Cadiz u progu zmian! Okularnik pożegnany.

11 stycznia zamknął się jeden z najpiękniejszych rozdziałów w nowożytnej historii Cadiz. Alvaro Cervera po blisko 6 latach pracy został zwolniony. Jak do tego doszło i co czeka klub na nowej drodze?

Nowy szeryf w mieście

Alvaro Cervera, znany jako El Gafas (Okularnik, przydomek związany z jego charakterystycznymi okularami) pracę w Cadiz zaczynał na niskich szczeblach rozgrywkowych. Jego początkowym zadaniem było wydobycie drużyny na poziom w 100% profesjonalny. Potwierdzeniem wykonania zadania był awans do Segunda Division, zaplecza LaLiga, wywalczony w 2016 roku. Kadyks wracał na ten szczebel po 6 latach. I już w pierwszym sezonie otarł się o awans. W barażach, na drodze do elity stanął były klub Cervery- Tenerife. Zarząd i sam szkoleniowiec nie dramatyzowali. Sądzili, że zespół zmierza w dobrą stronę i warto zaufać charyzmatycznemu 56-latkowi urodzonemu w Gwinei Równikowej. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę

Cadiz słynie z posiadania bardzo fanatycznych kibiców. Są oni dodatkowym motorem napędowym andaluzyjskiej, nadmorskiej miejscowości. Fani szybko zaakceptowali i uwierzyli w Cervere. Swoim charakterem i sposobem bycia wkupił się w łaski, dzięki czemu mógł skupić się tylko na pracy i w wolnych chwilach wypadach na oceaniczną plaże.

Elita wita

Kolejne lata pracy Okularnika to ustabilizowanie pozycji zespołu na drugoligowym gruncie. Stali się solidnymi drugoligowcami. Przede wszystkim potrafili odnaleźć się w specyficznych warunkach. Biorąc pod uwagę rotacje, załamania formy, spektakularne wzloty, upadki, konflikty i inne wydziwienia wśród ligowych rywali , za czasów Cervery Cadiz był spokojną oazą. Po dwóch sezonach zakończonych minimalnie pod strefą barażową, sezon 19/20 przyniósł euforię. Podczas gdy z najwyższej klasy rozgrywkowej z hukiem spadała uznana marka- Espanyol, na ich miejsce chrapkę złapała drużyna Kadyksu. Stało się to ostatecznie faktem i szaleni kibice Andaluzyjczyków mogli świętować do białego rana awans swych ulubieńców do elity.

Cadiz Cervery był znany ze swojego określonego stylu. Podczas, gdy w niższych ligach renoma drużyny wymuszała na nich odważniejszą prezencję, tak na LaLigę Alvaro miał swój określony plan. Ze względu na stan posiadania nie zależało mu na fajerwerkach i efekciarstwie. Przede wszystkim chciał oprzeć się na pracy defensywnej i budowaniu zasieków. Całościowo, mogło się to jednak nie spinać bowiem będąc tak nisko ustawionym ryzykuje się kompletny brak kreacji ze swojej strony. Z takiego ryzyka Cervera zdawał sobie sprawę i był gotów zaakceptować. Pierwszy sezon jako beniaminek Cadiz i jego pomysł na (anty)futbol zaskoczył ligę. Trenerzy rywali często mieli ogromne problemy by otworzyć i rozbroić zbity blok defensywny. Drużyna, dzięki takim rozwiązaniom była w stanie zaskoczyć nawet FC Barcelonę i Real Madryt. Recepta Cervery okazała się skuteczna. Zespół skończył na 12. miejscu, kilka kolejek przed końcem zapewniając sobie utrzymanie.

Nic nie może wiecznie trwać

Jednak, jak śpiewała Anna Jantar- „Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić”. Tak też było w przypadku Cadiz w drugim sezonie w LaLiga. O ile jako beniaminek swoim męczeniem i zohydzaniem piłki byli w stanie odnosić korzyści, tak teraz pewne metody się wyczerpały. Cadiz nie jest już tak stabilny w defensywie, piłkarze nie spełniają założeń trenera, podpadając mu przy okazji wychodząc na miasto bez zgody. Inne ekipy nie dostają już trudnych łamigłówek na Nuevo Mirandilla, gdzie przyjeżdżają jak do siebie (Kadyks to najgorzej grająca drużyna w domu- nie wygrali jeszcze meczu, zanotowali 5 remisów i 5 porażek). Składa się to na pozycję w strefie spadkowej. Ku niezadowoleniu fanów, dużą winę za ten stan rzeczy ponosi twórca antyfutbolowego bastionu- Alvaro Cervera. Stał się ofiarą własnego sukcesu i zapłacił za to utratą posady.

Wydaje się, że jest to decyzja uzasadniona. Choć niekoniecznie dla sympatyków Cadiz, którzy po dymisji okazywali wsparcie zasłużonemu trenerowi, przy tym winą za obecny stan rzeczy w głównej mierze obarczając szefów. Fakt jest jednak jeden- era Cervery się zakończyła. Bezsprzecznie, poza przytoczonymi tu defektami możemy go wspominać także pozytywnie- konferencje z jego udziałem zawsze miały swój smak, jego wygląd na stałe wpisze się w popkulturę futbolowego światka, nigdy nie opuszczała go szczerość i autentyczność. Ciekawa osobowość żegna się z LaLiga.

Nowe porządki

Nową erę otwiera Sergio Gonzalez. Przez lata szkoleniowiec Realu Valladolid (bardzo ceniony przez Ronaldo Fenomeno) podejmuje się trudnej misji uratowania bytu Cadiz. Dla niego może to być okazja do poprawienia swojego wizerunku, bo ostatni sezon zakończył się dla niego przykro- spuścił z ligi w/w Valladolid. Zyskał jednak pewne uznanie i dlatego znów dostaje szanse w LaLiga. Sergio preferuje nieco przyjemniejszy dla oka styl, więc jest cień nadziei, że na Cadiz w drugiej części sezonu spojrzymy z większym optymizmem. Razem z trenerem pojawiło się także pierwsze zimowe wzmocnienie. To Fede San Emeteiro, były podopieczny Gonzaleza w Valladolid.

Umarł król, niech żyje król!

 

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter