W poniedziałek Czesław Michniewicz został oficjalnie ogłoszony nowym opiekunem kadry. Od tego tygodnia to on będzie odpowiadał za wyniki reprezentacji. Michniewicz spełnił swoje trenerskie marzenie i jest z tego powodu bardzo zadowolony. Swoją pracowitością i zaangażowaniem zawodowym zwrócił na siebie uwagę prezesa Kuleszy, który też wydaje się być szczęśliwy, że znalazł selekcjonera. No właśnie- sprawiał wrażenie człowieka pewnego siebie podczas prezentacji trenera. Czy w związku z tym możemy być przekonani, że współpraca prezesa z selekcjonerem przyniesie pozytywne rezultaty? Czego właściwie możemy się spodziewać po tym duecie? I wreszcie, czy Czesław Michniewicz wpisuje się w kanon trenerów, którzy są „selekcjonerami prezesa”?
Zacznijmy od początku
Samo przedstawienie Czesława Michniewicza jako nowego selekcjonera miało nietypowy przebieg. Ale to było do przewidzenia, bo, jak wiadomo, Michniewicz nie był pierwszym wyborem Kuleszy. Gdyby tak było, posadę otrzymałby po Nowym Roku. Nowy opiekun kadry zdaje sobie z tego sprawę, a przynajmniej powinien. Prezes wspomniał o liczbie około 50 trenerów, którzy aplikowali na to stanowisko. No, nic dziwnego, bo przed nami jest otwarta droga na mundial, więc byliśmy łakomym kąskiem dla wielu zagranicznych szkoleniowców. W tym momencie obcokrajowiec nie mógłby się spalić, obejmując to stanowisko. W takich warunkach współpraca prezesa z selekcjonerem byłaby trudna do oceny, ponieważ obcokrajowiec miałby po prostu gotową wymówkę- nie miał czasu, aby poznać zawodników. Byłaby to najlepsza „fucha” w naszym kraju dla człowieka z zewnątrz. Dlatego nie mogą dziwić pojawiające się w mediach nazwiska byłych, znakomitych piłkarzy i selekcjonerów z bagażem doświadczeń.
Michniewicz z nimi wygrał, ale nie dlatego, że jego warsztat trenerski jest lepszy, tylko dlatego, że jest Polakiem. Warunki, w których się znaleźliśmy, sprawiły, że to po prostu musiał być rodak. Z trenerów zagranicznych jesteśmy wyleczeni, przynajmniej na jakiś czas. Kulesza musiał też brać to pod uwagę, że opinia publiczna może mu nie darować zatrudnienia cudzoziemca. Zapewne też wiedział, że współpraca prezesa z selekcjonerem zagranicznym byłaby źle odbierana. A co, jak co, ale PR piłkarskiej centrali ma niebagatelne znaczenie. Adam Nawałka? Jego zatrudnienie oznaczałby poddanie się przez Kuleszę przy wyborze szkoleniowca. Można by to odbierać nawet jako brak samodzielności, brak odwagi przy podejmowaniu ważnych decyzji, czy po prostu pójście na łatwiznę. Zakontraktowaniem „selekcjonera Bońka” aktualny prezes udowodniłby, że wraca do sprawdzonego rozwiązania, które zadziałało (to też jest sprawa dyskusyjna) na jednym turnieju. Powrót Nawałki nie byłby dobrym rozwiązaniem, bo nie sprawiłby, że reprezentacja Polski zrobiłaby krok do przodu.
