nie przegrał jeszcze z Vicente Moreno. Obaj panowie mierzyli się tylko trzykrotnie. Każde z tych starć padało łupem byłego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Espanyol jest drugim klubem LaLiga, w którym Moreno spróbuje ukąsić bardziej doświadczonego rodaka. Wcześniej, prowadząc Mallorcę, nie był w stanie zaskoczyć Julena.

Jesienny mecz 7. kolejki Sevilla wygrała 2:0, po bramkach napastników- Youssefa En Nesyriego i Rafy Mira. Dziś z wymienionej dwójki w składzie wyjściowym wybiegł Hiszpan. Z racji na dość spore bogactwo ofensywne i możliwości z nim związane, Lopetegui zdecydował się posłać do boju czterech stricte ofensywnych piłkarzy. Na papierze, ustawionych w systemie 4-4-2. Chodzi oczywiście o Anthony’ego Martiala, rzeczonego Mira, a także Lucasa Ocamposa i Jesusa Coronę. Znając jednak podejście do elastyczności taktycznej 55-latka, nie należało przywiązywać większej wagi do pozycji piłkarzy. One z biegiem meczu regularnie i często się zmieniają.

Kibice dopisali z frekwencją. Mogliśmy więc skupić się i liczyć, że piłkarze uraczą nas ciekawym widowiskiem.

Jubileusz

Przed meczem byliśmy świadkami przyjemnego jubileuszu. Pamiątkową koszulkę z liczbą 200 otrzymał bramkarz Espanyolu- Diego Lopez. Było to oddanie uznania i szacunku doświadczonemu goalkeeperowi, który rozegrał już ponad dwie setki meczów w barwach zespołu z Barcelony.

Pierwszy kwadrans spotkania przebiegał dość spokojnie. Obie drużyny się badały i sprawdzały, na co mogą sobie pozwolić. Niewielkie problemy zdrowotne Lucasa Ocamposa i Raula De Tomasa nie okazały się poważne. Obaj piłkarze, istotni dla swych zespołów, mogli śmiało kontynuować granie.

Jeśli ktoś w trakcie meczu, w ramach niedzielnego obiadu raczył się na przykład pomidorową i przy okazji śledził zmagania na Cornella, nie musiał za często podnosić głowy od zupy. Mecz toczył się głównie w środku pola, dominowały walka fizyczna i szybkie przerywanie akcji. Żadna ze stron nie złapała odpowiedniego tempa. Sevilla tworzyła co jakiś czas akcje zaczepne, natomiast albo kończyły się one strata, albo niegroźnym strzałem (próbował Rafa Mir).

Lekkie ożywienie gry przyszło przy okazji niekorzystnej sekwencji dla Sevilli. Najpierw z kontuzją musiał zejść Anthony Martial. Niedługo potem groźną akcję przeprowadził Espanyol. Strzał najlepszego napastnika zespołu- Raula De Tomasa, jak i dobitkę Vilheny wybronił jednak wracający z Pucharu Narodów Afryki Yassine Bono.

Energia po wejściu Papu!

W miejsce kontuzjowanego Martiala, na boisku zameldował się Papu Gomez. Argentyńczyk od pierwszych minut wykazywał się dużą ochotą do gry. Przyniosło to też wymierne efekty. W 36. minucie spotkania posłał kapitalną wrzutkę na czającego się w polu karnym Rafę Mira. Hiszpan bezlitośnie wpakował piłkę do bramki gospodarzy. Sevilla na prowadzeniu. Udział w akcji bramkowej mieli gracze robiący największy szum w zespole. Zasłużenie.

Espanyol nie wykorzystał swoich kilku minut sprzyjających po zmianach wśród gości. To się zemściło. Największe pretensje za utratę gola można kierować do Leandro Cabrery. To właśnie stoperowi Papużek za plecy uciekł Mir. Dla Hiszpana to już 8. trafienie ligowe. Z biegiem czasu coraz lepiej odnajduje się w założeniach Lopetegui’ego. Potwierdzeniem tego jest gol w drugim meczu z rzędu. Przed tygodniem pokonał bramkarza Elche.

Natomiast cała pierwsza połowa była dość wyrównana. Sevilla oszczędnie zapędzała się pod bramkę Diego Lopeza. Oszczędnie, lecz skutecznie. Jeden cios zdestabilizował sytuacje Espanyolowi przed druga częścią meczu. Nie tracili jednak nadziei, gdyż pierwsza połowa pokazała, że Sevilla jest do ugryzienia.

