Brighton – wszystko, by być topowym klubem. Jak grają Mewy?

Mało jest zespołów, które są tak ciężkie do określenia jak Brighton Grahama Pottera. Z jednej strony świetny start sezonu. Z drugiej jednak od 19 września Mewy nie wygrały spotkania w Premier League. Graham Potter, określany przez Kloppa „jednym z najlepszych trenerów w Premier League”, a przez Guardiolę „najlepszym z angielskich szkoleniowców”. Ten sam Potter jednak po ostatnim bezbramkowym remisie z Leeds u siebie kręcił głową słysząc buczenie kibiców Brighton. Gdzie leży prawda o zespole Mew?

Ustawienie

Ekipa z The Amex cechuje się bardzo szeroko pojętą elastycznością pod względem kształtu na murawie. Niezwykle często piłkarze Pottera potrafią bardzo płynnie przejść z ustawienia prezentowanego poniżej na dowolne inne. 4-2-3-1. 3-4-3. 3-5-2. To wszystko zmienia się w Brighton jak w kalejdoskopie. I oczywiście, wszystko jest tam ściśle zaplanowane, natomiast ustawienie Mew zależy od rywala. W ostatni weekend zespół z południa Anglii chciał wykorzystać środek pola Leeds United, gdzie często pojawia się sporo luk. Z drugiej strony, choćby w starciu z Crystal Palace, piłkarze najbliższego rywala West Ham United tworzyli system 3-4-3. Zatem tak naprawdę ciężko jest określić jednoznacznie kształt drużyny Pottera. Kameleon to chyba najlepsze określenie.

Jednak niezależnie od tego, czy Potter przyznaje się wprost do używania formacji 3-4-3 czy nie i tak jego zespół bardzo często wykorzystuje tę formację. Serię modyfikacji i ruchów prowadzących do takiego kształtu zaznaczyłem poniżej.

Kluczowi są piłkarze w środku pola. Warto zwrócić uwagę, że Yves Bissouma i jego partner, Pascal Groβ tak naprawdę nie zmieniają swojego położenia. Niezależnie od tego, co dzieje się na boisku, oni mają stanowić oś wokół której będzie się obracać zespół Brighton.

GRA W DEFENSYWIE

Zespół Brighton jest jednym z najlepszych w lidze. Na tym zostańmy. Niezależnie od aspektu gry Mewy Pottera można sklasyfikować jako jednych z liderów Premier League. Nie inaczej jest jeśli chodzi o pressing, bo tak właśnie ekipa z The Amex próbuje zabijać ataki rywali. Niewiele jest zespołów, które są w stanie zamknąć Liverpool na połowie bronionej przez graczy Kloppa. Do tego na Anfield. Większość z widzów Premier League powiedziałoby, że jedyną taką drużyną jest Manchester City. Nie pomyliby się znacząco, ale nie można zapominać o Brighton, które nie dość, że wygrało mecz wskaźnikiem expectedGoals, to jeszcze było w stanie nie wypuszczać The Reds za linię środkową boiska. Jeśli jednak ktoś nie widział tego meczu, może nie wierzyć. Ale na szczęście są liczby. A liczby nie kłamią.

45 strzałów na bramkę Brighton Czwarty wynik w lidze
73,3% obronionych strzałów Czwarty wynik w lidze
14 straconych bramek Czwarty wynik w lidze
160 udanych odbiorów Drugi wynik w lidze
37 odbiorów w finalnej tercji boiska Trzeci wynik w lidze
31% udanych pressingów Czwarty wynik w lidze
521 pressingów w finalnej tercji boiska Drugi wynik w lidze

Bardzo istotny jest ostatni wers. Jedynie Liverpool częściej naciska rywala w strefie obrony przeciwników, co może naprawdę napawać dumą sztab Grahama Pottera. Trzeba przyznać, że Anglik wykonuje z drużyną Mew kapitalną robotę zmieniając nie tylko podejście klubu do gry w ofensywie, ale przede wszystkim do sposobu bronienia. To już nie to samo Brighton, które wchodziło do Premier League i broniło się głęboko. Teraz ekipa z południa stosuje bardzo konkretny i dobrze zorganizowany pressing na połowie rywala.

Zasady pressingu Brighton

Ostatnio na naszym portalu pojawiła się analiza pressingu zespołów Ralfa Rangnicka. Być może Brighton nie jest aż tak szalone w swoich poczynaniach bez piłki. Lecz wciąż Mewy starają się w sposób analogiczny spychać rywali do boku. Następnie następuje kilka bardzo istotnych czynności:

  • Neal Maupay odcina możliwość zagrania na drugą stronę.
  • Leandro Trossard stara się atakować stopera z piłką od przodu.
  • Jakub Moder odcina defensywnego pomocnika rywali.
  • Stoperzy i środkowi pomocnicy zostają w pojedynku 1v1.
  • Cucurella uniemożliwia zagranie do bocznego obrońcy.

