W Premier League występuje piłkarz, który ma zadatki, aby pobić większość rekordów w tej lidze. Erling Haaland, bo o nim mowa, niesamowicie się rozwinął pod okiem Pepa Guardioli. Ma już na swoim koncie 25 zdobytych bramek po 21 rozegranych meczach. To dopiero półmetek zmagań w Anglii, a Norweg ani myśli się zatrzymywać. Sprowadzenie go do Man City było strzałem w dziesiątkę włodarzy klubu. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że „Obywatele” mogą jeszcze na nim zarobić, robi się nam interes życia. Agentka zawodnika- Rafaela Pimenta- stwierdziła kilka dni temu, że jest on wart miliard euro. Mówiąc kolokwialnie: za taką kwotę jeden człowiek miałby zmienić miejsce pracy.
Dokąd zmierza futbol?
Kwota, którą podała menedżerka piłkarza, jest po prostu absurdalna. Pomijam już fakt, że finansowe fair play jest przepisem martwym. A największym dowodem na to jest fakt, że w ogóle taka suma pojawia się w spekulacjach. Znam bardzo wielu ludzi, którzy twierdzą, że prawdziwy futbol jest już tylko w niższych ligach. Rzeczywistą piłkę nożną można ujrzeć m.in. w okręgówkach, bo te rozgrywki nie są skażone wielkimi pieniędzmi. Tych opinii jest naprawdę sporo. Coraz częściej się zastanawiam, ile jest w tym racji? Stadiony powstają coraz nowocześniejsze, sponsorzy niemalże zabijają się, który z nich zaoferuje większą gażę zawodnikowi za udział w reklamach, a prawa telewizyjne są piekielnie drogie. Tą dyscypliną niestety rządzą pieniądze. Nic tego nie zmieni, bo przecież zawodowi piłkarze grają dla pieniędzy. Oni też muszą utrzymać rodziny. Jednakże to wszystko zmierza w bardzo złym kierunku, bo im więcej kasy leży na stole, tym więcej wyrasta problemów.
FIFA ma tyle środków, że zaczęła rozważać nad organizacją Mundialu co dwa lata. Oficjalnymi powodami są popyt i podaż na futbol, bo inne dyscypliny drużynowe też organizują Mistrzostwa Świata co 24 miesiące. A prestiż na pewno nie spadnie, bo LM organizowana jest co roku i zainteresowanie nią nie maleje. Te tłumaczenia mają sens. Tylko pytanie brzmi, czy o to nam właśnie chodzi? Gdy w latach 60 powstawała Liga Mistrzów (Puchar Europy), był to futbol romantyczny. Grało się dla idei, sportu i trofeów. Z biegiem czasu zawodnicy i trenerzy, a także krajowe związki piłkarskie, zaczęli otrzymywać coraz większe pieniądze na rozwój futbolu. Teraz już mało który piłkarz myśli, aby wyjść na boisko tylko po to, żeby cieszyć się grą. Występuje na murawie, bo wie, że jak najlepsza gra wypromuje go do jak najlepszego klubu. I jego pracodawca i on będą z tego zadowoleni, bo sowicie na tym zarobią.
Premier League i Erling Haaland to związek doskonały
Na wyspach brytyjskich młody Norweg świetnie sobie radzi. Znalazł wspólny język z kolegami z zespołu oraz ze sztabem szkoleniowym. Gdyby nie czuł się komfortowo na The Etihad, nie osiągałby takich rezultatów. Erling Haaland jest stworzony do gry na najwyższym poziomie, a taki zapewni mu Premier League. Za tym wszystkim idą również pieniądze i jest to argument niepodważalny dla najważniejszych postaci w piłce nożnej. Najwybitniejsi trenerzy pracują w lidze angielskiej, tworząc niesamowitą rywalizację, która dobrze się sprzedaje. O wymianie uprzejmości między Jose Mourinho a Arsene’em Wengerem nie ma nawet sensu wspominać, bo zna ją każdy fan futbolu. To tylko napędzało „Boom” na piłkę w tym kraju, a w parze z tym szły środki finansowe. Erling znajduje się w miejscu, gdzie umiejętności piłkarskie są bardzo cenione. Chyba za bardzo, bo dzięki funtom angielskie średniaki są w stanie sprowadzić piłkarzy, którzy w innych ligach TOP5 graliby w zespołach walczących o mistrzostwo.