Wyrównanie!

Wspaniale zaczęła się druga część meczu dla Espanyolu! Koronkowe zagranie w środku pola uwolniło na skrzydle Oscara Gila, który bardzo precyzyjnie wrzucił piłkę na głowę Sergiego Dardera. 1:1. Papużki wreszcie strzelają swoją bramkę. Pracowali na nią sumiennie. Jednak krycie w polu karnym Sevilli również pozostawało wiele do życzenia. Zostało to wykorzystane przez Dardera, który rozgrywa kolejny świetny mecz z poważnym rywalem. Przed tygodniem był jednym z głównych aktorów Derbów Barcelony, dziś także przewodził „salą maszyn” (popularne hiszpańskie określenie środka pola) swojej ekipy. Wydaje się, że kluczowym aspektem utraty gola było potknięcie się w ważnym momencie Julesa Kounde. Francuski obrońca nie był w stanie przez to dogonić wyskakującego 28-latka.

Ataki Espanyolu jednak nie ustawały. Po kolejnym błędzie (tym razem przy wybiciu) Kounde, bliski gola był Yangel Herrera. Sevilla po bramce wyrównującej straciła rezon i poprawną organizację. Gra stała się bardziej nerwowa. Papużki zaś poczuły krew.

Krwi można było również doświadczyć naocznie. Pojedynek główkowy między RDT a Kounde, spowodował spory krwotok w okolicach oka hiszpańskiego snajpera. Powagi sytuacji dodawał też fakt, iż w tamtym momencie faulujący obrońca Los Nervionenses miał na koncie żółty kartonik. Pablo Gonzales Furetes oszczędził jednak agresora.

Nerwowy Kounde

Co się odwlecze to nie uciecze, można by powiedzieć. Jules Kounde ewidentnie nie trzymał już ciśnienia. Po kolejnej stykowej sytuacji nie wytrzymał nerwowo i złośliwie odmachnął się piłkarzowi Espanyolu. Swój bardzo słaby mecz, młody Francuz zakończył przed czasem z czerwoną kartką. Co powoduje także absencje w przyszłotygodniowych Derbach Sewilli z Betisem. Ostatni kwadrans Sevilla zmuszona została radzić sobie w dziesiątkę.

W końcówce trup ścielił się gęsto. Skutkiem tego była m.in żółta kartka dla Lucasa Ocamposa, która tym samym także wykluczy go z następnej ligowej kolejki. Zielona część miasta Sewilla ogląda starcie w Barcelonie i zaciera ręce. Ich rywal znacznie się wykrwawia.

Końcówka nie przyniosła kolejnych goli. Espanyol wywalczył w domu kolejny cenny punkt z wyżej notowanym rywalem. Zaprezentował się z obiecującej strony, stwarzał dużo większe zagrożenie pod bramką, niż goście. Sevilla zaś nie może zaliczyć tej niedzieli do udanych. Traci istotne punkty, przebieg gry nie mógł zadowolić Julena Lopetegui’ego. Przy jednoczesnym triumfie Realu Madryt i remisowym rezultacie na Cornella El Prat, Sevilla znów zostaje w tyle na 6 punktów. A w perspektywie już derbowy mecz z Betisem, do którego przystąpią znacznie osłabieni. Pościgowy za liderem dziś wykrwawiony. Rozczarowanie w Andaluzji, sukces w Barcelonie. Vicente Moreno wreszcie nie przegrał z Lopetegui’m. Mecz nabierający rumieńców z biegiem czasu.

 

Espanyol- Sevilla 1:1 (50′ Darder- 36′ Mir)

Składy:

Espanyol; Diego Lopez- Gil (88′ Embarba), Gomez, Cabrera, Pedrosa-  Bare, Puado (88′ Loren), Yangel (83′ Melendo), Darder, Vilhena (72′ Aleix Vidal)-  RDT

Sevilla:Bono – Koundé (76′ czerwona kartka), Diego Carlos, Fernando, Augustinsson (56′ Oliver T.) – Delaney, Jordán (56′ Rakitić), Ocampos, Tecatito (71′ Navas) – Martial (26′ Papu Gomez), Rafa Mir (71′ En-Nesyri)

Sędzia: Pablo Gonzales Fuertes

Udostępnij:

Facebook
Twitter