Być może jest to ryzykowne podejście: jak widać poniżej każdy z środkowych obrońców zespołu Brighton zostaje pozostawiony jeden na jednego w obronie. Stąd też np. z Manchesterem City pojawiły się kłopoty. Zdecydowana większość zespołów w Premier League jednak nie jest aż tak uzdolniona jak The Citizens.

W związku z tym Brighton bardzo często swoim doskokiem wymusza niecelne długie zagranie, co z kolei oznacza przejęcie bezpańskiej piłki przez defensorów Mew. I to także widać w statystykach: czyż gdyby piłkarze Pottera nie korzystali z tak świetnie założonego pressingu mieliby piątego średniego posiadania piłki w Premier League? A takowe mają. I warto zastanowić się, jak wyglądają Mewy, gdy już mają piłkę.

GRA W OFENSYWIE

Jak już wspomniałem wyżej, Brighton potrafi zdominować rywala. Nawet Leeds Marcelo Bielsy nigdy nie wygrało meczu z Mewami, które sprawiały kłopoty piłkarzom Pawii swoim pressingiem. Do tego dzięki specyficznemu ustawieniu bardzo łatwo graczom z The Amex jest się utrzymać przy piłce. Zwróćmy uwagę na środkową strefę: poniżej przedstawiony pięciokąt złożony z dwóch środkowych pomocników oraz trójki moblinych zawodników ofensywnych zapewnia stabilność w centralnym obszarze boiska.

Ponadto niewiele ekip ma piłkarzy tak wszechstronnych jak Brighton: tak naprawdę każdy z owej piątki jest niezwykle elastyczny, a to pozwala płynnie wymieniać się pozycjami. Nie tylko zatem kształt, ale także gracze tacy jak Bissouma, Trossard, Maupay, Moder i Gross (czy nawet Mwepu) są stworzeni do utrzymywania się przy piłce. Także do wchodzenia w półprzestrzenie. Zaraz, w co?

Półprzestrzenie

Temat tabu. Być może tak trzeba to określić. Czy ktoś głośno mówi o półprzestrzeniach w polskich mediach związanych z futbolem? Niewiele jest takich głosów. Jednakże czy wynika to z kwestii braku świadomości o istnieniu tzw. „halfspaces”, czy też po prostu z braku okazji, by się tym zająć? Tego nie wiadomo. Bezsprzecznie wiadomo, że z pewnością o półprzestrzeniach nie boi się mówić Pep Guardiola, co z resztą widać w działaniach jego zespołu na każdym możliwym kroku. A Graham Potter, jak powszechnie wiadomo, jest wielkim fanem filozofii Katalończyka. I stara się robić podobne rzeczy w swoim Brighton.

Jednak czym są całe te „półprzestrzenie”? Dlaczego jest to tak ważne?

Półprzestrzeń – z definicji miejsce pomiędzy bocznym obrońcą, a stoperem. Manchester City gra w bardzo podobny sposób do Brighton: na bokach (w przypadku Mew) wahadłowi mają za zadanie utrzymywać szerokość boiska maksymalnie i rozciągać obronę rywali tak, by stworzyło się miejsce dla Trossarda czy Modera. We właśnie wcześniej wspomnianych półprzestrzeniach.

Ofensywni wahadłowi

Ponadto, nawet jeśli piłka nie trafi bezpośrednio do któregoś z piłkarzy ustawionych w strefie zaznaczonej poniżej, zarówno Lamptey jak i Cucurella są w stanie stworzyć przewagę w ofensywie. O ile jeszcze przed rokiem Brighton nie dysponowało klasycznym lewym wahadłowym, o tyle obecnie Cucurella to absolutny pewniak. Hiszpan jest niesamowicie wybiegany, pewny w obronie, a do tego jest trzeci w zespole z The Amex jeśli chodzi o podania w pole karne rywala. Lamptey z kolei jest w stanie dzięki swojej szybkości i przebojowości wygrać pojedynek 1 na 1 czy nawet 1 na 2 w bocznej strefie, czym stwarza spore zagrożenie. Dowodem na to może być starcie z Leeds, gdzie tak naprawdę wychowanek Chelsea w pojedynkę wykreował pięć okazji kolegom już w pierwszej połowie.

