Ekstraklasa – podsumowanie rundy jesiennej

Wraz z 19 kolejką PKO Ekstraklasy, zakończyliśmy pierwszą rundę tegorocznych zmagań na polskich boiskach. Runda ta była dość specyficzna. Faworyci zawodzili, ekipy niespodziewana włączyły się do walki o najwyższe cele, a to wszystko w akompaniamencie horrendalnej ilości przepięknych bramek. Dziś podsumujemy sobie cały ten szalony okres wskazując jego bohaterów i antybohaterów.

Bramkarz rundy – Filip Majchrowicz

rundy
Fot: Robert Woźniak

Zaczynamy z grubej rury. Według Naszej redakcji najlepszym golkiperem minionej rundy był młodzieżowiec Radomiaka Radom – Filip Majchrowicz. Warto w tym momencie przypomnieć, że początkowo był on planowany, jako 2-3 wybór w bramce ekipy z Radomia. Niekwestionowaną jedynką miał być Mateusz Kochalski, który brylował na 1-ligowych boiskach. Po kontuzji Cezarego Miszty Legia podjęła decyzje, że nieco opóźni w czasie jego powrotne wypożyczenia. Ten moment wykorzystał właśnie Filip, który już w meczu otwarcia z Lechem pokazał się ze świetnej strony. Od tamtego momentu, poza krótkimi, pucharowymi epizodami, Kochalski nie jest w stanie wygryźć ponownie swojego miejsca w pierwszym składzie.

Majchrowicz nie jest postacią krystaliczną. Popełniał swoje błędy z powodu barku szeroko rozumianego doświadczenia. Kilka razy przez jego nieroztropne wyjścia na przedpole Radomiak tracił głupie bramki. Jeżeli jednak przeanalizujemy sobie wszelkie plusy i minusy, jakie dawał swojej ekipie, możemy dojść do jednoznacznego wniosku – ma za sobą świetną rundę. Wybronił kilka ładnych spotkań i to w dużej mierze dzięki niemu Radomiak jest nazywany „czarnym koniem” obecnych rozgrywek.

Inną, równie mocną kandydaturą był oczywiście Dante Stipica. Chorwat miał równie dobrą rundę, ale jego bezpośredni wpływ na położenie Pogonii, jest zdecydowanie mniejszy niż ten, jaki Majchrowicz wywarł w Radomiu.  Dlatego też zdecydowaliśmy, że tym razem ustąpi miejsca młodszemu koledze w naszym rankingu.

Młodzieżowiec rundy – Jakub Kamiński

rundy
Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Tutaj wybór należał do tych bardziej oczywistych. Lech Poznań jako lider Ekstraklasy wielokrotnie pokazywał się nam ze świetnej strony, a jednym z jego kluczowych postaci był właśnie Jakub Kamiński. Trener Maciej Skorża był w stanie wyciągnąć z tego zawodnika to, co najlepsze. Przede wszystkim dostał on wiele swobody na połowie przeciwnika. Mógł bardzo często schodzić w głąb pola karnego rywala i w ten sposób zagrażać jego bramce. Choć zabieg ten w pewnym momencie stał się dość oczywisty, to wciąż nie był łatwy do powstrzymania. Młody skrzydłowy regularnie był w stanie wykręcać ciekawe liczby właśnie dzięki niemu.

Z zawodnika, który raz na jakiś czas pokazał nam swoim przyspieszenie, stał się on piłkarzem, który na polskie warunki wyróżnia się praktycznie pod każdym aspektem gry. Podanie, wykończenie, drybling – wszystko wykraczające poza ekstraklasowe warunki. Włożony w dobrze naoliwioną układankę, jaką jest Lech Poznań Macieja Skorży był on na wagę złota. Łącznie zanotował 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, ale liczby w jego przypadku to tylko dodatek. Dynamizacja gry w odpowiednim momencie, pociągnięcie akcji ofensywnej, to prawdziwa siła tego piłkarza.

Swoją świetną grą Kamiński był w stanie przyciągnąć zainteresowanie wielu ekip znaczących się w Europie. Głównie chodzi tu o ekipy z Niemiec. O młodzieżowego reprezentanta Polski miały pytać takie zespoły, jak: Borussia Dortmund, Wolfsburg, czy też RB Lipsk. Najprawdopodobniej zostanie on w Poznaniu do końca sezonu, ale w grę wchodzi opcja sprzedania go w zimę i powrotnego wypożyczenia.

