W pierwszym meczu 21 kolejki PKO Ekstraklasy odbył się dobry mecz w Łęcznej między miejscowym Górnikiem a Śląskiem Wrocław. Spotkanie zostało rozegrane w mocno zimowej aurze, bo warunki atmosferyczne były na tyle uciążliwe, że potrzebna była czerwona piłka do gry. Także linie boiskowe zostały oznaczone tym samym kolorem. W takiej pogodzie warunki są równe dla wszystkich? Nie prawda, bo łatwiej bronić niż atakować w takich warunkach.
Dobry mecz w Łęcznej
Mecz lepiej rozpoczęli goście. W 4 minucie Marcel Zylla ładnie przyjął piłkę zewnętrzną częścią stopy. Następnie odwrócił się i oddał soczysty strzał z woleja. Strzał był nieudany, bo piłka poszybowała nad poprzeczką, ale wychowanek Bayernu Monachium pokazał ponadprzeciętne umiejętności. Dobrym podaniem popisał się w tej akcji Waldemar Sobota. Piłkarze Śląska dobrze weszli w meczu.
Szromnik show
Od akcji Zylli na boisku było dużo walki, parę nieskładnych sytuacji i niecelnych strzałów. Aż do 22 minuty, gdy bramkarz Śląska, Jakub Szromnik, obronił dwa celne strzały gospodarzy. Dobrym refleksem wykazał się również 6 minut później, bo „Górnicy” mieli dwa groźne strzały w jednej akcji. Po 30 minutach gry obydwie drużyny miały na koncie parę ciekawych akcji. Mecz się coraz bardziej otwierał, bo na placu gry robiło się więcej miejsca. To spowodowało szybkie tempo tego spotkania. Dobra gra z jednej i drugiej strony mogła się podobać. Górnik Łęczna potrzebował punktów, aby uciekać przed drużynami ze strefy spadkowej. A Śląsk walczył o odzyskanie pewności siebie i twarzy, bo w poprzedniej rundzie padło wiele słów krytyki pod adresem Jacka Magiery i jego zespołu.
Niespodziewane prowadzenie
W 43 minucie po dośrodkowaniu Loikilo Górnik objął prowadzenie. Samobójczego fola zdobył Garcia, ale mocno naciskał na niego Serhij Krukyn i można śmiało przyznać, ze to on wypracował tego gola. Mimo dobrej gry i przejmowania inicjatywy przez Górnika, prowadzenie zespołu Kamila Kieresia było dość niespodziewane. Większe szanse dawano Śląskowi, który jest zmotywowany, by zrehabilitować się za poprzednie wyniki. Na szczęście dla widowiska już po stracie bramki Wrocławianie obudzili się na stałe. Naprawdę dobry mecz odbył się w Łęcznej.
Śląsk ruszył do ataku
Ostatnie minuty przed przerwą to dominacja Śląska. Piłkarze Magiery jakby zaczęli mecz od początku. Ruszyli z animuszem i werwą na przeciwnika jakby w ogóle nie byli zmęczeni. Okazało się, że jak Śląsk chce, to potrafi. Po mocnym, aczkolwiek niecelnym strzale Jastrzembskiego sędzia zaprosił zawodnik do szatni. Przebudzenie Śląska zwiastowało wiele emocji w drugiej połowie, bo Wrocławianie musieli się otworzyć. Podopieczni Jacka Magiery w pierwszej połowie kilkukrotnie pokazali, że mają argumenty, aby to spotkanie wygrać. Niemniej, był to dobry mecz na początku kolejki.
II połowa
Po zmianie stron Śląsk się otworzył i stworzył kilka mniej groźnych sytuacji. Górnik co po chwilę się odgryzał, bo czekał na swoją szansę w kontrataku. Działo się pod jedną jak i pod drugą bramką. W 51 minucie oddał silne uderzenie z około 25 metrów, ale Jakub Szromnik wyciągnął się jak struna i uchronił swój zespół przed stratą drugiej bramki. Śląsk prowadził grę, rozgrywał, ale więcej zamieszania tworzyły akcję Górnika Łęczna. To również był dzień bramkarzy, którzy wielokrotnie udowadniali, że są w dobrych dyspozycjach. Dzięki temu widowisko zyskiwało na jakości.
Rzuty wolne
W odstępie kilku minut obydwie drużyny miały świetne okazje do zdobycia bramki, bo wykonywały rzuty wolne. Strzały Gąski i Łyszczarza mogły się podobać. Widać było po strzelcach, że dużo czasu spędzają nad poprawą tej umiejętności. Być może piłkarze obydwóch zespołów doszli do wniosku, że skoro nie idzie z akcji, to może ze stałego fragmentu się uda? Jest w takim toku myślenia sporo logiki, bo stałe fragmenty są bardzo istotnymi partiami meczu. W 70 minucie drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Kryspin Szcześniak. W tym momencie stało się jasne, że Górnik Łęczna przejdzie do głębokiej defensywy.
Dobry mecz w Łęcznej zakończony remisem
Po kilku nieudanych próbach Wrocławianie w końcu dopięli swego w 76 minucie meczu. Łyszczarz umieścił piłkę w siatce bardzo precyzyjnym strzałem. Chaotyczne próby Śląska przyniosły efekt i w Łęcznej mieliśmy remis. Gracze z Dolnego Śląska „poczuli krew” i zaczęli szturmować obronę Górnika. Końcówka to spora dawka nerwów, bo jedna osoba ze sztabu szkoleniowego gospodarzy otrzymała czerwoną kartkę. W doliczonym czasie gry Śląsk miał dwie piłki meczowe, ale bramkarz Górnika stanął na wysokości zadania. Dobry mecz na początku kolejki kończy się remisem, z którego obie strony mogą być umiarkowanie zadowolone. To ważny punkt dla drużyny Kamila Kieresia, bo pomoże w ucieczce przed zespołami ze strefy spadkowej. Śląsk trochę znów zawiódł. Wrocławianie na poważnie zaczęli grać dopiero w drugiej połowie, ale to było za mało, aby pokonać Górnika. Tak zakończył się dobry mecz w Łęcznej jak na naszą ligę.
Ekstraklasa
Miejski stadion piłkarski przy Al. Jana Pawła II 13
Górnik Łęczna 1:1 Śląsk Wrocław (1:0)
Strzelcy:
V. Garcia 43′ (sam): A. Łyszczarz 78′
Składy:
Górnik Łęczna: Adrian Kostrzewski, Bartosz Rymaniak, Daniel Dziwniel, Kryspin Szcześniak, Leandro, Damian Gąska, Janusz Gol, Serhij Krukyn, Szymon Drewniak, Jason Lokilo, Przemysław Banaszak.
Śląsk Wrocław: Michał Szromnik, Diogo Verdasca, Mark Tamas, Patryk Janasik, Victor Garcia, Wojciech Golla, Marcel Zylla, Szymon Lewkot, Waldemar Sobota, Dennis Jastrzembski. Fabian Piasecki.