Najświeższym przykładem może być Keylor Navas. Kostarykański bramkarz został tylko wypożyczony do końca sezonu do Nottingham Forest, ale w której europejskiej lidze, zespół zajmujący 13. miejsce w tabeli jest w stanie sprowadzić potrójnego zdobywcę LM? Czy pogrążony w kryzysie i targany problemami wewnętrznymi Man Utd byłby w stanie przekonać Cristiano Ronaldo do podpisu na umowie? Długo przed nim Julio Cesar, który wygrał Champions League w 2011 roku z Interem Mediolan, rok później przeniósł się do broniącego się przed spadkiem Queens Park Rangers. W Anglii niebotyczne tygodniówki odgrywają kluczową rolę. Dlatego Erling Haaland jest wymieniany jako piłkarz, za którego można by zapłacić aż miliard euro. On po prostu robi to, co kocha, a piłkarski świat to wycenia. To, że w Anglii wartość zawodnika jest znacznie zawyżana, jest winą całego tamtejszego rynku.
Szejki też zrobiły swoje
Już od kilkunastu lat bogate osobistości z dalekiego wschodu inwestują w europejską piłkę. A właściwie można napisać, że w angielską, bo poza tym krajem tylko PSG jest w rękach arabskich szejków. Ale wiadomo- Paryż to europejska stolica, miasto zakochanych, światowe centrum biznesowe i kulturowe. Jednak największą zabawę globalni eksporterzy ropy naftowej urządzili sobie w Premier League. Dlatego też pojawił się tam Erling. Prawa telewizyjne, które już wcześniej były sprzedawane do krajów Zatoki Perskiej i Chin spowodowały przyciągnięcie tego biznesu do Anglii. Gdyby nie było tam ulokowanych kosmicznych środków finansowych Man City lub Newcastle nigdy nie miałyby włodarzy ze wschodu. Roman Abramowicz też raczej nie zainwestowałby swoich pieniędzy na początku XX wieku w londyńską Chelsea. Obecność takich person nie tylko zdecydowanie podnosi rangę rozgrywek. To także powoduje zwiększenie wartości każdej części związanej z futbolem w tej lidze. To sprawiło, że Anglia jest o dwie długości przed innymi ligami.
Erling Haaland trafił do miejsca, gdzie piłka nożna jest na bardzo wysokim poziomie, ale rządzą nią pieniądze. Z każdym następnym rokiem będzie ich tam coraz więcej. Premier League wyszła obronną ręką z pandemii koronawirusa. Gospodarka światowa na tym ucierpiała, a rozgrywki ligowe w Anglii stały się jeszcze silniejsze pod względem finansowym. Teraz globalny wpływ na naszą planetę ma wojna w Ukrainie, ale widać, że brytyjski futbol też sobie z tym radzi. To też w dużej mierze zasługa szejków, bo ich nieograniczone możliwości pozwoliły przetrwać klubom piłkarskim. Natomiast teraz one finansowo odjeżdżają reszcie Europy. Być może za kilka lat jedynie klub ze stolicy Francji będzie w stanie dotrzymać kroku Anglikom? Nie życzyłbym tego sobie i piłce nożnej, ale nie jest to wykluczone. Tym większa odpowiedzialność spoczywa na Norwegu, bo to na niego będą zwrócone wszystkie oczy. To on, dzięki pieniądzom z Premier League, będzie pisał historię futbolu w tej dekadzie.
Dobrze, że Haaland jest
Futbol od zawsze potrzebował wirtuozów. Gwiazd, dzięki którym ten sport stawał się piękniejszy, a fani przychodzili na stadiony. Erling Haaland właśnie takim zawodnikiem jest. Natomiast czy jest on wart miliard euro? W zimowym oknie transferowym kluby Premier League wydały najwięcej pieniędzy. Było to niemal 830 mln euro. Druga w tej klasyfikacji była Ligue 1 (128 mln). Angielska liga gwałtownie odjeżdża reszcie stawki, co widać po transakcjach. Co po chwilę słychać o piłkarzu, za którego klub z wysp zapłacił ponad 100 mln euro. Jeszcze 5-10 lat temu to była abstrakcja. Zapewne kwota miliarda euro kiedyś padnie, zapewne w Premier League. Jednak nie tylko od Norwega zależy, czy on tę granicę przekroczy.