Trener rundy – Dariusz Banasik

rundy
Autor: Radomiak Radom, Fot. 400mm.p

Nie da się podsumowywać tej rundy bez wspominania i wychowalnia formy Radomiaka Radom. Za taki, a nie inny obraz beniaminka odpowiada w ogromnej mierze trener, także podjęliśmy decyzję, iż to Dariusz Banasik zostanie szkoleniowcem rundy. Konkurencja była spora, Maciej Skorża i jego Lech zaskoczyli równie mocno, co ekipa z Radomia, ale różni ich jeden aspekt. Ekipa z Poznania ma do dyspozycji nieporównywalnie silniejszą kadrę. Według serwisu transfermarkt, cała kadra Radomiaka jest warta ok. 7,7 mln euro. Jest to 14 wynik w całej Ekstraklasie. Jak na beniaminka całkiem nieźle, ale i tak chyba nikt nie spodziewał się takiego wystrzału.

Trener Banasik dostał niezwykle trudne zadanie przed sezonem. Kadra Radomiaka był jakościowa na standardy 1 ligi, ale żeby walczyć w Ekstraklasie na poważnie, wymagane były wzmocnienia. Do klubu przyszło 11 zawodników, z czego 9 zza granicy. Szkoleniowiec musiał wszystko poukładać, wpasować nowych piłkarzy zespół i zachować równowagę w szatni. Jak pokazują wyniki, cały proces przebiegł nienagannie.

Oczywiście, nie każdy stał się gwiazdą, na jaką miał potencjał. Przykładowo, Ruhan wciąż nie pokazał kompletnie niczego, a niewątpliwie był transferem przełomowym dla całej ligi. Swoje momenty jednak mieli Machado, Maurides, czy też Goncalo Silva, który do momentu kontuzji był podstawowym środkowym obrońcą.

Sam Banasik miał kilka przebłysków geniuszu taktycznego, który pozwolił Radomiakowi wielokrotnie zwyciężać z faworytami. Idealnym tego przykładem było spotkanie z Lechem Poznań. Zamiast tak, jak inne zespoły murować się i czekać na okazję zagrożenia bramki „Kolejorza”, Radomiak wyszedł na boisko z zamiarem dominacji przeciwnika. Mimo że Stal lub Górnik Łęczna pokazali, iż Lecha da się przechytrzyć pragmatyzmem, trener Banasik nie chciał zmieniać swojego podejścia do gry. Ofensywna gra dwoma napastnika się opłaciła i ostatecznie Radomiak zwyciężył wynikiem2:1.

Piłkarz rundy – Joao Amaral

rundy
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

Amaral do Lecha trafił już w 2018 roku. Do niedawna był najdroższym zawodnikiem sprowadzonym na ul. Bułgarską. Przed jego perypetiami z trenerem sprawiał wrażenie zawodnika solidnego. Miał lepsze, jak i gorsze okresy, ale nie schodził poniżej pewnego poziomu. Można było mu zarzucać, że zbyt często zdarzało mu się znikać w kluczowych momentach, ale na ówczesne standardy Lecha i tak wystarczał. Niestety, po przejęciu sterów przez trenera Dariusza Żurawia, Amaral nagle zgasł.

Zdecydowano się go wypożyczyć do Portugalii. Oficjalna wersja wydarzeń mówi, że chodziło tu o sprawy rodzinne (narodziny dziecka). Zestawiając to jednak z późniejszymi głosami, które dochodziły do kibiców mówiącymi, iż „nowy trener zabił w nim radość z gry”, ciężko wierzyć w wiarygodność całej sytuacji. Wśród fanów „Kolejorza” Amaral miał status dezertera, później jednak stał się zawodnikiem zwyczajnie zapomnianym. Gdy przed sezonem wrócił do Lecha, tak właściwie odliczano tylko dni do jego odejścia. Tymczasem Maciej Skorża zaczął gruntowanie na niego stawić podczas sparingów.

