Ekstraklasa: Stal stale zaskakuje – tym razem triumf 2:1 nad Wisłą.

Piątek – godzina 18. Jeśli mamy wybrać jakiś mecz, z którym najbardziej kojarzy się ta pora, to około 40% z nas obstawiłaby właśnie spotkanie Stal Mielec – Wisła Płock. Dlatego oficjele z Ekstraklasy zdecydowali, że ten pojedynek zapoczątkuje nam 17. kolejkę. I ten początek zbytnio nie rozczarował. Głównie za sprawą Stali, która niepostrzeżenie skrada się do czołówki.

Gospodarze naciskali od samego początku

I to pomimo tego, że pierwszy celny strzał, już w 2. minucie oddał Furman. Nawiasem mówiąc, okazało się, że to było jedyne celne uderzenie „Nafciarzy” w I połowie. Od tamtej pory na boisku rządziła Stal, która od samego początku szukali gola. Najlepszą sytuację w pierwszym kwadransie miał Sitek, którego świetnie obsłużył Flis, ale, pomimo braku krycia i chęci zaatakowania skrzydłowego Stali ze strony defensorów Wisły, trafił zaledwie w poprzeczkę.

 

Szybciej z tym VAR-em

Po tych 15 minutach, sędziowie na VAR-ze przestali grać w pasjansa, bo mieli zadanie do wykonania. Sekulski dostaje podanie za linię obrony od Rasaka, ale że zbiera się do tego zagrania jak kulawy koń, to najpierw został dościgniony, a potem kopnięty przez Żyrę. Zdaniem sędziego Sylwestrzaka, bez faulu. Zdaniem VAR-u… uh, chwila, tu trzeba się porządnie zastanowić. Ostatecznie, po czterech (!) odgwizdano spalonego.

 

Chwilę później, znowu – Houston, mamy problem. Cielemęcki (po cholerę?) ciągnie za koszulkę Flisa. Obrońca Stali nie miał szans, aby dojść do piłki, ale napastnik płocczan i tak go położył na ziemię. Znowu narada, nawet sędzia pobiegł do monitorka i mamy jedenastkę. Do niej podszedł oczywiście Tomasiewicz, a on z rzutów karnych się nie myli. I się nie pomylił.

 

Wracając jeszcze do VAR-owców – rozumiem, że obiekty w Mielcu nie są wyposażone w dużą liczbę kamer o rozdzielczości FULL HD 4K MEGA HIPER SUPER VIEW, ale łącznie siedem minut na analizę tych sytuacji? Bez przesady.

Mecz walki

Kolejne minuty upływały pod znakiem tego, jakże wszystkim znanego, stwierdzenia. Nie działo się za wiele, faul, potem kolejny faul, kartka i tak to się żyje na tym Podkarpaciu. Granicę przekroczył (spokojnie, nie polsko-ukraińską) w końcu Lagator, który popchnął sobie Strączka na słupek. Szczęśliwie, nie skończyło się kontuzją, ale, o dziwo, nie skończyło się również kartką dla reprezentanta Czarnogóry.

 

Kiedy odliczaliśmy minuty do końca pierwszej połowy i możliwości zaparzenia sobie herbaty, z myślą, że żadna akcja nam nie umknie – objawił się nam On. Mess… Sitek. Przedryblował kilku obrońców Wisły i idealnie wypuścił Maka, a ten fikuśną podcinką pokonał Kamińskiego i mieliśmy już dwubramkowe prowadzenie Stali. Kapitalna akcja, lepsza niż jakikolwiek napój.

 

No dobra, nie przesadzajmy.

 

Stal dowiozła zwycięstwo do końca

Jednak to wcale nie było tak, że gospodarze mogli sobie rozłożyć leżaki, bo Wisła Płock była bezradna i jej się już nie chciało. Nie było tak, bo, po pierwsze, kto normalny wyciąga leżak i leży sobie na nim przy temperaturze ok. 0 stopni. Po drugie, drużyna Bartoszka starała się – chciał Sekulski, Gerbowski, Tomasik, Jorginho, ale centrostrzałami i niecelnymi uderzeniami z główki meczu się nie wygra. No i Wisła nie wygrała.

 

Na pocieszenie dla gości, nie skończyło się 0:2. Gerbowski dobrze dośrodkował na głowę Kolara, a ten z trzech metrów nie potrafił pokonać Strączka. Na szczęście dla napastnika „Nafciarzy”, piłka odbiła się wprost na jego głowę i tym razem trafił do siatki.

 

Ale, żeby zmartwić Wisłę. Kapitanowi, który powinien dawać przykład kolegom, puściły nerwy i odepchnął w samej końcówce Mateusza Żyro i dostał drugą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. 20 sekund później sędzia Sylwestrzak zagwizdał po raz ostatni i Stal dopisuje kolejne trzy punkty.

 

Adam Majewski to jakiś cudotwórca

Bo jak inaczej nazwać, to co dzieje się aktualnie ze Stalą. Siódme miejsce, 24 punkty, sześć oczek straty do europejskich pucharów. Dodatkowo, gospodarze pokazali, że ostatnia porażka ze Śląskiem, grającym w „10”, to był tylko wypadek przy pracy (jak to w ogóle brzmi?!). Warto też wyróżnić dwóch zawodników, tylko wypożyczonych do Stali. Kolejne dobre mecze rozegrali Sitek i Hinokio i są takim kamyczkiem w bucie klubów, którzy się ich bez żalu pozbyli. Chodzi o Legię, która sprzedała Polaka Podbeskidziu i Zagłębie, które nie wierzyło w Japończyka. Zobaczymy, czy to się zmieni w przyszłości.

Wisła Płock? W sumie jak zawsze. Trochę nas zawiedli, zważywszy na to, jaki mają potencjał ofensywny. Nie mówię o grze, bo od niej oczy nie krwawiły, ale stłamsili Stal dopiero w ostatnich 10 minutach, a spokojnie mogli zrobić to wcześniej. No i ten brak skuteczności… nad tym bez wątpienia płocczanie muszą popracować.

 


PKO BP Ekstraklasa
Mielec (stadion MOSiR)

Stal Mielec 2-1 Wisła Płock (2-0)
Tomasiewicz 20 (k), Mak 45+1 – Kolar 89

Stal: Strączek – Czorbadżijski, Matras, Flis – Granlund (86 Wyparło), Hinokio (85 Kort), Tomasiewicz, Żyro – Mak (74 Urbańczyk), Piasecki (85 Kolew), Sitek (75 Szczutowski).

Wisła: Kamiński – Zbozień (70 Lesniak), Lagator, Krywociuk – Vallo, Furman, Rasak (70 Jorginho), Tomasik – Wolski (54 Tuszyński), Sekulski (54 Kolar), Cielemęcki (54 Gerbowski).

żółte kartki: Sitek, Strączek, Kort – Cielemęcki, Lagator, Tomasik, Krywociuk, Furman, Kolar
czerwona kartka: Dominik Furman (90. minuta, Wisła, za drugą żółtą).

sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).

Brak opisu.

źródło statystyk: Ekstraklasa.

 

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter