Atlético 4:3 Getafe – La Liga: Meczycho w stolicy Hiszpanii

Atlético przystępowało do tego meczu w sytuacji niegodnej pozazdroszczenia. Los Colchoneros po cudownej remontadzie ograli Valencię i to by było na tyle z ich osiągnięć w ostatnich tygodniach. Podopieczni Diego Simeone przegrali ważny mecz z Barceloną i zawiedli swoich kibiców. Fani klubu ze stolicy Hiszpanii mają w tym sezonie ciężkie życie, bo drużyna nie potrafi przedstawić skutecznie na boisku swojego sposobu na grę.

Mało tego, trudno tu mówić o jakimkolwiek sposobie na grę. Dziś, na Wanda Metropolitano przyjechało Getafe, a więc zespół, który w ostatnim czasie radzi sobie zaskakująco dobrze. Los Azulones koszmarnie zaczęli tę kampanię ligową, lecz w minionych tygodniach niepokój fanów ekipy z Coliseum Alfonso Pérez znacznie się zmniejszył. Atlético po prostu musiało wygrać ten mecz – innej opcji nikt związany z aktualnym mistrzem Hiszpanii nie przyjmował do wiadomości.

Atlético i Getafe stworzyli spektakl marzeń

To co działo się w pierwszej części gry trudno opisać słowami. Piłkarze stworzyli coś, co kibice zgromadzeni tego wieczoru na Wanda Metropolitano zapamiętają już na zawsze. Najpierw przyciskało Getafe, które rozpoczęło ten mecz zaskakująco odważnie. Nie przyczyniło się to jednak do konkretnych sytuacji, po których dwoić i troić musiałby się Jan Oblak. Bramkarz Atléti ma w tym sezonie fatalny procent obronionych strzałów i zawodzi po całości. Rywale wiedzą więc, że należy często uderzać w kierunku słoweńskiego golkipera Los Colchoneros i można liczyć na punkty z aktualnym triumfatorem La Liga.

Atlético niespodziewanie wywalczyło sobie rzut karny. Do jedenastki podszedł Luis Suárez, a jego próbę cudownie zatrzymał David Soria. Nie trzeba było długo czekać, żeby podrażnieni gospodarze ruszyli do ataku i wykreowali sobie okazję pod bramką Getafe. Najpierw futbolówkę wbił z bliska do bramki Los Azulones najlepszy piłkarz stycznia w La Liga – Angel Correa. Potem przyjezdni zaprezentowali gen Bordalasa, który jeszcze w nich pozostał – faulowali bez umiaru. Podpieczni Diego Simeone się tym nie przejmowali i atakowali dalej. Wynik na 2:0 podwyższył Matheus Cunha i wydawało się wtedy, iż to już może być piekielnie ciężki rezultat do odrobienia dla Getafe.

Atlético zaskoczone przez rywali – nagła remontada

Podpieczni Quique Sancheza Floresa dokonali niebywałej remontady jeszcze w pierwszej połowie tego pojedynku. Tak jak gole niespodziewanie z przebiegu meczu zaczęło strzelać Atlético, tak goście pierwsze trafienie zaliczyli również w dość zaskakującym momencie. Piłkę na początku trzeciego kwadransa skierował do bramki Oblaka Borja Mayoral. Potem Atlético nie było skupione we własnym polu karnym i w ciągu kilku minut sprokurowało dwa rzuty karne. Oba perfekcyjnie wykorzystał Enes Unal – za każdym razem Jan Oblak nie wyczuł strzelca. Wanda Metropolitano było dziś głośne, ale po tej nagłej remontadzie zamilkło.

Drużyna Diego Simeone nie była jednak zrezygnowana i szybko przystąpiła do odrobienia tej straty. W doliczonym czasie gry, niezawodny w tym roku Angel Correa miał już na swoim koncie dublet. Trudno sobie aktualnie wyobrazić Atlético bez tego gracza, który stał się dziś samodzielnym liderem w klasyfikacji strzelców Los Colchoneros w tej kampanii. Trudno nie współczuć tym, którzy pierwszej części gry w Madrycie nie mogli obejrzeć, bo był to niezapomniany spektakl.

Tempo spadło, bo wzrosnąć już nie miało jak…

W drugiej połowie, oba zespoły nie chciały już aż tak forsować tempa. Atlético zaczęło zdecydowanie dłużej od Los Azulones utrzymywać się przy piłce. Getafe szalonego pressingu nie stosowało, a to powodowało, że nie oglądaliśmy żadnych spięć pod bramkami. Goście umieli się dobrze ustawić i klubu ze stolicy pod swoją szesnastkę nie dopuszczali.

W 58. minucie, z boiska wyleciał Felipe. Czerwona kartka była w pełni zasłużona, bo zachowanie Brazylijczyka i kopnięcie w głowę zawodnika przyjezdnych było skrajnie nieodpowiedzialne. Od tego momentu, Getafe przejęło piłkę i próbowało dłużej się przy niej utrzymać. Nie było z tego jednak wiele korzyści pod bramką strzeżoną przez Jana Oblaka.

Trener gości stwierdził, że nie ma sensu bronić się tak dużą liczbą piłkarzy i wykonał ofensywną zmianę, wprowadzając Jaime Matę za Stefana Mitrovicia. Nic to jednak nie zmieniało w obrazie meczu na lepsze dla gości, a koniec końców stało się to, co można było przeczuwać. Atlético znów udowodniło, że jest drużyną, która w ostatnim kwadransie obok Realu Madryt nie ma sobie równych w tym sezonie La Liga. Po ogromnym zamieszaniu, futbolówkę skierował do siatki Getafe Mario Hermoso.

Podsumowanie:

Atlético wydarło komplet punktów po niesamowitym spotkaniu. Diego Simeone będzie mógł po tym meczu narzekać na wiele aspektów gry swoich piłkarzy, ale koniec końców najważniejszy cel został wypełniony. Los Colchoneros wygrali, przeskoczyli w tabeli przynajmniej do jutrzejszych derbów Barcelony „Dumę Katalonii”. Getafe natomiast znajduje się aktualnie na 15. miejscu i utrzymuje bezpieczną przewagę 6 punktów nad strefą spadkową.

Atlético 4:3 Getafe

Skład Atlético: Oblak, Llorente, Savić, Felipe, Mandava, Correa, Koke, Kondogbia, Lemar, Suárez, Cunha

Skład Getafe: Soria, Cuenca, Mitrović, Djene, Jankto, Maksimović, Arambarri, Rodriguez, Suarez, Unal, Mayoral

Stadion: Wanda Metropolitano

Sędzia: Ricardo De Burgos Bengoetxea

Udostępnij:

Facebook
Twitter