Wczoraj, na ENEA Stadionie odbyły się derby Poznania, określane jako #JedyneTakieDerby. Po raz siódmy z rzędu w lokalnym meczu górą był Lech, który zwyciężył 2:0.
Zadecydowała jakość
Warta może próbować, stwarzać sobie sytuacje i być blisko bramek, ale koniec końców zwycięża Kolejorz – do takiego przebiegu derbów Poznania zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Lech jest po prostu bardziej jakościową poznańską drużyną, zresztą było tak praktycznie zawsze w historii, z małymi wyjątkami na lata powojenne. Drużyna Kolejorza wczoraj pokazała jakość, której mocno brakowało w ostatnich meczach, ponieważ zespół Johna van den Broma był w mocnym kryzysie od czasu rewanżowego spotkania ze Spartakiem Trnava, który pozbawił Poznaniaków szans na europejskie puchary. O wspomnianej już jakości mówił na pomeczowej konferencji prasowej Dawid Szulczek, który stwierdził, że przyczyny porażki nie szukałby w odwadze, ale czysto-piłkarskiej jakości, której po prostu zabrakło. Trener Zielonych komplementował także Lecha, i sposób, w jaki drużyna gości zdobywała gole.
Lech wraca na zwycięski szlak?
Po ostatnich, słabych tygodniach w drużynie z Poznania nadeszło wreszcie światełko w tunelu, którego potrzebowali wszyscy – piłkarze, kibice i każdy związany z Lechem. Zespół Kolejorza nie wygrał meczu w lidze od drugiej kolejki i spotkania z Radomiakiem. Później nadszedł nieszczęsny rewanż w Trnawie i można było odnieść wrażenie, że od tego czasu drużyna Johna van den Broma notuje ogromny regres, którego nie da się już zatrzymać. Następnie doszły problemy ze zdrowiem kluczowych zawodników – chociażby Joela Pereiry, który urazu barku nabawił się właśnie na Słowacji. Być może drużynie Lecha dobrze zrobiła przerwa reprezentacyjna, bo wczoraj obejrzeliśmy parę akcji niczym z końcówki zeszłego sezonu, gdzie Kolejorz prezentował się wręcz świetnie. Mowa tutaj o sytuacjach, w których zawodnicy Lecha strzelali bramki, bo obie szanse charakteryzowała szybka akcja, wyjście spod pressingu Warty i dokładne, długie podanie. Najbliższe tygodnie będą miały kluczowe znaczenie dla drużyny Lecha – łącznie z derbami Poznania, siedem z najbliższych dziewięciu meczów drużyna rozegra na stadionie przy Bułgarskiej, który przecież jeszcze niedawno był określany mianem twierdzy. W planach Kolejorza na najbliższe tygodnie są chociażby mecze z Rakowem, Pogonią czy Legią, a te zdecydowanie nie będą należeć do najłatwiejszych. Na Lechu ciąży spora presja, bo przecież nie będzie grał w pucharach co w obliczu gry Rakowa i Legii w LE i LKE daje mieszankę, która mistrzostwo w Poznaniu na koniec sezonu traktuje właściwie jako obowiązek.
Warta przestraszona?
To, co mocno wybrzmiewało podczas przedmeczowej konferencji prasowej z ust Dawida Szulczka, to na pewno deklaracje o tym, że drużyna Zielonych zagra odważnie. Trener Warty żartował sobie nawet, że przy takim arbitrze jak Szymon Marciniak nie wypada grać defensywnie. Tymczasem w niedzielę znów obejrzeliśmy drużynę pragmatyczną, jak ma to miejsce praktycznie zawsze w meczach z Lechem. Tak naprawdę ciężko sobie przypomnieć derby Poznania, w których Warta chciała jakkolwiek atakować, prowadzić grę. Odpada argument, że drużyna Zielonych nie potrafi grać z silniejszymi, bo już nawet w tym sezonie Warciarze urwali punkty rozpędzonemu Rakowowi, który był przecież krok od gry w Lidze Mistrzów. Postronny kibic mógł się mocno zawieść na Warcie, jednak zawodnicy przyzwyczaili nas do tego, że w derbach nie prezentują maksa możliwości, a ostatni jakkolwiek ciekawy mecz z Lechem drużyna Zielonych zagrała w rundzie wiosennej sezonu 21/22, kiedy to Kolejorz walczył o mistrzostwo, a Warta miała już zapewnione spokojne utrzymanie. Lecha nie pokonał ani Piotr Tworek, ani Dawid Szulczek, co daje już serię siedmiu derbów Poznania z rzędu, w których triumfował Lech.
Prawdziwe poznańskie święto!
Jeśli mówimy o derbach stolicy Wielkopolski, trzeba także docenić świetną atmosferę podczas meczu i nie tylko, bo również przed ENEA Stadionem było mnóstwo atrakcji dla kibiców. Mecze Warty z Lechem to zawsze wiele smaczków, których nie mogło zabraknąć także wczoraj. Drużyna Zielonych stworzyła specjalną prezentację pierwszej jedenastki, która pozowała na tle różnych miejsc w Poznaniu – między innymi chodzi tutaj o rynek czy Plac Wolności. Sam doping również nie zawiódł – oczywiście to kibice Kolejorza byli w większości, aczkolwiek sympatyków Warty również dało się zauważyć. Jednak zdecydowanie najciekawszym elementem na trybunach we wczorajszym meczu był moment, kiedy prawie cały stadion włączył latarki w telefonach, do czego dołączyła się nawet część Kotła, czyli trybuny zajmowanej przez najbardziej zagorzałych sympatyków Lecha.
fot. Paweł Jaskółka