Konferencja prasowa
Przed oficjalną konferencją, około godziny 13:00, na kanale „Łączy Nas Piłka” pojawił się filmik kończący się parafowaniem umowy przez Michniewicza. Po wszystkim Cezary Kulesza postanowił zrobić sobie zdjęcie ze szkoleniowcem. Popularne „selfie” obu dżentelmenów miało prawo zwiastować, że współpraca prezesa z selekcjonerem zmierza po właściwych torach. Po konferencji prasowej mam co do tego mieszane uczucia. Sam Kulesza wyglądał na bardzo zestresowanego. Jakby nie był do końca przekonany ze swojego wyboru. Być może przytłoczyła go świadomość, że decyzja o wyborze nowego selekcjonera jest traktowana bardzo poważnie i będzie rzutować na całą jego kadencję? A może wiedział, że dzień 31 stycznia 2022 będzie początkiem problemów z tego względu, że nie był całkowicie przekonany do Michniewicza? Oczywiście wszystko wyjdzie w praniu. A sama, bardzo nerwowa, postawa prezesa wpłynęła na całą atmosferę konferencji prasowej, która po chwili zrobiła się bardzo gęsta.
Każda odpowiedź Kuleszy kosztowała go wiele nerwów. Drobne gesty, które wykonywał, zdradzały, że nie wszystko szło po jego myśli. Jego odpowiedzi nie miały wiele merytoryki. Na pytanie, czy odpowiednio sprawdził Michniewicza pod względem przeszłości korupcyjnej, odpowiedział, że gdy w 2017 roku Zbigniew Boniek mianował Michniewicza selekcjonerem kadry U-21 bardzo skrupulatnie go sprawdził i jemu to wystarczy. Że co?! Prezes wybiera selekcjonera na podstawie opinii swojego poprzednika? To po co ten cały cyrk z pozostałymi kandydatami, który trwał miesiąc? Trzeba było od razu tak postąpić i ogłosić Michniewicza selekcjonerem na początku roku. Zaoszczędzilibyśmy w ten sposób sporo czasu, a nowy selekcjoner już dzisiaj byłby po spotkaniach z najważniejszymi zawodnikami kadry. Teraz zająłby się sprawami taktycznymi, czyli tym, czym powinien. Ta wypowiedź Kuleszy to był „samofaul”. Nie wiem, czy na takich fundamentach można zbudować odpowiednią relację, która z kolei sprawiłaby, że współpraca prezesa z selekcjonerem byłaby nienaganna.
Czesław 711 Michniewicz
Nad tą sprawą należałby się zastanowić głębiej. Pomijam sprawy etyczne, bo to nie temat na ten felieton. Tłumaczenia, jakie przedstawił Michniewicz po pytaniu Szymona Jadczaka o sprzedany mecz Lecha ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, były żenujące. Wyglądało to na nieudolną próbę odbicia piłeczki w stronę żurnalisty. Emocje, towarzyszące selekcjonerowi, mogą dawać do myślenia. Zastraszanie dziennikarza prokuraturą za to, że ten drugi zadał pytanie o wspomniane spotkanie z 2005 roku, przypominało tanią linię obrony. To była taka typowa, argumentowa szarpanina. Uciekanie od problemu nie jest jego rozwiązaniem. Pod tym względem Michniewicz dostosował się do poziomu Kuleszy. Nie sądzę jednak, aby współpraca prezesa z selekcjonerem była wzorowa tylko na tym polu. Nikt by tego nie chciał. Może ta konferencja prasowa nie skompromitowała jednego i drugiego, ale ukazała, że trudno będzie z tej mąki zrobić chleb. A to z kolei nie oznacza happy-endu.
Ale prezes Kulesza postanowił jeszcze dolać oliwy do ognia (pewnie nieświadomie). Stwierdził, że cała ta sprawa korupcji związana z Michniewiczem miała miejsce 18 lat temu i dlatego nie ma ona dla niego znaczenia. Nie, to nie żart, bo takie słowa padły z ust prezesa PZPN. I to na oficjalnej konferencji prasowej, na której przedstawiono nowego selekcjonera. Takim argumentem Kulsza może wzbudziłby szacunek w nieistniejących już gimnazjach. Co z tego, że działo się to kilkanaście lat temu? Idąc tym tokiem myślenia, pedofil sprzed 15-20 lat miałby w oczach prezesa czystą kartę? Czy na złodzieja, który ukradł coś cennego dawno temu, nie należy uważać? Naprawdę nie wgląda to wszystko dobrze. Po świetnym rozstaniu z Paulo Sousą można było oczekiwać czegoś więcej niż paru wymówek z podręcznika. Zdecydowanie nie tędy droga. No, chyba że współpraca prezesa z selekcjonerem ma się odbywać tylko na płaszczyźnie idiotycznych tłumaczeń.