Jak się okazało nowy szkoleniowiec Lecha, miał wizje gry, która wykorzystywał portugalskiego pomocnika w stu procentach. Amaral z miejsca stał się piłkarzem pierwszego składu, wygryzając tym samym kluczowego w poprzednim sezonie Daniego Ramireza. Decyzja ta świetnie broni się aż do dziś. Amaral zaraz mu Skorży jest ojcem sukcesu Lecha Poznań. W 19 spotkaniach zanotował 5 asyst i 8 bramek, co jest świetnym wynikiem, jak na ekstraklasową dziesiątkę. Aktualnie chyba nikt nie wyobraża sobie Lecha bez Amarala. 30-latek wrócił w łaski kibiców dzięki swojej wybitnej dyspozycji. Niesamowita transformacja, którą najprawdopodobniej będziemy mogli oglądać jeszcze przez dłuższy czas, ponieważ, jak donoszą media, nowy kontrakt dla Portugalczyka jest już dawno przygotowany.

Bramka rundy – Yaw Yeboah vs Górnik Łęczna

Piękne bramki to aspekt, którym wyróżnia się obecny sezon Ekstraklasy. Praktycznie, co kolejkę dostajemy trafienie, które w poprzednich latach znalazłoby się w ścisłej czołówce do tego miana. Wybór jednego gola był dla nas istną katorgą. Piękno bramki jest zazwyczaj aspektem bardzo subiektywnym. Dlatego też nie powinno was zdziwić, że wasz faworyt tym razem nie wygrał – zwyczajnie konkurencja jest wręcz gargantuiczna.

Przejdźmy jednak do rzeczy, naszą osobistą bramką rundy zostaje trafienie Yawa Yeboaha z Górnikiem Łęczna. Drużyna Kamila Kieresia miała spore problemy z defensywą, w efekcie zostali ekipą z największą ilością straconych bramek (egzekwo z Zagłębiem Lubin). Podczas spotkania z Wisłą Karków popisali się wybitnym nieogarnięciem we własnym polu karnym, czego nie omieszkał wykorzystać skrzydłowy z Gany.

W 47 minucie, przy wyniku 0:1 dla Wisły Yeboah dostał piłkę w polu karnym od Mateja Hanouska. Niemal momentalnie podbiegł do niego fatalny w tamtym spotkaniu Bartosz Rymaniak. Były zawodnik Piasta Gliwice został brutalnie ośmieszony dryblingiem, przez co wylądował tyłkiem na murawie. Skrzydłowy Wisły wykończył akcję po długim słupku i wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie.

Yeboah pokazał w tej akcji, że poza wybitną dynamiką odznacza się również nienaganną techniką. Nie ma za sobą świetnej rundy, w zdecydowanej większości grał w kartkę. Mimo wszystko dzięki tej bramce zostanie zapamiętany na długo przez fanów Ekstraklasy oraz „Białej Gwiazdy”. Dodatkowo sam piłkarz zaliczył spory wzrost popularności, ponieważ filmik z jego bramką stał się viraelm udostępnianym przez wiele popularnych kont o tematyce piłkarskiej na wszelkich mediach społecznościowych.

Zaskoczenie rundy – Radomiak Radom

W tym przypadku odpowiedzi mogły być różne. To wszystko z powodu takiego, że w obecnych rozgrywkach byliśmy świadkami wielu pozytywnych zaskoczeń. Nie możemy być obojętni w odniesieniu do ponadprzeciętnej formy Stali Mielec, czy też Wisły Płock. Nasz wybór padł jednak na ekipę Radomiaka Radom, która jako beniaminek zalicza wręcz kapitalne rezultaty. Potwierdzeniem tego stwierdzenia jest zajmowana przez nich czwarta lokata na moment przerwy świątecznej. Nieliczni stawiali ich w roli czarnego konia jeszcze przed startem sezonu, a częściej raczej tych, którzy do ostatniej kolejki będą drżeć o utrzymanie. Jak pokazał czas, większość się myliła.

Powrót „Zielonych” po 36. latach do Ekstraklasy przerósł najśmielsze oczekiwania kibiców. Tak jak w przypadku Legii Warszawa, słabą dyspozycje możemy argumentować fatalną postawą zarządu, tak u Radomiaka ma miejsce przeciwstawny stan rzeczy. Czas ciężkiej pracy w końcu się spłaca. Jeszcze 13. lat temu liga okręgowa, dzisiaj pełnoprawna ekstraklasowa drużyna, która poza samym uczestnictwem, wykazuje się niezwykłą skutecznością w swojej grze. Z pewnością awans dodał nową, świeżą siłę w naszej lidze. Ciężko jest tak naprawdę wskazać jedną, wyróżniającą się postać w klubie z Radomia. Poza przebijającym się Karolem Angielskim, Leandro, czy też Luisem Machado, cała drużyna stanowi jeden, wielki kolektyw. Kluczem do wyników Radomiaka jest umysł taktyczny Dariusza Banasika. Były trener chociażby Pogoni Siedlce, czy Zagłębia Sosnowiec ma bardzo ciekawy pomysł na grę swoich podopiecznych. Całość opiera się na częstych przechwytach w połowie rywala, a także ogólnej ofensywnej grze.

