Po nie najgorszym otwarciu piłkarskiej soboty w Łęcznej z wypiekami na twarzy czekaliśmy na coś więcej od piłkarzy Śląska Wrocław i Stali Mielec. Mieliśmy prawo oczekiwać od tych zespołów efektownej gry, wszak w meczach drużyny Jacka Magiery pada najwięcej bramek w Ekstraklasie, a Mielczanie ostatni raz przegrali we wrześniu. Wszystko, co dobre, zawodnicy zostawili nam jednak na ostatnie 15 minut, ale były one tak świetne, że wynagrodziły poprzednie 75. Ale po kolei.
Ekstraklasa zostanie uratowana tylko punktami!
Z takim hasłem wybiegają na większość meczów piłkarze Stali Mielec. Oni wiedzą, że Ekstraklasa to taka liga, w której efektowna gra nikomu do utrzymania nie wystarczyła i poza wesołym futbolem, który często preferowali w ostatnich spotkaniach (3:3 v Lechia, 3:3 v Cracovia, 4:2 v Zagłębie), chcieli zdobyć kolejny punkcik, przybliżający ich do utrzymania. Szczególnie, że w szeregach gości brakowało dzisiaj, pauzującego za żółte kartki, Fabiana Piaseckiego.
Tego samego, który przydałby się w tym starciu Jackowi Magierze, bo w Śląsku nie mógł zagrać Erik Exposito. Grał zatem dramatyczny Caye Quintana, który wciąż czeka na gola w Ekstraklasie. I oczywiście nadużyciem byłoby stwierdzenie, że przez brak podstawowych napastników obie drużyny miały olbrzymie problemy z tworzeniem sytuacji, ale jakiś wpływ na pewno to miało na małą liczbę oddawanych strzałów.
I nagle, coś się stało.
Nie, nie chodzi mi o strzał wślizgiem w aut czy o główkę Quintany do tyłu. Nawet nie o słabe uderzenie głową Praszelika z początku meczu. Mianowicie, 42. minuta, zagranie do przodu Flisa w kierunku Maka, ale ręką zagrał Poprawa i zatrzymał tę akcję. Akcję 100%, bo skrzydłowy gości wychodził sam na sam z Putnockym. Decyzja mogła więc być tylko jedna. Analiza VAR trwała dosyć długo, ale ostatecznie sędzia Stefański podjął dobrą decyzję – czerwona kartka dla stopera Śląska i Stal poczuła krew.
Goście od razu ruszyli do ataku. Sitek dośrodkował na pole karne, Tomasiewicz przedłużył piłkę do Hinokio, a ten świetnie przyjął i precyzyjnym strzałem skierował piłkę do bramki. To mogła być kapitalna końcówka I połowy Stali, ale… nie była, bo VAR znowu wkroczył do akcji i anulował gola po zagraniu ręką Japończyka.
Tak więc do przerwy bez goli.
Po przerwie Stal cisnęła
Mielczanie wyczuli szanse na komplet punktów, dlatego od początku II połowy ruszyli na Śląsk. Główkował Getinger, z dystansu strzelali Sitek i Kolew, ale albo brakowało celności, albo dobrze bronił Matus Putnocky. Gospodarze, widząc problemy z dochodzeniem do sytuacji gości, zdecydował się wyciągnąć kolejną pomocną dłoń do drużyny Majewskiego. Średnia centra Stali z rzutu wolnego, a do piłki dopada gracz Śląska, ale wybił ją do będącego na 5. metrze Maka, ale ten zamiast przylutować pod poprzeczkę, ledwo co trafił w piłkę i, co z tego, że było to precyzyjne, skoro Putnocky obronił tę próbę.
Ostatni kwadrans wynagrodził nam wszystko
Śląsk te ataki przetrzymał i wyprowadził jeden potężny cios. Sitek stracił piłkę w środkowej strefie boiska, przejął ją Praszelik i huknął na bramkę Strączka. Piłkę nieszczęśliwie podbił jeszcze Matras, przez co golkiper Stali nie miał żadnych szans przy tym uderzeniu. Stal od razu dążyła do wyrównania – wywalczyła rzut wolny. Kort dośrodkował piłkę na pole karne, Putnocky trafił w nią, niczym Sousa ze składem na Węgry, dzięki czemu skorzystał na tym Czorbadżijski, który skierował futbolówkę do siatki. Koniec emocji?
Otóż nie. Canal+ ledwo co zdążyło pokazywać powtórki gola, a już z lewej strony znalazł się Dino Stiglec. Ten zagrał do wbiegającego w drugie tempo w pole karne Petra Schwarza, który z pierwszej piłki pokonał bezradnego Strączka. Mielczanie zaciekle walczyli do końca (Getinger przez minutę wykonywał wrzut z autu), ale ostatecznie trzy punkty zostają we Wrocławiu.
Podsumowanie
Ekstraklasa widziała wiele takich przeciętnych spotkań, jak ten mecz do 75. minuty. Piłkarskie szachy zmieniły się jednak w fajerwerki i rollercoaster, za który jesteśmy wdzięczni piłkarzom. Śląsk powinien być za to wdzięczny Stali, że nie potrafili wykorzystać ich grze w osłabieniu oraz wielu błędów w defensywie. Mielczanie będą sobie pluć w brodę, bo przerwanie passy meczów bez porażki w taki sposób będzie długo boleć.
PKO BP Ekstraklasa
Wrocław, Tarczyński Arena
Śląsk Wrocław 2-1 Stal Mielec (0-0)
Praszelik 77, Schwarz 81 – Czorbadżijski 80
Śląsk: Putnocky – Bejger, Poprawa, Golla – Pawłowski (46 Lewkot), Mączyński (46 Pich), Schwarz, Stiglec – Sobota (76 Iskra), Quintana, Praszelik (80 Bergier).
Stal: Strączek – Czorbadżijski, Matras, Flis – Granlund (60 Kolew), Urbańczyk (72 Kort), Tomasiewicz, Getinger – Mak, Sitek, Hinokio (81 Jankowski).
żółte kartki: Tomasiewicz, Getinger.
czerwona kartka: Konrad Poprawa (45. minuta, Śląsk, za zagranie ręką).
sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
zobacz też => https://futbolinfo.pl/skauting-w-polsce-mysle-ze-takowego-jeszcze-nie-ma-nasz-wywiad/