Złe prognozy na przyszłość
Po obu postaciach było widać, że nie były przygotowane na pytania dotyczące korupcyjnej przeszłości Michniewicza. Logiczne było to, że one się pojawią. Skoro prezes i selekcjoner nie potrafią stworzyć odpowiednich warunków na zwykłej konferencji prasowej, w jaki sposób oni chcą wywalczyć awans na mundial? Nie było żadnej strategii na spotkanie z dziennikarzami. Ani Michniewicz, ani Kulesza nie byli gotowi na nominację tego drugiego na trenera kadry. Dobrze, że chociaż na tym polu współpraca prezesa z selekcjonerem idzie w dobrym kierunku. Złośliwy powie, że to droga w dół, z której nie ma odwrotu. A jeśli obydwaj panowie wyciągną lekcję z tej konferencji prasowej? Jeśli wysuną w miarę rozsądne wnioski to ,negatywna otoczka może okazać się ich tajną bronią. Być może dzięki takiemu doświadczeniu pomysł z Michniewiczem wypali? Nie twierdzę, że tak się nie stanie.
Ale na pewno nie w meczu z Rosją. Po zaprezentowaniu selekcjonera mam wątpliwości czy taktycznie uda się poukładać drużynę na ten mecz. Jeśli pokonamy Rosję i jakimś cudem zakwalifikujemy się na mundial, to jestem przekonany, że dzięki geniuszowi Roberta Lewandowskiego, a nie przez duet Kulesza- Michniewicz. Poza tym selekcjoner już od pierwszych dni powinien skupić się na pracy. Na meczu barażowym. A Michniewicz pierwsze, co zrobił po nominacji, to tłumaczył się w mediach ze swojej, jego zdaniem, niekorupcyjnej przeszłości. O znajomości z Ryszardem Forbrichem, o meczu Lecha ze Świtem. Po pierwsze, wygląda to mało poważnie. A po drugie, przecież to oczywiste, że w takiej atmosferze nie da się nic ugrać. O zwycięstwie w Moskwie oraz w drugim meczu barażowym nawet nie wspomnę. A najgorsze jest to, że to wszystko dzieje się na naszych oczach i nie ma kogoś, kto by coś z tym zrobił.
Co Michniewicz powinien teraz zrobić?
Pierwsza odpowiedź, która nasuwa się na myśl, to skupić się na pracy. Odpowiednio przygotować zespół, skład, taktykę. Selekcjoner jest już po rozmowie z kilkoma zawodnikami- filarami reprezentacji. Trzeba się zastanowić czy oni go kupią? Oni też wiedzą, z kim przyjdzie im pracować, znają przeszłość Michniewicza. Obawiam się, że może być ona kością niezgody w zespole. Ale Kulesza powinien był to przewidzieć. Zagraniczne media też raczej skupią się na tym temacie niż na aspekcie sportowym. W takiej atmosferze trudno będzie zbudować „team-spirit”. I to Kulesza również powinien był przewidzieć. Nie zaczęła się dobrze przygoda Michniewicza z reprezentacją Polski. Co innego w relacjach z prezesem. Widać, że panowie mówią jednym głosem, ale dlatego, że muszą, a nie dlatego, że chcą. Może to doprowadzić do tego, że współpraca prezesa z selekcjonerem skończy się, zanim na dobre się rozpocznie.