Poza skutecznym atakiem, obrona również spisuje się wybornie. Świadczyć może o tym fakt, iż poza Lechem Poznań to oni stracili najmniej goli w lidze. Do ostatniej porażki Radomiaka Radom doszło dokładnie 25.09.2021 w pojedynku ze Stalą Mielec. Od tamtego czasu ekipa Banasika zaliczyła fenomenalną passę 11. spotkań bez żadnej klęski. Patrząc na tę rundę, wiosenna zapowiada się w ich przypadku zacnie. Jeżeli tylko trzy drużyny były po połowie sezonu lepsze, pragnienia o europejskich pucharach wcale nie wydają się być pozbawione sensu.

Rozczarowanie rundy – Legia Warszawa

Wskazanie na coś innego niż Legia Warszawa w tej kategorii byłoby niemałym zaskoczeniem. W poprzednim sezonie mistrz, natomiast w tym drużyna, która bije się o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jeszcze na początku rundy zapowiadało się świetnie. Udało się w końcu awansować do Ligi Europy, a cały projekt, jak się niestety tylko wydawało szedł w dobrą stronę. Po czterech latach mistrz Polski mógł bowiem rywalizować na równi z najlepszymi. Pomijając eliminacje, udało się wygrać ze Spartakiem Moskwa, czy też Leicester City. Po tym dobrym czasie wszystko zaczęło się jednak sypać… Legia Warszawa od sezonu 2012/13 (z małymi wyjątkami) toczy swoją hegemonie w Ekstraklasie. Tak źle jak w bieżących rozgrywkach dawno nie było! Obecnie pragnienie o 16. mistrzostwie Polski możemy traktować tylko pod pryzmatem niespełnionego marzenia.

Na naszych oczach dzieje się historia, w której najbogatszy, a jeszcze do niedawna zdecydowanie najlepszy klub w Polsce niszczy się od środka hamując, a nawet cofając swój rozwój, poprzez regularne kompromitacje. Sprawców takiego stanu rzeczy jest wielu. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się postać Dariusza Mioduskiego, od którego wszystkie te problemy się zaczynają. Trenerskie domino, zbyt bardzo zmienna kadra i wiele innych niewytłumaczalnych decyzji w przeciągu kilku lat jego kadencji są „zasługą” zarządu „Wojskowych”. Trener Czesław Michniewicz po pierwszych słabszych wynikach został zwolniony, za to w jego miejsce wszedł Marek Gołębiewski. On nie potrafił wytrzymać presji i podał się do dymisji po zaledwie 11. spotkaniach – jak można się domyślić również słabych. Aleksandara Vukovicia nie można winić za słabe wyniki klubu z Łazienkowskiej, gdyż po powrocie prowadził ich w zaledwie dwóch meczach.

Przykład Chorwata pokazuje jednak to, że w tym klubie nie działa absolutnie nic. Nawet znany na całym świecie efekt „nowej miotły” nie zmienił obrazu na Łazienkowskiej 3. Ciężko aby klub funkcjonował bez odpowiedniego podejścia piłkarzy do gry. W Legii momentami dało się odnieść wrażenie, że tym zawodnikom wcale nie zależy na zwycięstwach. Co chwilę słyszeliśmy z różnych źródeł o kolejnych ekscesach z udziałem graczy stołecznego klubu. Czy była to prawda? Nie jest to zbyt istotne w sytuacji, kiedy zaangażowania na boisku u większości nie było i tak w żadnym stopniu widać. Na poprawę w drugiej części sezonu, kibice mogą mieć póki co tylko nadzieje. Do odratowania Legii potrzebne są natychmiastowe zmiany!

Więcej o Legii m.in tutaj:

Autorzy: Łukasz Budziak, Kamil Seliga

Udostępnij:

Facebook
Twitter