Nie jest to artkuł o Guardioli, ale jeszcze za czasów Barcelony Katalończyk był w stanie stworzyć jedną z najlepszych drużyn w historii bazując właśnie na półprzestrzeniach. Choćby w sezonie 10/11, gdzie Messi przeżywał swój najlepszy czas w karierze jeśli chodzi o bycie fałszywą dziewiątką, a jako boczni napastnicy grali Villa i Pedro. Zdecydowana większość bramek padała właśnie ze zbiegnięć w te strefy boiska. Podobnie jest w City: patrząc na wszystkie zespoły Premier League i to, ile % ich kontaktów z piłką jest właśnie w półprzestrzeniach mistrzowie Anglii wiodą prym i zajmują pierwsze miejsce z 45%.

Progres Modera 

Jest jeszcze on. Reprezentant Polski. Najdroższy transfer w historii polskich piłkarzy odchodzących z Ekstraklasy. Kuba Moder. Patrząc na statystyki wychowanka Lecha Poznań w zespole Brighton trzeba przyznać, że niewiele się zmieniło względem poprzedniego sezonu. Na 12 spotkań Polak zaczął 7 w pierwszym składzie, podobnie jak w poprzedniej kampanii. Z niezwykle podobną częstotliwością oddawał strzały: 13 w ubiegłym roku, 12 w tym. Jednak patrząc nie tylko na suche liczby, ale także tak zwany „test oka” pokazuje większą aktywność Modera w ofensywie Brighton.

  Sezon 20/21 w Premier League Sezon 21/22 w Premier League
Shot Creating Actions/90 1,53 1,99
Średnia odległość od bramki z jakiej oddaje strzał 17,8 15,3
Podania w ostatnią tercję boiska 17 23
Podania prowadzące do strzału 3 7
Kontakty z piłką w polu karnym rywala 25 35

Pierwszy do pressingu

Jak widać powyżej, w tak naprawdę każdym aspekcie gry ofensywnej Polak się poprawił względem ubiegłej kampanii. Dowodów boiskowych nie trzeba szukać daleko. Wystarczy z resztą przypomnieć sobie sobotni mecz Brighton – Leeds. Można mówić wszystko co się chce, ale nie można zarzucić Moderowi brak aktywności w ofensywie. 4 strzały, a do tego drugie najwyższe xG z całej drużyny (po strasznie nieskutecznym Nealu Maupay). Kuba bardzo często był określany jako następca Yvesa Bissoumy, jednego z najlepszych defensywnych pomocników w całej lidze angielskiej. Jednak póki jeszcze Gwinejczyk jest piłkarzem Mew, Potter sprytnie postanowił połączyć umiejętności Polaka oraz numeru ósmego w Brighton. Obaj mają umiejętność odbioru piłki. Więc Bissouma robi to w swojej nominalnej strefie. Aczkolwiek Moder jest często wyznaczony do nacisku na rywali na pierwszej linii frontu.

Do tego były Lechita ma za zadanie dosłownie połykać przestrzeń. Jak pokazałem powyżej, Moder wbiega w półprzestrzeń. To oczywiście daje opcję, by mu zagrać piłkę. Ale przede wszystkim oznacza zwolnienie się miejsca w środku boiska, co skrzętnie potrafi wykorzystać regularnie wracający się po piłkę Neal Maupay czy grający w tym sezonie nieco bardziej centralnie Leandro Trossard. Jednakże Belg to postać warta dłuższego zastanowienia: nigdy nie miał takiego wpływu na grę swojego zespołu jak obecnie, gdy to przez niego przechodzi zdecydowana większość akcji ofensywnych Mew. A nie byłoby tego bez ruchu bez piłki Jakuba Modera.

Jaka jest prawda o Brighton?

W najnowszym singlu pt. „MC” Mata rapuje, że tylko Pan da mu odpowiedź na pytania, które w głowie ma. Matczak pewnie sam siebie pyta „Gdzie byłoby Brighton ze skuteczniejszym napastnikiem?”. Prawdopodobnie tylko Bóg może odpowiedzieć na tak postawiony problem, które, co by nie mówić, jest dość skomplikowane. Już w ubiegłym sezonie widać było, że Mewy to zespół przerażająco nieskuteczny. Ostatni mecz z Leeds sprawia, że wątpliwości wracają. Z drugiej strony, Brighton prezentuje się naprawdę świetnie jeśli chodzi grę w pressingu. Oczywiście, nie ma już w Premier League słabych drużyn, ale nawet jeśli by były, to Mewy do nich nie należą. Bo z Brighton nigdy nie jest łatwo. Natomiast Graham Potter to szkoleniowiec, który prędzej czy później zawita do jednego z największych klubów na świecie. Pytanie tylko, czy Brighton powolną pracą nie stanie się wkrótce drużyną z topu? Na to pytanie, podobnie jak na wiele innych, zna odpowiedź tylko Bóg. Amen.

 

Udostępnij:

Facebook
Twitter