Athletic Bilbao efektownie zaczął swój pobyt w Arabii Saudyjskiej. Na stadionie w Riyadzie zapewnił sobie kolejny finał Superpucharu, ogrywając faworyzowane Atletico. W pucharach krajowych Baskowie są bardzo groźni dla każdego.
Umiejętność radzenia sobie w rozgrywkach pucharowych Athletic Bilbao posiadło już jakiś czas temu. W ostatnich latach, jako drużyna z drugiego szeregu hierarchii, wyjątkowo często meldowali się w dalekich fazach Copa Del Rey czy właśnie Supercopa.
Nowa formuła rozgrywek
Jeśli chodzi o Superpuchary, w przeszłości najczęściej mecze te były domeną gigantów – Realu i Barcelony. Obecnie jednak zmiana formuły rozgrywek otwiera szansę większej ilości drużyn. Nowa metoda zakłada, że turniej odbywa się w formie Final Four. Klasyczny pozostaje dobór; zwycięzca LaLiga i Pucharu Króla. Nowością są dwie kolejne ekipy. Są to bowiem najczęściej zespoły, które teoretycznie nie kwalifikują się do idei starć Superpucharu gdzie mierzą się zwycięzcy poszczególnych krajowych rozgrywek. I tak od czasu zmiany formatu turnieju nie wygrał ani jeden mistrz, ani zdobywca pucharu. Ironia losu.
Na dodatek, kontrowersji nowemu pomysłowi szefa hiszpańskiej federacji Luisa Rubialesa dodaje fakt, że związał on turniej z Arabią Saudyjską. To tam do 2029 r. mają odbywać się starcia Supercopa. Zysk pewnie z tego będzie, natomiast wywołuje to mieszane uczucia.
Sukcesy i ograniczenia
Marcelino Garcia Toral i jego podopieczni lecieli na Bliski Wschód jako Underdog. Mogli mieć w pamięci zeszłoroczny triumf w Superpucharze kiedy odprawili z kwitkiem Real i FC Barcelonę, jednocześnie prowokując Leo Messiego do zobaczenia czerwonej kartki. To był piękny początek pracy doświadczonego trenera na San Mames. Wydawało się, że obudził on w swoich zawodnikach Lwa, jak nazywa się potocznie Basków z Bilbao. Athletic pomysłu Marcelino miał grać w sposób bardzo fizyczny. W składzie miał niewielu wirtuozów (poza Ikerem Muniainem- diamentem) ale wielu zawodników gotowych do poświęceń i ciężkiej pracy. Dzięki rygorystycznej polityce transferowej, zakładającej wyłączną obecność w drużynie ludzi związanych z regionem Athletic ma swojego wyjątkowego ducha. Piłkarze utożsamiają się z klubem i miastem, co bardzo podoba się kibicom.
Czasem jednak taki system ogranicza możliwości klubu. Jeśli w Baskonii pojawi się słabsze pokolenie, pojawia się problem. Do dziś nie znaleziono odpowiedniego następcy Aritza Aduriza, który przez lata stanowił o sile napadu Athletiku. Był zimnokrwistym snajperem, którego aktualnie brakuje. Wydaje się, że takie bolączki nie spędzają snu z powiek ludziom związanym z klubem. Dzięki takiej polityce mają oni poczucie wyjątkowości, odrębności i samowystarczalności.
Pucharowicz
Poczynania ligowe na dłuższym dystansie nie idą ostatnimi czasy w Bilbao tak dobrze. W rezultacie zajmowali oni kolejno miejsca: 16, 8, 11, 10. Ocierali się co jakiś czas o europejskie puchary. Dawno w nich jednak nie występowali. Od 2017 i grze w Lidze Europy, Athletic prezentuje się tylko w Hiszpanii. Liga nie daje satysfakcji, za to puchary krajowe już tak! Baskowie w rozgrywkach Copa Del Rey jak również Supercopa czują się jak ryba w wodze. Niech zatem przemówią osiągnięcia:
2015- finał CdR i wygrany Superpuchar
2016- ćwierćfinał CdR
2020- finał CdR
2021- finał CdR
2021- wygrany Superpuchar
2022- finał Superpucharu
Wyniki te wyraźnie pokazują, że mimo iż Athletic na dystansie maratonu ligowego jest nieregularny, tak na pojedynczych meczach pucharowych jest gotów postraszyć.
Wymarzony moment braci
Wczorajszy wielki triumf zespołu Marcelino ma swój symboliczny moment. Jest to historia braci Williams. Obaj, co prawda urodzeni w Afryce, jednak już za młodu ich rodzina uciekła przed nędzą do Hiszpanii, osiedlając się w Kraju Basków. Starszy z braci, Inaki jest już niemalże ikoną Athleticu. Czuje się bardzo związany z miastem i klubem. Miał wiele ofert opuszczenia Bilbao. Na żadną się nie zdecydował. W wielu wywiadach twierdził, że marzy mu się gra w barwach Los Leones z bratem- Nico, który wtedy stawiał pierwsze kroki w akademii. Minęło kilka lat i marzenie się ziściło.
Nico Williams już w poprzednim sezonie zaczął dostawać szansę w dorosłej drużynie, a w tym stał się jej istotną postacią. Najczęściej wchodzi z ławki. Tak też było we wczorajszym meczu z Atletico, Nico wszedł na 20 minut i zapewnił Athleticowi awans do finału, ku uciesze Inakiego, który był wtedy również na boisku i wspólnie z bratem celebrował trafienie. Na taki moment rodzina rodem z Ghany czekała. Realizator w trakcie radości z gola wypatrzył na trybunach matkę zawodników, która z dumy zalała się łzami. Bez wątpienia familia Williams na długo zapamięta ten czwartkowy wieczór w Arabii Saudyjskiej
Athletic już osiągnął wynik ponad stan. Niedzielne stracie finałowe z Realem Madryt to dla nich nagroda za waleczną postawę i zaskoczenie Cholo Simeone. Marcelino Garcia napina więc cięciwę i zamierza rzucić kolejne wyzwanie gigantowi!